Staraczki z Niemiec
-
WIADOMOŚĆ
-
nick nieaktualnyJa potrzebowalam duzo czasu by wlasnie dojrzec do tej mysli, ze to jest moj dom. Mysle, ze to dlatego, ze ja mam generalnie bardzo duza rodzine w Polsce i nie mowie tu tylko o rodzenswtie ale i o rodzenstwie moich rodzicow. I z calej ale to calej rodziny ja jestem jedyna osoba, ktora mieszka na stale za granica. Tzn. tak naprawde jedyna ktora w ogole za granica przebywa. Oni wszyscy bardzo duzo czasu z soba spedzaja, bo my taki bardzo rodzinny narod jestesmy a ja tutaj taka sama bylam. Ale juz nie jestem sama a moze za jakis czas jeszcze jakis szkrabik sie przyplacze to juz w ogole bedzie super.
-
nick nieaktualny
-
nick nieaktualnyNo ja w sumie tutaj w de mam jedna siostre mojej mamy... Moj maz ma bardziej tu rodzine porozrzucana, a jednak z nas dwojga to on mial opory...
A jak w pl jestem z Opolszczyzny... nie mam pojecia czym ta chec byla spowodowana (moze dlatego ze czesto spedzalam w de wakacje) ale naprawde zawsze mnie tutaj ciagnelo na stale... I zeby nie bylo to nie mieszkam rzut kamieniem od mojej cioci... -
nick nieaktualnyroxa wrote:I zeby nie bylo to nie mieszkam rzut kamieniem od mojej cioci...
-
nick nieaktualnyNo tak akurat chyba większość jak chce wyjechać i tutaj zastartować od nowa, to wybiera wasze rejony bo tam pracy najwięcej...
A przypomnij (nasz moją sklerozę nabytą od podopiecznych ) kiedy masz pierwszą wizytę w Kinderwunschzentrum? Bo nie chcę znów czegoś namieszać... -
nick nieaktualny
-
nick nieaktualnyPierwszy termin mamy 10 sierpnia, dzwonilam wczoraj do mojego ginekologa, ma mi napisac protokol z wszystkiego co do tej pory on zrobil no i prosilam go o wyniki badan bo np test HIV i Hepatitis juz u niego robilam. Denerwuje sie, czy wszystko mi da, bo w sumie tak bez konsultacji z nim podjelam decyzje ale moze nie bedzie mi robil problemow. Wierze w dobre serce ludzi.
A Ty, musialas robic tez badania na rozyczke i ospe? jutro ide wlasnie do lekarza, bo jeszcze to mi zostalo. Troche teraz mam stres, bo czekalam na @ zanim zaczelam wszytsko zalatwiac, nie chcialam mieszac, majac nadzieje, ze moze akurat ostatnia iui sie powiodla. -
nick nieaktualnyAlicja ja od twoich stron jak się jedzie to mieszkam jeszcze 70km za Dortmundem... Ale w okolicach Koln jestem kilka razy do roku...
Krysiak tak mi coś switało że chyba sierpien ale już nie byłam oewna, bo ostatnio jakaś roztargniona jestem...
U mnie to było tak, że wszystkie wyniki hormonów jakie robiłam u gina (no i usg itp) zawsze dostawałam wydrukowane i miałam wpinane w moją kartę pacjenta taka dla mnie...
a jak zrobiłam termin w KWZ to nastepnego dnia przysłali mi kwestionariusze do wypełnienia dla mnie i dla męża z milionem pytań (czy byłam juz w ciazy, czy poronilam, jakie mam miesiaczki, ile trwaja, czy cykle regularne, czy mialam rozyczke, czy bylam szczepiona, czy mialam swinke, czy maz mial badanie nasienia itp) i lekarz przed wizytą zapoznawał się z tym wszystkim i wyniki od gina też ze sobą zabrałam i sobie skserowali... Ale i tak na pierwszej wizycie gin mnie przebadał itp i pobrali mi 5 fiolek krwi do badań (hormony, przeciwciała na różyczkę itp... wszystko co może interesować lekarzy) a mój mąż musiał oddać jedną fiolkę krwi do badań... No i przy pierwszej wizycie lekarz juz opracował jak będzie wygladał mój pierwszy cykl u nich... -
nick nieaktualny
-
wracając do zamieszkania w DE.
Od zawsze związana byłam z tym krajem. Mój Ś.P. Pradziadek był niemcem. Został po wojnie w Pl, jak poznał prababcie. Pierwszy wyjechał chyba jego syn (oznacze go jako A), z tym, że do holandii, ściągnął swoją rodzine i są tu już chyba z 12 czy 13 lat. Potem wyjechała na 2-3 lata moja babcia z mama, też do holandii. W miedzyczasie syn wujka A przeprowadził się do Niemiec. jakies 10 lat temu do holandii wyjechał brat mojej mamy (oznaczony B ) i po 2 latach sciagnął żone z córką i wyjechali do niemiec wiec mieszkaja tu juz 8 lat. i jeszcze jest tu kuzyn mojej mamy z żoną i 3 dzieci.
