Starające się conajmniej 3 lata-są takie?
-
WIADOMOŚĆ
-
mi się wydaje, że sobie świetnie radzę z problemem, staram się z dystansem podchodzić do starań a znajomi w pracy mi mówią, że od jakiegoś czasu mam pesymistyczne nastawienie do wszystkiego (nie wiedzą o staraniach) - ponoć sprawiam takie wrażenie na co dzień hmmm zaczynam się zastanawiać czy te wszystkie niepowodzenia nie biorą się ze złych myśli, że się nie uda bo to mi w głowie siedzi cały czas
kurcze może u mnie działa blokada w drugą stronę - nie od tego, że bardzo chcę ale od tego, że z góry zakładam, że się nie uda
vanessa wrote:gromadzę leki na dłuzej np bromergonu miałam na pół roku i jeszcze planowałam że przy okazji wizyty poproszę o receptę bo wolę mieć w zapasie niz na bieżąco brać recepty. W ogóle nie biore pod uwage tego że moga być nie potrzebne.
a ja jak kupuję podpaski i jest promo na większą pakę to mówię sobie, nie biorę większej, co ja z nimi zrobię jak w tym cyklu zajdę w ciążę
Wiadomość wyedytowana przez autora: 26 marca 2015, 14:35
-
ara wrote:a ja jak kupuję podpaski i jest promo na większą pakę to mówię sobie, nie biorę większej, co ja z nimi zrobię jak w tym cyklu zajdę w ciążę
Ja to swoje leczenie nawet nie traktuje jako cel do ciąży tylko jako leczenie przewlekłej choroby: musze byc pod stałą opieka lekarza ale nie wylecze się tak samo jak muszę byc pod stałą opieka endokrynologa (bo mam wycieta tarczycę) ale to nie sprawi że sie wyleczę całkowicie bo tarczyca mi nie odrośnie. Po prostu muszę brać leki do końca zycia żeby organizm funkcjonował i tak samo odbieram leczenie u ginekologa po prostu musze ale w ciąży nie będę. Dla mnie to normalne że nie zachodzę i nawet juz nie jestem rozczarowana @ jak przychodzi. Po prostu wiem że ma przyjść i przychodzi. -
vanessa wrote:Natasza a robiłaś badania przeciwciał, allo mlr, testy na nietolerancje pokarmowe, wit D3. Podejrzewam że endometriozę masz wykluczoną skoro miałaś operację. Mąż badał chromatyne plemnika, TRAP nawet jak ma wyniki seminogramu w normie? Teraz nic mi wiecej nie przychodzi do głowy...
Przeciwciał nie robiliśmy, myślałam, że teraz (przed operacją) będą robić, ale okazało się, że najpierw operacja. Potem, jak pytałam o przeciwciałą, lekarz powiedział, że przy iui (a się zdecydowaliśmy) nie potrzeba tego robić, bo sie przeciwciała (śluz) omija i niepotrzebnie byśmy się w koszty wpuszczali.
Nietolerancji pokarmowych nie miałam. Przed zabiegiem miała robioną masę badań wszystko pięknie w normie. Sama dla siebie też się badam co jakiś czas - pełne lipidogramy, morfologie, enzymy i inne historie. Wit D wcinam od długiego czasu i wyniki są ok
Męża badania - 3 razy różnymi metodami, wyniki ma ponad normę, aż lekarz był zachwycony
Liczę na to, że gdzieś po drodze może ta tkanka mięśniakowa była przyczyną, mimo, że nie było widocznych mięśniaków. Albo że faktycznie przeciwciała i dopiero teraz przez iui ominęliśmy.
Przy ostatnim badaniu usłyszałam "macica piękna, nowiutka, jakby nigdy mięśniaka nie miała"
Póki co 5 doba mija więc sporo czekania jeszcze przede mną
może źle się wyraziłam z tą idiopatycznością. Być może problem na poziomie komórkowym.. a być może ze sobą nie możemy mieć dzieci (też to kiedyś już usłyszałam).. nie chcę dopuszczać do siebie takich myśli.
