PCO - zespół policystycznych jajników
-
WIADOMOŚĆ
-
sebza wrote:Boże, jest tyle rzeczy o które chcę/ muszę/ powinnam zapytać moją gin i tyle obaw/ zmartwień o których chcę z nią porozmawiać, że zaraz mi głowa wybuchnie od tego wszystkiego…
Przeczytałam, że ta bakteria może powodować zrosty w jajowodzie.. Nie no,jasne, i co jeszcze mi się przytrafi? -
nick nieaktualnySebza ja podzielam zdanie Madzi o odpuszczeniu starań do wyleczenia(pisała, że jej znajoma poroniła przez to) i absolutnie nie podzielam zdania, ze ta bakteria to nic takiego. Poczytałam trochę o tym. Oczywiście zrobisz co zechcesz, ale jeśli chcesz znać moje zdanie, to się nim podzielę. Macie rację pisząc, że niektóre kobiety dowiadują się w ciąży i są na to leki, ale zauważcie, że w ciąży wiele ciężej i dłużej leczy się takie zakażenia, ponieważ nie każdy lek można dać w ciąży. Faktem jest, że przez pierwszych 14 dni nie ma kontaktu zarodka z lekami, ale co, jeśli nie ustąpi to dziadowstwo przez 14 dni. Przyjmowanie antybiotyków w pierwszym trymestrze powinno być absolutną koniecznością, powinno odbywać się wtedy, kiedy nie ma innego wyjścia. Przecież silne leki, które bierze się w pierwszych tygodniach życia maleństwa, mają wpływ na jego rozwój i nie do końca wiemy czy nie spowodują nieodwracalnych skutków. A co jeśli zaskoczysz na gonalu za pierwszym razem i bakteria nadal będzie z Tobą i nie uda jej się wybić 1 czy 2 opakowaniami antybiotyków? Chcesz świadomie ryzykować? Wiem, boisz się, że stracisz cykl, ale pomyśl, co będziesz miała w głowie jeśli się uda i nie daj Boże coś się stanie. Nie wybaszycz sobie tego, choćby nawet nie była to Twoja wina. Przepraszam jeśli piszę zbyt ostro, ale bardzo bliska mi osoba straciła maleństwo właśnie w taki sposób, przez bakterię, która we wczesnej ciąży wywołała zakażenie wewnątrzmaciczne. Ignorancja lekarza, który pozwolił się starać, mimo że powinien ją odwieść od tego? OK niedoszła matka jest dorosła i sama wybrała, ale wiem, że do dzisiaj nie potrafi sobie tego darować, że nie poczekała tych 2-3 tygodni.
Jeśli napisałam za wiele, to przepraszam.
Wiadomość wyedytowana przez autora: 23 stycznia 2014, 17:24
-
O rety, chwilę mnie tu nie było, a na forum multum wpisów.
Do Kapturnicy - mieszkam między Limanową a Nowym Sączem. Mam fajnego endokrynologa w przychodni w Klęczanach, ale wiem, że dla Ciebie to pewnie za daleko. Wahania TSH i niewyraźny obraz tarczycy to w naszym rejonie norma. Musi ci to ustabilizować endokrynolog. Nie łączyłabym tego faktu z tabletkami anty.
Alex - mnie PCOS zdiagnozowano jak miałam 32 lata, też mam już dziecko (choć miałam duże problemy z płodnością), objawy PCOS miałam od lat - inni lekarze nie chcieli lub nie umieli połączyć w całość pewnych objawów. Uważam, że powinnaś tą diagnozę skonsultować z innym ginem - cykl bezowulacyjny i brak wzrostu pęcherzyka w jednym cyklu jest niemiarodajne, ale przyznam, że znam dużo historii (w tym moją własną), że po 30tce PCOS atakuje wyraźniej.
Sebza - przykro mi, że wykryli ci tą bakterię. Poczekaj na to, co powie gin. wydaje mi się z twoich relacji, że ona wie co robi, jest konkretna i fachowa - zdałabym się na jej opinię w sprawie starań.
