Są jakieś staraczki z rocznika '89? :)
-
WIADOMOŚĆ
-
Niestety już wiem dlaczego takie rozwolnienie mam, cala noc wymotowalam.. Głupia jelitowka.. Umieram.. Dobitnie mnie...PCOs, Niedoczynność tarczycy, Insulinooporność, hiperinsulinemie.
Córka 2013- kauteryzacja jajników...
Syn 2018- inseminacja...
2020 - 3 ciąża wpadka 😂
-
Polu oficjalnie jesteś jasnowidzem
Wróciłam od lekarza, na USG lewy jajnik czysty, a na prawym... trzy 18 centymetrowe pęcherzyki, które mogą pęknąć w każdej chwili.
Mąż będzie dziś w nocy (jest już w trasie), ale dziś raczej nic nie zdziałamy - pewnie będzie zbyt zmęczony. Oby pęcherzyki zaczekały do jutra.Hashimoto, endometrioza; problemy z drożnością jajowodów; Brak hamowania...
25.03.2015 - biochemiczna.
6 nieudanych transferów in-vitro (10 zarodków), w tym jeno puste jajo (14.03.2016).
Naturalny cud w czerwcu 2020 rokuSpodzewamy się synka
-
Niestety nie jestem na bieżąco
Madzia trzymam kciuki
Ostatnio mało pisałam bo najzwyczajniej w świecie zniechęciłam się do starań i musiałam "złapać oddech". Ten cykl niestety stracony. Mężu mój bierze antybiotyk duomox i jeszcze jakieś leki przeciwbakteryjne bo miał dość poważny problem z dziąsłem. Teraz już jest ok ale drugi dzień bierze antybiotyk, musi 5 dni więc akurat owulka się zaliczy. Ostatnio zauważyliśmy że coś za każdym razem w tym czasie robi nam psikusa jakby dawało do zrozumienia że to nie ten czas, strasznie to dziwne ale naprawdę coś w tym jest - nie umiem tego wytłumaczyć, jakiś dziwny zbieg okoliczności - złośliwość natury czy znak - sama nie wiem. Ten miesiąc jest dość aktywny bo co weekend impreza a to wesele a to komunie itd także nie ubolewam tak nad tym, że musimy odpuścić. No niby nie powinno się starać jak któreś bierze leki, antybiotyk dlatego wolę dmuchać na zimne. Tylko obawiam się że teraz jestem twarda bo nie mam kiedy o tym myśleć a na którejś z imprez się po prostu schleje z żaluale póki co zaakceptowałam obecny stan rzeczy najważniejsze jest zdrowie moje i męża, skoro ktoś tam z góry tak kieruje to poczekam jeszcze na moje małe, wielkie szczęście a teraz całą miłość przeleje na Męża i postaram mu się wynagrodzić to że tak się skupiłam na pragnieniu potomstwa że zapomniałam się cieszyć z naszej miłości.
Wiadomość wyedytowana przez autora: 30 kwietnia 2015, 19:33
-
Madziu trzymam mocno kciuki za owulkę, niech pęcherzyki poczekają na męża!
Marysiu, wracaj szybko do zdrowia!
Polu, rozumiem, że nowa praca podoba Ci się. Nowe miejsce, nowi ludzie i nowe zajęcie może pomogą Ci troszkę odetchnąć psychicznie.
Lena, czasami tak jest jak nie urok to sraczkazadbaj o siebie i męża, a zobaczysz, że wszystko sie ułoży.
-
Madziu, to co napisałaś to pierwsza wiadomość w dniu dzisiejszym, która naprawdę mnie ucieszyła. Trzymam mocno kciuki i kibicuję Wam z całych sił
Nawet jeśli pęcherzyki pękną dziś w nocy to komórka jajowa żyje minimum 12 godzin, więc myślę, że do rana dotrzyma. Trzymam kciuki za owocne serduszka. W tym cyklu masz potrójną szansę na szczęście i życzę Ci, by wykluł się z tego przynajmniej jeden bobas (w najlepszym wypadku trójka
)
Ada, tak praca mi się podoba. Jestem z niej zadowolona i mam nadzieję, że oni ze mnie też. Do 8 maja mam umowę zlecenie, a później, jeżeli będą chcieli podpisać kolejną to będzie już o pracę. I fakt, że w ciągu dnia czas szybciej leci, nie ma czasu na rozmyślania, ale po pracy człowiek wraca do domu... I niestety na razie praca nie działa jak lekarstwo, bo w jej trakcie nie mam za dużo chwil na rozmyślanie, ale za to po pracy wszystko uderza ze zdwojoną siłąZnów mam ciężki okres, ostatnie kilka dni to był jakiś koszmar emocjonalny. I niestety oboje z mężem mamy nieodparte wrażenie, że podczas zażywania clo mój stan znacznie się pogarsza. Dzisiaj zaliczyłam już chyba wszystkie możliwe stany. Od zalewania się łzami, przez niesamowitą złość, aż po pijacką głupawkę
Tak, piłam z żalu. Praktycznie w ogóle nie piję alkoholu więc nie potrzebowałam dużo, żeby się "znieczulić". Teraz już dochodzę do siebie i znów zbiera mi się na płacz. Może wypiję jeszcze troszkę winka... Chwilowo tylko to jest w stanie zagłuszyć mój ból.
