X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Forum Starając się z pomocą medyczną InviMed Wroclaw
Odpowiedz

InviMed Wroclaw

Oceń ten wątek:
  • Aguś19 Autorytet
    Postów: 972 354

    Wysłany: 15 lutego 2020, 10:00

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    35latka wrote:
    Dziękuję Ci za pozytywne słowa, zawsze można tu liczyć na dobre słowo. Tak sobie powtarzam, że efekt jest najważniejszy, a wystarczy do sukcesu mieć jeden zarodeczek. Postarałam się wczoraj wyciszyć. Pani Dr wczoraj też mnie pocieszyła, więc tyle pozytywnych słów mnie uspokoiło. Dziś już jest zdecydowanie lepiej. 🌺💞🌺💞🌺🌈. Byłam na randce z mężem i wypiłam za Wasze powodzenie dziewczyny. 💞
    Wiem co czujesz dwa zarodki, liczyłaś na więcej.
    Miałam to samo z 12 ocytów 3 zarodki czułam rozczarowanie, nawet czułam się oszukana bo dziwnym zbiegiem okoliczności 3zarodki dokładnie tyle ile mieliśmy gwarantowane w umowie. Jeden się nie przyjął, zostały dwa mam nadzieję że te będę te które się przyjmą:) tak samo jak u Ciebie. Czytając fora to dużo dziewczyn nie ma tyle szczęście co my nie mają wcale.
    Co prawda moje jeszcze sobie trochę poczekają na mnie bo ciągle coś wychodzi jak całe życie wszystkie choroby czepiają się mnie.

    p19udqk3oonve1f7.png

    2004 urodziła się moja córka
    2011 torbiel na jajniku, usunięty jajnik z przydatkami, endometrioza
    04.2016 rozpoczęcie starań o dziecko
    12.2016 ciąża biochemiczna
    2017 naturalne starania
    2018 badanie amh 0.01 :(
    2018 pierwsza wizyta w invimed zapisanie w kolejkę kd
    2019 amh 0,02
    11.2019 pierwszy transfer niestety nieudany
    Zostały 2 śnieżynki
    Wysoka homocysteina
    01.06.2020 transfer
  • Anonimek Przyjaciółka
    Postów: 110 51

    Wysłany: 15 lutego 2020, 10:09

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    35latka ja po leczeniu miałam 12 oocytów, zapłodniło się bodajże 4, a w dniu transferu dowiedzieliśmy się, że mamy tylko jednego rokującego zarodka plus jedną mozaikę, która nie przetrwała. Nasz jedyny zarodeczek zaraz będzie miał 6 miesięcy :)

    Nasty, Faith_86, Mania12, Umka lubią tę wiadomość

    relg3e5e3c6j2p62.png
    Azoospermia, u mnie wszystko (niby) ok.
    8 x AID bez skutku
    20.11.2018 start in vitro
    06.12.2018 szczęśliwy transfer, brak mrozaków
  • nick nieaktualny

    Wysłany: 15 lutego 2020, 10:12

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Faith_86 wrote:
    Ja brałam clo przed 1 IUI, ale w drugiej fazie z duphastonem i jak nic nie wyszło po odstawieniu duphastonu @ przyszła następnego dnia. A Tu coś lykalas w fazie lutealnej?

    Nie dostałam duphastonu ani luteiny. Nie mam problemu z progesteronem. Poczekam do poniedziałku i powtórzę test, ale bardziej wierzę że zrobiła mi się jakaś torbiel z niepęknietego pęcherzyka i przez to spóźnia się okres.
    No albo rzeczywiście owulacja mi się przesunęła o 2-3 dni i @ przyjdzie w poniedziałek.


  • Aguś19 Autorytet
    Postów: 972 354

    Wysłany: 15 lutego 2020, 11:04

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Anonimek wrote:
    35latka ja po leczeniu miałam 12 oocytów, zapłodniło się bodajże 4, a w dniu transferu dowiedzieliśmy się, że mamy tylko jednego rokującego zarodka plus jedną mozaikę, która nie przetrwała. Nasz jedyny zarodeczek zaraz będzie miał 6 miesięcy :)
    I takie historie dają nam wiarę:)

    p19udqk3oonve1f7.png

    2004 urodziła się moja córka
    2011 torbiel na jajniku, usunięty jajnik z przydatkami, endometrioza
    04.2016 rozpoczęcie starań o dziecko
    12.2016 ciąża biochemiczna
    2017 naturalne starania
    2018 badanie amh 0.01 :(
    2018 pierwsza wizyta w invimed zapisanie w kolejkę kd
    2019 amh 0,02
    11.2019 pierwszy transfer niestety nieudany
    Zostały 2 śnieżynki
    Wysoka homocysteina
    01.06.2020 transfer
  • nick nieaktualny

    Wysłany: 15 lutego 2020, 12:00

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Nasty wrote:
    Kurcze wszystko u mnie szaleje :(

    Przed punkcja robiłam TSh miałam coś niecałe 2.1, endokrynolog zwiększyła mi dawkę z 88 do 100.

    Powtórzyłam dzisiaj TSH i mam 3,56...

    Mi się wydaje że trzeba dać chwilę org wrócić na odpowiednie tory. Jednak hormony mogą nam troszkę namieszać... Ciekawe jak u mnie... Dowiem się w poniedziałek. Ale czuję nadchodzący okres.

