CZERWCOWE SZCZĘŚCIA 2018
-
WIADOMOŚĆ
-
Leira to prawda
dodatkowo teraz co 2 osoba nie toleruje laktozy czy glutenu
. Kobiety nie mogą karmić piersią bo nie maja pokarmu ale mało która ma ochotę spędzić z dzieckiem pierwszy miesiąc przy piersi i w momencie kryzysowi laktacyjnych przystawiać, przystawiać, przystawiac. Podobno tylko 1-2% kobiet nie ma pokarmu ze wzgledu na brak gruczołów mlekowych. Wśród moich koleżanek 3 karmiły piersią, reszta należała do tych 1-2%
. Ja wiem ze są kobiety, które od początku maja założenie ze nie karmią i ja to szanuje. Przynajmniej nikogo nie oszukują i są szczere.
Limerikowo lubi tę wiadomość
-
Wonderland wrote:Hehe, zatrzymałam się gdzieś na zespole niespokojnych nóg
Nina też tak myślę. Zresztą spójrzmy chociażby na prowadzenie ciąży i badania - moja mama miała w ciąży mierzone ciśnienie, badany mocz i morfologię, a teraz cukrzyca ciążowa (kiedyś nie było, bo nikt nie badał), subkliniczna niedoczynność tarczycy i wiele wiele innych "ciążowych chorób", które przechodzą po porodzie.
Ja też kojarzę tylko niespokojne nogi... nerwowe ręce kojarzą mi się z kimś kto chce coś zwinąć w sklepieale to ma już nazwę /kleptomania/
Wonderland lubi tę wiadomość
-
Anitka wśród moich koleżanek z kp podobnie. Tylko tutaj mam wrażenie, że dużo złego robi personel medyczny - głównie położne i pediatrzy, no i oczywiście mamy i babcie: "takimi małymi piersiami to się nie wykarmi", "konieczne nakładki", "dziecko powinno jeść co trzy godziny przez 20 minut", "masz za chude mleko, bo ciągle płacze" itd. To wszystko cytaty z mojego najbliżeszego otoczenia. A w razie jakichkolwiek problemów z przybieraniem zero pomocy, tylko od razu "dokarmiać mm".
Oczywiście, jeśli kobieta nie chce karmić, ma do tego prawo, są mleka modyfikowane, ale są taki które bardzo chcą karmić, a potem nie mogą sobie poradzić z tym, że się nie udało (najczęściej właśnie nie z ich winy, tylko z winy dobrych doradców).
Nina kleptomania mnie rozwaliłaWiadomość wyedytowana przez autora: 15 grudnia 2017, 16:43
-
Anitka201 wrote:Leira to prawda
dodatkowo teraz co 2 osoba nie toleruje laktozy czy glutenu
. Kobiety nie mogą karmić piersią bo nie maja pokarmu ale mało która ma ochotę spędzić z dzieckiem pierwszy miesiąc przy piersi i w momencie kryzysowi laktacyjnych przystawiać, przystawiać, przystawiac. Podobno tylko 1-2% kobiet nie ma pokarmu ze wzgledu na brak gruczołów mlekowych. Wśród moich koleżanek 3 karmiły piersią, reszta należała do tych 1-2%
. Ja wiem ze są kobiety, które od początku maja założenie ze nie karmią i ja to szanuje. Przynajmniej nikogo nie oszukują i są szczere.
ja od razu zakładałam, że karmię a ile łez wylałam przy tych kryzysach laktacyjnych ale dzięki temu, że jest internet to sobie poradziłam bo na lekarzy i położne to nie miałam co liczyć. Siostra karmiłam trzy miesiące bo dziecko raz dostało butlę i już niby nie chciało cyca. Ja kupiłam takie z małym przepływem i było dobrze jak musiałam wyjść. Jak młoda skończyła rok to butli już nie chciała tylko cyc lub woda. Da się tylko trzeba znieść ludzi, kryzysy i się nie złamać. Teraz ciekawi mnie kiedy młodej się znudzi.
-
Wonderland wrote:Anitka wśród moich koleżanek z kp podobnie. Tylko tutaj mam wrażenie, że dużo złego robi personel medyczny - głównie położne i pediatrzy, no i oczywiście mamy i babcie: "takimi małymi piersiami to się nie wykarmi", "konieczne nakładki", "dziecko powinno jeść co trzy godziny przez 20 minut", "masz za chude mleko, bo ciągle płacze" itd. To wszystko cytaty z mojego najbliżeszego otoczenia. A w razie jakichkolwiek problemów z przybieraniem zero pomocy, tylko od razu "dokarmiać mm".