U mnie po CLO chyba bardziej wzdęty brzuch (jakbym zatrzymywała wodę, czy coś w tym stylu, miała tak któraś z was?).
A radość, że coś tam działam wpływa dodatnio na libido. I to tyle u mnie. Wróciłam do domu, uff. -
No i jeszcze pytanie: czy Waszym zdaniem powinnam się wkręcić wcześniej na usg do podejrzenia jajników (dziś 8dc), bo miałam skok temp i śluz rozciągliwy, ale nie wiem, czy jest taka możliwość żeby jajo urosło tak szybko? A może spokojnie czekać do 12 dc?
-
Gosiu ja Ci napisze po swoim doswiadczeniu z clo, ze pierwszy raz jak brałam to test owulacyjny byl pozytywny 11dc. Mysłałam ze to zart, ale owulacja po tempce wyszła 12dc (skok temperatury)! Strasznie wczesnie. Brałam 3-7dc po 1 tabsie.
Patrze na moj stary wykres, sluz wodnisty mam zaznaczony od 9dc (!). Nie wiem czy mozesz sprawdzic w wykresach moich gdzies (cykl 5 lipca) Wiadomo ze nie mozna sie tak porównywać bo kazda jest inna kobitka, no ale.gosia81 lubi tę wiadomość
-
Zdecydowałam jednak poczekać do wtorku - nawet jeśli owulacja byłaby tak wcześnie, to gin. pewnie to wyczyta z obrazu usg, a męża mam przy sobie to wykorzystam sytuację tak czy inaczej
Ale na zdrowy rozsądek, to nie wierzę jednak w te objawy. PCOS potrafi namieszać w każdym wykresie - przynajmniej w moim. Obejrzałam sobie je ponownie i widzę, że takich fałszywych skoków i śluzu płodnego to ja miałam na pęczki. Poczekam spokojnie do wtorku i wtedy dowiem się co tam porabiają moje jajniki -
dziewczyny mąz jednak w kwietniu wyjeżdza i zastanawiam się czy starac sie normalnie poki co, czy może podejść do tej laparoskopii w lutym, moze w marcu byłby jeszcze staranka, ale potem kwiecień, maj i może czerwiec bez staranek i nie wiem czy po laparo pierwsze cykle są najlepsze i poczekać lepiej z nią ? co myślicie ?GYNCENTRUM
31/10/15 kriotransfer - wczesne blastocysty BB i BB
Ciąża biochem: 6dpt-4,1 9dpt-18,1 11dpt-21,8 16dpt-8
04/03/16 transfer - zarodek 2-dniowy
- zamrożona wczesna blastocysta AB
10 dpt-0 -
gosia81 wrote:O rety, chwilę mnie tu nie było, a na forum multum wpisów.
Do Kapturnicy - mieszkam między Limanową a Nowym Sączem. Mam fajnego endokrynologa w przychodni w Klęczanach, ale wiem, że dla Ciebie to pewnie za daleko. Wahania TSH i niewyraźny obraz tarczycy to w naszym rejonie norma. Musi ci to ustabilizować endokrynolog. Nie łączyłabym tego faktu z tabletkami anty.
Alex - mnie PCOS zdiagnozowano jak miałam 32 lata, też mam już dziecko (choć miałam duże problemy z płodnością), objawy PCOS miałam od lat - inni lekarze nie chcieli lub nie umieli połączyć w całość pewnych objawów. Uważam, że powinnaś tą diagnozę skonsultować z innym ginem - cykl bezowulacyjny i brak wzrostu pęcherzyka w jednym cyklu jest niemiarodajne, ale przyznam, że znam dużo historii (w tym moją własną), że po 30tce PCOS atakuje wyraźniej.
Sebza - przykro mi, że wykryli ci tą bakterię. Poczekaj na to, co powie gin. wydaje mi się z twoich relacji, że ona wie co robi, jest konkretna i fachowa - zdałabym się na jej opinię w sprawie starań.
U mnie po CLO chyba bardziej wzdęty brzuch (jakbym zatrzymywała wodę, czy coś w tym stylu, miała tak któraś z was?).
