Ciężarówki po IVF 2018
-
WIADOMOŚĆ
-
nick nieaktualnyBo niestety żyjemy w czasach, że wszyscy chcą być uważani, za pięknych, mądrych, bogatych i płodnych. Jak szybko zrobisz dzieciaka to jesteś gość, a jak długo nie masz dzieci to pewnie w łóżku są jakieś problemy...Niestety dużo osób wychodzi z takiego założenia.
Zresztą ja jak zaczęłam częściej bywać w klinice zdałam sobie sprawę, ile jest osób które mają problemy z płodnością. Zobaczyłam, że problem nie dotyczy tylko nas...
Do tego wkurza mnie gadanie o tym 500+, 1000+ jak cala masa normalnych ludzi ma problemy z poczęciem dziecka (najczęściej pierwszego) Za wszytko musimy płacić sami, a obok nas jest rozdawana kasa z naszych podatków -
Paulaa25 wrote:Dokładnie mam tak samo jak Ty Olciaaa cały czas myślę jakie to wszystko jest niesprawiedliwe dlaczego nas po tylu trudach spotykają jeszcze takie rzeczy, czy nie mało się wycierpiałyśmy starając się latami??
I jak mamy być spokojne , nie denerwować się wizytami itp. przecież to jest nie realne w maszym przypadku
Ja nikomu nie mówię o ivf wiemy tylko my i moja mama ,nikomu wiecej nie mówię bo nie mam na to ochoty, ludzie czekają tylko na takie sensacje...a dla mnie to lata nerwów i wylanych łez .
Nikt z moich znajomych nie miał takich problemów poprostu sex może 2-3 razy i jest!
Nie powiem też ze "wyluzowałam"i sìę udało bo to nie prawda ... leczyliśmy się dlugo i tyle.
W czertek mam wizytę i stres jest większy niż wcześniej po tym co spotkało Monikę
Brak słów by to opisać.Monika wierzę w to że znajdziecie w sobie siłę by to przetrwać i by zawalczyć raz jeszcze jeżeli fundusze pozwolą bo to niestety nie sa tanie rzeczy
nawet nie mów - ja od wczoraj cała w nerwach, bo jutro mam wizytę i się boję strasznie ten lęk nigdy nie minie -
Olciaaa wrote:Bo niestety żyjemy w czasach, że wszyscy chcą być uważani, za pięknych, mądrych, bogatych i płodnych. Jak szybko zrobisz dzieciaka to jesteś gość, a jak długo nie masz dzieci to pewnie w łóżku są jakieś problemy...Niestety dużo osób wychodzi z takiego założenia.
Zresztą ja jak zaczęłam częściej bywać w klinice zdałam sobie sprawę, ile jest osób które mają problemy z płodnością. Zobaczyłam, że problem nie dotyczy tylko nas...
Do tego wkurza mnie gadanie o tym 500+, 1000+ jak cala masa normalnych ludzi ma problemy z poczęciem dziecka (najczęściej pierwszego) Za wszytko musimy płacić sami, a obok nas jest rozdawana kasa z naszych podatków
ja chodząc do kliniki uświadomiłam sobie nie tylko skalę problemu, ale też, że odkładnie macierzyństwa na potem nie jest wcale główną przyczyną jak wielu twierdzi, bo w klinice było cała masa kobiet młodszych ode mnie, a ja mam 33 lata. I tyle bólu i jednocześnie nadziei na korytarzach.
o całkowitym braku wsparcia państwa to szkoda gadać - takich jak nas się nie wspiera tylko szykanuje w tym kraju -
nick nieaktualnymorganaa wrote:Olcia masz racje, najgorsza jest taka ciekawość dla samej ciekawości i udawana troska. My o szczegółach naszej walki to mówimy nielicznym znajomym, a całej reszcie to leczyliśmy się i ciąża jest. Choć ja jestem bardzo niechętna chwaleniem się ciążą, to moja radość, poza tym jak widać po Paulci i Monice nasze szczęście potrafi być bardzo ulotne
mój mąż lubi się chwalić, że będzie ojcem - tylko bez szczegółów opowiada
My na urlopie robiliśmy objazd rodziny męża i jedna ciotka jak się dowiedziała, że będzie dziecko to od razu zaczęła swoje gadki, że to dobrze, bo teraz tyle wygodnych małżeństw co nie chcą dzieci, itd. nie chciało mi się nawet jej uświadamiać, że po pierwsze mają do tego prawo, a inna sprawa na ile oni nie chcą a na ile nie mogą ich mieć, zero empatii.
