NOWENNA STRACZEK
-
WIADOMOŚĆ
-
Lili wrote:Macierzanko po pierwsze
A po drugie : w Piśmie Świętym jest napisane, ze jak człowiek nie daje rady się modlić, to Duch Święty wstawia się za nim w błaganiach, których nie można wyrazić słowami. Także spokojnie, On działa I my tutaj też. Jesteśmy po to żeby się wspierać i umacniać.
Ja miałam taki mały kryzys w grudniu. W życiu doświadczyłam sporo trudności, ale to zawsze umacniało moją wiarę. Nawet śmierć mamy, gdy byłam jeszcze podlotkiem mnie nie doprowadziła do zwątpienia, a wręcz przeciwnie. Dlatego byłam zdziwiona, ze starania, na których już i tak powoli stawiałam krechę mnie tak dobiły. Ciężko mi było się modlić. W głowie roiła się myśl o inseminacji. Czułam, ze zostałam poddana próbie, której nie zdałam. Dużo wtedy płakałam i trudno było mi się modlić. Będąc w kościele nie byłam pewna, czy wierzę w to, co do mnie mówią. Moja ciocia, która ma niesamowitą intuicję i zawsze wie co się we mnie dzieje, podsunęła mi wtedy książkę "Niebo istnieje...naprawdę". To był czas, w którym powoli zaczęło przychodzić ukojenie. Zawstydziłam się swoich wcześniejszych myśli. Poszłam do spowiedzi i taka nowa radość we mnie wstąpiła. Po tym posypały się same złe wieści, same złe wyniki badań, których do tej pory nie było. Najgorsze z nich mówiło, że nie mam w zasadzie szans donosić ciąży, a ja przecież jeszcze w nią nie zaszłam. Nie zrobiło to jednak na mnie większego wrażenia. Przyjęłam wszystko z pokorą. Zapisałam się wreszcie do ośrodka adopcyjnego. W międzyczasie nawiązałam kontakt z wieloma specjalistami i zrobiłam wszystkie badania, jakie tylko przyszły mi do głowy, z którymi do tej pory zwlekałam. Można powiedzieć, że zaczęłam bardzo intensywnie działać na wszystkich płaszczyznach. Przestałam odkładać praktyczne działanie na potem. Wszystko to jednak w aurze ogromnego spokoju. No i dotarliśmy do miejsca, w którym się teraz znajduję Wiem, że Pan Bóg mnie nie opuścił, tylko być może pokazuje mi inną drogę. Moze moje cierpienie jest potrzebne, zeby komuś w czymś pomóc. W każdym razie wiem, ze On zaplanował dla mnie coś fajnego i jak zwykle ma rację - to Jego pomysły na moje życie są lepsze . Może znalazł jakiegoś małego zapłakanego szkraba i wie, że nie znajdzie dla niego lepszej mamy niż ja. Może mu to obiecał i jak mam się nie zgodzić
Pamiętajcie kochane Bóg nas kocha i ma dla naszego życia wspaniały plan!
FeliceGatto wrote:Dziewczyny, jesteście wierzące, a ja muszę Was prosić o modlitwę. Proszę, pomóżcie. Chociaż jedno westchnienie. Chodzi o nienarodzone dzieciątko i jedną z forumowiczek. Proszę, nie oceniajcie, po prostu pomóżcie mi prosić Boga, żeby nie usuwala ciąży.
Myszunia jest w 13 tc. Dzisiaj jej fasolka ma 5,5 cm. Czekali na niego 9 miesięcy, co jest swego rodzaju cudem, bo mieli duże przeszkody natury medycznej. Myszunia była zdziwiona, że w końcu się udało. Niestety okazało się, że maleństwo nie ma szans na przeżycie poza lonem matki. Jego jelita, żołądek i wątroba są poza cialkiem. Serduszko jest na granicy żeber. Ma poważne skrzywienie kręgosłupa i przeziernosc karkowa znacznie powyżej normy. Lekarz zaproponował usunięcie ciąży a wiele głosów to popiera, krzycząc, że to jej decyzja i żeby kierowała się względami medycznymi. Dziecko umrze tak czy siak, ale może odejść samo, ukolysane biciem serca matki, wtedy, kiedy Bóg wezwie je z powrotem do siebie. To dzieciątko będzie wtedy można pochować, pożegnać, być może uda się je ochrzcic, jeśli przeżyje poród. Ale może też umrzeć na skutek aborcji, właściwie zostać zamordowane, rozerwane na części bądź zabite podczas przedwcześnie wywołanego porodu. Boję się, że Myszka nie da mu tych kilku miesięcy, że pójdzie za głosem tych, którzy bawią się w Boga i zabijają. To dla niej tragiczna sytuacja, bardzo jej współczuję, ale wierzę, że ma to jakiś sens i że tak naprawdę, po aborcji któregoś dnia przyjdzie refleksja i Myszka nie daruje sobie do końca życia, że pozwoliła zabić swoje dziecko.
