X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Forum Starając się - ogólne Starając się o pierwsze dziecko
Odpowiedz

Starając się o pierwsze dziecko

Oceń ten wątek:
  • Jaszmurka Autorytet
    Postów: 722 423

    Wysłany: 9 stycznia 2018, 20:03

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Dzień dobry a raczej dobry wieczór :)
    Właśnie wyszłam z pracy :/ Im więcej zajęć tym czas szybciej leci. Zapisałam się na zabieg kosmetyczny, dla którego przeciwwskazaniem jest ciąża, ale terminy są tak odległe, że jak tylko zwolnił się styczniowy to wzięłam w ciemno ;)
    Oczywiście zatestuję przed nim, to będzie 11 dpo, więc coś chyba powinno wykazać. Nadziei sobie nie robię, wiec jesli nie wyjdzie to przynajmniej bede ladna nie?;)

    Natalia może jednak to partner i częste <3?
    Mam nadzieje, ze wszystko bedzie ok.

    Pisalyscie o wit.D. ja tez biore, gin mi zalecil. Biore 2000 j i rozwazam zbadanie jej poziomu oraz kwasu foliowego.

    Wiadomość wyedytowana przez autora: 9 stycznia 2018, 20:05

    thgfugpjfonf59xe.png
  • Natalia1984 Autorytet
    Postów: 1437 997

    Wysłany: 9 stycznia 2018, 20:58

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Jaszmurka wrote:
    Dzień dobry a raczej dobry wieczór :)
    Właśnie wyszłam z pracy :/ Im więcej zajęć tym czas szybciej leci. Zapisałam się na zabieg kosmetyczny, dla którego przeciwwskazaniem jest ciąża, ale terminy są tak odległe, że jak tylko zwolnił się styczniowy to wzięłam w ciemno ;)
    Oczywiście zatestuję przed nim, to będzie 11 dpo, więc coś chyba powinno wykazać. Nadziei sobie nie robię, wiec jesli nie wyjdzie to przynajmniej bede ladna nie?;)

    Natalia może jednak to partner i częste <3?
    Mam nadzieje, ze wszystko bedzie ok.

    Pisalyscie o wit.D. ja tez biore, gin mi zalecil. Biore 2000 j i rozwazam zbadanie jej poziomu oraz kwasu foliowego.
    Mocz nic nie wykazał. Narzeczony od zawsze w domu po każdym sikaniu myje końcówkę wodą, nigdy nie miał żadnych objawów. Nie wiem już sama naprawdę :(

    klz9df9hvltz8vcc.png
  • gozomalta Ekspertka
    Postów: 177 52

    Wysłany: 9 stycznia 2018, 21:22

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Teraz mi się przypomniało, że ja mam płyn do higieny intymnej który jest probiotykiem ginekologicznym z białego jelenia. Kupowałam w rossmannie, ale w aptece też powinny być

    ov72hlz.png
  • Natalia1984 Autorytet
    Postów: 1437 997

    Wysłany: 9 stycznia 2018, 21:24

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Kupiłam go dziś. Płyn ginekologiczny dla kobiet w ciąży biały jeleń :)

    klz9df9hvltz8vcc.png
  • kasik25 Debiutantka
    Postów: 11 20

    Wysłany: 9 stycznia 2018, 22:28

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Hej Staraczki! Nigdy nie udzielałam się na forum, byłam bierną czytelniczką. Tym razem chciałam podzielić się z Wami moją historią. Może którejś z Was życie toczy się podobnie i może dzięki mojemu przykładowi uda jej się spełnić marzenie o posiadaniu maluszka.

    Przez wiele lat stosowałam antykoncepcję hormonalną. Najpierw pigułki, potem - gdy byłam już nimi zmęczona i źle się czułam - krążki. Niecały rok przed staraniem się zrezygnowałam z hormonów i przeszłam na metody mechaniczne. Wszystko było OK przez około pół roku. Regularne okresy, co 28-30 dni, wyraźny ból owulacyjny, podręcznikowa zmiana śluzu. Czułam się świetnie. Po tym czasie zaczęłam pracować w pewnej firmie. Ogromny stres, ale też duża możliwość rozwoju. Nie odczuwałam tego napięcia psychicznie, wydawało mi się, że jest w porządku. Ale moje ciało... odmówiło współpracy. Moje cykle nagle wydłużyły się do 50 dni i to już w miesiącu podpisania umowy. Jeszcze nie starałam się o dziecko, ale było to bardzo męczące - miałam wrażenie, że przez połowę z tych 50 dni mam PMS...