Kochana my też się nasłuchaliśmy... Jesteśmy 7 lat po ślubie, o dziecko staraliśmy się prawie 4 lata. Na początku kiedy to była nasza decyzja, że jeszcze się nie decydujemy wszelkie komentarze najzwyczajniej olewałam. Gdy zaczęły się problemy bardzo mnie to bolało. Ogólnie zgrywałam twardzielkę, mówiłam "nie każdy musi mieć dzieci", "chcemy zobaczyć kawałek świata", "będzie jeszcze na to czas". W końcu ludzie dali nam spokój, a my walczyliśmy dalej W między czasie musiałam skorzystać z pomocy psychologa bo już nie dawałam sobie rady z tym wszystkim. Ogólnie zdałam sobie sprawę, że ludzie są różni... Tacy co faktycznie z całego serca życzą nam dobrze ale i tacy, co podnoszą swoje ego przy naszym problemie. Kiedyś usłyszałam od koleżanki, że w sumie to może lepiej że nie mogę mieć dzieci, bo ona jest taka zmęczona przy swoich synkach że jakby wiedziała ile to roboty to chyba zostałaby przy jednym... No ale z głupotą nie ma co dyskutować Dobrze, że z mężem razem się trzymaliśmy.
A co do USG - ja przed każdym mam zwał. Jak byłam na USG genetycznym tak mi waliło serce, że dziecko też miało wyższe tętno. Ale boję się każdej wizyty, jak chyba każda z nas... -
nick nieaktualnymorganaa wrote:ja chodząc do kliniki uświadomiłam sobie nie tylko skalę problemu, ale też, że odkładnie macierzyństwa na potem nie jest wcale główną przyczyną jak wielu twierdzi, bo w klinice było cała masa kobiet młodszych ode mnie, a ja mam 33 lata. I tyle bólu i jednocześnie nadziei na korytarzach.
o całkowitym braku wsparcia państwa to szkoda gadać - takich jak nas się nie wspiera tylko szykanuje w tym kraju -
To straszne co się wczoraj stało u Moniki, cały czas o tym myślę i aż mi niedobrze z nerwów. Ja mam za sobą dwie straty, jedną naturalną drugą po ICSI, i teraz boję się jeszcze bardziej niż wcześniej, wizyta za tydzień, dzieciątko widziałam jak miało 3 mm, a teraz miesiąc nie wiem co się z nim dzieje. Ja chyba naprawdę zawału dostanę na tej wizycie, na ostatniej czułam jak schodzę z fotela.
Mierzycie może sobie temperaturę? Mi od wczoraj spadła i zaczęłam sie wkur.... -
To my staraliśmy sie 5 lat w sumie zaczelismy chwile przed slubem i wlasnie z racji docinkow i wiecznych pytan nigdy nie krylismy ze mamy problemy i sie leczymy...mina takiego "zartownisia" bezcenna kiedy to wlasnie wyskakuje z takim tekstem typu ze najwyzszy czas lub cos podobnego, a w odpowiedzi slyszal ze za nami np 4 lata staran, dwa lata ciągłego leczenia w klinice, zabieg z powodu zagrozenia nowotworem, jeden maluszek stracony, setki zastrzykow, tysiace badan...
Uwielbialam patrzec jak wtedy taki czlowiek robi sie czerwony, ucieka zmieszany wzrokiem i ogolnie nie wie co ma zrobic/powiedziec... widac wtedy jak mu glupio i zaluje ze w ogole poruszyl ten temat...
A my coz po kilku takich akcjach przestalismy otrzymywac zlote rady, przestali nas ludzie zagadywac, wypytywac itp... mielismy naprawde kompletny spokoj od tego typu pytan i dociekan...