    Nasty lubi tę wiadomość

  • nick nieaktualny

    Wysłany: 15 lutego 2020, 12:14

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Anonimek wrote:
    35latka ja po leczeniu miałam 12 oocytów, zapłodniło się bodajże 4, a w dniu transferu dowiedzieliśmy się, że mamy tylko jednego rokującego zarodka plus jedną mozaikę, która nie przetrwała. Nasz jedyny zarodeczek zaraz będzie miał 6 miesięcy :)

    Ta historia daje nadzieję 💞✊🙏

    Anonimek lubi tę wiadomość

  • Nasty Autorytet
    Postów: 1163 1198

    Wysłany: 15 lutego 2020, 15:10

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Anonimek wrote:
    35latka ja po leczeniu miałam 12 oocytów, zapłodniło się bodajże 4, a w dniu transferu dowiedzieliśmy się, że mamy tylko jednego rokującego zarodka plus jedną mozaikę, która nie przetrwała. Nasz jedyny zarodeczek zaraz będzie miał 6 miesięcy :)

    Jak miło się czyta takie historie, serce rośnie ❤️❤️❤️

    ckaiyx8dpef0wqq7.png

    32l
    Amh 1,18
    Niedoczynnosc tarczycy, opanowana
    Ureoplasma parvum- wyleczona w pierwszym podejściu
    Kariotyp OK
    Czynnik męski: żylaki powrózka nasiennego, usunięte, brak poprawy
    Plemniki prawidłowe 0%
    17/01.2020 rozpoczęcie stymulacja, protokół krótki z antagonista
    29/01.2020 Punkcją - pobranych 6 dojrzałych komórek. Transfer odroczony, progesteron 1,82
    Mamy 4 ❄️❄️❄️❄️!!!
    Kolejny transfer odroczony- torbiele krwotoczne po stymulacji
    23/03 FET 3dniowca
    7dpt jest cień :) HCG 20
    29dpt jest <3
  • nick nieaktualny

    Wysłany: 15 lutego 2020, 15:36

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Nasty wrote:
    Jak miło się czyta takie historie, serce rośnie ❤️❤️❤️

    To prawda... 💞💞💞

  • Aguś19 Autorytet
    Postów: 972 354

    Wysłany: 16 lutego 2020, 14:50

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Dziewczyny. Magnez norma 1.1 A ja mam 1.24
    Mam brać dalej magnez czy nie?

    p19udqk3oonve1f7.png

    2004 urodziła się moja córka
    2011 torbiel na jajniku, usunięty jajnik z przydatkami, endometrioza
    04.2016 rozpoczęcie starań o dziecko
    12.2016 ciąża biochemiczna
    2017 naturalne starania
    2018 badanie amh 0.01 :(
    2018 pierwsza wizyta w invimed zapisanie w kolejkę kd
    2019 amh 0,02
    11.2019 pierwszy transfer niestety nieudany
    Zostały 2 śnieżynki
    Wysoka homocysteina
    01.06.2020 transfer
  • Faith_86 Autorytet
    Postów: 431 181

    Wysłany: 16 lutego 2020, 15:13

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Aguś19 wrote:
    Dziewczyny. Magnez norma 1.1 A ja mam 1.24
    Mam brać dalej magnez czy nie?

    Ja bym chyba brała. Nie sprawdzałam u siebie poziomu, ale na ostatniej wizycie dr G zalecił mi 6 tabletek magne b6 dziennie. Takze napewno niedobór nie jest wskazany.

    Umka lubi tę wiadomość

  • satrapa Nowa
    Postów: 2 5

    Wysłany: 16 lutego 2020, 15:20

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Gdy czytam Wasze historie, troski i niepokoje postanowiłam opisać swoją sytuację.

    STARANIA PRZED: trwały ponad trzy lata. Kolejni ginekolodzy zapewniający, że wszystko jest dobrze, że trzeba wyjechać na wakacje, dać głowie odpocząć i na pewno się uda. Po czym wracałam z weekendów, urlopów z kolejną miesiączką. Namówiłam jednego by dał mi skierowanie na badanie drożności jajowodów (wszystko drożne) – a samo badanie przeżyłam okropnie, zemdlałam z bólu i zapewniłam personelowi szpitala same atrakcje ze mną. Mąż wykonywał kolejne badania nasienia i pomimo dobrych wyników suplementował się FertilMenem. Ostatecznie trafiliśmy do Opola do poradni Leczenie Niepłodności, gdzie lekarz sprawniejszym okiem wypatrzył początek endometriozy w jednym jajniku. Liczne badania nadal wskazywały normę (hormony, rezerwa itp. OK) a ja zaczęłam być stymulowana przez pół roku w początkowych dniach cyklu (2-7 dc) Lamettą oraz gdy komórka się ukazała to zastrzykiem Ovitrelle. Przebieg stymulacja nie układał się pomyślnie dla lekarza i powiedział mi, że szkoda czasu (raz komórka była, raz nie, raz za mała). Zaproponował by udać się do specjalistów z InVitro, bo to co dla niego w wypatrzonej endometriozie na jajniku nadawało by się już do usunięcia laparoskopowego dla innych specjalistów może dawać jeszcze czas na próby zachodzenia w ciąże.

    InVimed: Po ostatnim USG lekarza z Opola zadzwoniłam do InVimedu Wrocław (z opinii nawet nie było dyskusji, wiadomo było że będzie to InViMed wrocław a nie Invicta). Kwestią był tylko lekarz prowadzący. Dzwoniąc we wrześniu infolinia poinformowała mnie, że do Dr. G. termin na grudzień / no nie…./poprosiłam w takim razie o pierwszy wolny termin do kogokolwiek – chociaż na pierwszą konsultacje. Trafiliśmy do kobiety – Dr. A. Z. Już po pierwszej konsultacji wiedziałam, że zostanie MOIM lekarzem. Standardowo zlecony zestaw badań, dobieranie krwi na kariotyp, moja grupa ORH – oraz konieczność robienia badań określających miano przeciwciał co do konfliktu serologicznego. Na USG wiadomo było, że endometrioza zaczyna być obecna i na drugim jajniku. A biorąc pod uwagę mój wiek (34 lata) nie było na co czekać. Przez miesiąc (w trakcie gdy czekaliśmy na wyniki kariotypu – inne badania zarówno u mnie, jak i u męża wyszły w normie) mieliśmy podejść do jednej jedynej inseminacji. Ale w związku z tym, że ponownie jajnik w połowie cyklu na podglądzie nie zareagował na Lamette odpuściliśmy inseminacje. Od następnego cyklu byłam już na krótkim protokole stymulacji.