-
Madziu co za super wiadomości
cieszę się bardzo że pęcherzyki czekają na męża
może jeszcze nie wszystko stracone
Marysia wracaj do zdrowia, ja też często łapię grypę żołądkową, polecam lek nifuroksazyd. Mi bardzo pomaga, czasem tylko jeden dzień mnie przy nim trzyma.
Pola dobrze że masz takie wsparcie w swoim mężu, widzę że z nim możesz góry przenosićszkoda że mój mąż nie umie mnie tak wspierać. On to przeżywa na swój sposób wiem to ale pocieszyć kobiety to on nie potrafi.
27.08.2015 (*) cb
08.02.2016 (*) cb -
Dzień dobry dziewczyny!
Dawno mnie u was nie byłoale z dzieckiem czas płynie całkiem inaczej. Jak na razie Franek daje się ogarnąć. Mamy czasami problemy brzuszkowe ale ogólnie trafiło się nam złote dziecko
niestety nie karmię piersią
pobyt w szpitalu, to ze dawali mu butelki i smoczek, potem mój stan psychiczny spowodowany pobytem tam (nawet wam pisać nie będę bo ja osobiście się zastanawiam czy chce mieć drugie dziecko
zeby tylko tam nie wrócić) zaburzyły laktację i rozpieściły Franka, który nie ma ochoty męczyć się z cycem jak może wypić z butli. Źle mi z tym strasznie, robiłam co tylko mogłam. Odciągałam pokarm i podawałam swój z butelki ale to za to powodowało straszne kolki bo mieszaliśmy go z mm. I tak oto od dwóch dni on leci na mieszance a ja próbuję sobie z tym jakoś poradzić psychicznie i fizycznie bo przecież ileś tam tego mleka jednak produkowałam. A z przyjemniejszych rzeczy to wlasnie sobie leżymy w łóżeczku we trójkę, moje dwa głodomorki śpią, Fransis nawet uśmiecha się przez sen a ja leżę z nimi i tylko patrzę i głaszczę i całuję i dziękuję że ich mam
Madzia jestem pewna że jajeczka poczekają na towarzystwo
Kwiatek na zaparcia, kiedy problem będzie już duży, polecam czopki glicerynowe. Ja sama się bardzo długo przed nimi broniłam aż dostałam hemoroidów. Nie popełnij mojego błędu bo to straaasznie boliaplikujesz czopek, 5-6 minut i wszystko wychodzi jak masełko
-
boże,ja nie wiem co sie dzieje w tych szpitalach! Kamila nie jestes pierwszą osobą która zraziła sie przez szpital do drugiego dziecka! Masakra! Możesz nam opowiedzieć co sie stało? I tak cokolwiek to będzie nie zniechęci nas do dziecka
Moja szwagierka miała podobnie jak Ty, trudny poród, brak pokarmu, dokarmianie dziecka w szpitalu, a jak pokarm przyszedł, chociaż było go mało, to dziecko nie chciało cycka. Starała sie przystawiać go możliwie jak najczęściej żeby chociaż trochę pociągnął (ale leń byl z niego straszy) i tak chyba do 4moesiaca udalo jej sie karmić. Oczywiście dokarmiała sztucznym mlekiem bo dziecko nie najadało się cyckiem. Ale zawsze trochę nabrało przeciwciał z mlekiem matki.
