Ciężarówki po IVF 2018
-
WIADOMOŚĆ
-
morganaa wrote:Kurcze dziewczyny,najgorzej jak ktoś do łóżka zagląda, mnie dodatkowo wkur... jak postrzega się kobiety przez pryzmat dziecka. My niepodejrzewalismy nawet,że będzie jakiś problem a tu 4 lata starań. Staramy się też nie gdybac co by było gdyby wcześniej zrobić in vitro
-
nick nieaktualnyLubię_czekoladę wrote:Nie ma nic gorszego, fakt.. mnie ręce opadły jak słyszeliśmy teksty typu: nie możecie zajść w ciążę to polecamy to i to miejsce, bo my tam zaszlismy od razu. Do tego jeszcze wypijcie sobie to i to i jazda!! Albo mój ulubiony tekst: jak przestaniecie się starać i uwolnicie glowy to od razu zajdziecie!! Wszystko przez to, że tyle o tym myslicie.. no mnie to zatykalo....
ale nie chciałam za bardzo wtajemniczać obcych ludzi w moje problemy zdrowotne. No ale wiadomo że w naszym społeczeństwie jest cała masa ludzi, którzy wszystko wiedza najlepiej
-
Cccierpliwa wrote:Akilegna ale buc! I co to znaczy 60€ sie nalezy?!
Mybtez nie mielismy zadnych przemyslen co do tego czy podchodzimy, czy nie... bylo tk dla nas naturalne, ze skoro badanie, stymulacje zastrzykami, inseminacje itp nie daly rady, a raczej daly raz i na krotko to kolejnym krokiem jest ivf...
To bylo dla nas tak naturalne, ze robimy ivf jak pojscie do lozka haha...
A religia... no coz... ja jestem zdania, ze jakby Bog nie chciał ivf to nie pozwolilby, zeby medecyna sie tak rozwinela... a ksieza... raz, ze dziecka mi nie dadza, a dwa ze sami robia o wiele gorsze rzeczy...
Ani razu kosciol nie przeszedl mi przez myslTyle przeszliśmy, że wciąż nie wierzę, że Was mam..
Nigdy się nie poddawaj, bo warto walczyć.
Naturalsik ❤️
Po latach walki 💝 -
nick nieaktualnyBuko musisz koniecznie porozmawiać z mężem. Myślę, że on sobie nie zdaje sprawy jak wygląda Twój dzień. Niestety faceci do pewnych rzeczy dochodzą wolniej, no i są bardziej leniwi z natury. Ja parę dni temu też dosłownie wydarłam się na męża, że to i tamto nie jest zrobione, że lodówka pusta itd. no i tego samego dnia zrobił i zakupy i wszystkie inne rzeczy. Przykro mi było, że tak na niego nakrzyczałam ale w czasie mojej ciąży wyszło ile rzeczy robiłam w domu sama. W każdym razie od facetów trzeba wymagać, zwłaszcza w ciąży i jak się ma małe dziecko!
-
Buko rozumiem cie, bo mojego meza tez w sumie wiekszosc dnia nie ma... taka praca...
Wraca zazwyczaj kolo 18, ale czasem nawet po 20... a do pracy wychodzi rozniw ale zazwyczaj 4:30-6:30...
Takze ja wszystko robie z dzieckiem, nawet zawoze psa do fryzjera, jezdze do ginekologa, czy nawet zmienic opony...
No ale naszczescie moj maz po powrocie albo sie kapie i przejmuje mala, a ja ide zrobic dla nas ciepla kolacje i odpoczywam, albo np jade sobie na zakupy (wczoraj wypuscilam sie do rossmanna), czy ide z psem na spacer... albo po kapieli on gotuje dla nas i po jedzeniu przejmuje mala... no i sporo sie nia zajmuje w weekendy...