A radość, że coś tam działam wpływa dodatnio na libido. I to tyle u mnie. Wróciłam do domu, uff. -
Madzia85 wrote:dziewczyny mąz jednak w kwietniu wyjeżdza i zastanawiam się czy starac sie normalnie poki co, czy może podejść do tej laparoskopii w lutym, moze w marcu byłby jeszcze staranka, ale potem kwiecień, maj i może czerwiec bez staranek i nie wiem czy po laparo pierwsze cykle są najlepsze i poczekać lepiej z nią ? co myślicie ?
Wiadomość wyedytowana przez autora: 24 stycznia 2014, 12:34
-
aha zapomniałam dodać, że mój maż ma dodatkowo bardzo słabe plemniki
więc prawdopodobieństwo, że uda sie za pierwszym razem jest mniejszeWiadomość wyedytowana przez autora: 24 stycznia 2014, 12:38
GYNCENTRUM
31/10/15 kriotransfer - wczesne blastocysty BB i BB
Ciąża biochem: 6dpt-4,1 9dpt-18,1 11dpt-21,8 16dpt-8
04/03/16 transfer - zarodek 2-dniowy
- zamrożona wczesna blastocysta AB
10 dpt-0 -
Ok, jestem po wizycie, ostrzegam, będzie niezbyt optymistycznie i długo, więc post tylko dla wytrwałych.
Nie odzywałam się już wczoraj, bo moja gin nie miała czasu oddzwonić, oddzwoniła pielęgniarka i przekazała najważniejsze rzeczy - czyli, że mam brać zithromax i dalej brać gonal i normalnie się starać, a no i mąż też ma brać. No i niestety dowiedziałam się, że dzisiejsza wizyta nie będzie u mojej gin, ponieważ ona ma dzisiaj dzień operacyjny i chociaż jestem do niej umówiona (bo myślała, że nie będzie miała rano żadnej operacji) to jednak jakaś jej wskoczyła i nic się nie da z tym zrobić. Oczywiście się na to wściekłam, bo wiedziałam, że mam górę pytań i tylko ona może podejmować decyzje w mojej sprawie, a nie żaden inny lekarz. Przeczytałam wieczorem jeszcze wpis Liloe, który mówił zupełnie co innego niż ja mam zalecone i trochę się załamałam, bo naprawdę nie wiedziałam co mam teraz zrobić. No czarna pupa...
Pojechałam dzisiaj na tę wizytę i miałam ją z lekarką, która zawsze jest do mojej dyspozycji, kiedy mojej gin coś wypadnie. No i niestety miała zupełnie inne zdanie dotyczące leczenia ureaplasmy niż moja gin. Otóż powiedziała, że jeśli teraz chcę wziąć antybiotyk to bez sensu jest się starać, bo żeby uzyskać najlepsze efekty leczenia, to przez 4 tygodnie powinniśmy się zabezpieczać prezerwatywą, albo w ogóle nie współżyć, wiec wiadomo, że stoi to w zupełnej sprzeczności ze staraniami o dziecko. No ale… i tu się zaczyna robić kontrowersyjnie, jeśliby brać pod uwagę to, co pisałyście o tej bakterii i sposobach postępowania z nią (to jest sposób postępowania lekarzy w tym szpitalu i w większości szpitali w Szwajcarii)
Bakterię tę ma większość kobiet i zazwyczaj o tym nie wie, bo badania na nią robi się dopiero w ciąży, albo kiedy jest jakaś inna silna przesłanka do tego. Zazwyczaj się ją ignoruje, bo jej negatywny wpływ na kobietę w ciąży i płód jest mocno przesadzona i niewielki procent kobiet ma problemy w ciąży w związku z nią, za to duży procent ją ma i bezproblemowo przechodzi ciążę. Kluczowy moment jest gdzieś w okolicy 24 tygodnia, kiedy dziecko robi się już duże i zaczyna mocniej uciskać na szyjkę, która w niektórych przypadkach ureaplasmy lubi się skracać i jest to bezpośrednia przesłanka do tego, żeby niestety leżeć, no ale tłumaczono mi, że to naprawdę mały procent ciąż. Oczywiście jest ryzyko poronienia we wcześniejszych tygodniach, ale jest minimalne i dużo większe jest ryzyko poronienia z przemęczenia czy innych powodów (które występują spontanicznie bądź są trudne do