    W mojej pracy był ogromny mobbing. Ludzie odchodzili i przychodzili, jakby to były drzwi obrotowe, a nie jedna z najpoważniejszych firm w mieście. Pracodawcy znęcali się nad nami psychicznie. Coraz bardziej to odczuwałam - gdy skończył się mój okres próbny, skończyła się też ochrona i sama stałam się ofiarą znęcania: psychicznego, molestowania, gróźb... Nie mogłam zrezygnować z pracy ze względu na starania o kredyt. Kolejny powód do stresu. Obrona pracy dyplomowej, śmierć bliskiej osoby, częste podróże samolotem... Wszystko się kumulowało. Praca sprawiła też, że z miesiąca na miesiąc rezygnowałam z rzeczy, które uwielbiam - ćwiczeń, pływania, gotowania, długich spacerów itd., bo popołudniami byłam tak wyczerpana psychicznie i fizycznie, że miałam siłę tylko na bezmyślne gapienie się w sufit....

    Chodziłam do wielu ginekologów - na NFZ. Zbliżał się termin, od którego mieliśmy zacząć starania. Tym czasem cykle się wydłużały. Mierzyłam temperaturę. Moje wykresy były książkowe do momentu owulacji, a po niej przez trzy tygodnie wyglądały jak po niezapłodnionym jajeczku. Czyli niby jajeczkowanie było (na co wskazywał też śluz i ból jajników), a potem jajeczko umierało i była faza przed okresowa. Każdy z ginekologów miał inną teorię - jedna Pani doktor powiedziała, że sobie wymyślam i że wszystko jest w porządku: nic, tylko robić dzieci. Następny, że mam PCOS (chociaż nigdy nie miałam podobnych problemów) i prawdopodobnie nieczynny jeden z jajników. Przeraziłam się. Spytał się mnie, czy na pewno nie miałam okresu, bo moja macica wygląda tak, jakbym właśnie go skończyła - czyli że na okres poczekam z dwa tygodnie. Cóż, dostałam go po dwóch dniach, więc kamień trochę spadł mi z serca. Kolejny lekarz badał mnie tylko palpacyjnie (bo nie każdy gabinet NFZ ma USG...). Zrobił mi badania krwi - diagnoza: za wysoka prolaktyna. Zapisał mi coś na zbicie. Oprócz tego Castangus. NIC się nie zmieniło. Potem byli inni, jednak nikt mi nie pomógł.

    W tym czasie zaczęliśmy się już starać. Stres w mojej pracy był coraz gorszy - adrenalina co rano ściskała mi brzuch i głowę, płakałam w niedzielę popołudniu, a także wieczorami w tygodniu. Nadal nie mogłam pozwolić sobie na zmianę. Starania o dziecko wydłużały się, mijały kolejne miesiące, kolejne testy z jednym paskiem trafiały do śmietnika razem z wysmarkanymi chusteczkami. Przestałam czuć się pełnowartościową kobietą. Seks nie sprawiał mi już radości, bo uprawiałam go tylko po to, żeby w końcu zajść w ciążę! Miałam wrażenie, że mój TŻ dowiadując się, że mam okres, czuje się coraz bardziej rozczarowany (teraz po czasie wiem, że jego smutek był spowodowany moją rozpaczą i łzami).

    Po około pół roku mój partner zaproponował, że on także się zbada, bo może coś jest z nim nie tak. Nie chciałam nic sugerować, bo wiem, że takie rozmowy często mogą powodować u facetów tylko większe zniechęcenie. Ale skoro sam wyszedł z taką propozycją, kupiłam pakiety badania krwi i moczu dla niego i dla siebie. Jego wyniki były świetne. Moje wyniki hormonalne były gorsze, niż najgorsze niskie widełki...

    Żaden z 5 lekarzy (bo w sumie tylu ich było) nie zaproponował mi takich badań. Postanowiłam pójść do ginekologa prywatnie. Przebadała mnie wzdłuż i wszerz. Okazało się, że mój progesteron w drugiej fazie cyklu jest mniejszy, niż 1. Zapisała mi duphaston na 3 miesiące i powiedziała, że zajdę w ciążę szybciej, niż się zorientuję. Niestety, nic takiego się nie działo. Moja psychika sięgała dna. Wszystko w moim życiu powodowało coraz większy, napędzający się stres.

    Po trzech miesiącach brania duphastonu cykle wróciły do normy (około 32-35 dni - wciąż nie 28, ale ulga była ogromna). Jednak ja bardzo przytyłam, czułam się nieprzytomna, bolała mnie głowa... Moja ginekolog załamała ręce. Dała mi namiary na znajomych lekarzy, którzy zajmują się niepłodnością. Powiedziała, że może ona nie widzi czegoś, co dojrzą specjaliści. Wtedy coś we mnie pękło.