Czasem tez ja wychodze no z dziewczynami z pracy na kolacje, czy na jakis festyn, a on zostaje z mala...Wiadomość wyedytowana przez autora: 16 stycznia 2019, 18:28
Instagram
@invitro.mama
Rozpakowane mamusie
https://walkaorodzicielstwo.blogspot.de
Starania start -> 2013
[*] 10tc (2015)
[*]8tc (2018)
3xIUI
1 ICSI
->23.11 punkcja (24-27.11 hiperstymulacja/hospitalizacja)
->27.11 transfer 🐣🐣
->14dpt beta 1700
->21dpt beta 10275
->31dpt biją
-> 39dpt bije
-> 18.08.2018 (40+0) córeczka
-> 25.08.2020 termin w klinice leczenia niepłodności
-> 25.08 start Cyclo Progynova
-> 14.09 💉
-> 25.09 Punkcja
-> 29.09 Transfer 🐣
-> 14dpt beta 1700
-> 23dpt
-> 16.06.2021 (39+5) synek
⬇️ moja lista wyprawkowa ⬇️
http://walkaorodzicielstwo.blogspot.com/2018/11/lista-wyprawkowa.html?m=1 -
Buko wrote:Cierpliwa, dokładnie to samo zawsze mowie, ze jakby Bóg nie chciał żeby rodziły się dzieci z ivf to byłoby to niemożliwe i już.
Co do zaglądania komuś do łóżka, to ludzie to uwielbiają komentować, ale ja kiedyś mojego męża musiałam tak samo upomniec żeby pilnował swojej kołdry, a nie zagląda pod czyjąś.
Odnośnie AZ to my tego tematu nie podjelismy, ale inne jest podejście jeżeli rozmawiasz czysto teoretycznie, a inne gdy trzeba podjąć decyzję. Mój mąż twierdził, że nigdy nie zgodziły sie na dawce nasienia, ale myślę, że jakby stanął przed wyborem dawca nasienia czy życie bez dziecka, to by to jeszcze raz przemyślał.
Niezapominajka, dużo przeszliscie i nie wiem dlaczego pomyślałaś, że ktoś mógłby Cie skreślić, a już szczególnie w tym wątku
Czytając Twoja historie wiem, że decyzja o oddaniu zarodków do adopcji byłaby dobra. Jeszcze jej nie podejmuje, nie wiem czy kiedykolwiek będę ją podejmować, ale gdzieś z tyłu głowy krąży mi myśl, że mam jeszcze 4 zarodki. Teraz udało się nam przy pierwszym transferze, ale nikt nie obiecuje, że drugi raz będzie tak samo. Równie dobrze mogę wykorzystać wszystkie zamrożone zarodki i komórki, i nie być w ciąży.
Rubi, ja na początku też dokarmialam mm i cdl z którą później się konsultowalam powiedziała, że to była dobra decyzja, bo zadbałam o to, żeby moje dziecko nie było głodne, a to było najważniejsze. Później laktacja mi się rozkrecila i więcej juz nie dokarmialam, więc na spokojnie.
Muszę się tu Wam poskarzyc, że mam chyba kolejny kryzys w moim krótkim macierzyństwie. Mojego męża praktycznie nie ma w domu, a jak wraca to zamiast przyjęć ode mnie mała, to on jeszcze zajmuje się "sobą", bo postanowił od nowego roku ćwiczyć żeby wyrzezbic sylwetkę. No szlag mnie trafia, bo dzięki temu wczoraj znalazł czas dla dziecka o godzinie 20 (po tym jak po ćwiczył, wykapal się i zjadł) jak trzeba było ja wykąpać. Agatka jest cudowna, kocham ją nad życie, ale męczy mnie bardzo, że ja zrezygnowałam że wszystkiego, a też oprócz pracy miałam wiele innych zajec, a teraz nawet wyjście do sklepu po bułki nie jest takie proste. Nie pomaga mi przy tym, że Agatka przechodzi chyba kolejny skok i bez przerwy jest marudzenie, a przed chwilą jakaś histeria ja dopadła, więc nie mogę odejść od niej na chwilę, bo domaga się ciele mojej uwagi.
