Czerwiec 2015 =)
-
WIADOMOŚĆ
-
Moj z kolei malo jje a duzo spi w dzien.. Potrafi nawet do 5godz.przespac..ale biore go na cyca nawet na spiocha..bo jak taki upal to nie chce by sie odwodnil..a on i tak troche pociumka pociumka i usypia..
Czy Wasze dzieci tez w te upaly mniej jedza? -
Muniek na jakie butelki zmieniłaś, że tak szybciutko Ci wypija 130?
Maglic powodzenia z pisaniem mgr Ja też pisałam niedawno. Po wyjściu ze szpitala w maju spięłam dupę i dokończyłam, zdałam sesję i obroniłam się w lipcu. Dasz radę!!!
Nas też już męczą te upały... Jedliśmy po 120, a zaczęło się marudzenie... Raz 70, za dwie godziny 80...Joasia:), Nieukowa, Sista, Scintilla lubią tę wiadomość
-
Cześć
Czytam was od początku, ale zawsze coś mnie powstrzymywało żeby się odezwać. Początkowo żeby nie zapeszyć potem z braku śmiałości, potem z braku czasu, aż wreszcie stwierdziłam, że jak nie dziś to do 18 Agatki się tak będę czaić Forum przez całą ciążę było skarbnicą wiedzy, radości i wzruszeń. pilnie śledziłam losy forumowych Maluszków. Alorrene13 my chyba chodziłyśmy razem do bielańskiego do szkoły rodzenia na ćwiczenia na 19.00. Siedziałaś zaraz przy drzwiach Nasza Agatka urodziła się SN 28.06.2015 r.Suna, Muniek, Dongina, Finezja, Z., Joasia:), nenette, dorcia8919, Nieukowa, Sista, Scintilla, Alorrene13, .aś. lubią tę wiadomość
Agatka 28.06.2015 r. -
kurde przez tego "lekarza"od tych bioderek mam cały zepsuty dzień bo ciągle o tym myślę.. i głupia jestem bo myśli mam że jak nie bede dawać tej durnej podwójnej pieluchy to moja córka będzie żle chodzić czy coś
walnijcie mnie w łeb .. przecież ma dobre bioderka
-
XxMoniaXx wrote:kurde przez tego "lekarza"od tych bioderek mam cały zepsuty dzień bo ciągle o tym myślę.. i głupia jestem bo myśli mam że jak nie bede dawać tej durnej podwójnej pieluchy to moja córka będzie żle chodzić czy coś
walnijcie mnie w łeb .. przecież ma dobre bioderka
-
Dongina, co prawda post nie był do mnie ale ile ludzi tyle teorii. Polecam Ci tylko zapoznać się z tym:
"Zastąpmy modne teorie rozsądnym podejściem do snu
Każdy ma własny pogląd na usypianie małych dzieci oraz swój sposób postępowania w sytuacji, gdy niemowlę nie chce lub nie mole zasnąć. Nie będę się rozpisywać na temat różnych teorii lansowanych w minionych dekadach. Pisząc tę książkę w roku 2000, zdaję sobie sprawę, że uwagę rodziców (i mediów) przyciągają obecnie dwa krańcowo przeciwstawne sposoby myślenia. Jeden z nich wiąże się z praktyką snu zbiorowego, ideą wspólnoty snu i koncepcją tzw. łóżka rodzinnego. Pomysł ten wywodzi się od kalifornijskiego pediatry doktora Williama Searsa i nazywany jest- od jego nazwiska - metodą Searsa. Doktor Sears spopularyzował ideę, zgodnie z którą pozwala się dzieciom spać w łóżku rodziców dopóty, dopóki same nie poproszą o przeniesienie do własnego łóżeczka. Praktykę tę uzasadnia się potrzebą rozwijania u dziecka pozytywnych skojarzeń z porą snu (z czym najzupełniej się zgadzam). Zwolennicy metody Sersa twierdzą, że najlepszym na to sposobem jest trzymanie dziecka na rękach, przytulanie, kołysanie i masowanie dopóty, dopóki nie zaśnie (z czym całkowicie się nie zgadzam). Doktor Sears - jak dotąd najaktywniejszy propagator tej metody - w roku 1998 spytał redaktorkę magazynu Child: -.,Dlaczego rodzic miałby chcieć wkładać swoje dziecko do kojca z drabinkami i pozostawiać je same w ciemnym pokoju?".