    Poddałam się. Przestałam brać wszystkie witaminy i wspomagacze (zostawiłam tylko kwas foliowy). Przestałam wpisywać współżycie, temperaturę i śluz w aplikację na telefonie. Obiecałam sobie, że choćby miały mi ręce uschnąć, nie będę zaglądała na Ovufriend ani sprawdzała żadnych potencjalnych objawów (teraz wiem, że jak ktoś bardzo chce się doszukać ciąży, to ma wrażenie, że wszystkie objawy się zgadzają). Zapisałam się do psychiatry - stwierdziłam, że jako faktyczna ofiara mobbingu mam prawo do dłuższego L4. Planowałam też wybranie się do inspekcji pracy z dowodami na znęcanie się. Postanowiłam zaryzykować i zaczęłam chodzić na rozmowy kwalifikacyjne, na które chętnie mnie zapraszano. Przypomniałam sobie, jakie mam kompetencje i że nie jestem bezwartościowym robakiem, za jakiego miało mnie moje szefostwo (i o czym codziennie mi przypominało). Przestałam współżyć na siłę z partnerem - on też już miał dość, więc ograniczaliśmy się do jednego, acz intensywnego i znów pełnego pasji! razu w tygodniu. Poszłam też na kilka dni na zwolnienie, bo stres sprawił, że nie byłam w stanie się ruszać z powodu bólu brzucha.

    Dni mijały. Poczułam, że znowu żyję. Odpuściłam sobie - widocznie czas na dziecko jeszcze nie nadszedł i los ma dla mnie inne plany. Poza tym, jeśli zacznę nową pracę (na co bardzo liczyłam!), to ciąża będzie dużym utrudnieniem i mogę zapomnieć o płatnym L4 czy macierzyńskim (kto zatrudni na umowę ciężarną?). Wiedziałam, że jak nie znajdę pracy, to pójdę na zwolnienie dla podratowania zdrowia psychicznego i odpocznę od tych potworów. Od razu lepiej mi się rano wstawało.

    Jestem jednak psychosomatykiem. Mimo że emocjonalnie udało mi się nad sobą zapanować, to zaczęłam odczuwać bardzo silne bóle i skurcze brzucha. Zbliżał się też termin okresu. Raczej nie miewam ich bolesnych, aczkolwiek tym razem zjadałam jedną no-spę za drugą. Efekt odstawienia duphastonu. Bardzo dużo spałam - opadała ze mnie adrenalina, a na zanik sytuacji stresogennej reaguję snem. Chociaż lubię pić piwo, nie byłam w stanie nawet dopić radlera, bo w połowie butelki łapała mnie senność. Mój śluz był stabilny, chociaż nie brałam go pod uwagę, bo nie planowałam współżycia - było zupełnie spontaniczne. Jedyne, co zwróciło moją uwagę, że mimo tak sporadycznego współżycia, miałam wrażenie, że nieustannie ma zapach... nasienia.

    Poszłam na imprezę do koleżanki, która ma koty. Choć kocham zwierzęta (jestem wege), nie cierpię tych sierściuchów. Jednak te wyjątkowo mnie drażniły. Brzydziła mnie sama myśl, że mogą mi się otrzeć o nogi! To było dziwne. Kiedy wróciliśmy do domu, mój TŻ zasnął poimprezowo, a ja postanowiłam wziąć prysznic. Prowadziłam, więc byłam trzeźwa. Podczas mycia zauważyłam, że coś jest nie tak z moimi piersiami. Bolały mnie - OK, są większe - OK, bez "podniecania" się, normalne przed okresem. Nie chciałam łamać mojej obietnicy. Jednak czułam, jakby pod moimi sutkami pojawiła się nagle jakaś... kość! Zaniepokoiło mnie to. Moje sutki były też bardzo gorące, dużo cieplejsze od reszty ciała.

    Postanowiłam, że nie będę tego sprawdzać w Internecie - chciałam spokojnie przespać noc, ale obiecałam sobie, że rano zrobię test. Ten jeden jedyny, ostatni raz - jak nie wyjdzie, to gdy naprawdę będę w ciąży, to następnym razem nasikam na patyk dopiero, jak będę miała brzuch jak piłka.

    Wstałam rano, prawie o teście zapomniałam. Zrobiłam siku, położyłam go na pralce, umyłam ręce, a tu... Od razu, w ciągu kilku sekund pojawiła się druga kreska! Nie mogłam w to uwierzyć. Trzęsąc się, ze łzami w oczach pokazałam go TŻ. Widział to, co ja. Nie musieliśmy zbliżać go do światła, przyglądać się z lupą. Ta druga kreska po prostu tam była. Od razu poleciałam na betę - wynosiła prawie 1000.

    Po tygodniu poszłam do ginekologa. Nie patrzyłam na ekran, tylko ze łzami w oczach w okno, czekając na kolejne rozczarowanie. To był 6. tydzień i było tylko widać pęcherzyk. Serce mi drżało, czy w nim pojawi się serduszko. Oczywiście - naczytałam się o pustych pęcherzykach i nie mogłam się doczekać wizyty za kolejne dwa tygodnie (to był ostatni raz, kiedy ciążowe poważne rzeczy sprawdzałam na forach). Dostałam prewencyjnie progesteron, bo był nadal za niski... Moja wizyta u ginekologa wypadła w dzień, w który miałam pójść... tak, do psychiatry. Był pęcherzyk, a w nim serduszko.

