CZERWCOWE SZCZĘŚCIA 2018
-
WIADOMOŚĆ
-
Mój mąż sam powiedział, że chce przy mnie być. Wiem, że mi dużo pomoże i będzie dla mnie ogromnym wsparciem.
Poza tym my nosimy ciąże 9 miesięcy i dzielnie znosimy wszystkie mdłości itd to niech chociaż raz coś z tego mają i poród niech przeżyją z namichociaż pierwszy. Przy drugim już zobaczymy co wyjdzie w praniu.
Ostatnio w nerwach powiedziałam, że wezmę mojego tatę do porodu i biedny prawie zemdlał
KlaudiaS lubi tę wiadomość
-
A ja tak panicznie boję się samego szpitala i personelu że nie wyobrażam sobie żeby mój mąż ze mną tam nie pojechał. Problem w tym że obydwoje jestesmy mega wrażliwi - tylko ja w stresie płacze a on jest bardzo wybuchowy. Obydwoje się więc boimy - ja że nie dam rady psychicznie bez niego a on że jeśli ktokolwiek będzie niegrzeczny w stosunku do nas to wybuchnie. Ale wierzymy że mamy jeszcze czas i moze po szkole rodzenia jakieś większe opanowanie do nas przyjdzie
Ja jestem typ naukowca, nie lubię być niepoinformowana, nieprzygotowana, swoich studentów swojego czasu nieźle też męczyłam że należy zawsze się dużo uczyc, być obeznanym życiowo i w ogole i teraz przeraża mnie to że może się coś zadziac o czym mnie ktoś nie poinformuje, że jakaś pani pielęgniarka czy położna uzna że nie trzeba nam mówić/informować. A już w ogóle panicznie boję się CC i znieczulenia. Wiem że trzeba zaufać lekarzom i poloznej, mózg racjonalnie to rozumie, no ale moje uczucia są wręcz nie do opanowania. Oby było lepiej
Edit: Chociaz jeśli chodzi o najbardziej stresowa sytuację dotychczas, jak miałam wypadek samochodowy, to jakoś zachowałam zimną krew, to ja rozmawiałam z policją itp. Wiec może w taki ultra-stresach i wydarzeniach (a tak opowiadacie o porodzie) jednak dam radę
Wiadomość wyedytowana przez autora: 2 lutego 2018, 13:32
-
U mnie przy porodzie z córką miał być mąż do samego końca a wyszło ze stał za szklanymi drzwiami a ze mną była mama i to nie była w sumie nasza decyzja tylko jak położna przyniosła ciuchy ochronne dla męża (rodziłam w Hiszpanii) i jak zobaczyła ze my praktycznie nie znamy języka to łatwiej będzie mi z mamą bo juz chociaż rodziła, nie zastanawialiśmy się stanęło przed faktem dokonanym bo nie było czasu. Bardzo się cieszę z tej decyzji bo poród był bardzo ciężki, mama i położna trzymali mi nogi i parly ze mną a mąż za drzwiami płakał. Ale teraz rodze w Polsce i nawet nie myśleliśmy inaczej tylko ze idziemy razem nawet jakby wyszło cc, wogole to ja o porodzie nie chce jeszcze zbyt myśleć bo było ciężko i chyba dlatego będzie 11 lat różnicy, bałam się zdecydować ale jak już tyle się staraliśmy to wiem ze napewno damy radę.
A co do odwiedzin po porodzie to ja się bardzo cieszę że moja mama planuje przylot jeszcze przed terminem a siostra z rodziną zaraz po, zawsze mieliśmy dobry kontakt a teraz tyle km -
KlaudiaS wrote:Rozumiem że cała ciąża i wszystkie jej przykre i obrzydliwe aspekty oraz cierpienie przy porodzie kobieta jest w stanie znosić a facet nawet nie zniesie widoku? To co to za facet w takim razie?
Też nie wszystkie kobiety sobie z tym radzą, depresja poporodowa nie bierze się z nikąd i też może dotyczyć traumy, związanej wyłącznie z samym aktem porodu..
...sama też się tego obawiam, trauma po indukcji poronienia farmakologiczne długo za mną chodziła, teraz już o tym tak nie myślę, ale jak sobie przypomnę to nie czuję się najlepiej..
-
Zanim sie pojawiles jest git, czytalam tez druga czesc, ale juz tak mnie nie wciagnela.
Ja ostatnio - w zwiazku z ujawnieniem sie plci Malej - siegnelam po kobiece klasyki, czyli Jane Austen. Polecam Dume i Uprzedzenie, teraz zabieram sie za Rozwazna i Romantyczna.
Z takich lzejszych kobiecych polecam tez ksiazki Emily Giffin.
W poprzedniej ciazy gustowalam w ciezazych klimatach, wiec jesli ktos preferuje to Miasteczko Salem S.Kinga - must read.KochamSłońce lubi tę wiadomość
-
Leira wrote:Też nie wszystkie kobiety sobie z tym radzą, depresja poporodowa nie bierze się z nikąd i też może dotyczyć traumy, związanej wyłącznie z samym aktem porodu..
...sama też się tego obawiam, trauma po indukcji poronienia farmakologiczne długo za mną chodziła, teraz już o tym tak nie myślę, ale jak sobie przypomnę to nie czuję się najlepiej.. -
Arga wrote:Dlatego ja nie zgodziłam się na szpital i wywoływanie poronienia,oraz łyżeczkowanie wolałam aby na tak wczesnym etapie natura sama sobie poradziła i się z tego cieszę.
