CZERWCOWE SZCZĘŚCIA 2018
-
WIADOMOŚĆ
-
ja Wam powiem że u mnie o ile lepiej pod kątem uczuć i podejścia do dziecka to z kolei gorzej z całą resztą... Ryczę teraz z byle powodu (typu skwaśniała zupa), ciągle się obrażam i przez to wszystko nie mogę wytrzymać i złoszczę się sama na siebie. Mąż bardzo wspiera i w ogóle ale mnie to dobija. I niby wiem że hormony ale to już minęło 6 tygodni a ja mam wrażenie że jest coraz gorzej a nie lepiej. Już przestałam myśleć że to może być depresja poporodowa bo to po prostu przerodziło się jakby w coś innego. Strasznie mi z tym źle bo generalnie nigdy np. podczas okresu czy nawet podczas ciąży nie miałam takich zachowań... Nie umiem w ogóle nad sobą zapanować.
-
nick nieaktualny
-
Fasola1234 wrote:Nadal spi ale się kręci już . Wiesz co może będzie spać ale podejrzewam że jak się obudzi to może późno pójść spać. Szczerze już dawno nie miałam takiej sytuacji żeby tak mi zasnela !
A z tym ulewaniem tez.sie zastanawiam I juz troche martwie bo to spore ilosci sa. Ale przybiera, objawow innycj nie ma. -
U nas tez raczej to rzadkość. W nocy max 5-6h
Jak mówiłam pediatrze że ulewa to powiedział że póki dobrze przybiera i nie wymiotuje to jest okej . Ale pytanie czy to nie jest jakiś refluks?
Niby ulewanie też może trwać do 3-4 miesiąca.Wiadomość wyedytowana przez autora: 9 sierpnia 2018, 22:14
-
Boziu dziewczyny łącze się dziś z wami w bólu. Jestem tak wkurwiona od rana, a może raczej od nocy!?! Jestem tak niewyspana przez wszystkie moje dzieci, że to jest jakis dramat. Serio. Siedzę teraz wyglądam jak pół dupy zza krzaka. Mam minę jak srajacy Kot na pustyni. Upał mnie wykancza.mam ochotę chodzić goła bo już mnie wszystko tak wkurwia.
-
Mnie dis ratuje mysl, ze to piatek I bede soe tego trzymala kurczowo, mam nadzieje, ze da mi sile. Maz w pracy 6-18. Ten czas sie ciagnie jak flaki z olejem. Jak by moje dziecie spalo to tez by bylo inaczej. A tak zrobi drzemke 10 minut I to na rekach bo przeciez kto to slyszal zeby dac sie odlozyc. Jade jutro do mamy na wies, bede ja na nowo do wozka przyzwyczajala. Ma byc troche chlodniej a tam nad jezioren wiec I tak lepiej niz w miescie. Wsadze w wozek postawie w cieniu bo zapomniala w ogole co to spacer tyle czasu nie wychodzilismy przez ten gorac.
-
U nas noc do dupy . Poszłaś spać 00.30 pobudka o 3.30 i 4.30. I później krótkie drzemki ... A teraz śpi na mnie ale strach odłożyć;/
Jeszcze dwa dni i mąż ma urlop. Chociaż u niego tak często się wszystko zmienia że masakra aż się boję cieszyć.
-
Mój obudził się o 23 potem o 2 potem o 5 i zaczęła się masakra. Nie spał do 8 . Potem drzemka i pobudka o 9 i już o 10:30 wstałam. Od 10:30 wrzask że go do wózka wsadziłam na czas gdy jem śniadanie. Bo kto to słyszał żeby mama jadła to on ma jeść. Zjadłam a potem go najatmilam i gdy odłożyłam znowu wrzask. Wzięłam go na mate i tu spokój na 20 min patrzy się. Potem wrzask . Wzięłam go do kosza i leży aktywnie a ja nie mam siły się z n8m bawić. Patrzy na szummisia. Boże żeby zasnal to prysznic wezmę bo jak teraz wezmę to za 10 sek wrzask.