    Od razu poszłam na L4. Oczywiście, wiele kobiet i mężczyzn potępiło by tę decyzję, jednak stres w mojej pracy był tak ogromny, że każdego dnia od rana, do zaśnięcia wieczorem miałam coraz mocniejsze skurcze, na które nie działała już no-spa. Miałam wybór - pracować albo poronić. Gdy oddałam zwolnienie, bóle brzucha minęły.

    Teraz jestem w 8. miesiącu ciąży. Przechodzę ją bardzo ciężko - niepowściągliwe wymioty ciężarnej do 5. miesiąca, nieustanna senność do 4., potem 3 miesiące bezsenności, a teraz znów omdlenia i sen. Bóle kości, głowy - ogólnie, prawie że wszystko, czym objawia się ciąża. Jednak gdy patrzę na listę objawów wiem już, że mimo że opisane takimi samymi słowami, odczuwa się je zupełnie inaczej, niż podczas PMS. To są wyjątkowe fizycznie uczucia nieporównywalne z niczym innym. Nawet upławy czy ból piersi albo pleców... To zupełnie co innego, niż bez ciąży!

    Około 5. miesiąca przestałam brać progesteron, ponieważ moja lekarka stwierdziła, że łożysko to nie jajniki i samo poradzi sobie z hormonami. I miała rację. Przede wszystkim dlatego, że zniknęła przyczyna moich problemów hormonalnych.

    Był nią właśnie... stres. Okresy rozregulowały mi się, gdy zaczęłam pracę. Problemy narastały, im więcej znęcania w niej było. Presją zajścia w ciążę sama doładowałam sobie kolejnego problemu, który nakręcał się z każdym miesiącem. To właśnie stres zaburzył u mnie pracę przysadki, spowodował skoki prolaktyny i brak progesteronu. Dopiero, gdy się poddałam i postanowiłam wywrócić swoje życie do góry nogami, pojawiła się ta mała kijanka, która zrobiła to za mnie. Sama już nie wiem, czy po kilku miesiącach więcej krwi napsuła mi właśnie sytuacja zawodowa, czy presja, którą sama na siebie narzucałam i karanie się psychiczne za bycie "niepełnowartościową kobietą" z każdym comiesięcznym krwawieniem...

    Jeśli więc Wasze hormony szaleją, mimo że tarczyca, jajniki itd. wydają się Waszym lekarzom w porządku, zastanówcie się, czy nie blokuje Was Wasza psychika. Trudno jest sobie odpuścić staranie i przestawić się na myślenie "co ma być, to będzie". Mi pomogło to, że byłam w trakcie szukania pracy i ciąża... nagle przestała być mi nie na rękę (całe szczęście - nie zdążyłam złożyć wypowiedzenia, bo wszystko zdarzyło się w ciągu miesiąca od poddania się). Oczywiście - przed ciążą próbowałam pilatesu, alkoholu, filmów, muzyki, spacerów... Co z tego, gdy źródło nerwów pozostało? Nie sądzę, że pomógł mi duphaston (oprócz tego, że moje cykle faktycznie wróciły na właściwe tory). Myślę, że była to radykalna i nagła zmiana myślenia. Taka... terapia szokowa.

    Nasz synek już w brzuchu bardzo daje mi w kość. Jest małym dzikuskiem i kopie mnie od rana do nocy. Ciekawe jest to, że mimo że jeszcze rok temu męczyłam się z kolejnym 50-dniowym cyklem, jego wielkość i waga są podręcznikowo zgodne z przewidywaną datą narodzin. Oznacza to, że cykl, w którym przestaliśmy się starać, miałby bez zajścia w ciążę... 28 dni! Po kilkunastu miesiącach od rozregulowania!

    Dziewczyny - szukajcie lekarza tak długo, aż znajdziecie tego, który spojrzy na Was pod innym kątem. Prywatnie jest drogo, ale osobiście mam bardzo złe doświadczenia z NFZ-tem i wolałam odmówić sobie wyjścia na imprezę i ładnego ciucha, ale zadbać o moje zdrowie. Przeanalizujcie swoje życie i sprawdźcie, czy nie żyjecie w adrenalinowej bańce (stres jest tak samo szkodliwy, jak papierosy!). A przede wszystkim - nie myślcie o sobie źle! Nie nastawiajcie się na to, czy się uda, czy nie. Nie pozwólcie, aby zajście w ciążę było Waszym życiowym celem! Ja przez takie myślenie straciłam bardzo dużo ze swojego poczucia własnej wartości i przegapiłam bardzo wiele pięknych rzeczy, które zdarzyły się lub mogły się zdarzyć przez ten czas niezabezpieczania się. Pamiętajcie, że jesteście kobietami z krwi i kości, nawet jeśli znów nie pojawiła się ta druga kreska!!! Badajcie się i dbajcie o siebie!