    STYMULACJA/PUNKCJA: Standardowo ja mdlejąca na każdy widok igły sama podawałam sobie Gonal i Cetrodite. Okazuje się, że wszystko jest do przejścia. Między czasie by nie złapać infekcji byłam już na tygodniowym zwolnieniu lekarskim. A pod koniec listopada trafiłam do InviMedu na Punkcje. Mój pierwszy zabieg, pierwszy raz w narkozie i w szpitalnej zielonej spódniczce/ najgorszym przeżyciem okazało się zakładanie wenflonu/wszystkim patrzyłam na ręce/. Na samej Sali przywitałam się jeszcze z p. Doktor i odpłynęłam w narkozie…. Wiem, że przechodząc na inne łózko musieli mnie wybudzić i w tym czasie opowiadałam straszne głupoty. Na Sali „poczekalni” bardzo szybko doszłam do siebie i rozmawiałam z innymi pacjentkami co do leków zastosowanych do stymulacji. Wówczas olśniło mnie, że każdy lekarz inaczej prowadzi swoje pacjentki, inne dawki leków. Po wyjściu z zabiegówki jeszcze wizyta z oczekującym na mnie mężem w gabinecie p. Doktor i informacja, że udało się pobrać 21 komórek. Wiadomo było, że zbyt wysoki progesteron odroczył transfer żywych zarodków na za miesiąc. Przeszłam taką hiperstymulację jajników, że jeszcze 1,5 miesiąca po punkcji tworzyły się w nich kolejne jajeczka. Po rozmowie z doktor, licznych przeczytanych artykułach zdecydowaliśmy się (ze względy na wiek i endometrioze) zapłodnić wszystkie komórki i hodować je do 5 doby by w stadium blastocysty czekały aż hiperstymulacja się uspokoi (trwało to jeden cykl). Kolejne zwolnienie lekarskie i tydzień oczekiwania na czas, gdy mogę napisać do lekarza ilu zarodkom po tych 7 dniach udało się dotrwać. Liczyliśmy z mężem, że no 6 czy 7 to pewniak. Na tyle finansowo też nas było stać by wracać po nie, do skutku aż się uda. Aż tu w pewien poniedziałek dostaje sms, że mamy 3 blastki. Jakbym dostała w twarz. Jak to 3 ? z 21 (jakiś żart). Włączyło mi się czarnowidztwo, że w takim razie teraz się nie uda a ja z refundacją leków mogę podejść do kolejnych punkcji jeszcze tylko 3 razy. Lekarka w zwrotnym sms uspokajała, że to najlepszej klasy bastocysty i to standardowy wyniki procentowy. Wszystko idzie pomyślnie. Akurat…. / Potem jeszcze obserwowałam w gabinecie table z rozwojem zarodków. Do 3 doby odpowiednio dzieliło się 16, a do 5 doby dotrwało tylko 3, wyobrażacie sobie jakby przeżywałabym zawód gdyby w kolejnych transferach podawano mi te zarodki z 3 doby, które przestawały się dzielić.

    KRIOTRANSER – z początkiem stycznia, kolejne badania grubości endo (8mm) oraz progesteronu (poniżej 1) dające zielone światło. Tuż po sylwestrze transfer z możliwością oglądania wszystkiego na monitorze. Myślałam, że będzie to bardziej podniosła chwila, a na czarnym ekranie nic nie widziała. Na Sali „poczekalni” leżałam już sama, a czas 20 minut odpoczynku strasznie się dłużył. Choć to i tak nic – dłuższe okazało się oczekiwanie by zrobić pierwszy test. Na 6 dzień po transferze odczuwałam bolesne skurcze, na które wzięłam nospe. Nie wspomnę, że już byłam od transferu wspomagana dużymi dawkami leków Medrol, Luteina, Duphaston, Acard, Estrofem + femibion 1). Przyjmowałam tam jakieś wydumane głupty jak dwa plasterki ananasa – ale myślę, że przy takich lekach to ananas z puszki nie miał na nic wpływu. Pomimo, iż lekarz kazał inaczej - w 9 dniu po transferze popołudniu zrobiłam test z moczu. Już ukazały się dwie blade kreski. Mąż pobiegł do apteki po kolejne testy, tym razem różnych firm. Już książkowo robiłam je w kolejnych dniach z rana. Kreski coraz bardziej wyraźne.

    WYNIKI – w 11 dniu po transferze wynik Bety HCG – 496,0 mIU/ml, w 13 dniu powtórzone wyniosło: 1 278,0 mIU/ml. Więc kontakt z Panią Doktor, że oh i ah. Ta jednak studziła entuzjazm, że póki co gratuluje, ale wieleeee jeszcze przede mną. Nie myliła się. Bo przecież jeszcze trzeba czekać by w ok 6 tygodniu przyjachać na USG. Dla nas koniec stycznia okazał się być szczęśliwy – podczas tej wizyty widać było już 3 mm zarodek, któremu serce biło 90 razy na minute. Tym samym zakończyliśmy współpracę z InVimedem i wiadomo, że teraz opiekę należy szukać u lekarza prowadzącego ciąże. W InVimedzie pozostały jeszcze 2 dobrej klasy zarodki, o których teraz nie myślę. Żyłam sobie spokojnie, informując najbliższych w rodzinie oraz w pracy, że udało się. Pracodawca cały czas mnie wspierał, kazał wybierać urlopu, brać L4 – odpoczywać, nie narażać się na czynniki chorobotwórcze. Pełne wsparcie od wszystkich. Tydzień temu (początek lutego) przez weekend pomimo przyjmowania Luteiny zaczęłam plamić. Pojedyncze brązowe plamienia. Nie dawało mi to spokoju a wizyta u lekarza prowadzącego dopiero za tydzień. Pojechałam z mężem na Izbę Przyjęć. Po informacji, że to metoda InVitro zostawili mnie na 4 doby doglądając czy wszystko w porządku z zarodkiem. Ostatecznie wyszłam ze szpitala w bardzo dobrym stanie. Zarodek rośnie. Ma już ponad 2 cm, a serce bije 170 razy na min. Rozpiska i konieczność przyjmowania leków (tylko troszkę zmniejszane dawki) pozostanie ze mną jeszcze do kwietnia, ja w głowie odpuszczam sprawy związane z pracą. Chyba (jak lekarz się przychyli) to skorzystam z L4 bo najprawdopodobniej to moje pierwsze i ostatnie długoooo wyczekiwane dziecko i przestałam się spinać koniecznością zbawiania świata. Jak sobie pomyślę o tym, że pod koniec września spotkałam się na konsultacji z Panią Doktor a w chwili obecnej jestem w 9 tygodniu ciąży z pierwszego – podanego mi zarodka i nie mogę w to wierzyć. Trzymam za Was kciuki.