przewidzenia) , niż właśnie z powodu tej bakterii. Jak zapytałam o wady u płodu to w ogóle była zdziwiona, że Polsce się takie rzeczy uważa, tak samo jak to, że można mieć zrosty na jajowodach od tej bakterii. I to znów, jest ryzyko, ale znów minimalne, że dojdzie do przeniesienia bakterii do macicy, ale to teoria z książek, bo w swojej praktyce jeszcze się z takim przypadkiem nie spotkała, a prowadziła wiele ciąż, w których wychodził pozytywny wynik na ureaplasmę. Powiedziała, że wszyscy lekarze pracujący w tym szpitalu kantonalnym (czyli takim jakby wojewódzkim w PL) mają takie samo zdanie - najlepiej, żeby zapomnieć o tej bakterii i się nią nie stresować, ale muszą przepisywać antybiotyk, bo szef wszystkich lekarzy tak zalecił. Leczenie polega na jednorazowym połknięciu 4 tabletek po 250mg przez oboje partnerów i zapomnieniu o tym, że się miało tę bakterię. Nie wykonuje się ponownego posiewu, ponieważ w większości przypadków ta bakteria i tak powraca (bo zarazić się nią jest bardzo łatwo bo jest wszędzie) pomimo czystego posiewu, albo nawet antybiotyk jej nie zwalczy, a tu nie stosuje się leczenia antybiotykami miesiącami, bo jest to bardziej niebezpieczne niż sama bakteria. Poza tym po takim długofalowym leczeniu antybiotykami można złapać nie tylko tę ze zdwojoną siłą, ale także inne, gdyż nasz system odpornościowy jest osłabiony i podatny na łapanie takich infekcji. Bez podawania antybiotyków organizm sam stara się zwalczyć bakterię produkując przeciwciała.
Do mnie zatem należy decyzja co zrobić. Oczywiście byłam maksymalnie skołowana, bo wydawało mi się , że żaden jest sens brania antybiotyków, skoro po pierwsze i tak mi pewnie nie pomogą, po drugie i tak pewnie znów złapię te bakterię a po trzecie, że nawet jak złapię, to mi jej nie zbadają, bo oni nie widzą sensu w robieniu ponownych posiewów, aż do uzyskania czystego a po czwarte, jak nie złapię przed ciążą, to złapię w ciąży. Oczywiście ta sytuacja nie dotyczy innych bakterii, w przypadku których zaleca się silne leczenie i zaprzestanie starań, bo są dużo bardziej groźne (np. chlamydia). Inny sposób postępowania jest także wtedy, kiedy w grę wchodzą jakieś objawy infekcji. Nie wiedziałam co mam zrobić , więc poprosiłam , żeby sprawdziła pęcherzyki wtedy zadecyduję co dalej robić.
Dodatkowo doszły badania nasienia, które mój mąż robił w tym tygodniu i są w normie, ale trochę słabsze niż poprzednie (ja upatruję to w dłuższej abstynencji i przemęczeniu). No więc dopytywaliśmy , czy przypadkiem one nie są słabsze dlatego, że mój mąż ma też tę bakterię i powiedzieliśmy, że w PL tak się uważa, że ta bakteria wpływa na nasienie. Ona się zdziwiła po raz kolejny , powiedziała, że to mit z czasów „starej szkoły” no ale w związku z tym , że nie jest specjalistą w tej dziedzinie zadzwoniła do pani profesor , która zajmowała się tymi wynikami, która powiedziała, że nie ma ta bakteria wpływu, a poza tym nie ma śladu ingerencji tej bakterii w nasieniu. Ale dopowiedziała, że ze względu na nasz długi czas starań o dziecko, jeśli zdecydujemy się na inseminację ,, rekomenduje wykonanie dodatkowych badań , w tym fragmentacji DNA i innych, których już teraz nie pamiętam, aby się upewnić, ze te plemniki są zdolne do zapłodnienia i dowiedzieć się czy wszystko z nimi ok. Zaleca się to tez dlatego, że mój mąż jak już wspomniałam w którymś z poprzednich postów choruje przewlekle na colitis ulcerosa i bierze leki imunosupresyjne.