Niestety, natura jest silniejsza i mimo wielkich chęci karmienia piersią kobiety nie mają na to wpływu. -
U nas w szpitalu jest remont, pacjentki ginekologoczne i położnicze są stłoczone na ginekologii. Po cesarce mimo zalecenia pani anestezjolog z wygody pielęgniarek byłam przykuta do łóżka zamiast do 19 dnia operacji to do 10 rano następnego dnia. Mimo rozpisania w karcie silnych środków przeciwbólowych (ketonal, tramal) dostawalam dwie tsbletki apapu w kroplówce
co 6 h! Byłam na sali "intensywnej opieki medycznej" co oznaczało że męża wpuścili do mnie na 5 minut z synem. Mimo zapewnień że będę mogła mieć kontakt skóra do skóry i spróbować nakarmić. Zapewniano mnie tez wczesnej że przyniosą dzieci na karmienie - nic z tego. Od północy do 6 rano żadna pielęgniarka nawet do nas nie zaglądnęła (leżałyśmy we cztery), czy żyjemy czy mamy co pić. Poodkładały brzęczyki tak wysoko (na te lampy nad łóżkami), drzwi zamknęły i radź sobie. Potem przy pioniozwaniu poprosiłam o pomoc, utknęłam w połowie drogi potrzebowałam tylko lekkiego pociągnięcia za rękę - pielęgniarka mi odmówiła bo jestem za ciężka! Ona mnie przecież nie będzie podnosić. Koleżanka z łóżka obok której wstawanie poszło sprawniej mi pomogła. W nocy kiedy siedziałam dwie godziny z cyckami na wierzchu i próbowałam nakarmić małego ale po prostu nie miałam pokarmu poszłam poprosić o butelkę - nie dostałam bo jest przerwa w wydawaniu butelek między 24 a 6 rano! Była 1:30 to baba łaskawie kazała i wrócić o 3 to mi da. Wyobraźcie sobie co sie dzieje z głodnym drącym się noworodkiem i jego matką świeżo po porodzie. Siedziałam do 3 z nim na tym łóżku i wyłam tak samo. Generalnie jak byłam w szpitalu od poniedziałku rano do piątku do 14 przespałam jakies 3-4h jak mąż był. A z uwagi na przepełnienie były też skrócone godziny odwiedzin. Bylam wyczerpana, obolała, bez żadnego wsparcia czy pomoc chociażby w karmieniu piersią. Nie widziałam wtedy innego wyjścia jak podawać małemu butelkę a jak wróciłam do domu było już za późno. Ssie pierś ale nie najada się, muszęgo dokarmiać. Starała się pobudzić laktację laktatorem ale nie jestem w stanie odciągnąć więcej niż 30 ml z obu piersi. Ehh muszę sobie jakoś z tym psychicznie poradzić po prostu ale pobyt w szpitalu nadal wywołuje u mnie potok łez. Nawet teraz jak do was pisze to wyje
Wiadomość wyedytowana przez autora: 1 maja 2015, 10:10
-
I jak tu zaufać służbie zdrowia, ludziom z powołaniem, którzy w priorytetach powinni mieć najpierw dobro pacjenta? Brak słów. Dobrze, że jesteście już w domu.
Ja strasznie się bałam jak rodziła moja bratowa. Można powiedzieć, że biedaczka przeżyła dwa porody. Najpierw prawie dobę ją męczyli żeby urodziła naturalnie, a potem i tak wzięli na cesarkę. Przyszedł na zmianę inny lekarz i był w szoku, że jeszcze jej cesarki nie zrobili. To dzięki niemu Szymek jest cały i zdrowy. Tętno mu spadało, mógł się udusić... Krok od tragedii, a później nie ma winowajcy
Wiadomość wyedytowana przez autora: 1 maja 2015, 10:16
-
Dziewczynki, chcialam Wam powiedzieć ze w biedronce (za 10zl
)kupiłam książkę Projekt Matka. Prawdziwa historia kobiety( napisana na podstawie jej bloga) która od bezdzietnej karierowiczki stała sie matką trójki dzieci. W tym czasie walczyła z cyklami bezowulacyjnymi,luteiną, clo i kalendarzykiem. Dopiero zaczynam czytać i pomyślałam, że może też bylibyście zainteresowane.
-
To co się dzieje w polskich szpitalach to jest jakaś tragedia, powinni ludziom pomagać i ulżyć w bólu a tymczasem często tylko pogarszają sytuację. Sporo przeszłaś ale z czasem o tym zapomnisz. Jeszcze jest to za świeże żebyś mogła się z tym uporać
27.08.2015 (*) cb
08.02.2016 (*) cb -
Kamila aż mi się łza zakreciła bo nie wyobrażam sobie takiego traktowania w szpitalu po porodzie albo nawet po jakimkolwiek zabiegu. Pielegniarki są za przeproszeniem jak dupa od sr**ia i musza a raczej powinny pomóc. Ale najbardziej przykre jest to, ze nie pomogły dla dobra dziecka bo wiadomo, ze pokarm mamy jest najwartościowszy. Mendy jedne mialy gdzies opiekę nad Tobą ale już mogły sie dzieckiem zajmowac. Jeny aż się scyzoryk w kieszeni otwiera.
Moze jeszcze próbuj odciagac mleko i moze laktacja sie pobudzi na nowo.
Madziu Marronku mam nadzieję, ze Twoje 3 dorodne jajeczka dzielnie czekały/czekają na armię mężaWiadomość wyedytowana przez autora: 1 maja 2015, 10:31
-
nick nieaktualnyCześć dziewczyny. :*
Wybaczcie, że mało się odzywam ale tak jak pisze Kamila przy małym osesku w domu każda wolna chwila jest na wagę złota i często trzeba wybierać czy wolimy prysznic, śniadanie, drzemkę czy może makijaż.