    Trzymam za Was kciuki i bardzo, bardzo życzę Wam powodzenia! Mam nadzieję, że niedługo doczekacie się swoich szkrabów. Zobaczycie, że to, co teraz przeżywacie, niedługo będzie tylko wspomnieniem! :)

    Marudaruda, Kasiulka90, agaaa90, Paulinaaa, KIM127, Magda - mbc, MartitaS, Ineczka lubią tę wiadomość

  • Marudaruda Autorytet
    Postów: 833 274

    Wysłany: 9 stycznia 2018, 23:25

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Co tam, laski? U mnie bez zmian, wchrzaniam glucophage i piję inofem. Zapodałam sobie tę wielką dawkę 2 x 2 saszetki i od samej soboty, jak tylko zaczęłam go pić, czuję takie bóle jajników, że koniec. Nie wiem czy to coś znaczy, czy to zdrowe, ale chyba za ok. 2 tygodnie będę musiała pójść na wizytę... Jakby mi się nasiliło to momentalnie odstawię, ale na razie jest w miarę. Rano miałam jakieś dziwne mdłości, aż myślałam, że będę wymiotować, ale przeszło trochę, chociaż cały dzień jakiś taki dziwny. A te bóle to takie jakby ciągnące skurcze, inny ten ból jakiś. Oby tak coś zaczęło sobie rosnąć...

    agaaa90, gacka89, KIM127 lubią tę wiadomość

    "Nie ma nic gorszego niż człowiek, który się czegoś spodziewa… I którego nic nie spotyka."...

    PCOS, ↑ testosteron.
  • Hanna Holovkova Koleżanka
    Postów: 41 3

    Wysłany: 10 stycznia 2018, 00:05

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Witam Was Drogie Panie!

    Jestem studenką psychologii i piszę pracę magisterską na temat kobiet z niepłodnością, które mają do czynienia z in vitro. Dlatego bardzo chciałabym zaprosić Was do rozmowy na temat doświadczeń płynących z przeżywania niepłodności oraz oczekiwań wobec proceudry in vitro. Moją metodą badawczą są wywiady. Zdaję sobie sprawę, że rozmawianie ne ten wrażliwy temat może być dla Pań trudne i kłopotliwe,aczkolwiek uważam też, że mimo to,warto ten temat podnosić.

    Jeśli czują się Panie na siłach, żeby sprostać temu wyzwaniu, to zapraszam Was do skontaktowania się ze mną drogą mialową, ponieważ każda odpowiedź jest dla mnie bardzo ważna. Czekam z niecierpliwością, mój adres mailowy: [email protected]

    Pozdrawiam serdecznie

  • Ineczka Autorytet
    Postów: 2954 1174

    Wysłany: 10 stycznia 2018, 08:49

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Natalia1984 wrote:
    Kupiłam go dziś. Płyn ginekologiczny dla kobiet w ciąży biały jeleń :)
    Ma bardzo dobry skład sama go ostatnio kupiłam bo trochę czytałam o płynach, ze mogą więcej szkodzić niż pomoc jak maja kiepskie sklady a ten ma bardzo dobry:)

    v5abi09kg49ph79h.png
    30 lat Euthyrox 25,Mama aktiv premium,jodid
    https://bellybestfriend.pl/pamiętnik/zielona-staraczka-pozniej-ciezarowka-przez-9-miesiecy,2959.html
    beta 25.10/229, 27.10/488, 30.10/1615
  • Ineczka Autorytet
    Postów: 2954 1174

    Wysłany: 10 stycznia 2018, 08:51

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Jaszmurka wrote:
    Dzień dobry a raczej dobry wieczór :)
    Właśnie wyszłam z pracy :/ Im więcej zajęć tym czas szybciej leci. Zapisałam się na zabieg kosmetyczny, dla którego przeciwwskazaniem jest ciąża, ale terminy są tak odległe, że jak tylko zwolnił się styczniowy to wzięłam w ciemno ;)
    Oczywiście zatestuję przed nim, to będzie 11 dpo, więc coś chyba powinno wykazać. Nadziei sobie nie robię, wiec jesli nie wyjdzie to przynajmniej bede ladna nie?;)

    Natalia może jednak to partner i częste <3?
    Mam nadzieje, ze wszystko bedzie ok.

