Witajcie Kochane!!!
Muzi- po pierwsze dzięki, ze streścilaś dla shaggi to i ja podczytaalm bo nie mam zamiaru nadrabiać ...
Agafio-gratuluję z całego serduszka
Do pozostałych sie nie odnosze bo mi się nie chce, tylko wam napisze co u mnie...
Jak wiecie w sobotę wyszłam. W szpitalu było wszystko ok. Zapis KTG w sobotę rano reaktywny, ruchów duzo- pod tym rzekomo warunkiem lekaż dyżurujący mnie wypuśćił.
Dostałam do domu tylko receptę na luteine dopochwową 100 mg, którą ciezko było dostac w 3 aptekach nie było. Wystałam sie w kolejkach i odchodziłam z kwitkiem...W końcu poszłam na bazarek kupić sobie owoce i kurczaka na rosól- łącznie miałam z 5 kg- i ledwo doszłam do samochodu. Zaczęło boleć mnie podbrzusze i ciagnąć. W samochodzie ledwo siedziałam,ale podjechalismy jeszcze do szpitala - poszłam do gina zeby zmienił mi receptę bo nie mogłam tej 100 mg luteiny dostać. Przepisał mi 1 opakowanie 50 mg. I oczywiscie lazałam po schodach z wielkim trudem...
Poszłam do apteki koło szpitala i tam akurat była ta 100 mg wiec ja kupiłam. Pojechalismy do domu i już w drodze zaczął mi twardnieć brzuch

. Powolutku dojechalismy. I jak się położyłam tak cały dzień leżałam i wczoraj też. Oczywiscie nospa i magnez w ruch poszły. Wieczorem luteina. Jak tak sobie leżałam to nie podobało sie to niektórym domownikom bo mysleli ,że ja chyba udaje czy co na świecie???Siostra sie naśmiewała

. Mówię Wam płakać mi sie chciało,ale walę wszystko i wszystkich!!!!!!!!!!!!
mama poodkurzała, pomyła podłogi,ale ile sie przy tym sprzataniu nakleła i nagadała to głowa pęka!!!A ja to robię co tydzień i żyje?! Powiedziałam jej,ze jak nie chce niech nie sprząta-ja 3 tyg. wytrzymam w tym bałaganie. Cały boży dzień zeszedł mi na leżeniu. Nie moglam doczekać sie już kiedy będzie noc...I wykapaalm sie jak nigdy już po 20 byłam po kąpieli. Potem mały wlazl do wanny, obmyłam go troszke i z wanny siostrzenica go wyciagnęła bo moja mama poszła do koleżanki. Po 21 poszlismy już spać. Na szczęscie szybko zasnełam i spałam cala noc z pobudkami na siusiu. Ale nie było tak źle. W niedzielę oczywiscie brzuch znowu się "stawiał". Nie poszłam do Kościola, bo sie zwyczajnie nie nadawałam...Uszykowałam tylko ciuchy dla chłopaków i pojechali, a ja dalej leżałam. Mama zrobiła obiad. Po obiedzie m. pojechał do znajomych a ja zostałam z małym w domu. Ja oczywiscie leżałam dalej. Brzuch twardnial cały czas. Wieczorem znowu szybciutko się wykąpałam i mama moja małego i poszlismy po 21 spać. Ja nie moglam zasnać z powodu tych twardnień

. Wiercialm sie i latałam co pół godz. siku- bo przy tych twarnieniach mam parcie na pęcherz...Mąż wrócił przed 23. I zasnał a ja prosiąłm Boga żeby jak najszybciej ta noc zleciała bo ten brzuch nie dał mi zasnąć...Bez przerwy latałam do łazienki

. Moja mam też przez to nie spała, a ja tak do godziny 2-ej w nocy. Nawet nie wiecie jakie miałam czarne myśli- bo oprócz twardnień miałam bóle podbrzusza i krzyża. Myslałam,ze wszystko sie moze tej nocy wydarzyć. Obudził mnie budzik po 5 - bo m. wstawal do pracy. To ja siku i spać dalej. Potem pobudka o 7 - bo Cypek już sie obudził,ale ja sie nie podnioslam tylko leżałam do 9.30. Nie twardnial mi bardzo brzuch to wykorzystywałam te wspaniałe chwile

. Jak sie podniosłam wróciły twardnienia. Wziełąm nospe i luteine. Teraz siedzę i troche mniej twardnieje,ale boli mnie podbrzusze jak chodzę. Wczoraj i w sobotę nie mogłam wejść po schodach w domu-szłam jak stara babcia po 1 schodku i trzymałam sie za brzuch. Dzis troche lepiej,ale nie jest wspaniale. Mysle jechac do mojej ginki dzis na oddział bo ma dyżur. Moze jednak przepisze mi ten cholerny fenoterol do domu chociaż na te 2 tyg. zeby donosic do 36 tyg.