    Wiadomość wyedytowana przez autora: 16 lutego 2020, 18:01

    35latka, Faith_86, Umka, Kejtusia lubią tę wiadomość

  • nick nieaktualny

    Wysłany: 16 lutego 2020, 17:19

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    satrapa wrote:
    Gdy czytam Wasze historie, troski i niepokoje postanowiłam opisać swoją sytuację.

    STARANIA PRZED: trwały ponad trzy lata. Kolejni ginekolodzy zapewniający, że wszystko jest dobrze, że trzeba wyjechać na wakacje, dać głowie odpocząć i na pewno się uda. Po czym wracałam z weekendów, urlopów z kolejną miesiączką. Namówiłam jednego by dał mi skierowanie na badanie drożności jajowodów (wszystko drożne) – a samo badanie przeżyłam okropnie, zemdlałam z bólu i zapewniłam personelowi szpitala same atrakcje ze mną. Mąż wykonywał kolejne badania nasienia i pomimo dobrych wyników suplementował się FertilMenem. Ostatecznie trafiliśmy do Opola do poradni Leczenie Niepłodności, gdzie lekarz sprawniejszym okiem wypatrzył początek endometriozy w jednym jajniku. Liczne badania nadal wskazywały normę (hormony, rezerwa itp. OK) a ja zaczęłam być stymulowana przez pół roku w początkowych dniach cyklu (2-7 dc) Lamettą oraz gdy komórka się ukazała to zastrzykiem Ovitrelle. Przebieg stymulacja nie układał się pomyślnie dla lekarza i powiedział mi, że szkoda czasu (raz komórka była, raz nie, raz za mała). Zaproponował by udać się do specjalistów z InVitro, bo to co dla niego w wypatrzonej endometriozie na jajniku nadawało by się już do usunięcia laparoskopowego dla innych specjalistów może dawać jeszcze czas na próby zachodzenia w ciąże.

    InVimed: Po ostatnim USG lekarza z Opola zadzwoniłam do InVimedu (z opinii nawet nie było dyskusji, że będzie to InviMeda a nie Invicta). Kwestią był tylko lekarz prowadzący. Dzwoniąc we wrześniu infolinia poinformowała mnie, że do Dr. G. termin na grudzień / no nie…./poprosiłam w takim razie o pierwszy wolny termin do kogokolwiek – chociaż na pierwszą konsultacje. Trafiliśmy do kobiety – Dr. A. Z. Już po pierwszej konsultacji wiedziałam, że zostanie MOIM lekarzem. Standardowo zlecony zestaw badań, dobieranie krwi na kariotyp, moja grupa ORH – oraz konieczność robienia badań określających miano przeciwciał co do konfliktu serologicznego. Na USG wiadomo było, że endometrioza zaczyna być obecna i na drugim jajniku. A biorąc pod uwagę mój wiek (34 lata) nie było na co czekać. Przez miesiąc (w trakcie gdy czekaliśmy na wyniki kariotypu – inne badania zarówno u mnie, jak i u męża wyszły w normie) mieliśmy podejść do jednej jedynej inseminacji. Ale w związku z tym, że ponownie jajnik w połowie cyklu na podglądzie nie zareagował na Lamette odpuściliśmy inseminacje. Od następnego cyklu byłam już na krótkim protokole stymulacji.

    STYMULACJA/PUNKCJA: Standardowo ja mdlejąca na każdy widok igły sama podawałam sobie Gonal i Cetrodite. Okazuje się, że wszystko jest do przejścia. Między czasie by nie złapać infekcji byłam już na tygodniowym zwolnieniu lekarskim. A pod koniec listopada trafiłam do InviMedu na Punkcje. Mój pierwszy zabieg, pierwszy raz w narkozie i w szpitalnej zielonej spódniczce/ najgorszym przeżyciem okazało się zakładanie wenflonu/wszystkim patrzyłam na ręce/. Na samej Sali przywitałam się jeszcze z p. Doktor i odpłynęłam w narkozie…. Wiem, że przechodząc na inne łózko musieli mnie wybudzić i w tym czasie opowiadałam straszne głupoty. Na Sali „poczekalni” bardzo szybko doszłam do siebie i rozmawiałam z innymi pacjentkami co do leków zastosowanych do stymulacji. Wówczas olśniło mnie, że każdy lekarz inaczej prowadzi swoje pacjentki, inne dawki leków. Po wyjściu z zabiegówki jeszcze wizyta z oczekującym na mnie mężem w gabinecie p. Doktor i informacja, że udało się pobrać 21 komórek. Wiadomo było, że zbyt wysoki progesteron odroczył transfer żywych zarodków na za miesiąc. Przeszłam taką hiperstymulację jajników, że jeszcze 1,5 miesiąca po punkcji tworzyły się w nich kolejne jajeczka. Po rozmowie z doktor, licznych przeczytanych artykułach zdecydowaliśmy się (ze względy na wiek i endometrioze) zapłodnić wszystkie komórki i hodować je do 5 doby by w stadium blastocysty czekały aż hiperstymulacja się uspokoi (trwało to jeden cykl). Kolejne zwolnienie lekarskie i tydzień oczekiwania na czas, gdy mogę napisać do lekarza ilu zarodkom po tych 7 dniach udało się dotrwać. Liczyliśmy z mężem, że no 6 czy 7 to pewniak. Na tyle finansowo też nas było stać by wracać po nie, do skutku aż się uda. Aż tu w pewien poniedziałek dostaje sms, że mamy 3 blastki. Jakbym dostała w twarz. Jak to 3 ? z 21 (jakiś żart). Włączyło mi się czarnowidztwo, że w takim razie teraz się nie uda a ja z refundacją leków mogę podejść do kolejnych punkcji jeszcze tylko 3 razy. Lekarka w zwrotnym sms uspokajała, że to najlepszej klasy bastocysty i to standardowy wyniki procentowy. Wszystko idzie pomyślnie. Akurat…. / Potem jeszcze obserwowałam w gabinecie table z rozwojem zarodków. Do 3 doby odpowiednio dzieliło się 16, a do 5 doby dotrwało tylko 3, wyobrażacie sobie jakby przeżywałabym zawód gdyby w kolejnych transferach podawano mi te zarodki z 3 doby, które przestawały się dzielić.