Czytam Was praktycznie na bieżąco zazwyczaj wtedy kiedy Mikołaj wisi mi na ramieniu ale pisać z nim raczej ciężko.
Kamila strasznie Ci współczuję. Dla mnie to nie pojęte, że pielęgniarki czy położne czyli kobiety, które w większości same rodziły już dzieci mogą tak traktować inną kobietę. Przecież to nieludzkie!
A akcja że nie wydają mleka od 24 do 6 rano to już w ogóle paranoja! Ja bym chyba zaniosła tam dziecko i powiedziała żeby w takim razie się nim zajęły. Mnie położna przyniosła butelkę w środku nocy bo Mikołaj nie ciągnął cyca . Potem pomogła wstać do toalety zmienić podkłady bo pomimo, że nie miałam cesarki nie pozwolili mi wstawać i założyli cewnik i kroplówkę bo byłam strasznie odwodniona i słaba przez okrutny napad wymiotów przed porodem.
Ja strasznie bałam się pobytu w szpitalu po porodzie ale byłam pozytywnie zaskoczona. Nawet panie sprzątaczki i kobiety wydające jedzenie były chętne do podania obiadu do łóżka, przynosiły świeżą wodę co dwie godziny i pytały czy aby na pewno niczego nam nie brak. Pomimo to jak po dwóch dniach nie bardzo chcieli mnie puścić do domu to byłam bardzo bliska płaczu bo jednak w domu to w domu, hormony buzują a zmęczenie i brak snu dają się we znaki. Także mogę sobie tylko wyobrazić co tam przeszłaś biedulko...
Mam nadzieję, że żadna z dziewczyn nie będzie musiała przechodzić przez coś takiego bo to naprawdę może wywołać poważny uraz w głowie na przyszłość.
Jedyne co to mam żal, że gdy trafiłam tam po raz pierwszy nie pomogli mi rozbujać porodu tylko wysłali do domu. Moja ginekolog jak jej opowiedziałam co się stało to powiedziała, że żałuje że podczas tamtej wizyty nie przebiła mi wód bo to wystarczyło do rozkręcenia akcji a tak to się męczyłam w bólach jeszcze przez kolejnych 10 dni no i nie byłoby takich niepotrzebnych stresów i ryzyka przy porodzie, nie musieliby mnie nacinać, wyciągać Mikiego za pomocą vacuum przez gwałtownie spadające tętno itp. No ale cóż... Czasu nie cofniemy.
Tymczasem przesyłam Wam resztki moich ciążowych wirusów , które pewnie jeszcze gdzieś tam zostały.Trzymam za Was kciuki razem z Oseskiem. :*
-
Cześć dziewczyny
Kamila, strasznie Ci współczuje. Nie rozumiem takiego zachowania pielęgniarek. Jak nie mają za grosz empatii to po kiego grzyba wybrały taki zawód?
Ja wiem, że jeżeli kiedykolwiek będę rodzić to tam gdzie miałam laparo robione. Pielęgniarki do rany przyłóż. I bardzo o pacjencie myślą (leżałam sama w sali, pojawiła się nadprogramowa ciężarna, więc tak pacjentki w salach pozamieniały abym nie leżała ze świerzop upieczono mamusią).
A wy chyba za mocno kciuki trzymacieOwulka wytrzymała do przyjazdu męża. Teraz pozostaje czekać czy coś z tego będzie. Co prawda obiecywałam sobie, że nie będę mieć nadziei na ten cykl, ale... chyba nie umiem. Tak bardzo chciałabym aby tym razem się udało, w końcu mamy (przy dobrych wiatrach) potrójną szansę.
A jak wam mija długi weekend?
Tu taka cisza, więc pewnie wszystkie molestujecie swoich mężównatt lubi tę wiadomość
Hashimoto, endometrioza; problemy z drożnością jajowodów; Brak hamowania...
25.03.2015 - biochemiczna.
6 nieudanych transferów in-vitro (10 zarodków), w tym jeno puste jajo (14.03.2016).
Naturalny cud w czerwcu 2020 rokuSpodzewamy się synka
-
Madzia, w takim razie trzymam kciuki nadal
my molestujemy mężów, a Ty co? Dopadłaś go rano i wieczorem
My w tym miesiącu odpuszczamy starania, a ja na pewno na koniec i tak zrobię test. Musiałoby dojść do niepokalanego poczęcia, ale sprawdzę toNadzieja zawsze jest i mimo że chcemy ją wyrzucić z głowy to gdzieś tam się zawsze schowa
U mnie weekend mija w łóżku... z powodu choroby
Miłego dnia