Inni wyznawcy filozofii łoża rodzinnego powołują się często na praktyki rodzicielskie mieszkańców wyspy Bali, gdzie niemowlętom nie pozwala się dotykać ziemi przed ukończeniem trzeciego miesiąca życia. (My oczywiście nie mieszkamy na wyspie Bali). Zgodnie z sugestiami LaLeche League niemowlęciu mającemu za sobą trudny dzień matka powinna okazać zainteresowanie i wsparcie, biorąc go na noc do swojego łóżka. Wszystkie te pomysły lansuje się w imię „więzi" i „poczucia bezpieczeństwa", przy czym zwolennicy tych praktyk nie widzą nic złego w rezygnacji rodziców z ich własnego czasu, prywatności, a nawet potrzeby snu. Jedna z promotorek idei łoża rodzinnego, Pat Yearian, której wypowiedzi zamieszcza czasopismo The Wornanly Art of Breastfeeding, w duchu wdrażania tej praktyki sugeruje niezadowolonym rodzicom, by zmienili swoją perspektywę: - „Jeśli potraficie dostosować się zdobywając się na większą akceptację (tego, że dziecko będzie wielokrotnie was budziło), to staniecie się zdolni do radosnego przeżywania owych spokojnych nocnych chwil z waszym niemowlęciem, które chce być trzymane i karmione, czy też z dzieckiem nieco starszym po prostu pragnącym czyjejś bliskości".
Drugą skrajność reprezentuje podejście tzw. opóźnionej reakcji, nazywane często „ferberyzacją" - od nazwiska doktora Richarda Ferbera, dyrektora Pediatrycznego Ośrodka Zaburzeń Snu przy Bostońskim Szpitalu Dziecięcym. Jego teoria opiera się na założeniu, iż zaburzenia snu są wyuczone, w związku z czym można ich „oduczyć" (z czym zgadzam się bez zastrzeżeń). W tym celu doktor Ferber proponuje układanie niemowląt w ich własnych łóżeczkach, kiedy znajdują się jeszcze w stanie czuwania. i uczenie samodzielnego zasypiania (z tym punktem również się zgadzam). Kiedy dziecko płacze, zamiast zasypiać, daje nam do zrozumienia; „Przyjdźcie do mnie i zabierzcie mnie stąd". Doktor Ferber sugeruje pozostawianie dziecka płaczącego w łóżeczku na coraz dłuższe okresy czasu - pięć minut w pierwszą noc, dziesięć minut w następną, potem piętnaście minut i tak dalej (i w tym miejscu nasze drogi z doktorem Ferberem zdecydowanie się rozchodzą). Wypowiadając się na łamach pisma Chidd doktor Ferber wyjaśnia: „Kiedy dziecko chce się bawić czymś niebezpiecznym, mówimy mu »nie« i ustanawiamy granice, których nie powinno przekraczać... Z uczeniem zasad obowiązujących w porze nocnej jest tak samo. Zdrowy sen w nocy leży w najlepszym interesie dziecka",
Z pewnością obie szkoły mają pewne zalety; specjaliści, którzy je propagują, legitymują się naukową wiedzą i akademickimi referencjami, Jest całkiem zrozumiałe, że sprawy te budzą zażarte dyskusje i polemiki prasowe. Jesienią 1999 roku, po ostrzeżeniu Federalnej Komisji Bezpieczeństwa Produktów Konsumenckich skierowanym do rodziców i dotyczącym „układania niemowląt do snu w łóżkach osób dorosłych bądź spania z nimi w jednym łóżku", gdzie narażone są na ryzyko uduszenia i przygniecenia, redaktorka magazynu Mothering, Peggy O'Mare, bardzo ostro i gwałtownie potępiła ten dokument w artykule zatytułowanym „Won z mojej sypialni!". Pytała w nim, między innymi, kim są owi rodzice, w liczbie sześćdziesięciu czterech osób, którzy rzekomo przygnietli w nocy swoje dzieci. Czy przypadkiem nie byli pijani? A może nafaszerowani narkotykami lub lekami? Równocześnie każda krytyka strategii opóźnionego reagowania doktora Ferbera ze strony prasy lub specjalistów, zarzucająca jej niewrażliwość na potrzeby dziecka, a nawet zwykłe okrucieństwo, wywołuje namiętny chór głosów legionu rodziców. Są oni głęboko przekonani, iż ta metoda uratowała ich zdrowie i małżeństwo, a przy okazji nauczyła dziecko spokojnie spać w nocy.