    KRIOTRANSER – z początkiem stycznia, kolejne badania grubości endo (8mm) oraz progesteronu (poniżej 1) dające zielone światło. Tuż po sylwestrze transfer z możliwością oglądania wszystkiego na monitorze. Myślałam, że będzie to bardziej podniosła chwila, a na czarnym ekranie nic nie widziała. Na Sali „poczekalni” leżałam już sama, a czas 20 minut odpoczynku strasznie się dłużył. Choć to i tak nic – dłuższe okazało się oczekiwanie by zrobić pierwszy test. Na 6 dzień po transferze odczuwałam bolesne skurcze, na które wzięłam nospe. Nie wspomnę, że już byłam od transferu wspomagana dużymi dawkami leków Medrol, Luteina, Duphaston, Acard, Estrofem + femibion 1). Przyjmowałam tam jakieś wydumane głupty jak dwa plasterki ananasa – ale myślę, że przy takich lekach to ananas z puszki nie miał na nic wpływu. Pomimo, iż lekarz kazał inaczej - w 9 dniu po transferze popołudniu zrobiłam test z moczu. Już ukazały się dwie blade kreski. Mąż pobiegł do apteki po kolejne testy, tym razem różnych firm. Już książkowo robiłam je w kolejnych dniach z rana. Kreski coraz bardziej wyraźne.

    WYNIKI – w 11 dniu po transferze wynik Bety HCG – 496,0 mIU/ml, w 13 dniu powtórzone wyniosło: 1 278,0 mIU/ml. Więc kontakt z Panią Doktor, że oh i ah. Ta jednak studziła entuzjazm, że póki co gratuluje, ale wieleeee jeszcze przede mną. Nie myliła się. Bo przecież jeszcze trzeba czekać by w ok 6 tygodniu przyjachać na USG. Dla nas koniec stycznia okazał się być szczęśliwy – podczas tej wizyty widać było już 3 mm zarodek, któremu serce biło 90 razy na minute. Tym samym zakończyliśmy współpracę z InVimedem i wiadomo, że teraz opiekę należy szukać u lekarza prowadzącego ciąże. W InVimedzie pozostały jeszcze 2 dobrej klasy zarodki, o których teraz nie myślę. Żyłam sobie spokojnie, informując najbliższych w rodzinie oraz w pracy, że udało się. Pracodawca cały czas mnie wspierał, kazał wybierać urlopu, brać L4 – odpoczywać, nie narażać się na czynniki chorobotwórcze. Pełne wsparcie od wszystkich. Tydzień temu (początek lutego) przez weekend pomimo przyjmowania Luteiny zaczęłam plamić. Pojedyncze brązowe plamienia. Nie dawało mi to spokoju a wizyta u lekarza prowadzącego dopiero za tydzień. Pojechałam z mężem na Izbę Przyjęć. Po informacji, że to metoda InVitro zostawili mnie na 4 doby doglądając czy wszystko w porządku z zarodkiem. Ostatecznie wyszłam ze szpitala w bardzo dobrym stanie. Zarodek rośnie. Ma już ponad 2 cm, a serce bije 170 razy na min. Rozpiska i konieczność przyjmowania leków (tylko troszkę zmniejszane dawki) pozostanie ze mną jeszcze do kwietnia, ja w głowie odpuszczam sprawy związane z pracą. Chyba (jak lekarz się przychyli) to skorzystam z L4 bo najprawdopodobniej to moje pierwsze i ostatnie długoooo wyczekiwane dziecko i przestałam się spinać koniecznością zbawiania świata. Jak sobie pomyślę o tym, że pod koniec września spotkałam się na konsultacji z Panią Doktor a w chwili obecnej jestem w 9 tygodniu ciąży z pierwszego – podanego mi zarodka i nie mogę w to wierzyć. Trzymam za Was kciuki.
    WOW co za historia. Ja ostatnio byłam załamana bo mam komórki 2 z 5 doby, ale dziewczyny bardzo mnie tutaj wspierały. Bo przecież potrzebna jest jedną jedyna. 🙏🌈🍀
    Gratuluję muszka i baaaardzo się cieszw✊
    Leczysz się w invimed wrocław?

    Wiadomość wyedytowana przez autora: 16 lutego 2020, 17:35

  • nick nieaktualny

    Wysłany: 16 lutego 2020, 17:21

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Dziewczyny jak się czujecie? ja jutro do lekarza rano, zobaczymy co Pani Doktor powie. Dziś ostatni dzień biorę progesteron, ale czuję, że zbliża mi się okres i już czuję, że będzie mega bolesny. Jutro też mam akupunkturę, zabieram męża, mąż podekcytowany, niech idzie i niech mi pomoże na te biedna morflologie 🙏✊🍀

  • Faith_86 Autorytet
    Postów: 431 181

    Wysłany: 16 lutego 2020, 18:01

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    satrapa wrote:
    Gdy czytam Wasze historie, troski i niepokoje postanowiłam opisać swoją sytuację.

