Invicta Trójmiasto 🌊

Zauważyłam, że wątki o różnych klinikach w Polsce są żywe, a te o Invicta w Gdańsku i Gdyni mają bardzo mało komentarzy. Pomyślałam, że założę wspólny wątek, bo osoby leczące się w Gdyni i tak na wiele zabiegów jadą do Gdańska.

Ktoś z Was, tutaj, obecnie leczy się w Invicta Gdynia albo Gdańsk? Ja w Gdyni, choć mieszkam w Gdańsku - ale w Gdyni był akurat szybki termin na konsultację kilka miesięcy temu do androloga, a potem już tam zostaliśmy.

Moje wrażenia so far:
MINUSY: trochę chaosu, kolejki w recepcji w obydwu placówkach, lekarka prowadząca nie zawsze się orientuje, jakie badania miałam zrobione (mimo, że wszystko jest w dokumentacji) i niewiele wyjaśnia, jeżeli się o to nie zapyta.

PLUSY: przekonuje mnie ich własne laboratorium, robią wszystkie badania genetyczne na miejscu itd. Na USG i badania krwi mogę jeździć do Gdańska. Opiekunka w Gdyni i osoby na recepcji są miłe i zaangażowane. Szkoda, że nie można się dodzwonić bezpośrednio.

Jestem ciekawa, czy procedury in vitro pomiędzy różnymi lekarzami mocno się różnią? Czy jest raczej obrana wspólna taktyka? Na przykład, czy ktoś miał tutaj kiedyś IVF na cyklu naturalnym, czy raczej wszyscy lekarze i lekarki pracują na cyklach sztucznych?

Ja przygotowywałam się w Bydgoszczy, ale punkcję i transfer miałam w Gdańsku. Mam te same spostrzeżenia. Chaos i całkiem mili ludzie. No i ten brak kontaktu 🙈 To chyba urok Invicty w całej Polsce
Jednak było, minęło a ja mam cudownego synka właśnie dzięki Invikcie.

Hej
Ja się leczyłam w Gdańsku. Zaczynałam jak jeszcze nie było refundacji z MZ. Może wtedy ruch był mniejszy, nie wiem jak jest teraz bo z MZ miałam trzy transfery.
Z kliniką kontaktowałam się często mailowo i nawet sprawnie to szło.
Personel zawsze miły i pomocny. Miałam tam tyle wizyt, procedur i transferów, że już dowodu nie musiałam pokazywać przy rejestracji bo każdy wiedział jak się nazywam 😅
Plusem jest to że są szybko wyniki hormonów i bety.
Uważam też, że mają bardzo dobry embriolab.
Jestem wdzięczna bo wygląda na to, że transfer numer 5 udany.

Ja byłam pacjentką invicty przed refundacją. Generalnie w ostatniej chwili sie przeniosłam do Bociana i to jest przeskok niebo a ziemia.
Jeśli chodzi o invicte to: na minus recepcja przy ławeczce czekających ludzi na badania i wszyscy słuchają co mówisz, do tego te badania tam mogą robić totalnie wszyscy, więc nie raz oczekiwanie..długie.
Dwa - brak kontaktu z lekarzem. To jest jakiś dramat, szczególnie w późniejszych etapach. Bardzo doceniłam to w Bocianie, ze mialam nr doktora i cokolwiek potrzebowałam to zawsze odpisał.
Być moze to w moim przypadku tylko, ale ja miałam poczucie, że naciągają mnie na wszystkie badania i procedury, ponaglają że juz juz trzeba zacząć ivf, po czym lekarka idzie sobie na urlop i ma totalnie wylane w Ciebie i Twoje "szybko szybko". Nagle można poczekać, nagle czas nie jest problemem, nie proponują alternatywy, nie rozumieją, ze cykl nie musi byc jak w zegarku i to, ze sie umawiacie na pierwszego to w zasadzie może byc ruchome, bo nie masz pewności, ze dostaniesz miesiączkę. Niestety chyba w takiej klinice tego biedni nie wiedzą i ba - nie proponują oczywiście żadnego innego terminu i rozwiązania.

