METODA NAPROTECHNOLOGI
-
WIADOMOŚĆ
-
nick nieaktualnyHej ja co prawda jestem jeszcze na początku naprotechnologicznej drogi, ale staram się ponad dwa lata. Nie wiem, czy mam siłę ciągnąć to przez kolejne dwa. Pieniądze się znajdą, czas na wizyty i bieganie na badania tez, ale nie wiem jak to będzie z psychiką. Oczywiście mam wzloty i upadki i straszna hustawke nastrojów. Tez bardzo bym chciała wiedzieć kiedy to się skończy albo kiedy powiedzieć sobie stop. Najlepiej zanim mnie to wykończy. Bardzo się boje przyszłości bez dzieci ale jeszcze bardziej tego, że całe moje młode dorosłe życie będzie naznaczone tym cierpieniem, ta walka, niepewnością. Serce mi pęka z tęsknoty za dzieckiem i chce zrobić wszystko co w mojej mocy, a z drugiej strony marzę o świętym spokoju, o umiejętności pogodzenia się z tym, o tym wyluzowaniu i nastawieniu: co ma być to będzie.
Asiak lubi tę wiadomość
-
majeczka87 wrote:Asiak ja też walczę z endomendą... od czego u was zaczął? ja pierwsza wizyte napro mam w czwartek a pacjentką jestem od półtorej roku
U mnie nic nie wskazywało na endometrioze, nie było objawów choroby. Kiedy już zrobił porządek z bakteriami i hormonami ( choć tu raczej panował porządek), to wysłał mnie na laparoskopie ( bo nadal nie było konkretnej przyczyny) i tam okazało się że jest dużo zrostów endometrioza I/II stopnia oraz całkowita przegroda macicy (działa jak naturalna antykoncepcja). Teraz jestem na visanne i za tydzień zaczynamy starania.majeczka87, KMK lubią tę wiadomość
-
hehhhehhe o by była niespodzianka;D zrobilabym pakiet badań za 1000 zł a tutaj maluch w drodze heheh
Ja to endomende mialam wykryta 12 lat temu vprzy laparo przy usuwaniu torbieli..Miałam bardzo obfite i bolesne miesiączki. stopnia nie mialam napisanego i niewiadomo jak teraz sie sprawy maja
tez bralam visanne pare lat temu wtedy nie była jeszcze refundowana...Wiadomość wyedytowana przez autora: 8 czerwca 2015, 20:02
Adaś skarbuś 56 cm szczęścia 3580 g miłości
Urodziłem się 12 lipca 2016
-
zadnych dzialan nie bylo// pól roku po slubie dal na obserwacje i przetrzymanie, dopiero teraz zaczynamy dzialac
Wiadomość wyedytowana przez autora: 8 czerwca 2015, 21:26
Asiak lubi tę wiadomość
Adaś skarbuś 56 cm szczęścia 3580 g miłości
Urodziłem się 12 lipca 2016
-
Powiem CI że jak do niego ide cała dygoczę. Ma w sobie dar człowiek to fakt. Przez szpik czuć że Bog nim kieruje Bardzo mu zaufałam a to mi się żadko zdarza uspokajał mnie bardzo
Asiak lubi tę wiadomość
Adaś skarbuś 56 cm szczęścia 3580 g miłości
Urodziłem się 12 lipca 2016
-
To ja mam bardzo podobne odczucia. Jest pierwszym lekarzem któremu ufam(a było ich wcześniej 6), choć czasem bardzo się boję że być może zbyt wielkie nadzieje w nim pokładam i ogólnie bardzo chce wierzyć w sukces leczenia napro.