    STARANIA PRZED: trwały ponad trzy lata. Kolejni ginekolodzy zapewniający, że wszystko jest dobrze, że trzeba wyjechać na wakacje, dać głowie odpocząć i na pewno się uda. Po czym wracałam z weekendów, urlopów z kolejną miesiączką. Namówiłam jednego by dał mi skierowanie na badanie drożności jajowodów (wszystko drożne) – a samo badanie przeżyłam okropnie, zemdlałam z bólu i zapewniłam personelowi szpitala same atrakcje ze mną. Mąż wykonywał kolejne badania nasienia i pomimo dobrych wyników suplementował się FertilMenem. Ostatecznie trafiliśmy do Opola do poradni Leczenie Niepłodności, gdzie lekarz sprawniejszym okiem wypatrzył początek endometriozy w jednym jajniku. Liczne badania nadal wskazywały normę (hormony, rezerwa itp. OK) a ja zaczęłam być stymulowana przez pół roku w początkowych dniach cyklu (2-7 dc) Lamettą oraz gdy komórka się ukazała to zastrzykiem Ovitrelle. Przebieg stymulacja nie układał się pomyślnie dla lekarza i powiedział mi, że szkoda czasu (raz komórka była, raz nie, raz za mała). Zaproponował by udać się do specjalistów z InVitro, bo to co dla niego w wypatrzonej endometriozie na jajniku nadawało by się już do usunięcia laparoskopowego dla innych specjalistów może dawać jeszcze czas na próby zachodzenia w ciąże.

    InVimed: Po ostatnim USG lekarza z Opola zadzwoniłam do InVimedu (z opinii nawet nie było dyskusji, że będzie to InviMeda a nie Invicta). Kwestią był tylko lekarz prowadzący. Dzwoniąc we wrześniu infolinia poinformowała mnie, że do Dr. G. termin na grudzień / no nie…./poprosiłam w takim razie o pierwszy wolny termin do kogokolwiek – chociaż na pierwszą konsultacje. Trafiliśmy do kobiety – Dr. A. Z. Już po pierwszej konsultacji wiedziałam, że zostanie MOIM lekarzem. Standardowo zlecony zestaw badań, dobieranie krwi na kariotyp, moja grupa ORH – oraz konieczność robienia badań określających miano przeciwciał co do konfliktu serologicznego. Na USG wiadomo było, że endometrioza zaczyna być obecna i na drugim jajniku. A biorąc pod uwagę mój wiek (34 lata) nie było na co czekać. Przez miesiąc (w trakcie gdy czekaliśmy na wyniki kariotypu – inne badania zarówno u mnie, jak i u męża wyszły w normie) mieliśmy podejść do jednej jedynej inseminacji. Ale w związku z tym, że ponownie jajnik w połowie cyklu na podglądzie nie zareagował na Lamette odpuściliśmy inseminacje. Od następnego cyklu byłam już na krótkim protokole stymulacji.

    STYMULACJA/PUNKCJA: Standardowo ja mdlejąca na każdy widok igły sama podawałam sobie Gonal i Cetrodite. Okazuje się, że wszystko jest do przejścia. Między czasie by nie złapać infekcji byłam już na tygodniowym zwolnieniu lekarskim. A pod koniec listopada trafiłam do InviMedu na Punkcje. Mój pierwszy zabieg, pierwszy raz w narkozie i w szpitalnej zielonej spódniczce/ najgorszym przeżyciem okazało się zakładanie wenflonu/wszystkim patrzyłam na ręce/. Na samej Sali przywitałam się jeszcze z p. Doktor i odpłynęłam w narkozie…. Wiem, że przechodząc na inne łózko musieli mnie wybudzić i w tym czasie opowiadałam straszne głupoty. Na Sali „poczekalni” bardzo szybko doszłam do siebie i rozmawiałam z innymi pacjentkami co do leków zastosowanych do stymulacji. Wówczas olśniło mnie, że każdy lekarz inaczej prowadzi swoje pacjentki, inne dawki leków. Po wyjściu z zabiegówki jeszcze wizyta z oczekującym na mnie mężem w gabinecie p. Doktor i informacja, że udało się pobrać 21 komórek. Wiadomo było, że zbyt wysoki progesteron odroczył transfer żywych zarodków na za miesiąc. Przeszłam taką hiperstymulację jajników, że jeszcze 1,5 miesiąca po punkcji tworzyły się w nich kolejne jajeczka. Po rozmowie z doktor, licznych przeczytanych artykułach zdecydowaliśmy się (ze względy na wiek i endometrioze) zapłodnić wszystkie komórki i hodować je do 5 doby by w stadium blastocysty czekały aż hiperstymulacja się uspokoi (trwało to jeden cykl). Kolejne zwolnienie lekarskie i tydzień oczekiwania na czas, gdy mogę napisać do lekarza ilu zarodkom po tych 7 dniach udało się dotrwać. Liczyliśmy z mężem, że no 6 czy 7 to pewniak. Na tyle finansowo też nas było stać by wracać po nie, do skutku aż się uda. Aż tu w pewien poniedziałek dostaje sms, że mamy 3 blastki. Jakbym dostała w twarz. Jak to 3 ? z 21 (jakiś żart). Włączyło mi się czarnowidztwo, że w takim razie teraz się nie uda a ja z refundacją leków mogę podejść do kolejnych punkcji jeszcze tylko 3 razy. Lekarka w zwrotnym sms uspokajała, że to najlepszej klasy bastocysty i to standardowy wyniki procentowy. Wszystko idzie pomyślnie. Akurat…. / Potem jeszcze obserwowałam w gabinecie table z rozwojem zarodków. Do 3 doby odpowiednio dzieliło się 16, a do 5 doby dotrwało tylko 3, wyobrażacie sobie jakby przeżywałabym zawód gdyby w kolejnych transferach podawano mi te zarodki z 3 doby, które przestawały się dzielić.

    KRIOTRANSER – z początkiem stycznia, kolejne badania grubości endo (8mm) oraz progesteronu (poniżej 1) dające zielone światło. Tuż po sylwestrze transfer z możliwością oglądania wszystkiego na monitorze. Myślałam, że będzie to bardziej podniosła chwila, a na czarnym ekranie nic nie widziała. Na Sali „poczekalni” leżałam już sama, a czas 20 minut odpoczynku strasznie się dłużył. Choć to i tak nic – dłuższe okazało się oczekiwanie by zrobić pierwszy test. Na 6 dzień po transferze odczuwałam bolesne skurcze, na które wzięłam nospe. Nie wspomnę, że już byłam od transferu wspomagana dużymi dawkami leków Medrol, Luteina, Duphaston, Acard, Estrofem + femibion 1). Przyjmowałam tam jakieś wydumane głupty jak dwa plasterki ananasa – ale myślę, że przy takich lekach to ananas z puszki nie miał na nic wpływu. Pomimo, iż lekarz kazał inaczej - w 9 dniu po transferze popołudniu zrobiłam test z moczu. Już ukazały się dwie blade kreski. Mąż pobiegł do apteki po kolejne testy, tym razem różnych firm. Już książkowo robiłam je w kolejnych dniach z rana. Kreski coraz bardziej wyraźne.