Ja polecam przejść sie do dwóch różnych klinik i porównać.
Nie wiem jak jest teraz po refundacji, ale jak chodziłam przed to jak zobaczyłam jak to moze byc zorganizowane to cieszyłam sie, ze zaufałam intuicji i wymiksowałam sie z invicty

Ja w Invikcie leczę się od roku, ale po 3 inseminacjach i 2 nieudanych procedurach przechodzę do Bociana. Wizyty u lekarza miałam w Gdyni, zabiegi w Gdańsku. Mam naprawdę mieszane uczucia.
Na plus to, że w Gdyni jest kameralnie, nie miałam nigdy obsuwy u lekarza, panie w labie -szczególnie pani Wiktoria, to anioły, a miałam mega problemy z żyłami. Miła pani Monika. Dla mnie mega plusem, że od razu rozpisywali wizyty przed transferem, dużo weryfikacji, kontakt z lekarzem, na plus. W Gdańsku również, bardzo mili lekarze, położne, punkcje i transfery przebiegały sprawnie, widać, że mają doświadczenie. Moja pani doktor z Gdyni była naprawdę miła i bardzo się z nią zżyłam.
Minusy, no i teraz. W Gdyni totalny brak prywatności w recepcji, stoją ludzie z jakichś przychodni na badania krwi, przychodzą bez rejestracji, potem się kłócą, że oni przyszli przed tobą i chcą wejść na badanie, kilka razy było tak, że miałam wizytę w labie umówioną na 8 rano,a wchodziłam o 8.50, bo niby nie przyjmują bez kolejki, ale starsze panie domagają się wizyty. To o tyle irytujące, że o 9 przychodzi pan po krew. No i oczywiście wszyscy w kolejce słuchają jakie masz badania, czy jesteś przed/po transferze, czy mąż przyszedł na badania nasienia. To z kwestii technicznych. Dla mnie olbrzymim minusem był totalny brak diagnostyki, pani doktor wprost powiedziała, że ludzie piszą skargi na klinikę, że lekarz zalecił np histeroskopię czy badania immuno, i oni musieli za to płacić. Dlatego lekarze nie chcą kierować na badania. I teraz najlepsze, po 2 nieudanych procedurach i braku implantacji, chciałam zrobić histeroskopię, zadzwoniłam do kliniki, rozmowa była miła dopóki nie powiedziałam, że jestem ich pacjentką, wtedy okazało się, że infolinia nie może rejestrować na wizyty medyczne i odezwie się koordynator. Dzwoniłam, przypominałam się, ponaglałam, temat ciągnie się od 8 tygodni. Tak, tyle czasu czekam na telefon, a podobno jestem na 1 miejscu do kontaktu. Wielokrotnie mówiłam, że zabieg chcę zrobić prywatnie ipełnopłatnie. W międzyczasie w Bocianie przeszłam diagnostykę, okazało się, że dla mnie lepsza będzie biopsja. W Bocianie temat zamknął się w 5 dniach. Czekam na wyniki biopsji. Także ich metoda, transfery i badania hormonów. I tyle. Wszystkie dodatkowe badania, to moja inwencja, od lekarza dostałam zalecenie brania Ten Fertil AMH i tyle. Mają serio parcie na ten preparat, który ma w sumie słaby skład, więc sama ogarnęłam suplemenację. No i mega minus za totalny brak kontaktu z embriologami. O tym, że nie będzie transferu dowiedziałam się już po badaniach w klinice. Rano pojechałam na krew, zbieramy się do Gdańska i telefon, że zarodki padły w 2 dobie, a jeden od początku jest opóźniony o jeden dzień i przedłużają hodowlę. Zadzwonili 1,5 godziny przed transferem. Było to dla mnie wyjątkowe stresowe doświadczenie. Wiem, że w innych klinikach można połączyć się z laboratorium i doglądać stanu hodowli. Ja niepotrzebnie brałam leki, żyłam nadzieją, zarodków nie miałam, a nikt nie zadzwonił wcześniej. No i totalny brak kontaktu z lekarzem poza kliniką. W Bocianie byłam tylko na biopsji, a pani doktor dała mi swój telefon i powiedziała, że jak będę się źle czuć po biopsji to mam dzwonić i jak będą wyniki to ona również chce bym zadzwoniła, to ustali plan leczenia.
Ja długo dawałam klinice szansę, nawet po tej drugiej procedurze. Ale po tym jak totalnie olali mnie jako pacjentkę, dostałam informację, że lekarz się zwolnił i tyle. Wszystko ma niby załatwić koordynator, który pomimo moich błagalnych telefonów, nie potrafi oddzwonić. Skoro ja sama muszę się diagnozować, to dziękuję, idę dalej.