-
Welonka, super wiadomość
Miałam dobre przeczucia, jest nosek, twarzyczka ok...
Gorzej jak kostki nie widać, a tu proszę. A jelitka - czytałam kiedyś w necie o takich przypadkach. Cofały się z powrotem do brzusia
I kolejna silna dziewuszka na pokładzie
Krwawienia nie mają znaczenia czy ciąża chora czy nie. Tez kiedyś tak myślałam. Krwiaki, mięśniaki, łożysko przodujące, wszystkie te czynniki nie mają wpływu jaka ciąża, ale powodują plamienia. W ciąży z córcią miałam również infekcję zewnątrz maciczną i stąd plamienia, również potężnego krwiaka podłożyskowego- dziecko zdrowe, całe, ładne.
Koleżanka plamiła w każdej ciąży - powód silna endometrioza, kiepska rezerwa jajnikowa i stąd niski progesteron. Zawsze jak test jej pozytywny wychodził, a że zawsze miała luteinę w domu od razu brała, mimo to plamiła. Poroniła dwa razy, bo nie brała progesteronu. Aktualnie ma dwie zdrowe córunie z ciąż z lutką i plamieniami.
Mój gin mówił,że u niego co druga pacjentka krwawi.
Emisia, dobrze zrobiłaś zapisując się do endokrynologa. Lekarz dobierze Ci odpowiednie dawki, może powtórz jeszcze badanie, przed braniem leku.
Eunice, niestety, w I ciąży prawie stałam przed wyborem, miało być zd i od razu wiedziałam co zrobię. Szkoda tylko, że każdy by rzucił kamieniem we mnie, bo skorzystalabym z ustawy. Na szczęście dziecko samo zadecydowało.
Genetyk mówiła ewidentnie - wina leży 50% moja, 505 męża i jest to czysty pech.
Nie wydaję mi się, że winowajcą jest Czarnobyl, bo za czasów naszych mam czy babć tez były poronienia i chore dzieci, tylko w domach siedziały, teraz są świetlice, ośrodki dla takich dzieci. I wiek kobiety nie ma aż takiego znaczenia, znam przypadki ZD u młodych mama. Przykładem może być Patryk Jaki i jego żona. Są młodzi.
Dziecko z ZD to trudny temat. Jednak ciągłe rehabilitację, chore serduszko i specjalna dieta. Opieka do końca życia. Obciążenie tym rodzeństwa.
Zawsze trzeba szanować każdą decyzję kobiety.
Mnie niestety nie dziwi już taki wynik z chorymi dziećmi. Strasznie to smutne, ale moje koleżanki też miały takie przypadki. A jedna szczęśliwie - miałą duże Nt i dzieciątko zdrowe. Naprawdę dużo jest takich biednych ciąż i mam.
Jak byłam w szpitalu, były ze mną dwie dziewczyny, które przerywały ciąże, ale siadło mi wtedy na psychikę, nie mogłam w to uwierzyć, ze takie przypadki naprawdę się zdarzają.
Właśnie, u mnie te bóle też się pojawiają...Ostatnio spytałam gina i mówił, ze to w normie i rozrostowe. Miałam to samo, jak nie krzyż i pachwiny, to jeden bok tchliwy, nawet przy dotyku.
Wczoraj wpadłam w panikę, bo pół nocy spalam na brzuchu, mama nadzieję, że nie zgniotłam tym jakoś maluszka w środkuBolał mnie potem troszkę brzuch
Nie przejmujcie sie, że jedna czuje smyrania, jakiegolwiek ruchy już w 13 tc, a druga dopiero w 18tc.
Jak tu wytrzymac do wizyty, do tego 11 stycznia. No jak żyć
Wiadomość wyedytowana przez autora: 15 grudnia 2017, 17:26
-
_nina_ wrote:Ja o mało nie popadłam w depresję przez moją mamę. Bardzo bolały mnie piersi przy karmieniu, córka non stop się darła, robiła zielone kupy, a moja mama ciągle mówiła, że wszystko moja wina, że sobie wymyślam, że źle jem i pewnie chude mleko itp. A ja na myśl o kolejnym karmieniu zalewałam się łzami. Po kilku dniach (1.5 tyg. porodzie) dostałam ponad 40st temp i nagle moja mama zaczęła panikować. Mąż poleciał po lekarza, a była akurat tylko pediatra. Zbadała mnie, zobaczyła ranę po nacięciu i jak już nie miała pomysłu co mi może być, to kazała pokazać piersi. Jej słowa do teraz słyszę w głowie "o Boże jak to musiało potwornie boleć". Miałam prawie odgryzione sutki z poważnym stanem zapalnym. Od razu antybiotyk, ręczne odciąganie pokarmu (mleko było tłuste), zakaz karmienia i tak żyłam trzy tygodnie. Oczywiście słysząc, że to moja wina. Po wyleczeniu jak próbowałam przystawić małą rany się otwarły i lekarka wprost powiedziała, że mogę zapomnieć o kp... ale ja się zaparłam, dałam sobie więcej czasu i kiedy znów przystawiłam córkę było ok. Mała odrzuciła butelkę i nigdy do niej nie wróciła.