Skąd więc takie rozbieżności w postępowaniu w PL i CH? Otóż pogląd na to jest taki, że w krajach, gdzie firmy farmaceutyczne trzęsą wszystkimi strukturami państwa i lekarze mają korzyści płynące z przepisywania leków tym bardziej antybiotyków leczy się wszystko i na wszystko (bardzo często antybiotykami) chociaż często nie ma do tego medycznych przesłanek. no i dalej nie chciała wchodzić w polemikę na ten temat, a ja już tez nie dopytywałam, bo w sumie jeśli chodzi o polski przemysł farmaceutyczny to mam podobne zdanie i miałam wcześniej, zanim jeszcze wyjechałam do Szwajcarii a już na pewno zanim dowiedziałam się, że mam bakterię Jak wejdziecie w Szwajcarii do apteki to znajdziecie tam jeden lek na ból gardła, jeden na ból głowy, jeden przeciwgrypowy i jeden osłonowy, jest za to sporo naturalnych kosmetyków i tego typu rzeczy. Ludzie nie łykają tyle leków, zazwyczaj żadnych bez konsultacji z lekarzami, a silniejsze leki dostaje się zazwyczaj u swojego lekarza, albo jeśli ich nie ma, to dostaje się receptę, ale zawsze, ale to zawsze ten lek jest do apteki sprowadzany, nigdy nie leży i nie czeka. Moje zdanie jest takie, że naprawdę firmy farmaceutyczne trzymają w garści lekarzy w PL, szczególnie prywatne gabinety. No ale to temat na zupełnie inną dyskusję i nie wiem, czy warto ją zaczynać, bo co osoba to opinia i sporo się też o tym słyszy w TV czy czyta w Internecie. Zdanie tej lekarki jest jednak w 100% zbieżne z tym , co powiedział dr Kazimierak,a co już cytowałam Wam wczoraj:
„Obecność bakterii w kanale szyjki nie musi oznaczać konkretnego zagrożenia.
Jest co prawda pewnym czynnikiem ryzyka, ale trzeba mieć na uwadze, że organizm także się broni wytwarzając przeciwciała. Mimo, że drobnoustrojów nie udaje się całkowicie pozbyć to uzyskany stan równowagi wystarcza
dla niewystępowania objawów choroby.
Uważam, że czekanie na całkowite pozbycie się drobnoustrojów nie jest konieczne i można teraz zacząć starania o dziecko.
Znowu "kłania się" kalkulacja ryzyka. Ale w życiu nie da się go (ryzyka) wyeliminować, można tylko wybierać między większym a mniejszym ryzykiem.
Bo np. pozostanie w domu zamiast wybrania się w podróż samochodem, to też wybór mniejszego ryzyka (według statystyk duża część urazów, zachorowań zdaża się właśnie w domu). „
No więc usiadłam na fotel, trzeba sprawdzić pęcherzyki. Oczywiście nie ma spektakularnych efektów. Jest pęcherzyk prawie 9mm na lewym jajniku, ale nie wiadomo, czy cos z tego będzie i ciut mniejszy na prawym, endometrium prawie 6mm. Ona mówi, że to nie są efekty gonalu, ale normalnego cyklu, no ale ona nie prowadzi mojego przypadku i nie wie najważniejszego. Ja jednak wiem, ze gdyby nie gonal, to bym nie miała nawet tego, no ale tak czy siak to są żadne efekty stymulacji 5 dniowej. No i oczywiście w związku z tym, że specjalistą od pcos jest moja gin, która operuje i nie może do mnie przyjść, to trzeba czekać na jej decyzję, która pewnie będzie dzisiaj po południu, co z tym wszystkim zrobić itd.