-
Sarrrra wrote:Mój obudził się o 23 potem o 2 potem o 5 i zaczęła się masakra. Nie spał do 8 . Potem drzemka i pobudka o 9 i już o 10:30 wstałam. Od 10:30 wrzask że go do wózka wsadziłam na czas gdy jem śniadanie. Bo kto to słyszał żeby mama jadła to on ma jeść. Zjadłam a potem go najatmilam i gdy odłożyłam znowu wrzask. Wzięłam go na mate i tu spokój na 20 min patrzy się. Potem wrzask . Wzięłam go do kosza i leży aktywnie a ja nie mam siły się z n8m bawić. Patrzy na szummisia. Boże żeby zasnal to prysznic wezmę bo jak teraz wezmę to za 10 sek wrzask.
-
nick nieaktualnyLucy jakbym o moim dzieciu czytała
Mnie też pociesza fakt że jutro weekend, tyle że mąż jest teraz na etapie "nerwów na wszystko" przez ciągły płacz małego. Wczoraj siedział naburmuszony, nawet jak na chwilę brał małego na ręce to że skwqszaoną miną. Także takie wsparcie będzie.... Zazdroszczę Wam że macie gdzie pojechać. U mnie teściowie 300 km dalej, moi rodzice nie żyją więc pomocy z nikąd, a i nie ma gdzie uciec na weekend.Wiadomość wyedytowana przez autora: 10 sierpnia 2018, 12:02
-
Dziewczyny, mój maluch ma się lepiej! Od poniedziałku śpi zdecydowanie więcej
i chociaż o dłuższym śnie w nocy to jeszcze marzę, ale w ciągu dnia jest zdecydowanie spokojniej, nie płacze i nie krzyczy aż tyle. Gazów mniej, to i prężenia mniej, mniej wybudzania. Rurek nie używamy już drugi tydzień, bo się odgazowywał już sam, ale wczoraj w końcu sam zasadził porządne kupki, a nie cały dzień po trochę.
I karmienia już nie tak częste i nie odrywa się już z takim krzykiem kiedy zaczyna się ruch jelit czy gazy w trakcie, choć nadal toczy z nimi zaciekły bój.
Tylko, że teraz znowu nie je nawet 10 min. Najczęściej kilka minut dość intensywnie a potem przydżumia albo całkiem odpływa. Myślicie, że to jeszcze w normie?
Axana, co do chusty to właśnie najlepsza używana, bo łatwiej się mota - ja polecam tkaną, bo będzie Ci dłużej służyć, a to czy kółka czy wiązana to już zależy od Ciebie - kółkowa jest krótsza, wygodniejsza przy zakładaniu na szybko (nic Ci się nie plącze po ziemi), ale obciąża nierównomiernie, więc nie na dłuższe wypady. A znowu wiązana wygodna, ale te ogony... (więc mam obiechoć dopiero ogarniam te wiązania). Polecam stronę DomowaTV (https://domowa.tv/jak-kupic-pierwsza-chuste/) i jej filmiki na Youtube. A jak już będziesz się uczyć konkretnego wiązania na konkretnej chuście to pooglądaj instruktaże różnych osób, mi to pomogło jak miałam wątpliwości.
Lucy, witaminę D3 ciężko przedawkować - musiałabyś podawać duże ilości przez długi czas, więc jedyne co mogłoby zaszkodzić na brzuszek to te oleje, w których jest rozpuszczana.
Jak dobrze, że mamy to forum. Czytam Was i też jest mi zdecydowanie łatwiej nabrać dystansu kiedy pojawiają się cięższe chwile i większe płacze.
Wczoraj mieliśmy ładną przygodę. Pojechaliśmy z mężem na krótką, jak miało być w planach, przejażdżkę. Zatrzymaliśmy się z powrotem na chwilę pod galerią, mały spał, wyskoczyłam coś kupić. Zakup się nie udał, wracam po 10min, a w samochodzie mąż z rozkrzyczanym dzieckiem, wielkim kupskiem, które przeciekło małemu aż na plecy. Przebieranie. Odpalanie samochodu i... Padł jakiś czujnik. Próby odpalania, kombinacje, karmienie głodnej Godzilli z tyłu, do tego wielkie ulanie. 2h prób ruszenia... Tyle dobrze, że staliśmy w cieniu. I krótki wypadzik tam i z powrotem skończył się moim powrotem do domu z rozpłakanym maluchem 25km taxówką (to były moje najdroższe nieudane zakupy), a męża 3h później ze znajomym po odholowaniu samochodu w dogodniejsze miejsce. Ehh, ale żyjemy;)