Gameta Rzgów, Łódź ivf
-
WIADOMOŚĆ
-
Martoszka wrote:U nas sytuacja jest troszkę inna pod względem Moje nie moje.
Mój mąż ma dziecko z pierwszą żoną i ja rodząc jego dziecko i z komórki innej kobiety czułabym się chyba jak nie matka, tylko jak macocha. Trochę mnie to dołuje.Polly_love lubi tę wiadomość
-
Wiesz, ale wiedząc, że to nie moja komórka, to jakbym miała w sobie dziecko innej kobiety, która ma dziecko znowu z moim mężem.
Wiadomo, jak może by się porozmawiało itd to może bym się do tego przekonała na 100% psychicznie. Ale wiem, że jakbym już musiała szukać wózka, łóżeczka, ubranek itd to już bym czuła się chyba jak mama.M&M -
nick nieaktualnyMartoszka wrote:Wiesz, ale wiedząc, że to nie moja komórka, to jakbym miała w sobie dziecko innej kobiety, która ma dziecko znowu z moim mężem.
Wiadomo, jak może by się porozmawiało itd to może bym się do tego przekonała na 100% psychicznie. Ale wiem, że jakbym już musiała szukać wózka, łóżeczka, ubranek itd to już bym czuła się chyba jak mama.
gdy to powiedziałam mojemu lekarzowi zaczął się smiać. Chodzi o to,że ludzie adoptują dzieci obcych ludzi. znajoma ma piękną córkę z adopcji zarodka. To też dziecko z obcych gamet, ale ona ją nosiła 9mcy i ona jej dała życie. Nic by ten mały zarodek bez jej ciała, bez swojej MAMY, nic bez niej nie znaczył a córka podobna i sliczna jak laleczka
to byłoby TWOJE i tylko TWOJE dziecko - bo Ty byś dała mu życie -
Może ja tak teraz myślę dziwnie, bo to nowa sytuacja dla mnie. Sądziłam, ze jak byłam w ciąży i mój mąż ma dziecko, to raz dwa i bedziemy mieć wspólne. Teraz po 2 latach starań, już na iui się przygotowałam to bach, kolejny etap walki poszedł do kosza. I zostają tylko dwa kroki, o których jeszcze dobrze nie pomyślałam. Z mężem też o tym nie gadam, bo on oczywiście powtarza: po co będę Ci mówił co o tych metodach sądzę, jak nie wiadomo co lekarz powie. I tyle z nim gadania mam.M&M
-
Martoszka wrote:Wiesz, ale wiedząc, że to nie moja komórka, to jakbym miała w sobie dziecko innej kobiety, która ma dziecko znowu z moim mężem.
Wiadomo, jak może by się porozmawiało itd to może bym się do tego przekonała na 100% psychicznie. Ale wiem, że jakbym już musiała szukać wózka, łóżeczka, ubranek itd to już bym czuła się chyba jak mama.
My nie jestesmy małżeństwem co mi przeszkadza ( jeszcze bardziej w zaistniałej sytuacji ) a jemu wcale . -
Martoszka wrote:Może ja tak teraz myślę dziwnie, bo to nowa sytuacja dla mnie. Sądziłam, ze jak byłam w ciąży i mój mąż ma dziecko, to raz dwa i bedziemy mieć wspólne. Teraz po 2 latach starań, już na iui się przygotowałam to bach, kolejny etap walki poszedł do kosza. I zostają tylko dwa kroki, o których jeszcze dobrze nie pomyślałam. Z mężem też o tym nie gadam, bo on oczywiście powtarza: po co będę Ci mówił co o tych metodach sądzę, jak nie wiadomo co lekarz powie. I tyle z nim gadania mam.