O matko, Nina, współczuję tego przez co musiałaś przejść. To niesamowite, że udało Ci się mimo wszystko karmićA prawdopodobnie wystarczyłaby profesjonalna pomoc (najlepiej już w szpitalu) i delikatna korekta przystawienia i obyło by się bez Twojego ogromnego cierpienia.
-
nick nieaktualnywelonka wrote:jestem po badaniach u Dr. Dudarewicza . Twarzoczaszka prawidłowa warga górna bez cech rozszczepu , echogenność jelita prawdopodobnie skutek przebytego krwawienia. Wszystkie inne narządy prawidłowe dokladnie wszystko opisane każdy narząd dokladnie sprawdzony . Powiedział żebyśmy zrobili z Michałem badania czy jestesmy nosicielami mukowiscydozy dla swojego spokoju bo to moze byc powodem tych jelitek ale powiedział ze nie koniecznie musimy robic bo wszystkie inne narządy w normie czyli ryzyko różnych chorób i wad jest niskie Powiedzial ze nie dzieje sie nic złego ale jelita trzeba obserwować . Opis z usg opisane wszystko na stronę a4 do tego z 20zdjec. Lekarz pyta sie czy chcemy znać płeć mówię ze tak ale podobno chłopak to zaczął się śmiać i powiedzial ze ewidentnie jest dziewczynka
mam dalej sie oszczędzać sie nie chodzic duzo nie dźwigać bo krwaik dalej jest i łożysko nie jest przodujące. Jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie najlepiej wydane pieniądze. Każdemu będę polecać tego lekarza jesli będzie chcial rozwiać wątpliwości . Powiedział jeszcze ze jesli cos będzie nas niepokoić albo jak odbierzemy wyniki to pisac do niego możemy śmiało, i liczy ze dostanie od nas smsa ze mial racje i jest wszystko dobrze. Dziecko moze przez te jelita byc małe ale nie musi tak byc a jest jeszcze male zwapnienie w brzusku chyba w okolicach żołądka ale to nie ma na nic wpływu to jest normalne. . Jeszcze dowiedziałam sie ze jesli byly krwawienia to nie robi się testu papa bo moze byc nie wiarygodny. Wstawie zdj buźki i stópki jak bede w domu .
Mala mi bardzo mi przykro
Gratuluję!!!
Kamień z serca!!!
Normalnie aż mi łzy popłynęły -
Wonderland wrote:O matko, Nina, współczuję tego przez co musiałaś przejść. To niesamowite, że udało Ci się mimo wszystko karmić
A prawdopodobnie wystarczyłaby profesjonalna pomoc (najlepiej już w szpitalu) i delikatna korekta przystawienia i obyło by się bez Twojego ogromnego cierpienia.
W szpitalu było ok, problem się zaczął kiedy pojawił się nawał pokarmu. Piersi były twarde jak kamień i mała nie umiała porządnie się przyssać, odciągałam, żeby pierś była bardziej miękka, ale po odciągnięciu wypijała obie piersi i nadal była głodna, odciągniętego pokarmu nie chciała pić, a mój organizm produkował go jeszcze więcej... więc przystawiałam do pełnych no i skończyło się jak się skończyło..
-
Pytanie do dziewczyn, które już rodziły:
Jestem w końcu 16 tygodnia i właśnie zaczęłam odczuwać coś takiego, że w podbrzuszu, raz z lewej, raz z prawej, czuję takie jakby uderzenia, jest to taki delikatny ból, troszkę zakłuje i jakby chwilowe rozciąganie, tak 1s i za kilka sekund w innym miejscu, pytanie jest więc następujące: Czy to mogą być ruchy dziecka???
Wydawało mi się, że to na początku jest bardzo delikatne, a mi wydaje się, że jednak odczuwam to dość dobrze. -
Dzięki dziewczyny ulga niesamowita:) dałam znac mojemu ginowi oczywiście zadowolony z wyników .
Te jelita juz do konca ciazy mogą byc takie świecące na usg bo tak się dzieje jak maluszek nałyka sie krwi .