Też czekałam na poronienie samoistne, ale w ukończonym 10 tygodniu nadal nic się nie działo, a tkanki w środku już zaczynały się "psuć" delikatnie mówiąc. Nie chciałam przy tym wszystkim jeszcze jakiegoś zakażenia dostać - i tak byłam już wystarczająco przerażona, że po poronieniu mogę już nigdy nie zajść w ciążę, więc podjęłam decyzję o zabiegu, właśnie tej indukcji, pomyślałam, że z dwojga złego lepsze to niż łyżeczkowanie, ale nie usunęło się wszystko, więc i tak miałam jeszcze łyżeczkowanie :] Wiem co miałam w głowie, w tamtym czasie i teraz więcej "rozumiem" jeśli chodzi o jakieś uprzedzenia ludzi i strach przed zabiegami, porodami etc -
Ja mam przed soba trzeci juz porod. Ktos by powiedzial "rutyna", a ja sie piekielnie boje... Wole o tym nie myslec choc wiadomo ze sie nie da. Po pierwszym porodzie malo nie mialam sepsy i zeszlabym z tego swiata, po drugim synek zostal zarazony gronkowcem, tez otarl sie o smierc i ja mialam tego swiadomosc... Kiedys sobie zartowalam ze za trzecim razem i ja i dziecko skonczymy zycie, ot taki czarny humor, odkad pojawil sie temat trzeciej ciazy oczywiscie nie bylo na ten temat ani slowa. Mialam Wam nie mowic, ale co mi tam... Kilka tygodni temu zauwazylam w piersi guzka. Oczywiscie czarne mysli, panika, wiedzial tylko maz. A ze niedawno zmarla jego siostra, na raka, ciezko nam bylo... Oczywiscie mialam nakaz pojscia do lekarza. Zwlekalam ale mnie to konczylo. Az podjelam decyzje ze na wczorajszej wizycie powiem o tym. Nigdy sie nie denerwuje przed wizytami, tutaj to juz chyba akurat juz dziala rutyna. A wczoraj trzeslam sie jak galareta... Lekarz poogladal, zrobil usg, nie bylo nic widac, stwierdzil ze to od rozpoczynajacej sie laktacji i mam sie nie martwic. Ma zniknac jakis czas po porodzie, tak zrozumialam. Jak wyszlam od niego, wsiadlam do samochodu, zadzwonilam do meza, to oboje plakalismy. Balam sie jechac. Juz nawet info o plci malucha nie zrobilo na mnie wrazenia. Liczylo sie tylko to. Tak strasznie sie balam ze tego sie nie da opisac. Juz mialam wizje wyciecia piersi, smierci... I to juz nie pierwszy raz w zyciu. Nikomu nie zycze takich doswiadczen... Oczywiscie guzka zamierzam za jakis czas skontrolowac. Ale na ten moment czuje sie troche uspokojona. Czytalam, ze takie guzki faktycznie bywaja. Podobno czesto.
-
lilek wrote:Zanim sie pojawiles jest git, czytalam tez druga czesc, ale juz tak mnie nie wciagnela.
Ja ostatnio - w zwiazku z ujawnieniem sie plci Malej - siegnelam po kobiece klasyki, czyli Jane Austen. Polecam Dume i Uprzedzenie, teraz zabieram sie za Rozwazna i Romantyczna.
Z takich lzejszych kobiecych polecam tez ksiazki Emily Giffin.
W poprzedniej ciazy gustowalam w ciezazych klimatach, wiec jesli ktos preferuje to Miasteczko Salem S.Kinga - must read.lilek lubi tę wiadomość
-
KochamSłońce wrote:Wladca Pierscieni to nie moje klimaty zdecydowanie
O czym jest Miasteczko Salem? Bo tytul brzmi intrygujaco
-
Masz rację, może to ja jestem niedojrzała, że tego nie chcę
Nie dam powiedzieć o moim mężu złego słowa, bo na tyle ile razem przeszliśmy, gdyby naprawdę był niedojrzały, to tyle bym go widziała. Ale jak widać każdy inaczej postrzega świat
Ale to właśnie jest chyba w ludziach cudowne, każdy człowiek jest inny
Najważniejsze to spotkać tego swojego i iść przez życie razem, nieważne po jakich górach czy dolinach
Leira lubi tę wiadomość
-
Oj dajmy już spokój temu obrzydzeniu. Padły już nawet słowa, że jedna z nas sama siebie się brzydziła po porodzie. A to dowód na to, że wrażliwość to pojęcie względne. Ja też nie czułam zachwytu jak patrzyłam na moją porozcinaną pochwę, no co tu się czarować. Wszystko w życiu trzeba sobie dozować zgodnie z potrzebami, a najważniejsze to znać swoje możliwości. Nic nie robić na siłę i znaleźć w drugiej osobie oparcie. My się w tej sprawie dogadaliśmy i ja jestem z tego powodu szczęśliwa. Mój mąż nie ma problemu z intymnością, rok temu robiłam mu lewatywę, jak miał iść na badanie. Mieliśmy kupę śmiechu razem
Ale ja już tak mam że jemu bym nie pozwoliła sobie zrobić. No już taka jestem
Wolę, żeby mnie widział w innych sytuacjach. A pewnie przyjdzie czas, że jedno drugim będzie musiało się zaopiekować. Wtedy zobaczymy. Na razie dzięki Bogu jest dobrze. I mam nadzieję, że tak zostanie
Leira lubi tę wiadomość