Mimo tego wszystkiego, co się wydarzyło ja jestem praktycznie zdecydowana na zmianę lekarza. I nie dlatego, że uważam, że moja jest zła, tylko dlatego, że ostatnio nie ma dla mnie czasu i takie sytuacje jak dzisiejsza już miały miejsce, oraz takie sytuacje, że nawet nie ma czasu oddzwonić i pani pielęgniarka mi przekazuje informacje też są dla mnie niekomfortowe. Decyzji o zwiększeniu gonalu nie może podjąć nikt inny oprócz niej, wszystkie inne sprawy, choćbym była badana przez innego lekarza zawsze muszą być z nią skonsultowane i to ona podejmuje decyzje i to, że ona w ostatnim czasie nie ma dla mnie zbyt dużo czasu, wtedy, kiedy tego potrzebuję trochę mnie męczy i denerwuje i to nie jest taki komfort, którego ja oczekuję od szwajcarskiej służby zdrowia, która jest rozsławiona na cały świat, jako jedna z lepszych. Z mojej perspektywy to bez różnicy, czy będę chodzić do niej do szpitala, czy do innego lekarza do prywatnego gabinetu, bo i tak nie płacę nic za wizyty i praktycznie niewielki procent za leki, bo wszystko pokrywa moja ubezpieczalnia, a do prywatnego gabinetu mozna się umówić na popołudnie czy wieczór, co jest bardziej dla mnie korzystne, bo nie zawsze możemy z mężem być 2 razy w tygodniu w środku dnia w szpitalu , bo ona może wtedy się tylko z nami spotkać.
Nie ukrywam, że jest to dla mnie trudna decyzja, bo byłam z niej zadowolona, no ale jestem też rozgoryczona tym, że jak mam nieoczekiwany problem to nie mogę liczyć na to, że znajdzie dla mnie czas. No i dodatkowo w tym szpitalu to ona jest specjalistą od leczenia kobiet z pcos chcących zajść w ciążę. Niestety w okolicznych prywatnych gabinetach raczej nie ma takich ludzi, ale wierzę, że jak pójdę do jakiegoś, to jeśli nie będą umieli mi pomóc i prowadzić mojego przypadku, to przekierują mnie do kogoś innego, kto będzie mógł to zrobić. Chcę mieć pewność, że mam jednego lekarza, któremu nie wypadnie operacja wtedy, kiedy ja mam milion pytań i wizytę umówioną.. Chcę wiedzieć, że ktoś maksymalnie przykłada się do tego, abym miała efekt w postaci ciąży, a nie na wizycie odbiera telefon o nagłym przypadku ciąży jajowodowej, którą natychmiast trzeba operować..
Tak więc póki co moja głowa pęka, jestem wyzuta i wypluta z sił.. trochę bezradna wobec bakterii, z którą nie wiem jak walczyć i kogo posłuchać oraz z moimi trudnymi staraniami.
Póki co sytuacja jest taka, że czekam na telefon z informacjami od mojej gin, która musi się dzisiaj skontaktować z gin u której miałam dzisiaj wizytę i wtedy dowiem się, czy dalej brać taką samą dawkę gonalu, czy większą. trzeba też pomyśleć o czyms na wywołanie @, bo u mnie pewnie jeśli nie będzie pęcherzyków i owulacji to ja nie będę miała też @, a nie chcę na nią czekać w nieskończoność plamiąc. No i jak będę miała jasną sytuację jeśli chodzi o ten cykl, to wtedy zadecyduję czy brać w tym cyklu antybiotyk ( jeśli nie będzie owulacji) albo w następnym (jeśli będzie owulacja).
No i po poniedziałkowej wizycie zadecyduję, czy na pewno szukać innego lekarza, czy jeszcze dać szansę tej. Ale myślę, że jednak będę szukać i to będzie mój ostatni cykl w przychodzi ginekologicznej w szpitalu. trochę mi smutno, no ale trudno, dobro moje i mojej przyszłej ciąży jest dla mnie ważniejsze. W ramach ciekawostki dodam tylko, że tej szpitalnej przychodzi dotychczas czułam się tak samo jak w prywatnym gabinecie w PL, poza tym tu jest prywatne służba zdrowia, więc jest doinwestowane wszystko i byłoby ok, gdyby nie to, że moja gin zawsze była do mojej dyspozycji.
