Gyncentrum Kraków

A wiecie do której godziny dr K przyjmuje w środy?

Niestety nie wiem.
Widziałam, że miałaś 4 komórki, to całkiem ładny wynik, na to co się u Ciebie działo. Ja mialam w 1 procedurze 1 a w drugiej 3, ale jednej nie udało się zapłodnić, bo nie była dojrzała. Trzymam kciuki za hodowlę.

Tak, finalnie 4, ale nie wiem ile z ich jest dojrzała, muszę czekać na telefon 😞

DEWG, a Ty jak się czujesz? 😀

Oo to super, bo chyba gdzieś pisałaś, że przewidujesz dużo mniej🙂 Nie wiem jak to jest z tymi telefonami bo do mnie zadzwonili dopiero 2 dni po pobraniu z informacją, że obie komórki się zapłodniły. Wcześniej w dniu punkcji dzwoniła dr k z informacją, że tylko 2 były dojrzałe i obie kazała zapłodnić ( to już w związku z moją niepewnością co do przyszłości zarodków i sama poprosiłam, że gdyby były 4 to nie chcę ich wszystkich zapładniać- los zdecydował za mnie i tylko dwie były dojrzałe )

W pierwszej procedurze zadzwonili do mnie embirolodzy dzień po punkcji z informacją ile było dojrzałych i czy się zapłodniły. Na ten moment wiem, że pobrali 4 komórki. Ale jakie były, czy były dojrzałe to już nie wiem 😞

Dlaczego nie chciałaś wszystkich zapładniać?

Wiem, że każdy zakłada najgorsze i chce zapłodnić jak najwiecej, żeby mieć więcej podejść. Ja tez brałam i biorę pod uwagę, że może się nie udać, ale z drugiej strony musiałam rozważyć każdy scenariusz, nawet taki gdzie wszystkie komórki się zapładniają i transfer udaje się za pierwszym razem. Mamy już jedno dziecko, chcemy drugie. W przypadku wykorzystania jednego zarodka gdybyśmy zostali z 3 zapłodnionymi zarodkami nie byłabym w stanie oddać ich do adopcji, no nie wyobrażam sobie tego bo to dla mnie jak oddanie do adopcji dziecka. Stwierdziłam, że zapładniając 2 komórki, jeśli udałoby się za pierwszym razem to jesteśmy wstanie wrócić po drugi zarodek, żeby nie zostawiać go w klinice. Swoją drogą nie rozumiem dlaczego ludzie nie mogą decydować o własnych zarodkach tylko chcąc nie chcąc po tych 20 latach oddawane są do adopcji. Dodatkowo klinika na nich zarabia, co według mnie nie jest w porządku. Jest wiele par, które nie mają nic przeciwko oddaniu zarodka do adopcji, dlaczego wiec nie mogą przekazać go komuś, kto go potrzebuje, tylko jeszcze klinika musi na tym zarobić mimo, że to te osoby opłacały przechowywanie.

A co jeśli obie komórki się nie przyjmą? Następna procedura? I wtedy ile byś zapładniała?

Jeśli się nie uda to pewnie będę rozmawiać z dr k jak to widzi ale możliwe, że będziemy przez chwilę starać się naturalnie. Teraz przed in vitro próbowaliśmy tylko 3 razy ( z czego przy pierwszym miałam niedrożny jajowód, z którego była owulacja) i dr stwierdziła, że gdyby nie moje amh i to, że moje cykle muszą być regulowane hormonami ( inaczej się rozjeżdżają i mam owulacje w czasie 🐵) to odesłała by nas do domu i kazała wrócić za rok bo tyle przyjmuje się, że potrzeba przeciętnej parze na zajście w ciążę. Sama mam wrażenie, że trochę mało było tych naturalnych starań przed in vitro. Pani dr stwierdziła, że w naszym przypadku nie chodzi o problem z samym zachodzeniem w ciążę ( w pierwszą ciążę zaszłam w pierwszym cyklu) i pewnie w końcu by się udało ale podała w wątpliwość czy do tego czasu nie wyczerpie się moja rezerwa( amh 0,07), stad naciskała na in vitro. Generalnie będę się martwić tym tematem jeśli nie uda się z tymi zarodkami, które mamy teraz. Mój mąż nie jest zwolennikiem in vitro, tym razem zgodził się chyba będąc trochę w szoku bo bardzo szybko się to wszystko potoczyło i nie wiem co powiedziałby na kolejną stymulację.

To kiedy pierwszy transfer?

Ja jestem taka wściekła. Jest 3 doba po punkcji a ja dalej nie mam żadnej informacji. Telefonu nie odbierają.
Nie wiem czy miałam jaką kolwiek dojrzałą komórkę, czy coś udało się zapłodnić nic. Do dziewczyn z Lublina, które miały punkcję w czwartek, normalnie dzwonili w piątek, w soboty też dzwonią, nawet w Wielką Sobotę. A mnie olali całkowicie.

Czuję się potraktowana jak śmieć.

Przy pierwszej procedurze do mnie też zapomnieli zadzwonić, bo w dniu kiedy powinni pierwszy raz zadzwonić, czyli dzień po punkcji, mieli dużo punkcji, więc jak to powiedzieli skupili się za bardzo na bieżącej pracy. Także sama do niech zadzwoniłam w poniedziałek, a punkcja była w piątek - wtedy jeszcze nie wiedziałam, że przez weekendy embriolodzy też pracują.

Zrozumiała bym gdyby mieli dużo pracy, ale w czwartek było 5 punkcji. W piątek raczej nie było, wątpię, że w sobotę było jakoś dużo. Będę jutro się dobijać od 7. Tylko wczoraj i dziś dzwoniłam i nik nie odbierał

A na jaki numer dzwonialaś?

+48 797 977 871

Dziękuję. Mam ten sam numer, może jutro odbiorą

Jeśli wszystko pójdzie dobrze to na początku września.

Na pewno nie zrobili tego celowo i dziś się wszystkiego dowiesz 🙂. To też ludzie, może coś się komuś pomyliło. Kurczę wydaje mi się, że do mnie dzwonili za każdym razem z innego numeru z informacją o hodowli. Po pierwszym telefonie zapisałam sobie nr, który podała DEWG, a po 5 dniach dzwonili z innego, ale jego już zapomniałam dodać do kontaktów 🙈

Dobrze, że napisałaś o tej wizycie 25 bo kiedy dzisiaj zadzwoniłam na ogólną infolinię żeby się umówić to pani powiedziała, że dr K znów nie ma od tego czwartku, aż do 5 września 🤷🏼‍♀️ i trochę byłam w kropce co mam niby zrobić. Przypomniałam sobie wtedy o Twojej wizycie i powiedziałam, że słyszałam, że dr przyjmuje w przyszły poniedziałek i nagle magicznie okazało się, że jednak tak. Świetnie doinformowana jest ta pani na infolinii🤨