NOWENNA STRACZEK
-
WIADOMOŚĆ
-
Cześć dziewczyny!
Gratuluje nowym mamą!
W środę wyruszam na Pielgrzymkę do Częstochowy z intencją o mój cud i napewno zabiorę Was wszystkie ze sobą, te proszące i te już z fasolkami:)
Dobrego dnia!Drzwiona, Wonderwall, Mychaa22, Bluberry, ewwiel, Z., Kocia, sylwiunia, Anulkaa lubią tę wiadomość
3.08.22r. Anielka 🍼👶🥰
5.09.21r. Antosia 11 +3 tc [*] 💔👼
27.08.20r. [*]
27.07.19r. Błażej 🍼👶🥰
7.07.16r. [*]
3.08.15r. [*]
-
nick nieaktualny
-
nick nieaktualny
-
nick nieaktualnyMoje drogie super ze jestescie i moge Was poczytac tutaj, podziwiam Wasza wiare i sile, gratuluje tym, ktorym sie udalo. Tak, chcialabym, zeby mi tez sie udalo, ale szczerze sie ciesze z Waszych sukcesow, bo daja nadzieje, ze i u mnie los sie kiedys odwroci.
Ostatnio musze przyznac troche zaniedbalam taka porzadna modlitwe, stracilam wiare i nadzieje, ze kiedys sie uda. Z jednej strony nie umiem sie pogodzic z tym, ze u nas wciaz tej dzidzi nie ma, a z drugiej brakuje mi sil, zeby o tym myslec, dalej walczyc. Wiem, moje starania nie sa jakies bardzo dlugie, ale mimo wszystko przerasta mnie to, ze nie moge zajsc w ciaze. No i lekarz mowi, ze tu naturalnej ciazy to nie bedzie
tak, to tylko lekarz i moze sie mylic i mam nadzieje, ze sie myli, ale mimo wszystko podcielo to skrzydla i optymistyczne nastawienie gdzies ucieklo
Ale obiecuje poprawe, bede sie za Was modlic i zycze Wam wszystkim tego, o czym wszystkie tam marzymyaszka, Malenq, Drzwiona, Monique33 lubią tę wiadomość
-
nick nieaktualny
-
Anulkaa wrote:Moje drogie super ze jestescie i moge Was poczytac tutaj, podziwiam Wasza wiare i sile, gratuluje tym, ktorym sie udalo. Tak, chcialabym, zeby mi tez sie udalo, ale szczerze sie ciesze z Waszych sukcesow, bo daja nadzieje, ze i u mnie los sie kiedys odwroci.
Ostatnio musze przyznac troche zaniedbalam taka porzadna modlitwe, stracilam wiare i nadzieje, ze kiedys sie uda. Z jednej strony nie umiem sie pogodzic z tym, ze u nas wciaz tej dzidzi nie ma, a z drugiej brakuje mi sil, zeby o tym myslec, dalej walczyc. Wiem, moje starania nie sa jakies bardzo dlugie, ale mimo wszystko przerasta mnie to, ze nie moge zajsc w ciaze. No i lekarz mowi, ze tu naturalnej ciazy to nie bedzie
tak, to tylko lekarz i moze sie mylic i mam nadzieje, ze sie myli, ale mimo wszystko podcielo to skrzydla i optymistyczne nastawienie gdzies ucieklo
Ale obiecuje poprawe, bede sie za Was modlic i zycze Wam wszystkim tego, o czym wszystkie tam marzymy
popros siostry dominikanki z Gródka w Krakowie o pasek sw. Dominika.
Zaufaj, modl sie i bedzie dzidźkaWonderwall, Anulkaa lubią tę wiadomość
25.09.2015 urodził się mój ukochany Dawid
mój Aniołek 15.02.2014 r. (8tc)
mój Aniołek 01.06.2014 r. (6tc)
Św. Dominiku czuwaj nad nami... -
Witam Moje Drogie,
Dawno mnie tutaj nie było, nie zaglądałam na forum,bo musiałam zastanowić się co dalej.
Super,że teraz mogę przeczytać,że części z Was się udało i z utęsknieniem wyczekujecie już swoich maleńkich Cudów
Przez ten czas kiedy mnie nie było, „stuknęły” nam 2 lata starań...
Jak chodzę do lekarza, to raz słyszę,że jest dobrze,że stymulacja działa,tylko „musi zaskoczyć”, innym razem,że „nie jest dobrze,być może trzeba będzie poważnie pomyśleć o konkretnych działaniach” (czyt.in vitro),bo za długo to trwa i nie rezultatów. Już sama nie wiem, co o tym sądzić...