Trzymam kciuki za Twój piękny wykres, oby zakończył się zielono:-) -
Asiak ja myślę że do dwóch lat będę u niego, jak nic się nie wykręci to niestety ale pójdę szukać dalej. Na in vitro nigdy się nie zdecyduje ale może ktoś jakieś badania chorurgiczne zaproponuje albo coś... Narazie zostajemy z Tadziem i niech działa A niebawem napewno będziemy się do księgi wspisywać ze zdjęciem USG
Tobie też wieeelkie buziaki i powodzenia może się kiedyś w kolejce spotkamy heh nie wybieracie się w czwartek do białego?Wiadomość wyedytowana przez autora: 9 czerwca 2015, 07:19
Adaś skarbuś 56 cm szczęścia 3580 g miłości
Urodziłem się 12 lipca 2016
-
Spotkałam wczoraj znajomą, która wie,że staramy się o dziecko, ale nie zna szczegółów, jakoś tak jej też napomknęłam,że rozważamy adopcję. Jej tekst wczoraj: wiesz, w Twoim wieku to ja bym już nie ryzykowała zajścia w ciązę, to już jest zbyt niebezpieczne, bo można jakiegoś Downa albo innego potworka urodzić, a adoptować bym nie chciała-w końcu to inne geny, nie wiadomo co takie dziecko może później zrobić, a nie chcielibyście zostać rodziną zastępczą? Na co ja: nie, my chcemy albo urodzić dziecko albo adoptować( w grę wchodzi pełna adopcja), chcemy być po prostu zwyczajną, normalną rodziną.A znajoma na to : nooo, niby tak, ale jako rodzina zastępcza mielibyście chociaż z tego kasę.Byłam w takim szoku,że zdołałam jedynie wydukać,że nie robimy tego dla kasy.
Zła na nią jestem-bo dotychczas uważałam,że to w miarę rozumna kobieta-ale najbardziej zła na siebie jestem,że tak się podejść dałam i zapomniałam języka w buzi." Bóg nie wysyła nas na pole bitwy bez potrzebnego nam sprzętu" -
Ewosińska nie bierz do głowy, ja tez non stop słyszę zostaw te naprotechnologię, te wymysły, wyluzujcie... wyjedźcie lepiej na wakacje itd... sratatata... dołujące to jest strasznie ale niestety kto nie przeżył tego co my nie jest w stanie nas zrozumieć. Ja zawsze kwituję to tak: Ty masz swoje zdanie, na ten temat, ja mam swoje, nie życzę Ci żebyś musiała stawać przed takimi dylematami i rozterkami jak ja. i tym kończę temat. albo się rozstaje albo wogle zmieniam bo to nie ma sensu
Adelo lubi tę wiadomość
Adaś skarbuś 56 cm szczęścia 3580 g miłości
Urodziłem się 12 lipca 2016
-
majeczka- ja nawet nie odebrałam tego tak bardzo osobiście-dotarło do mnie po raz kolejny, kiedy ochłonęłam,że ktoś kto tego nie przeżył nie zrozumie, nie ma bata! I widać jak bardzo ludzie tego nie potrafią zrozumieć, ale też chyba nie chcą- Ci sami ludzie, którzy ucieszyli się na wieść o ciązy i Ci sami ludzie, którzy potem czekali na narodziny swoich dzieci, którzy z iskrą w oku wycierają kupki z dupki i smarki z nosków, nie potrafią zrozumieć,że my też tak chcemy, chcemy wstawać do chorujących dzieciaków,smarować ich podrapane kolana, oduczyć mówienia brzydkich słów,że również dla nas rodzicielstwo to nie tylko różowe sukienusie córuni czy strój piłkarza dla ukochanego synka." Bóg nie wysyła nas na pole bitwy bez potrzebnego nam sprzętu"
-
nick nieaktualnyEwosinska, alez oczywiscie, ze nie zrozumieja! Ale mozna nie byc w czyjejs sytuacji, a mimo wszystko podejsc do czyjegos problemu ze zrozumieniem i ugryzc sie w jezor kiedy trzeba! To najzwyklejsza ludzka empatia i myslenie o czyichs uczuciach. Az sie we mnie zagotowalo, jak przeczytalam, co powiedziala Ci znajoma! Naprawde nie potrafie tego zrozumiec. Ja kilka lat temu tez nie mialam pojecia, z czym sie wiaza problemy z plodnoscia i niemoznosc poczecia. Myslalam, ze zdarza sie to tylko nielicznym. Mimo wszystko nigdy by mi nie przyszlo do glowy komentowac w ten sposob czyjas sytuacje.
