Hejka Dzisiaj.
U mnie nic ciekawego.
Święta też malują mi się nie ciekawie.
Mama już do mnie wydzwania, żebym im Wigilie robiła ( w sensie kolacje ) bo ona nie będzie miała czasu... ja pieprze... żeby praca była ważniejsza niż rodzina.. masakra no
i pewnie będzie tak, że ja spędze swoją z rodzicami a H z matulą bo na 2 Wigilie sie nie pisze bo to bez sensu. Mam ochote spakować się i wyjechać na koniec świata.
Nie wiem czy to ja jestem jakaś egoistka, ze chciałabym żyć po swojemu a nie wiecznie słuchać matki albo teściowej?? eh
Wiec nie myślę o tych świętach bo mi się chce beczeć.
Truskaweczka - trzymam kciuki za kredyt bo nam się niestety nie udało. H dowiedział się, że go nie dostaliśmy go bo bierze kredyt sam. Potrzebny jest jeszcze jeden współkredytobiorca, który ma umowę na czas nieokreślony. I dupa. Nie mamy kogo wziąć bo w rodzinie H temat kredytów jest spalony i nie bede już mówic przez kogo... moja matula nie ma takiej umowy a ojciec? pewnie sie nie zgodzi...
Jadę dzisiaj do tego kina (wreszcie) na Kosogłosa
i mam wyjebke na te wszystkie problemy bo mnie szlak trafia.
Wczoraj mu H był u chirurga na sprawdzeniu sączka (zrobił mu się w skórze stan zapalny, taka kulka z ropą, w piątek był z tym u chirurga to mu to naciał i włożył sączek aby ropa wylatywała) i facet wyjął mu ten sączek, popatrzył i włożył spowrotem bez znieczulenia... tak go bolało, że musiałam go do samochodu prowadzić i miał łzy w oczach.... z godzine to się w ogóle nie ruszał.. rzeźnicy normalnie.