Hej Pata, czy masz na myśli dr Sz, czy inna dr z Gdyni też często chodzi na urlopy?
Bo po tej ławeczce poznałam, że chodzi o Gdynię, nie o Gdańsk😛

He hej , a jaki lekarz Cię prowadził?

W Gdyni została teraz jedna pani doktor, pewnie niedługo kogoś jej dodadzą do pomocy.

A kto Waszym zdaniem najlepiej ogarnia procedurę Ivf w Gdańsku?

A dr Kabatnik?

Jest tylko do końca miesiąca. Mi nawet nie proponowali jej jako kolejnej prowadzącej, bo poprzednia pani doktor odeszła w czerwcu, tylko Dr Sz przyjmowała nowych pacjentów. A szkoda, bo z doktor Kabatnik miałam konsultację przed transferem i bardzo sympatyczna.
W Gdańsku dr Lewicki jest chyba najbardziej polecany. Dr Hajdusianek bardzo sympatyczny. Dr Głodek robił mi 2 punkcje, mieliśmy potem rozmowę i nie umiałam z nim rozmawiać nic a nic. Jakoś tak stresującą atmosferę wprowadzał.

Dzięki wielkie za podzielenie sie opinią , trzymam kciuki za sukcesy! 🍀

Czy któraś z Was miała w Invicta transfer na cyklu naturalnym? Czy raczej preferowaną metodą tutaj jest cykl sztuczny?

Ja miałam sztuczny, a kto Cię prowadzi?

Cześć,

Jak byliśmy w Invicta to 7 transferów miałam na cyklu sztucznym. Byłam u dr A.H. w Gdańsku.
Chyba doktor preferował po prostu taki cykl, bo większa kontrola, nigdy nie proponował naturalnego. Dopiero w Bocianie miałam pierwszy raz transfer na cyklu naturalnym (I bardziej mi pasował - mniej leków. Ale za to częstsze wizyty) .

Mnie do tej pory prowadziła dr Kabatnik i baaaaardzo polecam. Niestety idzie na dłuższą nieobecność i do samego transferu oddaje nas w innej ręce. Jutro mam wizytę u dr Kaźmierczyk więc mogę Wam powiedzieć jakie wrażenia i czy transfer na cyklu sztucznym czy naturalnym:)))

A co samej INVICTy na razie nie mam zastrzeżeń. Na wyniki PGTa czekałam raptem 5 dni…

Na razie dr Sz w Gdyni i ona chyba tylko robi cykl sztuczny. A Ciebie?
Lubię misiowe żelki (cudowny nick!) będę bardzo wdzięczna za info, jaki cykl u Ciebie wybierze dr Kaźmierczyk, no i w ogóle - jak wrażenia. Mam wrażenie, że w Invicta cykl sztuczny to jest domyślna metoda, ale może się mylę. Powodzenia na wizycie!

Hej:) pomyślałam że może rzucę co nie co o invicie bo leczyłam się tam parę lat.
Głodek fakt specyficzny ale przy nim nie czułam nachalnego narzucania niepotrzebnych procedur. Hajdusianek miły i wprowadza super atmosferę ale jego to trzeba pilnowac bo nie dość że pomylił mi się w dawkach z menopurem to jeszcze źle mi obliczył cykl do inseminacji i w dniu kiedy on planował kontrolną wizytę okazało się że wtedy potrzebny był już zabieg więc to ja wisiałam na telefonie i umawiałam wizytę przed żeby całe przygotowania nie poszły na marne. Zieliński spoko ale bardzo był niechętny do wprowadzenia heparyny po transferze mimo że miałam takie zalecenia od hematologa i powiedział że jeśli bardzo chce to mogę ale on nie widzi medycznych wskazań. Sieg nieco powściągliwy ale nie wciskał mi procedur medycznych jeśli wyraziłam że czuję potrzeby. Z Gdynia też miałam chwilę przygód ale to było tyle lat temu że pewnie pozmieniało się trochę. Kiedy ja się leczyłam w Invicie to Bociana jeszcze nie było a do invimed miałam daleko ale fakt że dawaliśmy invicie ostatnia szansę i też rozważaliśmy zmianę kliniki. Na szczęście się udało i mam dzieci na świecie a teraz wróciliśmy po ostatni zarodek więc też już mam inne spojrzenie na tą klinikę i widzę że trochę się zmieniło bo np w trakcie procedury nie mogę mieć innego lekarza a wcześniej mimo że trwał program a mojego nie było to wrzucali mnie do lekarza który byl akurat wolny co strasznie zaburzało poczucie bezpieczeństwa.