O dziwo, dla mnie przy pierwszej procedurze też wybór był oczywisty "nadliczbowe zarodki pójdą do adopcji". Az mnie zmrozilo jak przeczytałam,że w ankiecie mają opcję zniszczenia. Zastanawilam się wtedy,czy ktokolwiek się na to decyduje. Wtedy jeszcze byłam zielona i nie wiedziałam,że raczej nie ma takiej możliwości. Wydawało mi się,że będę mieć tyle zarodków,że będę mogła jeszcze uszczęśliwić jakąś parę. Los chciał jednak inaczej.
Nie wykluczam jeszcze jednej procedury na spokojnie, gdy już dzieciątko będzie z nami. Chcemy dla niego rodzeństwomoże akurat dłuższa przerwa pomoże na nasienie i komórki? Jeśli jednak znowu się nie uda, to pewnie poddamy się adopcji
Kurcze, Buko, mąż powinien Cię troszkę odciążyć. Mężczyzni często są tacy niedomyslni. Może powinnaś z nim poważnie porozmawiać? Że przecież Ty też potrzebujesz choć chwile dla siebie,by mieć siły na kolejny dzień.Wiadomość wyedytowana przez autora: 16 stycznia 2019, 18:34
Tyle przeszliśmy, że wciąż nie wierzę, że Was mam..
Nigdy się nie poddawaj, bo warto walczyć.
Naturalsik ❤️
Po latach walki 💝 -
No w de zarodkinida do badan, albo zostaja zniszczone w momencie rezygnacji z mrozenia lub przechowywania
Instagram
@invitro.mama
Rozpakowane mamusie
https://walkaorodzicielstwo.blogspot.de
Starania start -> 2013
[*] 10tc (2015)
[*]8tc (2018)
3xIUI
1 ICSI
->23.11 punkcja (24-27.11 hiperstymulacja/hospitalizacja)
->27.11 transfer 🐣🐣
->14dpt beta 1700
->21dpt beta 10275
->31dpt biją
-> 39dpt bije
-> 18.08.2018 (40+0) córeczka
-> 25.08.2020 termin w klinice leczenia niepłodności
-> 25.08 start Cyclo Progynova
-> 14.09 💉
-> 25.09 Punkcja
-> 29.09 Transfer 🐣
-> 14dpt beta 1700
-> 23dpt
-> 16.06.2021 (39+5) synek
⬇️ moja lista wyprawkowa ⬇️
http://walkaorodzicielstwo.blogspot.com/2018/11/lista-wyprawkowa.html?m=1 -
nick nieaktualny
-
Buko bo zazwyczaj przeciwnicy to niedoifotmowani ignoranci, ktorzy nie maja bladego pojecia o ivf i o przepisach, ale najwiecej do powiedzenia... i to wchyba wkurza najbardziej, ze nie wiedza o czym mowia, ale afere nakrecaja...
Instagram
@invitro.mama
Rozpakowane mamusie
https://walkaorodzicielstwo.blogspot.de
Starania start -> 2013
[*] 10tc (2015)
[*]8tc (2018)
3xIUI
1 ICSI
->23.11 punkcja (24-27.11 hiperstymulacja/hospitalizacja)
->27.11 transfer 🐣🐣
->14dpt beta 1700
->21dpt beta 10275
->31dpt biją
-> 39dpt bije
-> 18.08.2018 (40+0) córeczka
-> 25.08.2020 termin w klinice leczenia niepłodności
-> 25.08 start Cyclo Progynova
-> 14.09 💉
-> 25.09 Punkcja
-> 29.09 Transfer 🐣
-> 14dpt beta 1700
-> 23dpt
-> 16.06.2021 (39+5) synek
⬇️ moja lista wyprawkowa ⬇️
http://walkaorodzicielstwo.blogspot.com/2018/11/lista-wyprawkowa.html?m=1 -
Niezapominajka5 wrote:Dziewczyny, pisałyście o swoich historiach i bardzo Wam za nie dziękuję. Dzisiaj mam czas,by naskorbac parę słów.