    Pisalyscie o wit.D. ja tez biore, gin mi zalecil. Biore 2000 j i rozwazam zbadanie jej poziomu oraz kwasu foliowego.
    Warto zrobić ja zrobiłam i oba wyniki miałam bardzo ładne biorąc wid d 2000,Ovarin i kw foliowy po wynikach odstawiłam kw foliowy brałam go dodatkowo bo niby był w Ovarinie w zalecanej dawce, ale nie wiedziałam jak się wchłania

    Jaszmurka lubi tę wiadomość

    v5abi09kg49ph79h.png
    30 lat Euthyrox 25,Mama aktiv premium,jodid
    https://bellybestfriend.pl/pamiętnik/zielona-staraczka-pozniej-ciezarowka-przez-9-miesiecy,2959.html
    beta 25.10/229, 27.10/488, 30.10/1615
  • KIM127 Autorytet
    Postów: 367 276

    Wysłany: 10 stycznia 2018, 08:56

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Kasik25 dużo zdrowka dla Was i dzięki za podzielenie się historia!

    Kochane kilka dni mnie nie było wiec krótki update, dziś 6dpo w pierwszym cyklu z dobrymi wynikami i chyba niepotrzebnie zaczynam się nakręcać! W piątek wyjazd na narty a ja już się zastanawiam czy nie zatestowac przed wyjazdem ale przecież nie mam żadnych objawów

    34l, starania od 2017, Hashimoto
    02.2018 -HyCoSy - OK
    31.08.2018 - 1 IUI :(
    27.09.2018 - 2 IUI :(
    11.2018 - start w Novum
    12.2018 -histeroskopia Ok
    30.03.2019 - ICSI - 9dpt - 65,2 l; 11dpt - 220
  • Kasiulka90 Autorytet
    Postów: 2209 2887

    Wysłany: 10 stycznia 2018, 10:28

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    KIM, nie! Absolutnie nie testuj przed wyjazdem! Jedź i nie przejmuj się, postaraj się nie myśleć. Nawet jeśli się przewrócisz 10 razy, nawet jeśli będziesz chciała się napić alkoholu, rób to! Uwierz, że nie zaszkodzisz sobie w ten sposób.

    Kasik, przeczytałam Twoją historię tuż przed zaśnięciem. Była bardzo długa, ale dałam radę, poruszyła mnie bardzo. Sama ostatnio miałam takie smutki, że nawet w pracy cichaczem kilka razy płakałam, w dodatku po przemyśleniu stwierdziłam, że bez ważnego powodu! Kobieta czasem lubi sobie coś wkręcić, zdołować sama siebie. Po sylwestrze bardzo spadła moja samoocena. Ale że jestem twarda i chcę żyć pozytywnie, to zapisałam się na rzęsy, na rozjaśnianie włosów i wydam na to sporo pieniędzy, ale czekam z niecierpliwością i już sama świadomość, że zadbam o siebie, daje mi pozytywnego kopa :) Poza tym szczera rozmowa i uzewnętrznienie się przez mężem bardzo mnie uspokoiła. Nie mogę go ranić swoim zachowaniem, wiecznym pesymizmem i milczeniem. Jest dla mnie naprawdę cudowny i zasługuje na uśmiechniętą żonę.
    Kochane, życzę Wam, żebyście mimo niepowodzeń powstały na nowo, jak ja! Żyjemy, mamy sprawne nogi, sprawny umysł, kochające rodziny. Doceniajmy to! :)

    Jaszmurka, gozomalta, KIM127 lubią tę wiadomość

    mhsvcbxmf17updrl.png
  • gozomalta Ekspertka
    Postów: 177 52

    Wysłany: 10 stycznia 2018, 10:47

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Kasik25, dziękuję Ci za tą historię. My podjęliśmy decyzję o staraniach dokładnie 31 sierpnia 2017, gdy otrzymałam wypowiedzenie w pracy. Wrzesień jeszcze był spokojny, nie staraliśmy się, październik końcówka już była nakierowana głównie na starania. Listopad był dla mnie koszmarem..widziałam każde objawy ciąży, nalegałam na seks raz na dwa dni, mój mąż już był psychicznie zmęczony, nie pamiętam nawet ile testów zrobiłam. W grudniu poszłam na kolejną wizytę do ginekologa, diagnoza zespół policystycznych jajników. Teraz jestem na lekach, zaczyna mi wszystko obojętnieć. Zaglądam na forum, bo lubie Was czytać, ale coraz mniej liczę na to, że zajdę w ciążę. Pracę mam bardzo stresującą i moim głównym postanowieniem na ten rok jest niemartwienie się o rzeczy zbędne.

    Marudaruda, Kasiulka90 lubią tę wiadomość

    ov72hlz.png
  • Marudaruda Autorytet
    Postów: 833 274

    Wysłany: 10 stycznia 2018, 11:05

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    gozomalta wrote:
    Kasik25, dziękuję Ci za tą historię. My podjęliśmy decyzję o staraniach dokładnie 31 sierpnia 2017, gdy otrzymałam wypowiedzenie w pracy. Wrzesień jeszcze był spokojny, nie staraliśmy się, październik końcówka już była nakierowana głównie na starania. Listopad był dla mnie koszmarem..widziałam każde objawy ciąży, nalegałam na seks raz na dwa dni, mój mąż już był psychicznie zmęczony, nie pamiętam nawet ile testów zrobiłam. W grudniu poszłam na kolejną wizytę do ginekologa, diagnoza zespół policystycznych jajników. Teraz jestem na lekach, zaczyna mi wszystko obojętnieć. Zaglądam na forum, bo lubie Was czytać, ale coraz mniej liczę na to, że zajdę w ciążę. Pracę mam bardzo stresującą i moim głównym postanowieniem na ten rok jest niemartwienie się o rzeczy zbędne.