A nasz wyjazd był prawdziwym spontanem, bo niby jeździłąm co wakacje do niemiec i jako "gimnazjalistka" i początkująca licealistka chciałam tu mieszkać, to chyba tak na prawdę nie zdawałam sobie sprawy z tego wszystkiego. Jakoś pod koniec lipca zadzwonił wujek B i zapytał, czy nie chcemy przyjechać pomieszkać, popracowac itd.. Ja akurat skonczyłam szkołę, wiec okres idealny. Mój (wtedy jeszcze narzeczony) też był na tak, bo nic prócz pracy nie trzymało go w pl. Mieszkaliśmy już razem ponad rok więc wiedzieliśmy jak wygląda życie. no i w sumie w ciągu tygodnia załatwił zwolnienie z pracy, oczywiscie nie paląc mostów, kupił bilet, spakował najważniejsze rzeczy i pojechał do wujka B.
Ja zgodnie z planem dokonczyłam prace do konca sezonu, spakowałam wszystko co weszło do samochodu ! łacznie z psem i pojechałam. pierwsze 2 tyg mieszkalismy wszyscy razem u wujka B, potem własne mieszkanko, mój M. już pracował, w połowie wrzesnia dostał umowe na 2 lata, a ja dalej tkwiłam w martwym punkcie. Wszyscy mówili, ze początki są cieżkie, więc czekałam na jakąś poprawe. Najpier pilnowałam dziecka, ale że nie znałam jezyka (bo szkolnej nauki nie licze jako znajomosc) to pracowałam u polaków. Moja opieka nad Nikolą trwała jakiś tydzien ? i przestali się odzywać (ale wiecej na temat tak zaniedbanego dziecka opowiem kiedy indziej, jesli bedziecie ciekawe. pierwszy raz musiałam wykapac dziecko bo wstyd było wyjsc na ulice... ) potem inna dziewczynka, której pilnowałam od listopada jakos do polowy grudnia, bo załapałam inna pracę, sprzątanie, ale tez u polaków i tez byli dosyc dziwni. Zrezygnowali w polowie marca, bez wyraźniej przyczyny. i od tamtej pory nic. zero. rozwiozłam miliony cv, poruszyłam wszystkie kontakty i nic nie moge znaleść. Bo młoda, bo niedoswiadczona, bo bez komunikatywnego jezyka.
być może dlatego ogarneła mnie taka beznadzieja. Do tego doszły problemy z zajsciem w ciaze, co wiadomo, że dobija bardziej.
na ta chwile jest u mnie stabilnie, ale doszło już do tego, że bardzo poważnie zastanawiamy się nad powrotem do polski. Tutaj mnie nic nie trzyma, z wujkiem B mam bardzo zły kontakt, jednak te 10 lat jak widywalismy sie tylko raz do roku, to za mało na utrzymanie dobrej relacji. do tego ma bardzo ciezki charakter, wiec jestesmy tu w sumie sami.
Przepraszam, ze sie tak rozpisalam ale nie wiem jak w skrócie to ująć -
Alicja83 wrote:Hej jestem z okolic Köln i aktualnie w 34 tygodniu ciazy, staralam sie o ciaze 3 lata , za soba mam nie male doswiadczenie ktorym chetnie sie podziele,
Pozdrawiam serdecznie wszystkich
Też również chętnie się dowiem z jakim problemem się borykaliscie i jakie etapy przeszliscie ? -
nick nieaktualnyO widzisz Roxa, bo te formularze tez juz mam, zaczelam troche wypelniac, jeszcze w poniedzialek za tydzien cytologia, wszystko tak na ostatni gwizdek ale wczoraj dostalam @ wiec inaczej sie nie da. Pani na recepcji u gina obiecala, ze zrobi wszytsko by wyniki cytologii byly na czas My wyniki badania nasienia mamy z zeszlego roku, mamy je przyniesc a w miedzyczasie maz ma oddac nowe do badania.
-
nick nieaktualnyMarjotka, ja wiem z autopsji, ze jesli nie ma sie zajecia to czlowiek wymysla. Ja gdy skonczylam studia a bylam na etapie szukania pracy tez tak mialam, ze mi sie bardzo do Pl chcialo wracac. A potem przyszla praca, brak czasu na wymyslanie i przemyslanie i generalnie teraz jestem zdania, ze dobrze sie stalo jak sie stalo i ze jestem tu gdzie jestem. Trzymam za Ciebie kciuki, abys sie odnalazla. A myslalas o jakichs kursach jezykowych? Bo jakby nie bylo, jezyk to podstawa.