Teraz musi się udać - skoro macica taka gotowa
Wiadomość wyedytowana przez autora: 26 marca 2015, 17:27
starania od 2007
mama bliźniaków [*] [*] grudzień 2015 10tc
"..nie mieliśmy szansy na dotyk.."
ivf czerwiec 2016 [*] [*] -
Natasza mnie chodziło o przeciwciała które moga atakować zarodek i czy podejdziesz do inseminacji czy in vitro to te przeciwciała i tak beda atakować zarodek. Tak jest z różnymi przeciwciałami np. ANA mając te przeciwciała trudno zajść w ciążę. Moga byc przeciwciała przeciw plemnikowe i bez względu jak te plemniki sie dostaną do macicy to te przeciwciała i tak je bedą niszczyć. moga byc np. rzeciwciała przeciwko osłonce przejrzystej i one chyba działaja źle na komórke jajową (ale nie jestem pewna czy dobrze kojarzę). Np niski poziom allo mlr może uniemożliwiać zagnieżdzenie zarodka.
Np. nietolerancje pokarmowe wytwarzaja przeciwciała które moga negatywnie wpływać na płodnośc i trzeba wyeliminować z diety nietolerowany przez organizm produkt i powinno być ok
A co do mężą to nie chodziło mi o metody tylko czy miał badana chromatynę plemnika i badanie TRAP bo wiem że te badania sa bardzo istotne nawet przy super parametrach nasienia.
Kochana nie zamartwiaj sie ze masz niepłodnośc idiopatyczna bo jak widzisz i sama stwierdzasz nie macie wszystkich badań więc jest jeszcze co badać i można się leczyć
Nanatasza wrote:a być może ze sobą nie możemy mieć dzieci (też to kiedyś już usłyszałam).. nie chcę dopuszczać do siebie takich myśli.Wiadomość wyedytowana przez autora: 26 marca 2015, 18:33
-
nick nieaktualnyDziewczyny,
Dużo piszecie o większej dojrzałości i ogólnie o tym, że sporo jednak plusów w tym długodystansowym staraniu. Zgadzam się z Wami i podpisuję właściwie pod każdym stwierdzeniem.
Ale jednocześnie boję się... Boję się, że będę starać się tak długo, że jak (jeśli) w końcu się uda będę wrakiem człowieka. Że moja psychika będzie zszarpana. Może także zdrowie.
Boję się też, że będę strasznie nadopiekuńcza i mocno przewrażliwiona. Ot taka klasyczna podstarzała zrzędząca matka polka, zamiast młodej, pełnej energii mamy-przyjaciółki.
Zawsze chciałam być "wspaniałą mamą".
Teraz pragnę po prostu BYĆ. Nie myślę już JAKĄ.
Boję się nijakości. Boję się, że życie "wypierze mnie z emocji".
Miałyście kiedyś tego typu przemyślenia?
Ewosińska lubi tę wiadomość
-
ara wrote:
a ja jak kupuję podpaski i jest promo na większą pakę to mówię sobie, nie biorę większej, co ja z nimi zrobię jak w tym cyklu zajdę w ciążę
vanessa wrote:To ja jak widze promocje na wiekszą pake to biore nawet 2 paki nawet mi przez mysl nie przejdzie że mogą byc nie potrzebne.
Z podpaskami to jestem trochę pośrodku między Wami.
Jak widzę dwupak w promocji, to najpierw myślę, o kupię bo taniej, a przecież to zawsze się przydaje (jak papier toaletowy, czy mydło itp.), sekundę później, ale jaka to oszczędność będzie jak może za kilka dni @ nie przyjdzie i jeszcze taka wielka paka będzie się poniewierać. Ale w końcu kupuję, bo przecież mało prawdopodobne żeby się udało.
vanessa wrote:
Ja to swoje leczenie nawet nie traktuje jako cel do ciąży tylko jako leczenie przewlekłej choroby: musze byc pod stałą opieka lekarza ale nie wylecze się tak samo jak muszę byc pod stałą opieka endokrynologa (bo mam wycieta tarczycę) ale to nie sprawi że sie wyleczę całkowicie bo tarczyca mi nie odrośnie. Po prostu muszę brać leki do końca zycia żeby organizm funkcjonował i tak samo odbieram leczenie u ginekologa po prostu musze ale w ciąży nie będę. Dla mnie to normalne że nie zachodzę i nawet juz nie jestem rozczarowana @ jak przychodzi. Po prostu wiem że ma przyjść i przychodzi.