Stąd moja prośba, bo jest jeszcze szansa, jeszcze nie podjęli decyzji. A ja wierzę, że uda się uratować i wywalczyć dla maleństwa godną śmierć i spokojne sumienie dla jego mamy.
Faktycznie ma cudowny plan obdazajac kogos dzieckiem z narzadami na zewnatrz...A moze zrobil to bo ma jakis glebszy sens? Tylko czemu winne jest tutaj to dziecko? Bog chcial tej kobiecie cos przekazacm, czegos nauczyc i dlatego kaze tez dziecko straszna niepelnosprawnoscia.
Odkad dowiedzialam sie, ze mojej przyjaciolki corka jest prawdopodobnie obciazona wada genetyczna moja i tak juz podupadla wiara sie kompletnie zalamala. Nie modle sie juz o nic. Nie ma sensu. Bog jesli istnieje to tak czy siak przeciez ma wlasny plan wiec co ma niby dac modlitwa? Mam mu dziekowac? Ale za co? A moze prosic? Ale przeciez nie wyslucha.
-
KotkaPsotka ten wątek jest do wzajemnego wsparcia modlitewnego a nie do krytykowania Czegoś/Kogoś w Czym/Kim wiele osób pokłada wiarę, nadzieję i cały sens życia...
Nie będę kochana komentować Twojego postu bo to nie ma sensu... Ja ma inne zdanie i doświadczenia na ten temat... -
ja też mam chwilę zwątpienia, ale medalik noszę na piersi i ściskam go przed snem mimo że na modlitwę nie mam siły bo głowa jest zaprzątnięta wszystkim innym a nie modlitwą.
też się zastanawiam kto to jest własciwie BÓG. skoro wszystko pochodzi od Niego to i szatan też....
po co są wojny, po co głód w Afryce, po co dzieci umierają z głodu, po co rodzą się dzieci z wadami rozwojowymi, po co jest rak, który atakuje wszystkich jak leci nie patrząc czy to stary czy maleńki człowiek....
można by rzec że jest tyle samo dobra co i zła na świecie....więc gdzie ten Bóg który jest wszechmogący ??? już pomijam zło wyrządzane z premedytacją przez ludzi ale to przez które cierpią niewinni??? gdzie jest BÓG???
i tak was wspieram, wspominam myślami przed snem ściskając ten medalikLili lubi tę wiadomość
-
vanessa - ale ja mialam wiare, moze nie jakas wielka i goraca ale nawet modlilam sie do Boga i chodze do kosciola. Ale ostatnio nie modlilam sie po mszy bo stwierdzialam ze nie ma sensu.
O siebei to nawet nigdy sie nie modlilam ale czasem o kogos. Moj luby nawet modlil sie z amoja przyjaciolke ale ja juz nie bo juz nei widze sensu.
Sory ze tutaj o tym rozprawiam ale ruszyly mnie oba posty a do tego sytuacja z moja przyjaciolka mnei przerosla.Wiadomość wyedytowana przez autora: 26 marca 2014, 13:20
Iownka lubi tę wiadomość
-
Bóg jest w sercu każdego człowieka jeżeli człowiek go nie wyrzuci.
Chrystus nie mówił chodźcie za mną a nic złego was nie dotknie będziecie mieć bezproblemowe życie. On tego nie obiecywał...
Szatan to zbuntowany anioł. A za każde zło tego świata nie można winić Boga.
To GRZECH/SZATAN powoduje zło a nie Bóg.
Przez grzech jest tyle cierpienia na świcie a nie przez Boga. Cały świat jest skażony grzechem.
Każdy z nas ma na sumieniu grzech przez który np. ktoś cierpiał.
Robotka rozumiem Twoją irytację bo sama przez to przechodziłam, podobne pytania mnie nurtowały... ale z pomocą Bożą jest dużo lepiej i wierzę że u Ciebie będzie tak samo.
Sciskaj nadal ten medalik i mów Bogu co Ci leży na sercu a On nie pozostawi Cie bez pomocy.
Wiem jak mnie było ciężko i wtedy myślałam że Bóg mnie z tym pozostawił samą ale grubo się myliłam bo sama bym sobie wtedy nie poradziła z perspektywy czasu widzę że ON jednak był ze mną.
Trzymaj się modlimy się za WasLili, Sylvka, FeliceGatto lubią tę wiadomość
-
kotkaPsotka samo chodzenie do kościoła to raczej mało związane z Prawdziwą Żywą Wiarą.