Dzisiaj po drodze zajechaliśmy do galerii bo chciałam kupic sobie buty bo nie mam na zimę nic ,przeszłam się kawałek nagle rozbolał mnie brzuch po bokach zrobiło mi sie slabo i praktycznie zemdlałam panie w sklepie poratowały mnie woda i skończyły sie moje zakupy takie osłabienie chyba przez to ze Ciągle ostatnio tylko leze. -
Leira rodziłam dwa razy i nadal nie jestem pewna czy to co czuję to ruchy dziecka... upewnię się jak mnie porządnie rąbnie.
Zawsze liczyłam pierwsze ruchy od momentu, kiedy nie można było tego pomylić z czymś innym.
Wiadomość wyedytowana przez autora: 15 grudnia 2017, 19:25
-
Jeśli chodzi o własną żywność to niestety też nic nie daje. Moi dziadkowie zawsze własny ogródek, własne kury. Moi rodzice również własne warzywka, owoce. Dziadek rybak - świeże rybki od ręki. Powietrze? Otulina Parku Słowińskiego. Geny? Pradziadki dożywają 90-100 lat wszyscy. Moja mama uwielbiała zdrową żywność, delikatne przyprawianie. Minimum soli i pieprzu. Większość przypraw poznałam na studiach (w tym np. zioła prowensalskie - w domu tego nie było). I co? Pierwszy nowotwór w rodzinie i to u mojej mamy. Sądzę, że nie ma szans ochrony...
A co do karmienia. W szpitalu non stop słyszałam kp kp. Moi rodzice kp kp. Od pierwszego dnia karmiłam z łazami w oczach. Koleżanka pokoju w szpitalu patrzyła przerażona jak moje dziecko rzuca się na pierś. Najpierw słyszałam, że źle przystawiam, ale po "pomocy" położnej i dalszym bólu usłyszałam że jestem "przewrażliwiona". Prosiłam o pomoc w szpitalu, przy nawale z miseczki C/D zobiła mi się F. Ból niesamowity. Rady położnych laktacyjnych w szpitalu: "Niech Pani cos zrobi, bo będą Pani ciąć piersi" Dziecko oczywiście dokarmiane bo nie byłam w stanie co 2-3 godziny karmić. Po 5 dniach wyszłam ze szpitala, gdzie ostatniego dnia zauważyłam krew w ulanym mleku. Powiedziałam położnym o tym. Rada położnych: "Lepiej nie mówić lekarzom, bo zatrzymają, a to pewnie z poranionych piersi". Wyszłam. Po przyjeżdzie do domu czekała na mnie moja położna. Jak zobaczyła moje piersi to była przerażona - szybko do łazienki i 4 godziny mi masowała piersi - udało się uratować bez cięcia. Masowaliśmy jeszcze przez kolejne 20 godzin co 2-3. Dowiedziałam się, że lepiej jak ktoś masuje, bo sama kobieta ma problem dobrze rozmasować - zadać sobie ból. Moja położna powiedziała, ze mam zrobić posiew mleka. Zrobiłam - wyniki po trzech dniach. Po 30 godzinach od wyjścia trafiliśmy z dzieckiem do szpitala (innego), ulewała w większości krwią. Noc, badania, chcieli nas zatrzymać bo dziecko 7 doba życia, ale lekarz dawał do zrozumienia że dziecko chyba jest zdrowe, a miejsce mają tylko na oddziale zakaźnym. Zdecydowaliśmy się wrócić do domu. Kolejej nocy dostałam gorączkę 39 stopni. Nie pojechałam do szpitala, bo co z Małą. Gorączka przeszła, a Mała do momentu wyników mleka karmiliśmy mm. CO się okazało? Piersi moje się nie goiły, a rany nie były typowe - jakby dziury po dużych igłach. Bakteria w mleku - położna wpadła na to, a specjalistki laktatcyje miały wszystko w nosie. Dostałam antybiotyki na 3 tygodnie (sporna jest kwestia karmienia podczas ich brania) i 3 lekarzy odradziło mi dalsze karmienie piersią (ginekolog i 2 pediatrów). Bakteria ta lubi wracać... Szkoda, bo chciałam walczyć. Długa ta moja wypowiedź. Chciałam tylko przekazać że warto karmić piersią i dla dzieciątka i dla siebie (mniejsze ryzyko nowotworów piersi), ale nie za wszelką cenę. Moja Mała pięknie rośnie i nie zachorowała póki co na nic. Szkoda, że nie mogłam jej dać najlepszego mleka, ale myślę że i tak mnie kocha