Być może już opowiedzieliście się za jedną z tych metod i znaleźliście się w gronie jej zwolenników. Jeżeli skutecznie funkcjonuje ona w twoim domu, służąc dobrze dziecku i pozwalając rodzicom utrzymać ich styl życia, to należy bezwzględnie się jej trzymać. Problem w tym, że ludzie, którzy zwracają się do mnie o pomoc, często mają już za sobą próby stosowania zarówno jednej, jak i drugiej metody. W typowym przypadku jednemu z rodziców podoba się idea łóżka rodzinnego i osoba ta stara się „sprzedać" koncepcję Searsa partnerowi. Jest to w końcu bardzo romantyczna wizja, pod wieloma względami cofająca nas do czasów większej prostoty. Spanie z dzieckiem należy do tej samej kategorii pomysłów, co „zejście na ziemię" (czyli życie bliżej podłogi) czy też idea „kurnej chaty". Wiąże się z tym również perspektywa ułatwienia nocnych karmień. Rozentuzjazmowani młodzi rodzice decydują się zatem nie kupować dziecku łóżeczka. Ich entuzjazm wyczerpuje się jednak po kilku miesiącach. Nieustająca czujność, by dziecka nie przygnieść, połączona z nadwrażliwością na wszelkie dobiegające od niego odgłosy odbiera im zdolność do normalnego, zdrowego snu.
Niemowlę może się budzić co dwie godziny, oczekując, że ktoś zwróci na nie uwagę. W niektórych przypadkach wystarczy poklepanie lub przytulenie i dziecko ponownie zasypia. Są jednak i takie niemowlęta, którym po obudzeniu wydaje się, że nastał czas zabawy. Dochodzi do tego, że rodzice muszą czuwać z dzieckiem na zmianę - jedna noc w łóżku, następna w pokoju gościnnym - by wreszcie normalnie się wyspać. Jeżeli jednak na początku oboje nie byli w równym stopniu przekonani, to teraz osoba sceptycznie nastawiona zaczyna okazywać niezadowolenie. Rozczarowanie koncepcją łóżka rodzinnego prowadzi zwykle do drugiej skrajności, w takiej sytuacji bowiem propozycja doktora Ferbera wydaje się rodzicom kusząca.
Tak więc tata z mamą kupują swemu dziecku łóżeczko, uznając, że czas najwyższy, by spało oddzielnie. Pomyślmy, co taka drastyczna zmiana oznacza dla dziecka. „Mamusia i tatuś byli ze mną w łóżku przez wiele miesięcy, przytulali mnie, gruchali do mnie i robili wszystko, co mnie uszczęśliwiało, a teraz trach! Z dnia na dzień zostałem wygnany, umieszczony w pokoju na drugim końcu mieszkania, w którym jest tak dziwnie, że czuję się tam zagubiony i opuszczony. Nie myślę, że jest to »więzienie« i nie boję się ciemności, ponieważ w moim niemowlęcym umyśle nie ma takich pojęć, myślę sobie jednak: »Gdzie oni wszyscy odeszli? Gdzie są te ciepłe ciała, które leżały koło mnie?«. Płaczę więc, bo tylko tak mogę pytać: »Gdzie jesteście?«. Płaczę i płaczę, i płaczę, i nikt nie przychodzi. W końcu przychodzą. Poklepują mnie, mówią, że jestem dobrym dzieckiem i z powrotem idą spać. Ale przecież nikt mnie nie nauczył, jak mam zasypiać sam. Jestem tylko niemowlakiem!".
Moim zdaniem rozwiązania skrajne nie służą dobrze większości ludzi, a z całą pewnością nie pomagają dzieciom. Dlatego proponuję od samego początku złoty środek -podejście zdroworozsądkowe, które nazywam „rozsądnym snem".
Na czym polega koncepcja snu rozsądnego?
Przede wszystkim jest anty ekstremistyczna. Moja filozofia zawiera w sobie pewne aspekty obu metod, uważam jednak, iż teoria doktora Ferbera nie bierze pod uwagę uczuć dziecka, podczas gdy idea łóżka rodzinnego naraża rodziców na zbyt duże stresy. Koncepcja snu rozsądnego jest zgodna z zasadą całościowego, holistycznego podejścia do życia rodzinnego, w którym szanuje się potrzeby wszystkich członków rodziny. Jestem przekonana, że niemowlę powinno się uczyć samodzielnego zasypiania; potrzebne mu jest do tego pełne poczucie bezpieczeństwa we własnym łóżeczku. Małe dziecko pragnie jednak również ukojenia ze strony matki lub innej osoby wtedy, gdy cierpi lub jest sfrustrowane. Równocześnie rodzice potrzebują wypoczynku, chwil, które przeznaczają wyłącznie dla siebie nawzajem, oraz życia, które nie jest wypełnione tylko opieką nad dzieckiem. Potrzebują oczywiście także czasu, energii i uwagi, które będą mogli poświęcić bez reszty swojemu potomkowi. Cele te nie muszą się wykluczać. Aby harmonijnie je realizować, proponuję uwzględnić zasady opisane dalej w tym podrozdziale, na których opiera się koncepcja snu rozsądnego. W dalszej części rozdziału przekonają się Państwo, jak zasady te realizować.