Jeszcze gdzieś tam jakaś iskierka nadziei się tli, ale już dojrzewam do tego, że mogę nigdy nie urodzić dziecka
Nadal się z Wami modlę i trzymam kciuki, żeby się udało. Na razie ciężko u mnie z wiarą w sukces,ale może przysłużę się modlitwą w jakimś niewielkim stopniu do waszych próśb.W końcu powiedziane jest,że dobro zawsze zwycięża
ewwiel lubi tę wiadomość
-
Ewelinkie wrote:Wysyłam filmik, po którym zawsze mam gęsią skórke
http://www.youtube.com/watch?v=Tfk4P7T8fBI
az sie poryczalam jak male dziecko,przykro ze tak wlasnie wyglada zycie.Ciesze sie tylko ze zdolalam sobie uswiadomic jaka wiara jest wazna zanim bylo zapozno...
-
Nazja wrote:Witam Moje Drogie,
Dawno mnie tutaj nie było, nie zaglądałam na forum,bo musiałam zastanowić się co dalej.
Super,że teraz mogę przeczytać,że części z Was się udało i z utęsknieniem wyczekujecie już swoich maleńkich Cudów
Przez ten czas kiedy mnie nie było, „stuknęły” nam 2 lata starań...
Jak chodzę do lekarza, to raz słyszę,że jest dobrze,że stymulacja działa,tylko „musi zaskoczyć”, innym razem,że „nie jest dobrze,być może trzeba będzie poważnie pomyśleć o konkretnych działaniach” (czyt.in vitro),bo za długo to trwa i nie rezultatów. Już sama nie wiem, co o tym sądzić...
Jeszcze gdzieś tam jakaś iskierka nadziei się tli, ale już dojrzewam do tego, że mogę nigdy nie urodzić dziecka
Nadal się z Wami modlę i trzymam kciuki, żeby się udało. Na razie ciężko u mnie z wiarą w sukces,ale może przysłużę się modlitwą w jakimś niewielkim stopniu do waszych próśb.W końcu powiedziane jest,że dobro zawsze zwycięża
Kochane niech Wam Pan Bóg błogosławi i niech Was strzeżeNazja, ewwiel lubią tę wiadomość
-
Magda_lena88 wrote:Kochana w końcu Nam wszystkim się uda i pewnie szczęście przyjdzie do Nas wtedy kiedy się go nie będziemy spodziewać Nam w styczniu stukną 4 lata walki a ja ciągle wierzę, że Nas utracony CUD o który walczyliśmy ponad 2 lata do Nas wróci w tym cyklu nie pokładam wielkich nadziei bo cykl mam naturalny a nie zawsze dochodzi u mnie do owulacji więc zdaję się na Łaskę Boga
Kochane niech Wam Pan Bóg błogosławi i niech Was strzeże
mam nadzieję,że ten brak wiary w sukces to tylko chwilowe.
Kilka tygodni temu widziałam się z koleżanką,która stara się 6 lat,ale nadziei nie straciła.Wiem też,że niektóre z Was też walczą dłużej niż te 2 lata,a mimo to jesteście optymistycznie nastawione.Tylko że jest coś takiego,że bez względu na długość starań, człowieka dopada ogromna bezsilność,z którą trudno sobie poradzić.
Czasem sobie popłacze z tego powodu,czasem coś napisze,żeby mi ulżyło.
Wiem też,że otrzymam z waszej strony wyrazy wsparcia,które pomogą odzyskać tą wiarę
-
Nazja wrote:mam nadzieję,że ten brak wiary w sukces to tylko chwilowe.
Kilka tygodni temu widziałam się z koleżanką,która stara się 6 lat,ale nadziei nie straciła.Wiem też,że niektóre z Was też walczą dłużej niż te 2 lata,a mimo to jesteście optymistycznie nastawione.Tylko że jest coś takiego,że bez względu na długość starań, człowieka dopada ogromna bezsilność,z którą trudno sobie poradzić.
Czasem sobie popłacze z tego powodu,czasem coś napisze,żeby mi ulżyło.
Wiem też,że otrzymam z waszej strony wyrazy wsparcia,które pomogą odzyskać tą wiarę
My z mężem dajemy sobie czas do końca roku a później już chyba będę musiała zmienić mojego cudownego lekarza na jakąś klinikę...sama nie wiem jak to dalej będzie ale mam nadzieję, że Bóg pokieruje mną w odpowiednią stronę chociaż wiadomo, że droga długa jest, nie wiadomo czy ma kres, a droga kręta jest co dalej za zakrętem jest? Kamieni mnóstwo, pod kamieniami leży szkło...jak w piosence
Myślę, że warto wierzyć, że w końcu Bóg okaże Nam miłosierdzie bo nie ma lepszego Ojca a każdy rodzić kocha swoje dzieci chociaż pokazuje to w różny sposób
Ufff się rozpisałam wybaczcieaszka, violijka, monaaa85, ewwiel lubią tę wiadomość
-
nick nieaktualny
-
Dawno mnie tu nie było
Może zacznę od tego, że odkąd wiem na 100%, że nie mam szans na ciążę NIE z in vitro, trochę podupadła moja wiara.
Bóg wystawił mnie na próbę, dając mi znać, że zgodnie z Jego wolą już nie powinnam mieć więcej dzieci.
Moja wiara zawiodła.