Świadectwo Lili jest przepiękne nie wiem dlaczego Cię ruszyło... Czasem tak jest że nie można mieć dzieci i to jest bardzo smutne ale jest druga strona medalu można dać Dom Miłośc porzuconemu dziecku i to jest piękne.
Może powinnaś się pomodlić o wiarę i siłę w trudnościach właśnie dla siebie...Wiadomość wyedytowana przez autora: 26 marca 2014, 13:39
FeliceGatto lubi tę wiadomość
-
dzięki VANESSA:)
5 kwietnia jadę z mężem na rekolekcje dla par które żyją w związku niesakralentalnym i mam nadzieję że się troszkę wyciszę i znajdę swoją pogubioną ścieżkę....choć łatwo nie jest.
wierzę w Boga, i nikt nigdy tego nie zmieni.
temat wiary zresztą jest bardzo kontrowersyjny, więc ciężko o nim rozmawiać.
LILY moja mama ma tą książkę o której wspominałaś, chyba ją poczytam, niedawno skończyłam czytać książę którą właśnie mama mi z kościoła przyniosła "matka oczami matki" i choć ciężko mi się wbić w tematykę religijną w książkach to przeczytałam ją do końca.vanessa, Lili lubią tę wiadomość
-
Iownka wrote:Zamówiłam sobie właśnie książkę "Być jak Hiob, doświadczanie Boga w kryzysie".
Bardzo potrzebuję takiej książki, bo mam problem właśnie z dostrzeżeniem sensu tego cierpienia. Dam Wam znać jak przeczytam. -
Dobrze, że pojawiają się czasem takie dyskusje
Dziewczyny doskonale was rozumiem. Mi też zdarzały się zwątpienia (o czym już wspomniałam) i nie chcę absolutnie tu nikomu udowadniać swoich racji. Chciałam zaznaczyć, ze nie piszę z perspektywy osoby beztroskiej, patrzącej na życie przez różowe okulary. Zanim dobiłam do pełnoletności, doświadczyłam w życiu więcej niż niejeden nastolatek jest sobie w stanie wyobrazić. Owszem, nie wiem, co to znaczy nosić pod sercem maluszka z narządami poza ciałkiem (strasznie współczuję Myszce), ale z opinii lekarzy pradopodobnie nie dowiem sie nigdy, nawet na chwilę, jak to jest nosić pod sercem dziecko. (w tym miejscu może odejdźmy od przykładu Myszki, bo nie chciałabym jej smutnego przykładu traktować jak karty przetargowej)
vanessa wrote:Chrystus nie mówił chodźcie za mną a nic złego was nie dotknie będziecie mieć bezproblemowe życie. On tego nie obiecywał...
Bardzo modlę się też, żeby te wszystkie straszne rzeczy nie dotykały szczególnie małych niewinnych dzieci. Ale z drugiej strony wiem, że my patrzymy na smutne zdarzenia perspektywy biednego dziecka, które np. zmarło. Często nie mogę przeboleć takich wiadomości. Ale to też mozna inaczej zrozumieć. Odwołam sie do wspomnianej wczesniej ksiażki, bo cieżko mi wyrazić myśli. Chłopczyk, który w ciężkiej chorobie doświadczył śmierci klinicznej nie chciał absolutnie wracać na ziemię. Żyje do dziś, ma kilkanaście lat i czeka na swoją śmierć, bo tam było mu zdecydowanie lepiej. W niebie poznał swoja siostrzyczkę, którą mama straciła na początku ciąży (nie wiedział o jej istnieniu). Mała jest tam bardzo szczęśliwa. My patrzymy na smierc jak na najgorszą karę (ja osobiście strasznie sie jej boję), jednak staram się wierzyć, że tam trafiają ci, którzy swoje już tu na ziemi zrobili. Moja ukochana mama zmarła, a został tata, który nie był zbyt dobrym człowiekiem. Teraz wiem, ze ona już nie cierpi, jest szcześliwa, a on dostał czas na to, zeby się nawrócić (na szczęście z tego skorzystał).
Pytasz Kotko jak się modlić. Może po prostu porozmawiaj, albo pomilcz. Tu chodzi o ten czas poświęcony Panu Bogu, o to by z nim czasem trochę pobyć. Nie chodzi tylko o skupianiu się na naszych doczesnych problemach - dziękowanie, czy proszenie owszem jest ważne, ale to nie instytucja, która ma w obowiązku je spełnić.
Może jestem zbyt naiwna, że wierzę w takie ideały, ale dobrze mi z tą naiwnością Oddaję się w ręce Pana Boga - prowadź! I proszę tylko o siłę do przetrwania wszystkich prób, które mnie spotkają, a są przecież nieuniknione. Do tej pory się nie zawiodłam. Dlatego też mam siłę walczyć o ciążę, mimo, że trudno mi znaleźć już nawet lekarzy, którzy ze mną powalczą. Po cichutku liczę, że się uda. A pewna jestem, że jeśli nie, to sobie z tym poradzę, choć za dar posiadania dziecka pół życia bym oddała.