Jesteśmy ze sobą już 12 lat. Małżeństwem jesteśmy prawie 6. Zaczęliśmy się starać, gdy miałam 25 lat i wtedy planowałam urodzić pierwsze dziecko. Plany..? eh
Staraliśmy się blisko 5 lat. Mamy za sobą 3 nieudane ivf. Dość słabo się stymulowalam. Było mało komórek, a jeszcze mniej zarodków. Mąż na dodatek ma słabe nasienie. Przechodził operację zpn,która zbytnio nie pomogła.
W sumie mieliśmy tylko 3 transfery, a zwiedziliśmy kliniki prawie całej Polsce. Byliśmy nawet w Czechach.
Po trzeciej nieudanej procedurze stanelismy przed decyzja, czy dalej żyć marzeniami,czy zrobić coś,by te marzenia spełnić.
Podjęliśmy decyzję o AZ i tak oto jestem w ciąży.
Ja wiem,że dla niektórych jest to decyzja nie do podjęcia. Jednakże,gdy człowiek staje przed decyzja bezdzietnosc, czy dziecko,które dla nas będzie nasze, to dla nas decyzja była oczywista.
Nikt nie wie o ivf, o dastwie tym bardziej.
W naszym przypadku KD nie dawało gwarancji, nasienie dawcy też niewiele mogło zmienić, a byłaby to kolejna już stymulacja..
Mam nadzieję,że nie skreslicie mnie tutaj tylko przez wzgląd na AZ.
Daliśmy maleństwu szansę,by żyć i być kochanym.
Z wiadomych jednak względów, bardziej obawiam się choćby tych badań genetycznych. My totalnie nie wiemy czego możemy się spodziewać.
Doceniajcie Kochane,że udało się Wam in vitroTo naprawdę ogromny dar i szczęście
My też jesteśmy z M. 12 lat ze sobą. M. jest ode mnie o 10 lat starszy, długo nie chcieliśmy dzieci - bo ja studiowałam, potem praca, trochę chcieliśmy poimprezować i popodróżować. M. na mnie czekał z decyzją o dziecku, bo jestem młodsza i chciał żebym sobie "pożyła" tak jak chcę przed założeniem rodziny. Gdy się w końcu zdecydowaliśmy na dziecko okazało się że M. ma bardzo słabe nasienie, a ja sobie myślę, czy jak byśmy tyle nie zwlekali to by się udało? I jak lekarz powiedział nam o ivf to się ucieszyliśmy, bo też myśleliśmy, że to tylko formalność... A okazało się, że to trudna droga z nikłą szansą na sukces... Ale jesteśmy szczęściarzami i po paru nieudanych próbach mamy nasze kopiące szczęście w brzuchu:)Niezapominajka5 lubi tę wiadomość
-
nick nieaktualnyWy tu o obcych ludziach i ich nie miłych komentarzach piszecie a mi się tak smutno zrobiło, bo staraliśmy się w sumie 4,5 roku o dzieciątko, oczywiście od samego początku moja mana ciagle zasypywała nas pytaniami kiedy kiedy i kiedy. W końcu hak już byliśmy na etapie leczenia i ja nie dawałam sobie z tymi pytaniami rady postanowiliśmy ze o wszystkim powiemy rodzicom, aby nas nie męczyli ale wspierali. Teście moi zachowali się przez ten czas wspaniałe, mój tata jak to tata nie wtrącał się w nic, czasem dobre słowo powiedział, a mama... wiedząc o wszystkim cały czas kąśliwie mówiła „a ty to masz taki wielki brzuch, w ciąży nie jesteś?