    Kochana, a co dostałaś od gina na PCOS? I jakie masz objawy, po czym stwierdził?

    "Nie ma nic gorszego niż człowiek, który się czegoś spodziewa… I którego nic nie spotyka."...

    PCOS, ↑ testosteron.
  • gozomalta Ekspertka
    Postów: 177 52

    Wysłany: 10 stycznia 2018, 11:28

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    31 sierpnia odstawiłam tabletki, wrzesień/październik/listopad miesiączki były jak w zegarku. W grudniu spóźniał mi się okres dwa tygodnie, na usg obraz prawego jajnika wskazywał na tę przypadłość. Badania hormonów mam w normie, mam podwyższony sporo poziom hormonu LH co świadczy o tej chorobie. Dostałam luteinę na wywowałnie okresu, od 2-7 dc clostylbeygt, a w 12dc na monitoring owulacji. To był poniedziałek, pęcherzyk dominujący miał 16 mm. Mamy działać z mężem czwartek/piątek/sobota i w pon na usg. Przyjmowałam dwa razy dziennie miovarian, ale teraz zmieniłam na inofem. Zobaczymy jak to będzie

    Marudaruda lubi tę wiadomość

    ov72hlz.png
  • Marudaruda Autorytet
    Postów: 833 274

    Wysłany: 10 stycznia 2018, 11:39

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    gozomalta wrote:
    31 sierpnia odstawiłam tabletki, wrzesień/październik/listopad miesiączki były jak w zegarku. W grudniu spóźniał mi się okres dwa tygodnie, na usg obraz prawego jajnika wskazywał na tę przypadłość. Badania hormonów mam w normie, mam podwyższony sporo poziom hormonu LH co świadczy o tej chorobie. Dostałam luteinę na wywowałnie okresu, od 2-7 dc clostylbeygt, a w 12dc na monitoring owulacji. To był poniedziałek, pęcherzyk dominujący miał 16 mm. Mamy działać z mężem czwartek/piątek/sobota i w pon na usg. Przyjmowałam dwa razy dziennie miovarian, ale teraz zmieniłam na inofem. Zobaczymy jak to będzie

    To ciesz się, że Ci pęcherzyk urósł :) Czasami przy PCOS nie chcą rosnąć na stymulacji. To tylko trzymać kciuki.

    "Nie ma nic gorszego niż człowiek, który się czegoś spodziewa… I którego nic nie spotyka."...

    PCOS, ↑ testosteron.
  • rosamare Koleżanka
    Postów: 60 14

    Wysłany: 10 stycznia 2018, 11:57

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    gozomalta - głowa do góry :)

    Ja w tamtym roku miałam problemy zdrowotne (niezwiązane z kobiecymi sprawami), Jednak w czasie pobytu w szpitalu, miałam też konsultacje ginekologiczną. Po badaniu usg lekarz stwierdził zespół policystycznych jajników, powiedział mi wtedy, że nie mam i nie będę miała owulacji, że będzie mi bardzo ciężko zajść w ciąże, a jeżeli jakimś cudem mi się uda to i tak pewnie nie uda mi się jej utrzymać. Wiadomo podłamałam się wtedy bardzo ale gdy moje pierwotne problemy zdrowotne zaczęły mijać stwierdziłam, że muszę się wziąć w garść i działać. umówiłam się więc na konsultacje z innym ginekologiem, który niczego niepokojącego nie stwierdził, obraz usg prawidłowy. Było 1:1 więc stwierdziłam że wybiorę się jeszcze do trzeciego lekarza, specjalizującego się w leczeniu niepłodności, akurat tak się złożyło, że moja wizyta wypadła na moment przed owulacją (piękny pęcherzyk 19 mm) :D Lekarz ten powiedział mi wtedy, że w cyklu małe pęcherzyki w jajniku mogą być jak najbardziej widoczne i nie znaczy to od razu, że kobieta ma PCOS/PCO :) Powiedział również że nie da się stwierdzić PCOS opierając się tylko na badaniu usg, należy wykonać odpowiednie badania hormonalne - testosteron, LH, FSH. I chociaż powiedział mi wtedy, że mogę sobie te badania darować to ja i tak je zrobiłam - oczywiście wyniki bardzo dobre :)
    Pozwoliłam sobie o tym napisać bo mam wrażenie, że lekarze (z całym szacunkiem oczywiście) często mają tendencje to stawiania szybkich diagnoz i do worka z napisem PCOS wrzucają kobiety z różnymi mniejszymi lub większymi problemami dlatego może warto zrobić dokładniejsze badania? :)
    Pozdrawiam serdecznie, życzę dużo zdrowia i wiary w to, że wszystko będzie dobrze :)

