IVF
-
WIADOMOŚĆ
-
nick nieaktualnyHej dziewczyny zaczęłam się powoli zbierać po porażce ....zadecydowaliśmy z emkiem , że pójdziemy ok 4 września na wizytę zobaczyć jak tam moje jajoki i zobaczymy co gin nam powie .... jeśli będzie możliwość , że za pół roku możemy podejść do następnej próby to ją podejmiemy ..... słyszałam , że po ivf trzeba odczekać 3 miesiące , żeby ruszyć z kolejną stymulacją .... ja będę negocjować , żeby za pół roku i mam nadzieje , że ginka nie będzie na nas naciskać...
gosia81, Nusia lubią tę wiadomość
-
Staraczko musimy mieć siłę do dalszej walki. Super, że myślicie o kolejnej próbie. My w piątek jedziemy na wizytę w sprawie rządowego programu. Miejmy nadzieję, że bez problemów zostaniemy zakwalifikowani i już niedługo będziemy mogli podejść kolejny raz.
gosia81, Nusia, staraczka lubią tę wiadomość
-
nick nieaktualnyDziewczynki trzymam za Was mocno kciuki!
Staraczko musi się udać następnym razem, poprostu musi! Nie możecie się poddać, trzeba walczyć do końca! Ja wierzę, że już niesługo będziesz mamusią!
Madziu trzymam kciuki, abyście się zakwalifikowali!staraczka lubi tę wiadomość
-
Miriiam - wiem że to nie miejsce na takie pytanie, ale zafascynował mnie Twój avatar - zdradź proszę co to za grafika...
Pozdrawiam wszystkie staraczki po/w trakcie/czekające na in vitro - ja wywinęłam się przed tą procedurą tylko CUDEM. Kiedy szykowałam się (zbierałam pieniądze) latem 2009 roku, zobaczyłam dwie kreski na teście. Do dziś nikt nie wie jak to się stało...
Nie wiem, czy nie będę musiała starając się o drugie dziecko (bo minęły już 3 lata bezowocnych starań) wpisać się do Was... tak czy inaczej, jakkolwiek wyjdzie - ZAWSZE TRZYMAM ZA WAS KCIUKI I ŻYCZĘ WAM TAKIEJ NIESPODZIANKI JAKĄ ZGOTOWAŁ MI LOSNusia, Niuta lubią tę wiadomość
-
To Lucian Freud, wnuk tego Freuda. Obraz nazywa się dziewczyna z kotem. Uwielbiam jego malarstwo, jego dziadka też uwielbiam.
Gosia ja tez liczyłam i liczę na taki cud. Mimo że rozsądek mówi co innego Choć próbuję jednak trochę losowi pomóc.Nusia, gosia81 lubią tę wiadomość
Jestem mamą -
nick nieaktualny
-
Dzięki Miriiam za odpowiedź Fantastyczne malarstwo!
Dodam, że te cztery lata temu nie liczyłam na żaden cud. Byłam zrezygnowana i zmęczona kilkuletnimi staraniami (nie było nas też stać na in vitro, musiałabym długo oszczędzać), a tu taka niespodzianka!
Czytam ten wątek w poczuciu, że u mnie to był niesłychany fuks. Kibicuję Wam gorąco!!! -
nick nieaktualny
-
nick nieaktualny
-
Powodów jest najmniej kilka: PCOS, androgenizacja nadnerczowa, insulinooporność (to teraz), początki cukrzycy typu 2, a kiedyś: gruczolak przysadki, hiperprolaktynemia, brak reakcji na stymulację klomifenem.
Dopiero niedawno zostałam porządnie zdiagnozowana, ustalono leki i wstępny plan. Zrzucam nadwagę, jestem na diecie, biorę leki przeciwcukrzycowe. Teraz jestem w półrocznym okresie "robienia ze sobą porządku". Być może około Wielkanocy 2014 r. zacznę stymulację hormonalną. Jak przez pół roku się nie uda to wyląduję na tym wątku. Do tego czasu jeszcze walczę innymi metodami
pozdrawiam! -
Nusia wrote:Miriiam to tak samo jak my niby wiem, że już niebawem mam mieć zabieg, ale podświadomie marzę o tym, aby stał się cud i udało się naturalnie. Prawdopodobnie mam teraz dni płodne, więc działamy
Wychodzi na to że myślimy podobnie
Ja również mam już terminy ustalone a jednak łudzę się że stanie się cud i uda się naturalnie. Z tego wszystkiego kupiłam testy na których pisało ze niby można już ich użyć 7 dni po bzykanku. Pół nocy śniło mi się że robię testy i są pozytywne, drugie pół nocy nie spałam.