/ córka znajomej już drugie dziecko będzie miała/ za chwile 30 lat skończysz, inne koleżanki już prawie dorosłe dzieci maja” za każdym razem z płaczem wychodziłam z własnego rodzinnego domu. Jak już byłam po in vitro i wiedzieliśmy ze się udało, dzwoniłam powiedzieć o cudownych nowinach to od niej usłyszałam tylko głupie pytanie „a naturalnie?”, a przecież wiedziała o wszystkim... już zawsze będę mieć żal o to wszystko i robię wszystko aby ograniczać kontakt, bo tylko zle mi się robi po spotkaniach. Dlatego tak bardzo się cieszę, że jest to forum i te podczas starań, takiego wsparcia jak tutaj to ja nigdzie bie dostałam:*
-
a ja miałam dzisiaj "zabawną" historię w biedronce... Pisałyście kiedyś o przepuszczaniu kobiet w ciąży w kolejce. Byłam na zakupach, kolejki ogromne ale miałam szczęście i Pani otworzyła nową kasę przede mną, że byłam pierwsza. za mną od razu ustawił się jakiś Pan z ogromnym wózkiem zakupów. Kasierka mówi, że pomyliła kasy i że otworzy tą obok a nie tą do której stanęłam w kolejce, żeby się przenieść. Jak Pan to usłyszał to biegiem do tej kasy i wepchał się przede mnie. Byłam w kurtce, ok, może nie widział brzucha... (chociaż jest już widoczny). Ale kultura osobista na wysokości, ma szczęście że mojego męża nie było ze mną, bo pewnie zwróciłby mu uwagę
-
Oktober u mnie kazdy wiedzial i o staraniach i pozniej o problemach, o leczeniu, a i tak kazdy pyatl, pytal, pytal
Instagram
@invitro.mama
Rozpakowane mamusie
https://walkaorodzicielstwo.blogspot.de
Starania start -> 2013
[*] 10tc (2015)
[*]8tc (2018)
3xIUI
1 ICSI
->23.11 punkcja (24-27.11 hiperstymulacja/hospitalizacja)
->27.11 transfer 🐣🐣
->14dpt beta 1700
->21dpt beta 10275
->31dpt biją
-> 39dpt bije
-> 18.08.2018 (40+0) córeczka
-> 25.08.2020 termin w klinice leczenia niepłodności
-> 25.08 start Cyclo Progynova
-> 14.09 💉
-> 25.09 Punkcja
-> 29.09 Transfer 🐣
-> 14dpt beta 1700
-> 23dpt
-> 16.06.2021 (39+5) synek
⬇️ moja lista wyprawkowa ⬇️
http://walkaorodzicielstwo.blogspot.com/2018/11/lista-wyprawkowa.html?m=1 -
nick nieaktualnyOctober88 wrote:Wy tu o obcych ludziach i ich nie miłych komentarzach piszecie a mi się tak smutno zrobiło, bo staraliśmy się w sumie 4,5 roku o dzieciątko, oczywiście od samego początku moja mana ciagle zasypywała nas pytaniami kiedy kiedy i kiedy. W końcu hak już byliśmy na etapie leczenia i ja nie dawałam sobie z tymi pytaniami rady postanowiliśmy ze o wszystkim powiemy rodzicom, aby nas nie męczyli ale wspierali. Teście moi zachowali się przez ten czas wspaniałe, mój tata jak to tata nie wtrącał się w nic, czasem dobre słowo powiedział, a mama... wiedząc o wszystkim cały czas kąśliwie mówiła „a ty to masz taki wielki brzuch, w ciąży nie jesteś?/ córka znajomej już drugie dziecko będzie miała/ za chwile 30 lat skończysz, inne koleżanki już prawie dorosłe dzieci maja” za każdym razem z płaczem wychodziłam z własnego rodzinnego domu. Jak już byłam po in vitro i wiedzieliśmy ze się udało, dzwoniłam powiedzieć o cudownych nowinach to od niej usłyszałam tylko głupie pytanie „a naturalnie?”, a przecież wiedziała o wszystkim... już zawsze będę mieć żal o to wszystko i robię wszystko aby ograniczać kontakt, bo tylko zle mi się robi po spotkaniach. Dlatego tak bardzo się cieszę, że jest to forum i te podczas starań, takiego wsparcia jak tutaj to ja nigdzie bie dostałam:*