Instagram
@invitro.mama
Rozpakowane mamusie
https://walkaorodzicielstwo.blogspot.de
Starania start -> 2013
[*] 10tc (2015)
[*]8tc (2018)
3xIUI
1 ICSI
->23.11 punkcja (24-27.11 hiperstymulacja/hospitalizacja)
->27.11 transfer 🐣🐣
->14dpt beta 1700
->21dpt beta 10275
->31dpt biją
-> 39dpt bije
-> 18.08.2018 (40+0) córeczka
-> 25.08.2020 termin w klinice leczenia niepłodności
-> 25.08 start Cyclo Progynova
-> 14.09 💉
-> 25.09 Punkcja
-> 29.09 Transfer 🐣
-> 14dpt beta 1700
-> 23dpt
-> 16.06.2021 (39+5) synek
⬇️ moja lista wyprawkowa ⬇️
http://walkaorodzicielstwo.blogspot.com/2018/11/lista-wyprawkowa.html?m=1 -
Olciaaa wrote:Bo niestety żyjemy w czasach, że wszyscy chcą być uważani, za pięknych, mądrych, bogatych i płodnych. Jak szybko zrobisz dzieciaka to jesteś gość, a jak długo nie masz dzieci to pewnie w łóżku są jakieś problemy...Niestety dużo osób wychodzi z takiego założenia.
Zresztą ja jak zaczęłam częściej bywać w klinice zdałam sobie sprawę, ile jest osób które mają problemy z płodnością. Zobaczyłam, że problem nie dotyczy tylko nas...
Do tego wkurza mnie gadanie o tym 500+, 1000+ jak cala masa normalnych ludzi ma problemy z poczęciem dziecka (najczęściej pierwszego) Za wszytko musimy płacić sami, a obok nas jest rozdawana kasa z naszych podatków
Przeczytałam ten kawałek dyskusji i z każdą z Was się zgadzam. My jesteśmy 7 lat małżeństwem, leczyliśmy się ogólnie 5 lat, w szczegóły nie będę się zagłębiać bo każda tu bardzo dużo przeszła więc doskonale rozumiecie temat. O IVF wiem tylko ja i mąż i tak już pozostanie na zawsze. Uznaliśmy że nie powiemy nikomu bo jak choć jedna osoba wie to wcześniej czy później się rozniesie a niestety nie wszyscy rozumieją, zwłaszcza ci, którzy problemów takich nie mieli. Ja też nasłuchałam się wszystkiego, i "dobrych" rad o odpuszczeniu i złośliwych komentarzy i przykrości. Wytrzymałam. Tego że się leczyłam nie ukrywam, ale o tym nie rozmawiam. Ogromne wsparcie miałam w mamie i siostrze i to mi wystarczyło. O ciąży nie informowałam. Wiedziało 7 najbliższych osób, dopiero teraz gdy mam już duży brzuch i więcej mogę wychodzić to zwyczajnie zauważyli. Robią teraz głupie miny bo są zaskoczeni, bo jakim to cudem ta która nie mogła mieć dzieci teraz oto jest w ciąży. A ja jestem najszczęśliwsza na świecie a im jest zwyczajnie głupio.
Wczoraj miałam połówkowe, wszystko ok, zdrowy synek.Olciaaa lubi tę wiadomość
-
Cccierpliwa wrote:To my staraliśmy sie 5 lat w sumie zaczelismy chwile przed slubem i wlasnie z racji docinkow i wiecznych pytan nigdy nie krylismy ze mamy problemy i sie leczymy...mina takiego "zartownisia" bezcenna kiedy to wlasnie wyskakuje z takim tekstem typu ze najwyzszy czas lub cos podobnego, a w odpowiedzi slyszal ze za nami np 4 lata staran, dwa lata ciągłego leczenia w klinice, zabieg z powodu zagrozenia nowotworem, jeden maluszek stracony, setki zastrzykow, tysiace badan...
Uwielbialam patrzec jak wtedy taki czlowiek robi sie czerwony, ucieka zmieszany wzrokiem i ogolnie nie wie co ma zrobic/powiedziec... widac wtedy jak mu glupio i zaluje ze w ogole poruszyl ten temat...
A my coz po kilku takich akcjach przestalismy otrzymywac zlote rady, przestali nas ludzie zagadywac, wypytywac itp... mielismy naprawde kompletny spokoj od tego typu pytan i dociekan...Olciaaa lubi tę wiadomość
-
U mnie o in vitro wie cała rodzina,nie jesteśmy jedyna parą w rodzinie która podchodziła do in vitro. Nie chodze nie chwale sie tym. Ale bywa że znajomym sie też powie jak ktoś ma z tym problem to mam go w d... Ale czesto okazuje sie że znajomi mają podobne problemy z poczęciem.