I co? Oczywiście nic Czyli jednak trzeba będzie rozbić świnkę - skarbonkę. Biedny prosiak....miriiam, Nusia lubią tę wiadomość
Kiedy pomagamy innym, pomagamy sobie, ponieważ wszelkie dobro, które dajemy, zatacza koło i wraca do nas. – Flora Edwards -
Ja to juz tą nadzieją lekko zmęczona jestem. Bo ciagle coś się tli a rzeczywistość skrzeczy i niestety nie jest taka różowa.
Ja na pigułkach ze względu na niepękniety pęcherzyk więc bez nadziei ale i bez napięcia. Choć nie mogę się doczekać końca tego opakowania. Jeszcze mi 14 dni zostało. A potem chciałabym już zacząć, choć jak widzę po dziewczynach nie jest łatwo a i szanse nie są takie duże. Ponoć przy 3 próbach skuteczność wynosi 50 %, to wcale nie jest dużo.
Staraczko nie mam pojęcia co to może być na piersi, nigdy nie miałam takich problemów, ale od hormonów różne rzeczy mogą się robić. Ja np po cyklu z clo i estrofemem miałam miesiąc bóle brzucha i inne dolegliwości i gastrolog powiedział że to od tych hormonów. Że to wpływa na cały organizm. Więc mam nadzieję że u Ciebie szybko minie.Wiadomość wyedytowana przez autora: 27 sierpnia 2013, 21:43
Jestem mamą -
Ja też żyję wiecznie jakąś nadzieją. Najpierw latami miałam nadzieję, że w danym cyklu się uda. Później przed procedurą też się łudziłam, że stanie się cud. Ale go nie było i trzeba było się kłuć w brzuch i mieć nadzieję, że tym razem szczęście się uśmiechnie. Było szczęście a później niesamowite załamanie nerwowe. Tuż po porodzie wierzyłam, że teraz łatwiej będzie zajść. Znowu jakaś iskierka nadziei zaczęła się tlić. Nawet pani ginekolog w szpitalu mi powiedziała, żebym teraz się zabezpieczała, bo różne cuda mogą się zdarzyć, a ja pomyślałam "ty głupia babo nie zmarnuję takiej szansy". Ale znowu nic z tego nie wyszło.
Do transferu jak podchodziłam znowu była jakaś nadzieja i nic z niej nie wyszło. Ale mimo tych wszystkich niepowodzeń, porażek, ja na prawdę wierzę, że się uda. Gdybym w to nie wierzyła, nie miałaby sensu ta walka.
I pewna jestem, że wszystkie tu zgromadzone zostaniemy z czasem mamami, ale niestety jedne dłużej inne krócej będą musiały na to czekać.Niuta, miriiam, gosia81, Nusia lubią tę wiadomość
-
Madziu podziwiam takie kobiety jak Ty, za chęć do walki i za tą nadzieję która wciąż trwa.
Ja niestety boję się że moja nadzieja nie jest taka wielka. I nie mam pewności ile niepowodzeń wytrzymam jeszcze. Nawet teraz kiedy już miałam podejść do procedury wszystko było przygotowane to wyskoczyła mi torbiel która znowu coś uniemożliwia. I znowu ta bezradność, że nawet in vitro jest czymś na co muszę sobie poczekać. Ja przygotowuję się że będzie taki moment w którym odpuszczę. Nie wiem gdzie jest ta granica ale wiem że dla mnie ona gdzieś jest.
Ach, ale smęcę od rana, a takie słonko na niebie.
Staraczka, przechodzi to świństwo?Wiadomość wyedytowana przez autora: 28 sierpnia 2013, 08:33
Jestem mamą -
Ja na odpowiedni moment by podejść do procedury in vitro czekałam 1,5 roku. Najpierw miałam stany zapalne i czekałam by ich się pozbyć. Gdy doszliśmy z lekarzem do wniosku, że nigdy się ich nie pozbędę i szkoda czasu to odwlekać. Ja się rozchorowałam i 3-miesiące nie wiadomo co mi było. Byłam wtedy gdzieś na 17 wizytach u różnych lekarzy i każdy umiał mi tylko powiedzieć, że nie wie co mi jest. Aż po 3-miesiącach trafiłam na jakąś douczoną panią doktor, która stwierdziła że przechodzę krztusiec z zapaleniem płuc. Po wyleczeniu straciłam odporność. Musiałam przyjmować szczepionki na uodpornienie organizmu. I tak mi zeszło 1,5 roku. I ja zawsze jak już coś sobie zaplanuję, to muszę zmienić swoje plany, bo zawsze coś "nadzwyczajnego" wypadnie.
-
nick nieaktualny
-
nick nieaktualny
-
nick nieaktualny