    Marudaruda lubi tę wiadomość

    👰🔹Brak owulacji🔹Hiperprolaktynemia
    🤵 ✔️
    VpdKp1.png

    03.2022 11 tc nasz Aniołek Marysia 👼💔
  • Marudaruda Autorytet
    Postów: 833 274

    Wysłany: 10 stycznia 2018, 12:01

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Rosamare, u mnie to akurat nie nowość ;) Jest pokrycie w obrazie i w wynikach. Za wysoki testosteron, stosunek LH do FSH, hirsutyzm, cykle bezowulacyjne siegające do 50-60 dni, niska temperatura przez cały cykl, cysty na jajnikach, a w ogóle przy jajnikach dziesiątki malutkich pęcherzyków... Całe spektrum :)

    Wiadomość wyedytowana przez autora: 10 stycznia 2018, 12:03

    "Nie ma nic gorszego niż człowiek, który się czegoś spodziewa… I którego nic nie spotyka."...

    PCOS, ↑ testosteron.
  • gozomalta Ekspertka
    Postów: 177 52

    Wysłany: 10 stycznia 2018, 12:18

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Marudaruda, coś czytałam, ale staram się nie nakręcać, bo wydaje mi się że u mnie mimo wszystko jest łagodniejszy przebieg.

    ov72hlz.png
  • rosamare Koleżanka
    Postów: 60 14

    Wysłany: 10 stycznia 2018, 12:45

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Marudaruda przeczytałam dość sporo o PCOS w dość krótkim czasie bo pierwszy lekarz który mnie konsultował zalecał jak najszybsze rozpoczęcie stymulacji clo i dużo mówił o tym, że generalnie przynosi ona dość szybko oczekiwane rezultaty :) W zasadzie, już byłam na to gotowa i w miarę spokojna - pamiętam, że w tamtym czasie martwiłam się tylko czy mój zwykle dość obfity śluz:P przetrwa choć w minimalnej ilości :D

    Dopiero później zaczęłam czytać o preparatach zawierających inozytol i o ich bardzo dobrym działaniu przy PCOS :)
    Generalnie myślę sobie że dobra diagnoza to 50% sukcesu, potem dobry lekarz, który ogarnie temat i szybko można pokonać te górki i zostać Mamą :)

    👰🔹Brak owulacji🔹Hiperprolaktynemia
    🤵 ✔️
    VpdKp1.png

    03.2022 11 tc nasz Aniołek Marysia 👼💔
  • gozomalta Ekspertka
    Postów: 177 52

    Wysłany: 10 stycznia 2018, 13:09

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    To powiedzcie mi dziewczyny czy jeden podwyższony poziom hormonu LH, a cała reszta w normie to już można mówić ewidentnie o policystycznych jajnikach?

    ov72hlz.png
‹‹ 400 401 402 403 404 ››
Zgłoś post
Od:
Wiadomość:
Zgłoś Anuluj

Zapisz się na newsletter:

Zainteresują Cię również:

11 największych mitów dotyczących starania o dziecko, w które być może jeszcze wierzysz

Niektóre nieprawdziwe stwierdzenia przekazywane są z ust do ust tak długo, że bez zastanowienia w nie wierzymy. Przeczytaj jakie są największe mity na temat starania o dziecko i upewnij się, że „nie padłaś ich ofiarą”.

CZYTAJ WIĘCEJ

O tym jak kalendarz dni płodnych zjednoczył kobiety podczas starania o dziecko - relacja ze spotkania Ovu dzieci!

Jeśli kiedykolwiek zastanawiałaś się co sprawia, że kobiety, matki są tak silne i wytrzymałe, to musisz to przeczytać! My znamy już odpowiedź – nasza moc leży w relacjach jakie potrafimy tworzyć z innymi kobietami. Wsparcie jakie sobie dajemy i energię do działania jaką sobie nawzajem przekazujemy jest wartością o której należy mówić głośno! Dowodem na to jest ta relacja z wyjątkowego zdarzenia – zlotu użytkowniczek OvuFriend i BellyBestFriend, wspaniałych kobiet, cudownych Mam! Przeczytaj, jak kalendarz dni płodnych zjednoczył kobiety podczas starania o dziecko  

CZYTAJ WIĘCEJ

Sen a zdrowie hormonalne kobiety – jak na siebie wpływają?

Jak sen wpływa na zdrowie hormonalne kobiety? Jakie mogą być skutki niedoboru snu w kontekście kobiecej płodności? Jakie hormony są szczególnie wrażliwe na problemy z bezsennością u kobiet? Jak zadbać o prawidłową higienę snu?

CZYTAJ WIĘCEJ