W każdym razie wiem, że to nie jest tak, że jak mam tę bakterię, to muszę koniecznie teraz wziąć antybiotyk, bo inaczej to coś mi grozi, albo będzie groziło,jeśli będę brała jakieś leki przy obecności tej bakterii itd. Nic mi nie grozi. miliony kobiet ją mają całe życie i nic się nie dzieje, rodzą dzieci itd. No i tyle…
Lekarka powiedziała mi też, że niektórzy lekarze w PL mogą uważać, że jak wykryli bakterię ureaplasmy to poronienie było z tego powodu, jednak zaznaczyła,że jest to diagnoza na skróty i często są inne przyczyny, których się już nie bada, bo tłumaczy się poronienie bakterią. Tak samo skracająca się szyjka w ciąży nawet przy tej bakterii nie zawsze jest powodem bakterii, no ale łatwo jest powiedzieć, że skoro bakteria jest, to ona spowodowała skracanie się szyjki maciny.Powiedziała, że praktyka szwajcarskich lekarzy tego nie potwierdza a wręcz zaprzecza niektórym diagnozom lekarzom ze „starej szkoły”.
Gosiu, mi po clo się woda zatrzymywała i miałam brzuch jak balon, było też mi trudno wtedy tracić wagę, chociaż próbowałam być na diecie. Później się poddałam i czasem jadłam rzeczy zakazane dla nas, więc kg stały w miejscy, a jak odstawiłam clo to kg znów zaczęły spadać i brzuch się zrobił bardziej płaski i ręce i nogi nie puchną itd.
Madziu, nie potrafię Ci nic podpowiedzieć w tej kwestii.
Dzięki dziewczyny za Wasze wypowiedzi i wsparcie. Niestety każda z nas musi podejmować sama decyzję dotyczącą własnego zdrowia, chociaż nie powiem, z chęcią bym się zrzekła tej odpowiedzialności
Wiem, ze coś jeszcze chciałam napisać, ale wyleciało mi z głowy, jak sobie przypomnę, to napiszę.
Wiadomość wyedytowana przez autora: 24 stycznia 2014, 13:11
-
Kurde sebza sama nie wiem co Ci napisac po tym Twoim poscie.,,,,,Nie zamierzam Cie pocieszac bo napewno nie tego tu oczekujesz,,,Faktem jest ze musiksz sama podjac decycje i nikt na nia nie moze miec wiekszego wplywu niz Ty i lekarz do ktorego masz zaufanie..Jednak moim skromnym zdaniem powinnas tej ktora cie leczy tyle czasu dac jeszcze szanse i ze2miesiace jeszcze z nia pobyc , albo poprostu z nia szczerze porozmawiac o tym co cie denerwuje i dreczy Bez wzledu na to jaka podejmiesz decyzje musi ona byc przedewszystkim dobra dla Ciebie i Twojego dzidzia ktorego wierze ze napewno sie doczekasz bo po tym co juz przeszlas nalezy Ci sie ono !!! Trzymaj sie cieplusio....
-
Hej!
Sebza - głowa do góry, też mi się tak wydaje, że nie da się osiągnąć stanu idealnego przy zachodzeniu w ciążę. Z resztą gdyby udawało się tylko w (ekhm) jałowych warunkach, to ludzkość dawno by wyginęła. Skoro już znasz medyczne przesłanki za kontynuowaniem starań to wdrażaj je w życie I nie smutkuj, dalej jesteś na gonalu, coś tam kiełkuje i pewnie przy większej dawce wyhodujesz porządne jajo Co do zmiany gina - szczerze nie wiem czy jest sens tzn. samo poświęcanie czasu to jedna kwestia, ale motoryczność porad to druga...