-
krysiak wrote:Marjotka, ja wiem z autopsji, ze jesli nie ma sie zajecia to czlowiek wymysla. Ja gdy skonczylam studia a bylam na etapie szukania pracy tez tak mialam, ze mi sie bardzo do Pl chcialo wracac. A potem przyszla praca, brak czasu na wymyslanie i przemyslanie i generalnie teraz jestem zdania, ze dobrze sie stalo jak sie stalo i ze jestem tu gdzie jestem. Trzymam za Ciebie kciuki, abys sie odnalazla. A myslalas o jakichs kursach jezykowych? Bo jakby nie bylo, jezyk to podstawa.
tak Krysiak myślałam, ale że jako nie mamy dziecka, to przekraczamy o chyba 2 euro dofinansowanie i musiałabym płacicponad 150 euro miesiecznie, a w tej chwili to byłoby dla nas wielkie obciazenie.
Czekam do przyszłego tygodnia, bo pisała do mnie jedna pani i mam pilniwać jej szkraba. jesli to by się udało to od wrzesnia ide na kurs !
w tej chwili na pewno nie wrócimy do pl, ale myslimy, ze tak za 1,5 roku. Spłacimy sobie spokojnie kredyt, odłozymy troche kasy i moze ja pojade najpierw poszukam czegos pewnego, jakies mieszkanie itd a potem dojedzie mój maz. wszystko wyjdzie w praniu
Wiadomość wyedytowana przez autora: 28 lipca 2015, 17:00
-
nick nieaktualnyMarjotka a myslalas o jakims sprachkursie itp? Moze wtedy odczujesz ze zyjesz jak wyjdziesz do ludzi... ok juz doczytalam... ale to musisz duzo placic... ja placilam 120e co ok 5 tyg...
Krysiak ja cytologie mialam juz na szczescie zrobiona bo bylam po tej nieszczesnej konizacji i bez gwarancji ze zadne komorki rakotworcze nie pozostaly to nie bylo mowy o zielonym swietle... a zaraz po nim zrobilam termin w KWZ ale nie bralam ze soba jej wyniku tylko zaznaczyłam na tym formularzu ze mialam robiona i wpisalam date kiedy..
Nasienie tez mielismy juz zrobione bo juz moj zwykly gin nam kazal zrobic... ale w klinice po 4 nieudanym cyklu musial je powtorzyc i robil w 5 cyklu bo to byl ostatni i lekarz powiedzial ze w kolejnym juz iui i nawet jak dzwonil do mnie z wynikami to o tym gadalismy (to byla sroda) i mial mi wyslac te wszystkie papiery do iui, doszly w piatek i w poniedzialek jechalam do kliniki na bete formalnosciowo to zabralam je zeby zaniesc do kk i gina jak bede wracala, a popoludniu zadzwonili ze beta przeszlo 200... -
nick nieaktualnyJa dostałam te formularze i wytyczne już pod iui, bo wspomniałam pani już przez telefon ze jestem już po jednej. Trochę może źle zrobiłam, bo nas pewnie już zaszufladkowali a ja w sumie liczę na to, ze bedą się starać sami poszukać trochę przyczyn naszych niepowodzeń a nie tylko opierać się na tym, co mój gin powyszukiwal. No i w tych wytycznych mam właśnie, ze mam przynieść wyniki vorsorgeuntersuchung i chlamydienabstrich. Resztę w sumie mam, wiec staram się nie panikować.
Wiadomość wyedytowana przez autora: 28 lipca 2015, 20:01
-
nick nieaktualnyWiesz zawsze na pierwszej wizycie możesz zapytac o inne mozliwosci itp i co mysla o tym zeby sprobowac inaczej...
Ja musialam miec tylko te papiery, versicherungskarte i skierowanie od gina...
Reszte wzielam tak od siebie to co mialam w domu juz... -
Hejka ale się rozpisalyscie i super niech odzyje ten wątek. Wczoraj niestety nie miałam neta przez cały dzień. Co do pobytu w de to w lutym minął rok. Też szukam pracy. Narazie udało mi się załatwić na trzy miesiące od listopada jako pakowacz biżuterii. Ma babka jeszcze do mnie zadzwonić. To samo u mnie jest problem z jezykiem i też nie raz mam takie myśli by wrócić do Pl. Początek był straszny taki stres jak nigdy. Mój mnie ściągnął bo mieszka tu już kilka lat. Jego Mama też tu mieszka tylko 200 km od nas. Jak byli moi rodzice czulam się lepiej. Mama by chciała żebyśmy wrócili i szukali pracy w pl. Ale w duchu każdy wie że pracy tak łatwo nie da się znaleźć i jeszcze dobrze płatną. Dopoki nie znajdę pracy stoimy w martwym punkcie, zyjemy jak do tej pory. Oby się nam wszystkim po układało po naszych myślach.
krysiak, marjotka lubią tę wiadomość