INSEMINACJA
-
WIADOMOŚĆ
-
nick nieaktualny
-
mandragora wrote:Dziewczynki nie dołowac się tylko walczymy dalej;) XYZ przeciez po tym śniegu z deszczem przyszło słońce;) W życiu mam nadzieję, że też tak jest, że w końcu zaświeci słońce....Dopóki walczysz jesteś zwycięzcą !!!!
10.02.2019 1 wizyta w OA -
XYZ wrote:Hej. Sysiaaaa, ja też
Najpierw około godziny czekałam na wejście do gabinetu gina (we wtorki nie przyjmuje w klinice, tylko w swoim gabinecie, ale czasem mnie przyjmuje pomiędzy pacjentkami). Zrobiło się straszne opóźnienie, przede mną 4 pacjentki umówione na konkretne godziny. Łzy mi stanęły w oczach na myśl o tym, że będę tak koczować ze 2 godziny chyba. I co powiem w pracy?
Na szczęście lekarz pamiętał o mnie i zapowiedział w recepcji, że przyjmie mnie, jak tylko z gabinetu wyjdzie pacjentka.
No i się zrobił wrzask w kolejce. 2 babki zaczęły się awanturować, grozić pisaniem skarg. O mało nie doszło do rękoczynów. Wrzeszczały, że to skandal.
W takiej atmosferze miałam tylko szybciutkie USG. Okazało się, że po tej parszywej Femarze efekt jest ten sam, co po Clostilbegyt'cie - w 11 dniu cyklu jajnik lewy: 18mm, jajnik prawy: 14, 11 i 12mm (czyli już raczej nie urosną).
Inseminację miałam umówioną na sobotę godz. 10.40. Gin stwierdził tylko, że trzeba będzie przełożyć.
Nie zdążyłam zapytać: do kiedy możemy współżyć? kiedy mam brać Ovitrelle? Na kiedy będziemy przekładać?
No i nic nie wiem.
Nie wiem czemu moje pęcherzyki są tak oporne.
Nie wiem, co mam znowu powiedzieć w pracy.
W dodatku akurat gdy wyszłam z gabinetu, zaczął padać śnieg z deszczem. Oczywiście zanim przejechałam przez most wyszło piękne słońce. Ale co zmokłam wcześniej, to moje.
Następnym razem nie powinna mnie chyba zdziwić trąba powietrzna bezpośrednio nad moją głową. Powinnam się chyba już przyzwyczaić, że u mnie WSZYSTKO idzie na opak, pod prąd...
Wiecie co, mam już tego wszystkiego naprawdę dość.Ogarnia mnie totalna bezsilność, niemoc i zniechęcenie.Dopóki walczysz jesteś zwycięzcą !!!!
10.02.2019 1 wizyta w OA -
Sysiaaaaa wrote:A kolezanka jak długo sie stara, że jeszcze ma takie dobre nastawienie? Ja już mam za soba pół toku stymulacji i nic więc kiedyś organizm się na to wszystko wypnie
-
nick nieaktualnyDziewczyny mandragora ma rację, nasze bóle i starania to pryszcz przy tym co przeżyła ona a dalej ma siłę. Ja walczyłam ponad 1,5 roku. Po clo nie działo się nic, dopiero gonadotropiny z metforminą dały efekt. Jesteście jeszcze przed gonadotropinami dlatego nie ma co się łamać. Będzie dobrze!
-
mandragora wrote:sysiaaa koleżanka ma za sobą gorsze smutki niż pewnie wy wszystkie razem wzięte niestety;( starałam się o Hanię moją córeczkę ponad dwa lata. Hania przez błędy lekarzy odeszła od nas 5 dni przed terminem porodu. Stało się to 6 miesięcy temu. Na razie liczę na słońce po tych wszystkich burzach w moim życiu. Ufam że kiedyś dane mi będzie zostać mamą ziemskiego dziecka. Na razie chęc dania miłości dziecku jest większa od przerażenia przed byciem w ciąży, ale nie wiem jak długo jeszcze będę tak myśleć.Mam swoich ludzi w niebie- aniołka który nade mną czuwa, ja też chciałabym bardzo czuwać nad kimś...A człowiek sysiaaaa jest jak skała wytrzyma wszystko...Dopóki walczysz jesteś zwycięzcą !!!!
10.02.2019 1 wizyta w OA -
Mandragora czytałam Twój pamiętnik i znalazłam reportaż radiowy o Tobie i naprawde jestem pełna podziwu, że po takich przejściach jesteś tak optymistycznie nastawiona. Mnie tyle nerwów kosztował trefny test... Dlatego postanowiłam, że już nie robię sikańców tylko od razu na krew będę jeździła jak coś. A na razie chyba musze uregulować swój cykl bo od wakacji nie miałam normalnego krwawienia, tylko takie brunatne plamienia połączone ze śluzem. Wspominałam o tym lekarzowi ale niespecjalnie zwrócił na to uwagę.eeedith
-
nick nieaktualnyXYZ- strasznie Ci współczuję, tak Cię babska zdenerwowały,że nie nie zapytałaś o najważniejsze dla Ciebie sprawy. A lekarz nie proponuje Ci zastrzyków na podrośnięcie pęcherzyków?