Mam tez pytanie do naprostaraczek: czy wasi lekarze lub instruktorzy wypowiadali sie na temat czestotliwosci wspolzycia?
Wiadomość wyedytowana przez autora: 9 czerwca 2015, 11:03
Ewosińska lubi tę wiadomość
-
Anulkaa -tak, nasz naprodoktorek mówi,że co 2 dzień, potem 15-20 minut poleżeć.O trzymaniu nóg na lampie nie wspominał, więc przestaliśmy te kopyta tam zawieszać
KMK, ewelinka2210 lubią tę wiadomość
" Bóg nie wysyła nas na pole bitwy bez potrzebnego nam sprzętu" -
Dzień dobry!
Witajcie wszystkie w ten przepiękny słoneczny dzień
No i my daliśmy sobie czas do... najpierw roku, potem dwóch, a teraz czterech
I mamy w planie (aczkolwiek nam planowanie nigdy nie wychodzi, bo zawsze sie coś chrzani) adoptować dziecko jeśli do czterach lat (tyle ponoć daje naprotechnologia maksymalnie) nie uda się naturalnie.
A te teksty tzw. "cioci dobra rada" to trzeba zwyczajnie ucinać krótką ciętą ripostą, bo to już przesada.
Ja też (jak zapewne każda z Was)słyszałam wiele rad i teorii czego my to nie możemy zrobić. Podzielę sie trochę z Wami.
Ja mam co prawda wokół siebie przyjaciółki, które już od pewnego czasu są wtajemnniczone w proces naszych działań i już nie komentują...
Ale kiedyś słyszałam wiele "porad" od różnych ludzi:
-ja to bym na Twoim miejscu podeszła do in-vitro, w końcu nie jesteście już najmłodsi
-a nie myśleliście o adpocji? (dodam, że nie mamy własnego lokum, a ja stałej pracy)
-ja znam świetnego lekarza. polecam. Wielu osobom pomógł (no i byłam u niego. Zgniótł moją nadzieję już do reszty).
-i jak tam postępy? (średnio raz na dwa tygodnie)
-naprotechnologia? To strata czasu. Zamiast się diagnozować, już dawno moglibyście mieć dziecko. Wiesz, latka lecą...
-zobaczysz, że i tak kiedyś podejdziecie do in-vitro.
-adopcja? A geny? to może być patologia (A czy urodzenie własnego dziecka daje zawsze gwarancję "świetnych genów"?)
A gdy powiedziałam, że między innymi powodem nie podchodzenia do IVF jest to, że mój mąż by tego nie udźwignął, usłyszałam, że On jest egoistą
Tak więc ja, królowa "średniowiecza", w dodatku stara, zaglądająca sobie kilka razy dziennie w majtki, mam okazuje się męża egoistę
Każdy wie lepiej co by zrobił NA MOIM MIEJSCU (swoją drogą uwielbiam to stwierdzenie).
Oczywiście, że gdy się nie uda będziemy chcieli adoptować, ale nikt nie rozumie tej ważnej kwestii, że naprotechnologia leczy!!! A nie idzie naokoło.
Ewosińska, ja też się cały czas prubuję nauczyć akceptacji, ale i tak w głebi duszy brzmi mi jedno zdanie, że tak czy owak: Dla Boganie ma rzeczy niemożliwych
I zawsze kiedy już zaczynam się godzić z losem, wpada mi w ucho to zdanie
No i cóż zrobić?
Faktem jest, że nie da się wyleczyć wszystkiego. To prawda.
Niestety właśnie prawdopodobnie my możemy byc tym bezadziejnym przypadkiem, ale i tak nie wybrałabym innej drogi!
No przecież nawet najlepszy na świecie rehabilitant nie sprawi, że osoba bez nóg zacznie biegać... to chyba jasne.
Anulka, co do częstotliwości, to najlepiej co drugi dzień. Albo po prostu wtedy kiedy śluz jest najlepszy i jak macie na to niewymuszana ochotę.
pozdrawiam i życzę Wszystkim miłego dnia!
Ewosińska lubi tę wiadomość