Przeciwstawiłam się Jego woli i staramy się o refundowane in vitro od pierwszego dnia, kiedy się dowiedziałam, że jestem już "naturalnie bezpłodna".
Każdego dnia boję się, że Pan Jezus upomni się o swoją wolę i dostanę jakiegoś takiego prztyczka w nos, że pozbieram wszystkie swoje skrawki nadziei na macierzyństwo i spieprzę na koniec świata, dziękując za to, co mam.
Nie przystępuję już do komunii i do spowiedzi, nie czuję się godna w ogóle modlić. Brakuje mi tego, sakramentów itd. to bardzo boli.
Jednak potrzeba wspólnego dziecka z mężem wciąż jest silniejsza od mojej wiary. Czyli jakże ona musi być silna, skoro zawsze uważałam, że jestem osobą wierzącą.
Gdzieś tak głeboko pod sercem nie chce mi się wierzyć, że Bóg jest na tyle bezduszny, że za ten ciężki grzech in vitro, mnie spisał na straty.
Bo Kościół mnie spisał - to wiem.
A co Wy o tym myślicie? -
...hmmm..miałam wejść na ten wątek..napisać że nie mam już siły, że czuję się wypaczona..bo mąż robił badania i u niego wszystko bardzo dobrze..
Miałam tak napisać..
..zobaczyłam twój wpis Iownka..i stwierdziłam że użalam się nad sobą..a inni maja większe problemy.
..Wiesz Kochana.. Uważam się za osobę wierzącą.. I mogę Ci napisać moje prywatne zdanie.. Kościół..jest tylko Kościołem..a za grzechy odpowiada się przed Bogiem. Ja tak sobie tłumaczę że jeśli dojdzie do tego że jedyną drogą do potomstwa zostałoby mi in vitro to bez wahania bym się poddała.. A Bóg zobaczyłby jak bardzo kocham swoje dziecko, że daję mu wszystko czego potrzebuje, morze miłości..i zobaczyłby że jest to dobre. Staruszek by się uśmiechnął i powiedział "to jest prawdziwa miłość"
W Kościele ciągle wiele się zmienia..myślę że kiedyś w pewnym stopniu Kościół pójdzie z nauką do przodu i zezwoli na in vitro choć w niektórych przypadkach. A póki co, jeśli Ci z tym bardzo źle powinnaś porozmawiać z jakimś zaufanym księdzem..trudno teraz o takiego..ale jak się poszuka to się znajdzie.. Księdza który jako "pośrednik" da nadzieję na przebaczenie Ojczulka Myślę, że właśnie teraz powinnaś częściej rozmawiać z Bogiem. Gorliwiej się modlić.. Dziękować, prosić, przepraszać.
..To nasz Tata..a kochający ojciec chce dla swoich dzieci jak najlepiej, chce żeby spełniły się ich marzenia
..To moje zdanie..Ktoś może się z tym nie zgadzać, może mnie nazwać "oszukaną" katoliczką..nie pogniewam się. Pomodlę się w jego intencjiWonderwall, Iownka lubią tę wiadomość
-
Moonaaa piękne słowa..
Ja Was wszystkie dziewczyny podziwiam... ja jestem dopiero na początku starań (1 cykl za mną), a już mam wrażenie nie ogarniam tego.. za bardzo się stresuję i emocjonalnie podchodzę. Modlę się dla nas wszystkich o dużo cierpliwości i wytwałości, bo to że każda z nas zostanie mamą, to wierzę i mam nadzieję że wierzyć będę, tylko na to potrzeba czasu, jedne z nas mniej, drugie więcej. Ale musi się udać. Oby tylko Bóg dawał nam tą wytrwałość.monaaa85 lubi tę wiadomość
-
monaaa85, dziękuję za piękną wiadomość. W intencji naturalnego poczęcia odmówiłam dwie nowenny pompejańskie i kilkadziesiąt różańców, koronek do bożego miłosierdzia. Trzy razy dziennie zaczynałam moją modlitwę "Żeby zdarzył się cud i żebym zaszła w zdrową ciążę". Błagałam Maryję w Częstochowie, pisałam maile do sanktuariów,wołałam wszystkich świętych, nosiłam pasek świętego Dominika itd. Boga mi się nie udało przekupić.
Jestem wtórnie bezpłodna, a comiesięczna miesiączka przypomina mi, jaka jestem wybrakowana, tymczasem rezerwa jajnikowa, która pozwoliłaby mi na rozmnażanie do 50 roku życiu wydaje się drwiną losu.
To, że musiałam się odsunąć od sakramentów, bo tak nakazuje Kościół, jest dla mnie ciosem. Stoję teraz jednym szeregu z zabójcami itd itp. Chociaż im pewnie by kościół łatwiej wybaczył (po prostu cięższa pokuta i tyle). A ja będę musiała żałować za tę potrzebę posiadania dziecka ze swoim mężem jeszcze długi czas.
Adopcja w moim przypadku nie wchodzi w grę.
Nie wiem, może za jakiś czas mi przejdzie ten ból, będę bardziej racjonalna...