-
asias wrote:I prawidłowo, fajny widok takie patrzenie na buraka, który nie wie gdzie się schować i nie może udzielić swoich eksperckich rad
poczekaj, aż się urodzi i znowu się zaczną dobre rady... mnie ostatnio zapytano o farbowanie włosów, to mówię, że się boję, bo ja na blond robię i raczej sobie odpuszczę w ciąży farbowanie, bo też mi zależy żeby włosy odpoczęły i odżyły, bo strasznie mi wypadają. Na to słyszę, że jak się w ciąży farbuje to się może rude dziecko urodzić... mąż już irytacja, że zabobony, a ja na to radośnie, że super, że zawsze chciałam mieć rudzielca to może jednak pofarbuje... i wielkie gały na mnie, ich mina bezcenna... także "dobre" rady nie skończą się nigdyasias lubi tę wiadomość
-
morganaa wrote:nawet nie mów - ja od wczoraj cała w nerwach, bo jutro mam wizytę i się boję strasznie ten lęk nigdy nie minie
Ech kochana musimy dać radę... co zrobić ..na pewne rzeczy i tak nie mamy wpływu...Musimy wierzyć,że wszystko bedzie dobrze!!!
Trzymaj się jakoś i koniecznie daj znać po wizycie .Kciukasy &&
Wiadomość wyedytowana przez autora: 7 sierpnia 2018, 12:33
-
morganaa wrote:poczekaj, aż się urodzi i znowu się zaczną dobre rady... mnie ostatnio zapytano o farbowanie włosów, to mówię, że się boję, bo ja na blond robię i raczej sobie odpuszczę w ciąży farbowanie, bo też mi zależy żeby włosy odpoczęły i odżyły, bo strasznie mi wypadają. Na to słyszę, że jak się w ciąży farbuje to się może rude dziecko urodzić... mąż już irytacja, że zabobony, a ja na to radośnie, że super, że zawsze chciałam mieć rudzielca to może jednak pofarbuje... i wielkie gały na mnie, ich mina bezcenna... także "dobre" rady nie skończą się nigdy
Ja mam dość wujków i cioć dobra rada dlatego od momentu zdecydowania się na in vitro zakończyłam wchodzenie w gadki z ludzmi ktorzy nie maja zielonego pojęcia na temat.
Powiedziałam jednej koleżance o inseminacji a zachwile wiedziała już następna ...wrrr!Nie cierpie takich plotkar... i doradzania w tym temacie tym bardziej jak robią to osoby ktore odwiedzają ginekologa pierwszy raz w życiu w ciązy -
morganaa wrote:poczekaj, aż się urodzi i znowu się zaczną dobre rady... mnie ostatnio zapytano o farbowanie włosów, to mówię, że się boję, bo ja na blond robię i raczej sobie odpuszczę w ciąży farbowanie, bo też mi zależy żeby włosy odpoczęły i odżyły, bo strasznie mi wypadają. Na to słyszę, że jak się w ciąży farbuje to się może rude dziecko urodzić... mąż już irytacja, że zabobony, a ja na to radośnie, że super, że zawsze chciałam mieć rudzielca to może jednak pofarbuje... i wielkie gały na mnie, ich mina bezcenna... także "dobre" rady nie skończą się nigdy
Rubi27, morganaa lubią tę wiadomość
-
Dobre rady zawsze beda... ale ja juz taki wredny charakter jestem ze jak mi ktos jakies pierdoly pociska lub cos z czym sie nie zgadzam to specjalnie na przekor robie
Moja tesciowa przezywala jak ja moglam chrzestna zostac w ciazy jak nie mozna... no coz dla niej nie mizna ja zostalam
Albo pamietam jak u szwagierki wiecznie jojczala gdzie mala ma czapeczke, opaseczke bo wieje, ale to nic ze 35 stopni... wiec u mnie czapeczki latem nie ujrzy, ewentualnie kapelusik ale uszu to nue zasloni
Albo jesien/zima strofuje ze za zimno na spacery za suzy wiatr za mokro ogolnie cala zime s domu siedziec... jak milo ze do pl jezdzimy zazwyczaj jesienia hahaha to zawalu dostanie ze dziecko na spacery wychodzi
Instagram
@invitro.mama
Rozpakowane mamusie
https://walkaorodzicielstwo.blogspot.de
Starania start -> 2013