Nas wkurzały pytania i komentarze obcych osób, ale zdaję sobie sprawę, że takie zachowanie od osób najbliższych boli dużo bardziej
Najważniejsze, że Wam się udało
Ty będziesz super mamą
-
nick nieaktualnyCccierpliwa wrote:Oktober u mnie kazdy wiedzial i o staraniach i pozniej o problemach, o leczeniu, a i tak kazdy pyatl, pytal, pytal
-
nick nieaktualnyFiga88 wrote:a ja miałam dzisiaj "zabawną" historię w biedronce... Pisałyście kiedyś o przepuszczaniu kobiet w ciąży w kolejce. Byłam na zakupach, kolejki ogromne ale miałam szczęście i Pani otworzyła nową kasę przede mną, że byłam pierwsza. za mną od razu ustawił się jakiś Pan z ogromnym wózkiem zakupów. Kasierka mówi, że pomyliła kasy i że otworzy tą obok a nie tą do której stanęłam w kolejce, żeby się przenieść. Jak Pan to usłyszał to biegiem do tej kasy i wepchał się przede mnie. Byłam w kurtce, ok, może nie widział brzucha... (chociaż jest już widoczny). Ale kultura osobista na wysokości, ma szczęście że mojego męża nie było ze mną, bo pewnie zwróciłby mu uwagę
W każdym razie teraz nastawiam się bojowo bo jutro idę zrobić badania i nie mam zamiaru stać w kolejkach bo serio zaczynam mieć co raz mniej siły.
-
nick nieaktualny
-
October88 wrote:Wy tu o obcych ludziach i ich nie miłych komentarzach piszecie a mi się tak smutno zrobiło, bo staraliśmy się w sumie 4,5 roku o dzieciątko, oczywiście od samego początku moja mana ciagle zasypywała nas pytaniami kiedy kiedy i kiedy. W końcu hak już byliśmy na etapie leczenia i ja nie dawałam sobie z tymi pytaniami rady postanowiliśmy ze o wszystkim powiemy rodzicom, aby nas nie męczyli ale wspierali. Teście moi zachowali się przez ten czas wspaniałe, mój tata jak to tata nie wtrącał się w nic, czasem dobre słowo powiedział, a mama... wiedząc o wszystkim cały czas kąśliwie mówiła „a ty to masz taki wielki brzuch, w ciąży nie jesteś?/ córka znajomej już drugie dziecko będzie miała/ za chwile 30 lat skończysz, inne koleżanki już prawie dorosłe dzieci maja” za każdym razem z płaczem wychodziłam z własnego rodzinnego domu. Jak już byłam po in vitro i wiedzieliśmy ze się udało, dzwoniłam powiedzieć o cudownych nowinach to od niej usłyszałam tylko głupie pytanie „a naturalnie?”, a przecież wiedziała o wszystkim... już zawsze będę mieć żal o to wszystko i robię wszystko aby ograniczać kontakt, bo tylko zle mi się robi po spotkaniach. Dlatego tak bardzo się cieszę, że jest to forum i te podczas starań, takiego wsparcia jak tutaj to ja nigdzie bie dostałam:*Tyle przeszliśmy, że wciąż nie wierzę, że Was mam..
Nigdy się nie poddawaj, bo warto walczyć.
Naturalsik ❤️
Po latach walki 💝