-
nick nieaktualnyu mnie było tak,że to ja się załamałam jak mi dr Sobkiwiecz powiedział,że nie zajdę nigdy w ciążę. Tylko inv w dodatku z KD. Jak wyszłam z Salve to nie mogłam znaleźć auta na parkingu. Zadzwonilam do przyjaciółki. Do domu choć mam blisko jechałam godzinę. W domu płakałam 2h na wycieraczce. Mój mąż nie wiedział jak mnie uspokoić. To była tragedia. Powiedziałam mu,że nie będę surogatką nie będę rodzić dziecka cyt "jakiejś baby" Gdyby nie śmierć Mamy i inne akcje po drodze, moja pierwsza procedura nastąpiłaby wcześniej... Ale nie o to chodzi, a o to,że się zarzekałam,że nie podejdę. Po 1 procedurze 2 miało nie być. a gdy mąż jechał w sierpiu oddać nasienie do tej procedury powiedziałam mu "jedziesz to zrobić po raz ostatni" Oby tak było, ale gdyby coś to wiadomo
-
Polly_love tak czytam twoją historię i sobie myślę, że jesteś bardzo silną kobietą. Ja bym chyba w połowie odpuściła a Ty walczysz i to jest super Trzymam kciuki, żeby ten transfer był Twoim ostatnim bo zakończy się szczęśliwie
Polly_love lubi tę wiadomość
-
Wiecie, nie wiem co bym czuła patrząc na dziecko mojego męża i to Nasze dziecko. Pewnie raz bym była szczęśliwa, że ja mamy, a raz załamana, że ono nie jest z mojej komórki.
Najgorsze jest to, że ja nie mam z kim o tym wszystkim pogadać, bo choć mieszkamy jeszcze z moimi rodzicami to oni mają mnie gdzieś, abym tylko zajmowała się ich domem, więc nie ma sensu mówić im o naszych problemach, bo i tak powiedzą : daj sobie spokój.
Już usłyszałam parę ładnych zdań jak powiedziałam im, że mam hashimoto. Więc teraz to sensu nie ma.
Mam jedynie męża i jego siostrę, ale jej też nie chcę zarzucać tym wszystkim. Wystarczy, że była z nami na ostatniej wizycie i beczała razem z nami, fakt że ze szcześcia ( wynik amh), no ale też to przeżywa, bo zawsze była ze swoim bratem, w każdej dla nich złej sytuacji ( śmierć rodziców, rozwód), no i też nie ma jak się cieszyć, bo ciągle ma mój mąż pod górkę.
Ale się rozpisałam. Przepraszam, już nie będę. Teraz tylko na tematM&M -
nick nieaktualnyMallina wrote:Polly_love tak czytam twoją historię i sobie myślę, że jesteś bardzo silną kobietą. Ja bym chyba w połowie odpuściła a Ty walczysz i to jest super Trzymam kciuki, żeby ten transfer był Twoim ostatnim bo zakończy się szczęśliwie
Mallina, moja sytuacja łatwa nie jest. Zero komórek jajowych, menopauza. Auć, bolało bardzo. Ale lekarz ocenił moje szanse na stymulację w moim przypadku na ok 2%. To blisko 0... Trudno było mi się z tym pogodzić ale teraz mam dylematy w tyle. To, że jestem silna to wynik konieczności. Mam 36lat, jestem 10lat po ślubie. Wiecznie sami. Dom a w nim nas dwoje, pies i kot. Trzeba wiec było wziąć byka za rogi i nie wolno się mazać to Wy macie gorzej drogie dziewczyny- bo Wy musicie przejść przez trudy stymulacji. A ja gdy moja dawczyni się stymuluje jestem wolna od leków, zastrzyków i tego wszystkiego. Ona zadaje sobie trud i ból, bym ja mogła mieć szanse. generalnie wszystko mnie omija... Jestem potrzebna na zupełnie innym etapie, wszystko się dzieje poza mną. Pewnie, ze wolałbym przez to przejść i mieć szanse na moich komórkach. Ale ich nie mam. I mogę się cieszyć, ze medycyna stworzyła szanse dawstwa by taki beznadziejny przypadek jak ja mógł dać życie
P.s. Znajoma z niska rezerwa, ale nie taka jak moja, podeszła w gamecie u dr M. na swoich komórkach. Udało jej się wystymulowac 3 komórki. Zapłodniła się 1 i była słabym zarodkiem. Nie udało się niestety, a ona sama będąc w programie rządowym nie podjedzie już kolejne 2 razy. Zdecydowała się na kd.od dawczyni dostała 9 Kom i ma 6 zarodków. Po pierwszym et jest w ciąży, rodzi w maju. Czy jeśli kobieta nie wykorzysta szans w programie rządowym to może te 2 szanse komuś oddać? -
nick nieaktualny
-
nick nieaktualny