Mandragora- podziwiam Cię nie tylko za optymizm, ale i za pokorę do życia... mi chyba za często nerwów brakuje...
Edith- z tymi testami masz racje, mi lekarz tez kazał robić z krwi tylko- choć u mnie do tego nie doszło...
Zastanawiam się co będzie w tym m-cu, już bym chciała wiedzieć czy mi się coś hoduje
-
eeedith moja koleżanka zrezygnowała z operacji plastycznej jak się dowiedziała o śmierci Hani mojej córeczki, bo nie chciała kusić losu...skoro takie bezsensowne tragedie się zdarzają...I jeden trefny test nie jest powodem do nerwów;) Prawda jest taka, że wszystkie kiedyś w końcu będziemy mogły oddać miłość naszym dzieciom i jest to tylko kwestia czasu. Czasem dzieci są nam dane na troszkę krócej niż byśmy chciały, ale są i dadzą nam jeszcze radość...Dziewuchy obudźcie więc w sobie nadzieję i pewność, że wszystko się ułoży i cieszcie się, że w drodze po dziecko nie stoicie z ogromnie ciężkim bagażem doświadczeń
kaarolaa, Sysiaaaaa lubią tę wiadomość
-
nick nieaktualny
-
Mixa człowiek to taka bestia, że nawet jak upada to się z kolan zawsze podnosi;) i walczy dalej. Możemy mieć marzenia i nie są one złudzeniami jeśli widzimy drogę do ich spełnienia. A szaleństwo? a kto powiedział, że szaleństwo jest czymś złym?...mixa- na pewno ci się uda, tylko trzeba wierzyć
-
nick nieaktualny
-
Mixa nie mam nie nastawiam się i w sobotę idę na bete żeby sie nie wkręcac w codzienny sikany test i jedną na nim kreskę. Nie interpretuję żadnych objawów zwłaszcza że w pierwszej ciąży nie miałam żadnych charakterystycznych...zobaczymy co będzie. cieszę się, że w końcu po stymulacji mój progesteron wygląda oki;)
-
nick nieaktualnyi masz rację z tą betą
mój mąż się zestresował w dzień IUI i miałam z nim 3 światy, był sinokoperkowy a gdy wyszedł "po" (że tak powiem swojej roli w tym), to mi oświadczył, ze się nie spisał i chyba lipa będzie i tak czekałam jakieś 2h - nie wiedziałam co zobić, płakać, zabić go czy siebie, ale było ok, tylko bez efektu jak sie okazało mam nadzieję, ze już za drugim razem będzie oswojony z sytuacją ;-)mandragora- jak to powiedział mój mąż- mężczyzna też ma swój stres z ty związany -
mandragora wrote:a swoją drogą jak wasi faceci reagują na IUI? mój to się wkurzał że jak coś to mi lekarz dziecko zrobi, a nie on;) haha i nawet mi się zbuntował w dzień IUI i powiedział że nigdzie nie idzie haha. Na szczęście zmienił zdanie;)
Dopóki walczysz jesteś zwycięzcą !!!!
10.02.2019 1 wizyta w OA -
nick nieaktualny
-
zrobiliśmy tak samo z tymi poprawkami. Ale ja jakoś wcześniej nie myślalam o tym, że oni mogą miec z tym jakikolwiek problem. Dla mnie to po prostu kolejny zabieg medyczny a on przeżył jakąś taraumę) na szczęście poszedł po rozum do głowy;) stwierdził jeszcze że w tych pokojach to zamiast filków i świerszczyków to by się przydała żona robiąca striptiz;)- oczywiście nie omieszkał się podzielic z położną swoją sugestią
-
nick nieaktualny
-
Mandragora przeczytalam wlasnie twoj pamietnik i lzy poplyneluly ciurkiem. Przepraszam za moja wczesniejsza docinke ale cierpliwość mi sie kończy. Jestes niesamowita! Mój brat stracil dwoje dzieci. Pierwsze w 6 msc zycia, a córci w wieku 4 lat. Choroba genetyczna ktorej lekarze nie znają. Cierpiala z nimi cala rodzina. Corcia zmarla im w dzien naszego ślubu i strasznie wygladala ta nasza szczesliwa data na bialej trumnie Kingusi. Zostanie mi to do konca życiaDopóki walczysz jesteś zwycięzcą !!!!
10.02.2019 1 wizyta w OA