Ja przez cały 2013 r. nie byłam rozczarowana i nie dziwiłam się, że @ przychodzi. Pod koniec 2012 ostatecznie dowiedziałam się, że przy moich mięśniakach nie ma szans na ciążę (mimo, że przez ponad rok byłam zwodzona, że może się uda), za to jest bardzo duże ryzyko utraty macicy w przypadku operacji, a że bez operacji nie ma co liczyć na ciążę, więc koło się zamykało. Wtedy przez cały rok przyzwyczajałam się do myśli, że ciąży i dziecka nie będzie, jednocześnie "plusem" było to, że nie musieliśmy się spinać ze staraniami (pilnować owulacji itp.) Miałam do wyboru ryzykowną operację (lekarze mówili, że szansa na powodzenie jest 50/50), albo czekanie na jakiś cud, lub odkrycie innej możliwości pozbycia się mięśniaków, w końcu świat idzie naprzód i jakiś postęp w medycynie w tym temacie może się trafić, a może się doczekam zanim będzie dla mnie za późno.
Po wielu poszukiwaniach wszelkich informacji na wiadomy temat dostałam namiary na mojego obecnego lekarza, który jako pierwszy nie przekreślił szans na powodzenie operacji, a wręcz przeciwnie. Na ostatniej wizycie kontrolnej stwierdził, że moja macica wygląda jak "nówka nie śmigana" i dał zielone światło na starania.
A ja ciągle mam mieszane uczucia, mimo że staram się wyluzować, bo jakoś trudno mi uwierzyć po tylu trudnościach, że teraz już będzie bezproblemowo. Nie dowierzam, że tylko mięśniaki stały na przeszkodzie, i że teraz pójdzie już gładko. Niby to dopiero 4 cykl, ale w sumie jak długo czekać i nie szukać ewentualnych przyczyn niepowodzeń, znowu rok, tak jak zaleca się starającej się zdrowej parze? Jest tyle czynników, od których zależy powodzenie starań, że ta świadomość zdobyta przez doświadczenie nie pomaga, tylko raczej utrudnia wyluzowanie. Jednocześnie przez cały czas jednak mam nadzieję, że skoro w końcu taka "nówka nie śmigana", to może tym razem się uda?Wiadomość wyedytowana przez autora: 26 marca 2015, 20:55
Starania od 09.2011r.
sierpień 2014 - I operacja usunięcia mięśniaków,
14 c.s.
luty 2016 - II operacja usunięcia mięśniaków,
wrzesień 2016 - usuwamy polipa... -
Vanessa - dziękuję za podpowiedzi. Nie słyszałam o takich badaniach. Zapytam lekarza przy następnej wizycie. Dobrze ze jest to forumstarania od 2007
mama bliźniaków [*] [*] grudzień 2015 10tc
"..nie mieliśmy szansy na dotyk.."
ivf czerwiec 2016 [*] [*] -
Sie napisałam i skasowało..ech
Wśród znajomych mam pare ktora ze sobą nie może miec dzieci - zachodzą ale ronią ciążę. A z poprzednimi partnerami mają potomstwo.
Nie wiem jak jest u nas, ale mam nadzieje powoli sie to wyjaśnistarania od 2007
mama bliźniaków [*] [*] grudzień 2015 10tc
"..nie mieliśmy szansy na dotyk.."
ivf czerwiec 2016 [*] [*] -
KMK wrote:Dziewczyny,
Ale jednocześnie boję się... Boję się, że będę starać się tak długo, że jak (jeśli) w końcu się uda będę wrakiem człowieka. Że moja psychika będzie zszarpana. Może także zdrowie.
Boję się też, że będę strasznie nadopiekuńcza i mocno przewrażliwiona. Ot taka klasyczna podstarzała zrzędząca matka polka, zamiast młodej, pełnej energii mamy-przyjaciółki.
Zawsze chciałam być "wspaniałą mamą".