    WYNIKI – w 11 dniu po transferze wynik Bety HCG – 496,0 mIU/ml, w 13 dniu powtórzone wyniosło: 1 278,0 mIU/ml. Więc kontakt z Panią Doktor, że oh i ah. Ta jednak studziła entuzjazm, że póki co gratuluje, ale wieleeee jeszcze przede mną. Nie myliła się. Bo przecież jeszcze trzeba czekać by w ok 6 tygodniu przyjachać na USG. Dla nas koniec stycznia okazał się być szczęśliwy – podczas tej wizyty widać było już 3 mm zarodek, któremu serce biło 90 razy na minute. Tym samym zakończyliśmy współpracę z InVimedem i wiadomo, że teraz opiekę należy szukać u lekarza prowadzącego ciąże. W InVimedzie pozostały jeszcze 2 dobrej klasy zarodki, o których teraz nie myślę. Żyłam sobie spokojnie, informując najbliższych w rodzinie oraz w pracy, że udało się. Pracodawca cały czas mnie wspierał, kazał wybierać urlopu, brać L4 – odpoczywać, nie narażać się na czynniki chorobotwórcze. Pełne wsparcie od wszystkich. Tydzień temu (początek lutego) przez weekend pomimo przyjmowania Luteiny zaczęłam plamić. Pojedyncze brązowe plamienia. Nie dawało mi to spokoju a wizyta u lekarza prowadzącego dopiero za tydzień. Pojechałam z mężem na Izbę Przyjęć. Po informacji, że to metoda InVitro zostawili mnie na 4 doby doglądając czy wszystko w porządku z zarodkiem. Ostatecznie wyszłam ze szpitala w bardzo dobrym stanie. Zarodek rośnie. Ma już ponad 2 cm, a serce bije 170 razy na min. Rozpiska i konieczność przyjmowania leków (tylko troszkę zmniejszane dawki) pozostanie ze mną jeszcze do kwietnia, ja w głowie odpuszczam sprawy związane z pracą. Chyba (jak lekarz się przychyli) to skorzystam z L4 bo najprawdopodobniej to moje pierwsze i ostatnie długoooo wyczekiwane dziecko i przestałam się spinać koniecznością zbawiania świata. Jak sobie pomyślę o tym, że pod koniec września spotkałam się na konsultacji z Panią Doktor a w chwili obecnej jestem w 9 tygodniu ciąży z pierwszego – podanego mi zarodka i nie mogę w to wierzyć. Trzymam za Was kciuki.

    Serdeczne gratulacje:)))) oby jak najwięcej takich historii ze szczęśliwym happy endem pojawiało się tutaj!! tego nam Dziewczyny serdecznie życzę: )

    Umka lubi tę wiadomość

  • Faith_86 Autorytet
    Postów: 431 181

    Wysłany: 16 lutego 2020, 18:06

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    35latka wrote:
    Dziewczyny jak się czujecie? ja jutro do lekarza rano, zobaczymy co Pani Doktor powie. Dziś ostatni dzień biorę progesteron, ale czuję, że zbliża mi się okres i już czuję, że będzie mega bolesny. Jutro też mam akupunkturę, zabieram męża, mąż podekcytowany, niech idzie i niech mi pomoże na te biedna morflologie 🙏✊🍀

    Trzymam kciuki żeby wszystko bylo dobrze i wizyta Cię uspokoila ✊✊ ja po każdej stymulacji miałam bardziej bolesne@ a po stymulacji do IVF to podejrzewam że tym bardziej.. Może aku przyniesie ulge:) super że mąż jest w tym wszystkim z Tobą.. Ja tez mam jutro wizytę Ale w weekend coś nam się stało z autem i jesl i jutro rano go nie naprawia to z aku nici😥😥 bo jestem spod Wro i nie chce się tłuc autobusem...😥

  • Mania12 Autorytet
    Postów: 1343 1263

    Wysłany: 16 lutego 2020, 19:40

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Faith_86 miałaś transfer świeży czy z mrozaczków, i jakie to były zarodki?

    Dzieli nas tylko czas...
    40 l.
    09.2012 - córcia ❤️
    01.2018 - początek starań o rodzeństwo
    09.2018 -synuś -nasz aniołek (17tc*)
    10.2019 - Invimed Wrocław, AMH 1,69, 2x IUI :-(
    02.2020 - I IVF - ❄️❄️ 3dniowe:
    1 Transfer ET- 17.02.2020 💔 7/8 tc
    2 Transfer FET- 24.07.2020 ❄️- córcia❤️ ️ur.08.04.2021
    ...niespodzianka od matki natury: 28.12.2022 - pozytywny test, 19.01.2023 - 7 tc - 1cm człowieka❤️, 09.02.2023 - 10 tc - 3 cm, 27.02.2023 - 13 tc - 7 cm, 27.04.2023 - 21 tc -456 g, 26.05.2023 - 25t - 987 g, 38 tc - 3300g, ...❤️synek ur. CC 02.09.2023, 3kg, 50 cm
  • Mania12 Autorytet
    Postów: 1343 1263

    Wysłany: 16 lutego 2020, 19:42

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Anonimek wrote:
    35latka ja po leczeniu miałam 12 oocytów, zapłodniło się bodajże 4, a w dniu transferu dowiedzieliśmy się, że mamy tylko jednego rokującego zarodka plus jedną mozaikę, która nie przetrwała. Nasz jedyny zarodeczek zaraz będzie miał 6 miesięcy :)
    Cudowna historia, oby i u mnie to był złoty strzał 🍀🤞🍀🤞🍀 teraz modlę🙏🙏🙏🙏🙏🙏się tylko, żeby nie było telefonu z kliniki, bo to będzie oznaczało,że nie ma co transferować 😩😭😫