[*] 10tc (2015)
[*]8tc (2018)
3xIUI
1 ICSI
->23.11 punkcja (24-27.11 hiperstymulacja/hospitalizacja)
->27.11 transfer 🐣🐣
->14dpt beta 1700
->21dpt beta 10275
->31dpt biją
-> 39dpt bije
-> 18.08.2018 (40+0) córeczka
-> 25.08.2020 termin w klinice leczenia niepłodności
-> 25.08 start Cyclo Progynova
-> 14.09 💉
-> 25.09 Punkcja
-> 29.09 Transfer 🐣
-> 14dpt beta 1700
-> 23dpt
-> 16.06.2021 (39+5) synek
⬇️ moja lista wyprawkowa ⬇️
http://walkaorodzicielstwo.blogspot.com/2018/11/lista-wyprawkowa.html?m=1 -
Cccierpliwa wrote:Dobre rady zawsze beda... ale ja juz taki wredny charakter jestem ze jak mi ktos jakies pierdoly pociska lub cos z czym sie nie zgadzam to specjalnie na przekor robie
Moja tesciowa przezywala jak ja moglam chrzestna zostac w ciazy jak nie mozna... no coz dla niej nie mizna ja zostalam
Albo pamietam jak u szwagierki wiecznie jojczala gdzie mala ma czapeczke, opaseczke bo wieje, ale to nic ze 35 stopni... wiec u mnie czapeczki latem nie ujrzy, ewentualnie kapelusik ale uszu to nue zasloni
Albo jesien/zima strofuje ze za zimno na spacery za suzy wiatr za mokro ogolnie cala zime s domu siedziec... jak milo ze do pl jezdzimy zazwyczaj jesienia hahaha to zawalu dostanie ze dziecko na spacery wychodzi
haha, a moja mama mówi, że z dzieckiem się wychodzi w zasadzie w każdą pogodę nie kumam czemu nie można w ciąży być chrzestną... dziwne zabobony jakieś... -
nick nieaktualnySkórka najważniejsze, że synek zdrowy
Dziewczyny my tu wszystkie mamy jakieś przeżycia (jedne mniejsze drugie większe) ale dla każdej z nas USG to duży stres. Zgadzam się z Paulą, że i tak nie mamy na to wszystko wpływu. Każda z nas robi co może (a robimy bardzo dużo). Musimy wierzyć, że nam się udaMarin, Paulaa25, MonikA_89! lubią tę wiadomość
-
asias wrote:Właśnie trzeba mówić na przekór i dogryzać Ja to wg teściowej muszę jeść teraz za dwoje, bo dziecko też już potrzebuje. Taaaa dzidzia mniejsza niż pół kciuka i już napewno potrzebuje dodatkowego śniadania, obiadu i kolacji w ilości jak dla dorosłego. Nie każdy musi wyglądać jak bambaryła
moja mama niestety nie potrafi zrozumieć, że ciąży powiedzmy stosuję dietę, czyli uważam na to co jem i staram się nie objadać, ciężko jej to pojąć momentami. A ja po prostu nie chcę jak moja siostra w ciąży przytyć za dużo, tylko że ona sobie nie żałowała niczego
u nas na urlopie rodzina męża za płotu cały czas do mnie, że na pewno będzie chłopak bo ja taka ładna itd. a ja na końcu języka miałam, ze ja zawsze jestem ładna, bo po prostu jestem atrakcyjna, a zwłaszcza teraz po nowym olejku do twarzy mąż miał ubaw po pachy ze mnie -
Morgana nic tylko pekac ze smiechu
Szwagierka tesciowej sluchala i przezimowala w domu a wiosna jedno wyjscie i dziecko na antybiotyku...
Przeciez dziecko w kazda pogode potrzebuje swiezego powietrza...
A z chrzestna to nawet nie komentuje bo zabobonow tyle ze hej...
Instagram
@invitro.mama
Rozpakowane mamusie
https://walkaorodzicielstwo.blogspot.de
Starania start -> 2013
[*] 10tc (2015)
[*]8tc (2018)
3xIUI
1 ICSI
->23.11 punkcja (24-27.11 hiperstymulacja/hospitalizacja)
->27.11 transfer 🐣🐣
->14dpt beta 1700
->21dpt beta 10275
->31dpt biją
-> 39dpt bije
-> 18.08.2018 (40+0) córeczka
-> 25.08.2020 termin w klinice leczenia niepłodności
-> 25.08 start Cyclo Progynova
-> 14.09 💉
-> 25.09 Punkcja
-> 29.09 Transfer 🐣
-> 14dpt beta 1700
-> 23dpt
-> 16.06.2021 (39+5) synek
⬇️ moja lista wyprawkowa ⬇️
http://walkaorodzicielstwo.blogspot.com/2018/11/lista-wyprawkowa.html?m=1