Teraz pragnę po prostu BYĆ. Nie myślę już JAKĄ.
Boję się nijakości. Boję się, że życie "wypierze mnie z emocji".
Miałyście kiedyś tego typu przemyślenia?
dokładnie takie same mam przemyślenia -
Nanatasza wrote:Sie napisałam i skasowało..ech
Wśród znajomych mam pare ktora ze sobą nie może miec dzieci - zachodzą ale ronią ciążę. A z poprzednimi partnerami mają potomstwo.
Dlatego z poprzednimi partnerami mieli dzieci a ze soba im trudno bo nikt ich pewnie zlecił odpowiednich badań. -
KMK wrote:Dziewczyny,
Dużo piszecie o większej dojrzałości i ogólnie o tym, że sporo jednak plusów w tym długodystansowym staraniu. Zgadzam się z Wami i podpisuję właściwie pod każdym stwierdzeniem.
Ale jednocześnie boję się... Boję się, że będę starać się tak długo, że jak (jeśli) w końcu się uda będę wrakiem człowieka. Że moja psychika będzie zszarpana. Może także zdrowie.
Boję się też, że będę strasznie nadopiekuńcza i mocno przewrażliwiona. Ot taka klasyczna podstarzała zrzędząca matka polka, zamiast młodej, pełnej energii mamy-przyjaciółki.
Zawsze chciałam być "wspaniałą mamą".
Teraz pragnę po prostu BYĆ. Nie myślę już JAKĄ.
Boję się nijakości. Boję się, że życie "wypierze mnie z emocji".
Miałyście kiedyś tego typu przemyślenia? -
Nanatasza wrote:Vanessa - dziękuję za podpowiedzi. Nie słyszałam o takich badaniach. Zapytam lekarza przy następnej wizycie. Dobrze ze jest to forum
Mnie obecny lekarz mówił że jeżeli nie ma konkretnej przyczyny a nie zachodzi sie długo w ciążę to trzeba te badania zrobic. Nawet podawał mi przykład że pary leczyły sie ponad 10 lat i dopiero zachodziły po leczeniu immunologicznym i co najważniejsze zachodziły w ciążę naturalnieWiadomość wyedytowana przez autora: 27 marca 2015, 12:23
-
vanessa wrote:Oby tylko chciał i wiedział jak diagnozować w tym kierunku bo wiem że nie wszyscy zlecaja takie badania i spławiaja pacjentki mówiąc np. że nie ma potrzeby itp.
Mnie obecny lekarz mówił że jeżeli nie ma konkretnej przyczyny a nie zachodzi sie długo w ciążę to trzeba te badania zrobic. Nawet podawał mi przykład że pary leczyły sie ponad 10 lat i dopiero zachodziły po leczeniu immunologicznym i co najważniejsze zachodziły w ciążę naturalnie
Myślę, że będzie chciał
To dobra klinika i mam do lekarza zaufaniestarania od 2007
mama bliźniaków [*] [*] grudzień 2015 10tc
"..nie mieliśmy szansy na dotyk.."
ivf czerwiec 2016 [*] [*] -
vanessa wrote:Ja mam tak samo z ta różnicą że juz boję się zajść w ciążę bo wiem jaka jest obecnie moja psychika i wiem że dziecko juz nie zmieni mojej obojętności na wszystko. Bardzo często myslę że chyba juz nie chcę mieć dziecka ale tylko z tego powodu że ja nie chciałabym mieć takiej matki jaka jestem obecnie więc tym bardziej nie chcę skazywać dziecka na taką oboetna, bez emocji, usmiechu zamknietą w sobie, zyjąca z dala od ludzi matkę. Nawet rozważam z tego powodu że się juz nie nadaję zakończyć leczenie bo co z tego że bym i zaszła jak byłabym nie taka matka jak powinnam.