    Dzieli nas tylko czas...
    40 l.
    09.2012 - córcia ❤️
    01.2018 - początek starań o rodzeństwo
    09.2018 -synuś -nasz aniołek (17tc*)
    10.2019 - Invimed Wrocław, AMH 1,69, 2x IUI :-(
    02.2020 - I IVF - ❄️❄️ 3dniowe:
    1 Transfer ET- 17.02.2020 💔 7/8 tc
    2 Transfer FET- 24.07.2020 ❄️- córcia❤️ ️ur.08.04.2021
    ...niespodzianka od matki natury: 28.12.2022 - pozytywny test, 19.01.2023 - 7 tc - 1cm człowieka❤️, 09.02.2023 - 10 tc - 3 cm, 27.02.2023 - 13 tc - 7 cm, 27.04.2023 - 21 tc -456 g, 26.05.2023 - 25t - 987 g, 38 tc - 3300g, ...❤️synek ur. CC 02.09.2023, 3kg, 50 cm
  • Faith_86 Autorytet
    Postów: 431 181

    Wysłany: 16 lutego 2020, 19:45

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Mania12 wrote:
    Faith_86 miałaś transfer świeży czy z mrozaczków, i jakie to były zarodki?

    Transfer świeży, 2 zarodki 3 dniowe Ale tak naprawdę nie wiem jakiej klasy, nie pytałam o to dr wolałam nie wiedzieć. A Ty masz już jakieś wieści z kliniki?

  • Faith_86 Autorytet
    Postów: 431 181

    Wysłany: 16 lutego 2020, 19:46

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Mania12 wrote:
    Cudowna historia, oby i u mnie to był złoty strzał 🍀🤞🍀🤞🍀 teraz modlę🙏🙏🙏🙏🙏🙏się tylko, żeby nie było telefonu z kliniki, bo to będzie oznaczało,że nie ma co transferować 😩😭😫

    Cały czas trzymam za Ciebie kciuki!

    Mania12 lubi tę wiadomość

  • Mania12 Autorytet
    Postów: 1343 1263

    Wysłany: 16 lutego 2020, 19:56

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Faith_86 wrote:
    Transfer świeży, 2 zarodki 3 dniowe Ale tak naprawdę nie wiem jakiej klasy, nie pytałam o to dr wolałam nie wiedzieć. A Ty masz już jakieś wieści z kliniki?
    Nie, żadnych ...ale brak wiadomości to dobre wiadomości i na razie tego się trzymam😜. Jutro na 13.00 mam transfer, dr powiedział, że jeśli będzie odwołany (czytaj: brak zarodków) to zadzwoni, więc modlę się żeby nie dzwonił!!! Jeśli Bóg mnie wysłucha to jutro też będę miała świeży transfer 3 dniowca :)🤞🍀🙏

    Wiadomość wyedytowana przez autora: 16 lutego 2020, 20:00

    Dzieli nas tylko czas...
    40 l.
    09.2012 - córcia ❤️
    01.2018 - początek starań o rodzeństwo
    09.2018 -synuś -nasz aniołek (17tc*)
    10.2019 - Invimed Wrocław, AMH 1,69, 2x IUI :-(
    02.2020 - I IVF - ❄️❄️ 3dniowe:
    1 Transfer ET- 17.02.2020 💔 7/8 tc
    2 Transfer FET- 24.07.2020 ❄️- córcia❤️ ️ur.08.04.2021
    ...niespodzianka od matki natury: 28.12.2022 - pozytywny test, 19.01.2023 - 7 tc - 1cm człowieka❤️, 09.02.2023 - 10 tc - 3 cm, 27.02.2023 - 13 tc - 7 cm, 27.04.2023 - 21 tc -456 g, 26.05.2023 - 25t - 987 g, 38 tc - 3300g, ...❤️synek ur. CC 02.09.2023, 3kg, 50 cm
‹‹ 170 171 172 173 174 ››
Zgłoś post
Od:
Wiadomość:
Zgłoś Anuluj

Zapisz się na newsletter:

Zainteresują Cię również:

4 Problemy z zajściem w ciążę, które możesz wykryć z pomocą aplikacji OvuFriend!

Kalendarz owulacji kojarzy Ci się tylko z wyznaczaniem dni płodnych i terminu owulacji? Jego możliwości są dużo większe! Aplikacja może być pomocna w wykrywaniu problemów związanych z płodnością na bardzo wczesnym etapie. O jakich problemach mowa? Co możesz wykryć z pomocą kalendarza? Kliknij i przeczytaj!   

CZYTAJ WIĘCEJ

10 ważnych rzeczy dotyczących Twoich piersi, które warto wiedzieć

Piersi - symbol kobiecości, płodności i namiętności. Mężczyźni je uwielbiają, a kobiety często zbyt surowo je oceniają. Przeczytaj jak dbać o piersi, co wynaleźli ostatnio polscy naukowcy, jakie objawy powinny Cię zaniepokoić i w jaki sposób piersi mogą wesprzeć Twoje starania o ciążę.   

CZYTAJ WIĘCEJ

O tym jak kalendarz dni płodnych zjednoczył kobiety podczas starania o dziecko - relacja ze spotkania Ovu dzieci!

Jeśli kiedykolwiek zastanawiałaś się co sprawia, że kobiety, matki są tak silne i wytrzymałe, to musisz to przeczytać! My znamy już odpowiedź – nasza moc leży w relacjach jakie potrafimy tworzyć z innymi kobietami. Wsparcie jakie sobie dajemy i energię do działania jaką sobie nawzajem przekazujemy jest wartością o której należy mówić głośno! Dowodem na to jest ta relacja z wyjątkowego zdarzenia – zlotu użytkowniczek OvuFriend i BellyBestFriend, wspaniałych kobiet, cudownych Mam! Przeczytaj, jak kalendarz dni płodnych zjednoczył kobiety podczas starania o dziecko  

CZYTAJ WIĘCEJ