Może my tu w PL godzimy się na olewactwo, bo w zasadzie nie mamy wyboru (jak lekarza nie olewa i ma czas to albo wyjątek, albo w grę wchodzi duża kasa), ciesz się, że masz ten wybór i korzystaj z niego ile się da!!! Musisz sobie odbić za nas
Kurczę, doszły dwa objawy, których nie umiem zinterpretować - po pierwsze szczypią mnie (swędzą?) piersi, no i pojawiła się potężna nić płodnego śluzu - sorry za werystyczny opis, ale aż chlupnęło - na oko ze 25-30 cm długi, rozciągający się jak białko śluz. Pierwszy raz coś takiego na oczy widziałam. Czuję się jak jakiś Obcy
A brzuch jak balon... Waga jakby podskoczyła Oby to tylko efekt CLO a nie na stałe! -
No ja sie zastanawiam co bedzie ze mna swoja przygode z CLO zaczne w nast cyklu,,,Teraz wiem ze ten cykl obserwacyjny juz do niczego pecherzyk przestal rosnac i duuupa blada...Dzis wzielam 4ta tabletke tej metforminy balam sie strasznych efektow ubocznych co pisaly dziewczyny a u mnie tylko dziki smak jak metal w ustach...odrzucilo mnie od wszystkiego co ma cukier szztuczny i slodyczy!!!toz to szok bo ja i cukier to nierozlaczki bylismy,,,,wszystko moglo nie istniec a slodkie zawsze mnie ciaglo...A jak napilam sie coli light to mnie coflo taki wredny smak w ustach...Ten lek to cudd jak dla mnie moze teraz uda mi sie jednoczesnie przywrocic owule (PCOS)co i schudnac a jak dojdzie lek od endo to znow bede w swojej skorze sie dobrze czuc...Bo teraz łojjjj to szkoda mowic i jak paCZam na swoje zdjecia sprzed jesio 3lat to mnie kurFFFica bierze...na to co teraz jest ja sama siebie nie poznaje jesli robie deser dla syna i musze go sprobowac to robi mi sie niedobrze ma ktoras z Was takie objawy????
-
gosia81 wrote:Hej!
Sebza - głowa do góry, też mi się tak wydaje, że nie da się osiągnąć stanu idealnego przy zachodzeniu w ciążę. Z resztą gdyby udawało się tylko w (ekhm) jałowych warunkach, to ludzkość dawno by wyginęła. Skoro już znasz medyczne przesłanki za kontynuowaniem starań to wdrażaj je w życie I nie smutkuj, dalej jesteś na gonalu, coś tam kiełkuje i pewnie przy większej dawce wyhodujesz porządne jajo Co do zmiany gina - szczerze nie wiem czy jest sens tzn. samo poświęcanie czasu to jedna kwestia, ale motoryczność porad to druga...
Może my tu w PL godzimy się na olewactwo, bo w zasadzie nie mamy wyboru (jak lekarza nie olewa i ma czas to albo wyjątek, albo w grę wchodzi duża kasa), ciesz się, że masz ten wybór i korzystaj z niego ile się da!!! Musisz sobie odbić za nas
Kurczę, doszły dwa objawy, których nie umiem zinterpretować - po pierwsze szczypią mnie (swędzą?) piersi, no i pojawiła się potężna nić płodnego śluzu - sorry za werystyczny opis, ale aż chlupnęło - na oko ze 25-30 cm długi, rozciągający się jak białko śluz. Pierwszy raz coś takiego na oczy widziałam. Czuję się jak jakiś Obcy
A brzuch jak balon... Waga jakby podskoczyła Oby to tylko efekt CLO a nie na stałe! -
Kapturnica:
Ja biorę metforminę od czerwca 2013. Jestem tez na diecie o niskim IG. Schudłam 11 kilo. Teraz waga stoi w miejscu raczej, lub nieznacznie się waha góra-dół o 1,5 kg. Na słodkie faktycznie ciągnie znacznie mniej lub wcale.
Ja brałam CLO od 3 do 7 dc. Mój gin twierdzi, że owu powinna być około 14 dc., ale pierwszy monitoring mam w 12 dc to się dowiem czegoś. Wszystko zależy od tego, jak organizm reaguje.