Vanessa nie gadaj głupot, napewno będziesz cudowną matką, nawet jeśli teraz nie czujesz się na siłach, to z pewnością 9 miesięcy ciąży wszystko zmieni. Będziesz wspaniałą, kochającą i przesadnie dbającą o swojego malucha mamuśką zresztą chyba każda z nas, czekających tak długo, będzie nadopiekuńcza i przewrażliwiona i ja akurat nie widzę w tym nic złego ja dodatkowo będę swoje strasznie rozpuszczać, już się nie mogę doczekać -
nick nieaktualny
-
Asiak wrote:Vanessa nie gadaj głupot, napewno będziesz cudowną matką, nawet jeśli teraz nie czujesz się na siłach, to z pewnością 9 miesięcy ciąży wszystko zmieni. Będziesz wspaniałą, kochającą i przesadnie dbającą o swojego malucha mamuśką zresztą chyba każda z nas, czekających tak długo, będzie nadopiekuńcza i przewrażliwiona i ja akurat nie widzę w tym nic złego ja dodatkowo będę swoje strasznie rozpuszczać, już się nie mogę doczekać
-
KMK wrote:Ale jednocześnie boję się... Boję się, że będę starać się tak długo, że jak (jeśli) w końcu się uda będę wrakiem człowieka. Że moja psychika będzie zszarpana. Może także zdrowie.
Boję się też, że będę strasznie nadopiekuńcza i mocno przewrażliwiona. Ot taka klasyczna podstarzała zrzędząca matka polka, zamiast młodej, pełnej energii mamy-przyjaciółki.
Zawsze chciałam być "wspaniałą mamą".
Teraz pragnę po prostu BYĆ. Nie myślę już JAKĄ.
CZeść Dziewczyny, na tym forum jeszcze nie pisałam, ale czytam Wasze przemyślenia. Ja też nie wiem, czy uda mi się mieć dziecko. Całe życie tego pragnęłam, przecież do tej roli przygotowuje się dziewczynka od najmłodszych lat, bawiąc się lalkami - nosi je, kami, przewija...Tzymam za Nas kciuki, ale staram się podejść do życia tak, jak je otrzymuję. Nie mogę mieć dzieci i może nie będę mieć swojego nigdy, ale ostatnią rzeczą jaką życzę sobie samej to popadanie w depresję czy stany przygnębienia. To nic nie da, niczego nie rozwiąże. Zabierze tylko czas i popchnie w jeszcze większe cierpienie. Myślę, że pogodzenie się z tym, że nie może się mieć dzieci to dla kobiety jedno z NAJTRUDNIEJSZYCH wyzwań. Dlatego nie poddawajmy się, ale też nie wycofujmy się z życia. Ja powoli, bardzo powoli oswajam się z myślą, że być może przybędzie kiedyś do nas inne dziecko, może się już nawet urodziło, dla którego w życiu będziemy wielką wygraną loterią. Bo dawanie miłości dziecku to chyba jedno z najpiękniejszych rzeczy. I w takiej roli być może będę się spełniać. Bez względu na to co myśli rodzina, dla tego dziecka i tak człowiek staje się całym światem. Każdy na świecie ma prawo do szczęścia, my też bądźmy szczęśliwe )Tuli
Synuś ur 08.2017 - 3 lata starań
Córcia ur 11.2019
PCO, Hashimoto, hiperprolaktyn., celiakia. -
vanessa wrote:Mnie bardziej chodziło o to że obecnie że mając dziecko w obecnym stanie psychicznym mogłoby stac się takie jak ja czyli odizolowane bo nawet nie miałabym gdzie pójść z nim zeby miało kontakt z innymi dziećmi, bo prócz tego że nie mam juz "przyjaciół" bo wraz z pojawieniem sie moich problemów "przyjaciółki" odeszły... a po za tym od pewnego czasu mam poważne trudności komunikatywne z innymi.