Się rozpisałam, a połowa myśli mi uciekła po drodze No nic, miłego dnia
vanessa, Iownka, FeliceGatto, Drzwiona, Macierzanka:) lubią tę wiadomość
-
Pięknie to ujęłaś Lili Co do śmierci wszyscy się jej boją a Ci co przezyli śmierć kliniczną chcą TAM wracać bo doświadczyli czego niepojęcie PIĘKNEGO.
Moja babcia przeżyła śmierć kliniczną... i opowiadała że widziała niewyobrażalnie piękne miejsce którego słowami nie mogła opisać ale Ktoś TAM powiedział jej że jeszcze nie czas i nie może tam pójść... Za kilka lat po tm doświadczeniu zmarła i wreszcie dotarła tam gdzie wcześniej już chciała zostać
W zeszły roku w naszej miejscowości zmarł 17 letni chłopak (miał wadę serca). Ksiądz na pogrzebie wygłosił piękne kazanie i zapamiętała takie zdanie że (dosłownie tewgo nie przetoczę bo nie pamiętam) w tak młodym wieku mało nie zdążył popełnić wielu ciężkich grzechów i tym samym ma mniej do odpokutowania niż osoba która przeżyła np. 80 lat ( to już tak ode mnie). I rzeczywiście tak jest.
Okropnie niewyobrażalnym cierpieniem jest dla rodziców jak umiera dziecko ale taki malec nie doświadczy w życiu zła cierpienia bo idzie prosto do Niebiańskiego SZCZĘŚCIA Wiem łatwo się prawi takie "kazania" ja się dziecka nie pochowało... ale chciałam się podzielić tymi przemyśleniamiLili, FeliceGatto, Macierzanka:) lubią tę wiadomość
-
nick nieaktualnyKobietki te wątpiące bardziej lub mniej...jedno zdanie co zmieniło moje podejście do Boga:
"Przestań prosić Boga aby zmienił Twoje okoliczności, proś aby zmienił Ciebie....
Bóg Cię zmieni, ale musisz do Niego przyjść....musisz odbyć prywatne spotkanie z Bogiem...powiedz mu po prostu: Boże Ja nie jestem w stanie sama się zmienić, chcę abyś mi w tym pomógł, proszę...."
to mną najpierw wstrząsnęło (nastąpił automatyczny bunt jeżeli wiecie o co mi chodzi), ale w tym samym momencie zaczęło mnie to zmieniać, zmieniać moje myślenie, zmieniać moje "żądaniowe" podejście do życia...
czy jestem wierząca, tak...czy jestem leniwa (leniwość oznacza trwanie w Bogu, kiedy sobie o nim przypomnę) tak...więc jeżeli ja daję tak mało z siebie dla Niego to dlaczego mam żądać 100% od Niego dla mnie..
Lili nie jesteś naiwna, w moich oczach jesteś "dojrzała duchowo" - taki uniwersytet, ja niestety jestem jeszcze w "piaskownicy"... długa droga przede mną....
Wiadomość wyedytowana przez autora: 27 marca 2014, 10:47
vanessa, Lili, Macierzanka:), madziunia112 lubią tę wiadomość
-
Malenq wrote:tak...więc jeżeli ja daję tak mało z siebie dla Niego to dlaczego mam żądać 100% od Niego dla mnie..
Lili, Macierzanka:) lubią tę wiadomość
-
nick nieaktualnyVanessa bo to prawda...tylko prawda...przecież relacja z Bogiem to inaczej związek z Nim, trwanie w Jego Słowie, trwanie w Jego Przykazaniach....to jest związek partnerski, My coś dajemy i On również...jak długo przetrwałoby np. małżeństwo gdyby tylko jedna strona brała i/lub tylko jedna dawała....
pamiętajmy, że nasze myśli kształtują nasze zachowanie, określają Nas...i nie zapominajmy o tym, że diabeł jest mistrzem kłamstwa, kłamstwa które zasiewa w naszych myślach i koło się zatacza..Wiadomość wyedytowana przez autora: 27 marca 2014, 11:03
vanessa, FeliceGatto, Lili lubią tę wiadomość
-
nick nieaktualny
-
nick nieaktualny
-
Malenq wrote:aszka ja też za te które znam, za te które poznam i te o których nawet nie będę wiedziała że są....mimo, że nie odmawiam novenn możecie liczyć na to że w moich myślach i rozważaniach jesteście...
Lili lubi tę wiadomość
-
nick nieaktualny