9m-cy oczekiwań już zmienia psychikę! potem rok gdzie dzidzi nie zależy na kontakcie z innymi bobasami tylko z cycem mamusi o przyjaciołach nie mówię, bo może odeszli bo może ich odcinalas? ehh to inny trudny i skomplikowany temat. ale zawsze mozna miec blizszych znajomych. tak jak my podczas staran zaczynamy niezauwazlanie dla nas samych sie zmieniac,az pewnego dnia orientujemy sie, ze nie jestem tym samym czlowiekiem sprzed staran... całe życie się zmieniamy... i jeśli kiedyś będzie nam dane zmierzyć się z macierzynstwem to cala ta sytuacja uksztaltuje nas od nowa... taka jest natura. ja ost pomyslalam ze moze mam byc najlepsza wersja siebie dla mojego dziecka i ze to będzie gdy ja będę w koncu w najlepszym wydaniu siebie samej tylko czy kiedyś to nastapi? po 5ciu latach to chyba naturalne, że nie wierze?Jeżeli szczęście nie przyszło jeszcze do Ciebie to znaczy, że jest duże i idzie małymi krokami. -
yourself wrote:vanessa
o przyjaciołach nie mówię, bo może odeszli bo może ich odcinalas?
Ja byłm w szkole średniej to miałam kumpelki bo byłam lepsza z matmy i angielskiego więc czesto prosiły mnie o pomoc z tych przedmiotów. Szkoła się skończyła więc już nie byłam potrzebna do zadań ale jakoś od czasu do czasu kontaktowałyśmy się i chodziłysmy razem na imprezy. Nie raz zawoził nas mój brat bo żadna z nas nie miała prawka ale potem jedna koleżanka zrobiła prawo jazdy i już kontakt skończył sie na dobre i nie raz odwiedzałam te kolezanki ale widziałam ze jestem jak 5 koło u wozu... raz nawet jedna dała mi do zrozumienia jak do niej poszłam żebym juz szła do domu bo one jadą na dyskotekę... było mi przykro że nie zaproponowały żebym poszła z nimi bo często razem chodziłysmy. Raz zaproponowałam że może poszły byśmy razem na jakąś balangę i powiedziałam że brat nas może podwieźć, bo nie chciałam żeby myslały że sie im wpraszam to usłyszałam "wiesz Marta już ma prawko więc jedziemy z nią (zawsze łziłysmy w czwórkę) i twój brat nie musi nas już odwozić..."> To sie dowiedziałam że wcześniej chętnie ze mna chodziły na imprezy bo potrzebowały podwózki a jak juz miały pojazd to nie byłam im potrzebna do szczęścia więc stwierdziłam że nie bedę się im już narzycać i kontakt sie urwał...
Kolejna "przyjaciółka" zerwała ze mną kontakt ja poznałam mojego męża. Chyba była zazdrosna unikała mnie aż do momentu że się już przestałyśmy kontaktować. Jak ją zapraszałam to zawsze miała jakąś wymówkę itp.
Potem poznałam jeszcze jedną i myślałam że może jaką poważniejsza przyjaźń sie z tego narodzi. Dobrze się nam razem gadało lubiłyśmy spędzać ze sobą czas itd ale nie wiem czemu przestała sie ze mną kontaktować. Raz napisała do mnie z zapytaniem co słychać bo się jakiś czas nie odzywałam więc napisałam że nie miałam głowy bo miałam problemy itd. i nawet nie zapytała jakie problemy. Od wtedy nie mam z nią kontaktu juz kilka razy pisałam do niej i nic bez odzewu. Myślałam że wyjechała bo wiem że miała to w planach ale dowiedziałam sie przez przypadek kilka dni temu że jest. Nie wiem co sie stało że sie nic nie odzywa mimo ze próbuje się z nią kontaktować.
Sie rozpisałam... -
Vanessa - to przykre, że w szkole średniej trafiłaś na koleżanki, które przyjaźniły się z Tobą interesownie. Dziewczyny zwykle, nawet jak nie mają czasu, to je ciągnie do spotkań, pogaduch, wspólnych wypadów - takie już jesteśmy społeczne. Zachęcam Cię do szukania nowych znajomych, może w pracy, może jakaś koleżanka ze studiów albo jeszcze z podstawówki chętnie by się z Tobą spotkała. Albo w jakiejś nowej grupce wspólnych zainteresowań (kurs językowy itp). Nie zamykaj się - świat Cię nie otworzy, przejdzie obojętnie. Samemu czasem trzeba wyciągnąć rękę...Zachęcam Cię do tegoTuli
Synuś ur 08.2017 - 3 lata starań
Córcia ur 11.2019
PCO, Hashimoto, hiperprolaktyn., celiakia.