Zacznijmy od tego, co chcemy kontynuować. Jeżeli pociąga nas idea wspólnego spania z dzieckiem, przemyślmy ją gruntownie. Czy naprawdę chcemy żyć w ten sposób za trzy miesiące? Za sześć miesięcy? Za rok? Pamiętajmy, że wszystko, co robimy, uczy czegoś tę małą istotę, kształtując w niej nawyki. A zatem, usypiając niemowlę na własnych piersiach lub nosząc je i kołysząc przez czterdzieści minut, przekazujemy mu komunikat: „Tak właśnie masz zasypiać". Wszedłszy raz na tę drogę trzeba być przygotowanym do przytulania i kołysania dziecka przed snem przez długie miesiące i lata.
Nie zaniedbujemy dziecka, ucząc go samodzielności. Kiedy, zwracając się do rodziców jednodniowego noworodka, mówię: - „Będziemy go teraz usamodzielniać", spoglądają na mnie ze zdziwieniem. - „Usamodzielniać? Tracy, przecież ma za sobą zaledwie jeden dzień życia". - „Owszem a kiedy chcecie zacząć?". I na to pytanie nikt nie potrafi odpowiedzieć nie wyłączając naukowców - ponieważ nie wiemy dokładnie, w którym momencie niemowlę zaczyna rozumieć świat i rozwijać umiejętności potrzebne do współdziałania ze środowiskiem. Dlatego właśnie mówię im: - „Zacznijcie teraz". Nauka samodzielności nie polega jednak na pozostawieniu płaczącego dziecka samemu sobie - „żeby się wypłakało". Przeciwnie, zaspokajamy jego potrzeby, bierzemy go na ręce, gdy płacze. Gdy jednak jego potrzeby zostały zaspokojone, kładziemy go do łóżeczka.
Obserwujmy, nie interweniując. Wspominałam o tym, omawiając zabawę z dzieckiem. To, co wtedy powiedziałam, odnosi się także do snu i usypiania. Zapadanie niemowlęcia w sen odbywa się zgodnie z pewnym przewidywalnym cyklem (patrz opis na następnej stronie). Rodzice, którzy to rozumieją, powstrzymują się od niepotrzebnych interwencji. Zamiast zakłócać naturalny przebieg aktywności dziecka, pozwalają mu samodzielnie zasnąć.
Nie uzależniajmy dziecka od ułatwień. Przez „ułatwienie" rozumiem każde urządzenie, przedmiot lub działania, które po usunięciu wywołuje u niemowlęcia dyskomfort i niezadowolenie. Nie możemy oczekiwać opanowania umiejętności zasypiania, jeśli równocześnie przyzwyczajamy dziecko do tego, że klatka piersiowa ojca, półgodzinne noszenie na rękach lub pierś matki pojawiają się zawsze, gdy trzeba się uspokoić. Jak wspomniałam w rozdziale IV, należę do obrońców smoczków, ale nie zalecam ich używania w tym celu i w takim charakterze. Po pierwsze, nie jest wyrazem szacunku wpychanie dziecku w usta smoczka lub piersi w celu uciszenia go. Po drugie, jeśli postępujemy w ten sposób bądź też nosimy, kołyszemy lub w nieskończoność przytulamy niemowlę z zamiarem uśpienia go, to uzależniamy je od ułatwień i pozbawiamy szansy rozwijania umiejętności samouspokajania, uniemożliwiając mu jednocześnie uczenie się samodzielnego zasypiania.
W celu usunięcia nieporozumień trzeba wyjaśnić, że to, co nazwałam „ułatwieniem" -i co wywołuje u dziecka uzależnienie - nie ma nic wspólnego z przedmiotami takimi jak pluszaki czy ulubione kocyki, które niemowlę sobie wybiera i do których się przywiązuje. U większości niemowląt preferencja ta nie występuje w sposób naturalny przed siódmym lub ósmym miesiącem życia. W tym wczesnym okresie wszystkie tego rodzaju „przywiązania" przeważnie istnieją tylko w wyobraźni rodziców. Jeżeli dziecko czuje się lepiej w towarzystwie jakiegoś misia czy zajączka, to oczywiście nie będziemy mu go odbierać. Jestem jednak przeciwna dawaniu czegokolwiek w celu uspokojenia lub ułatwienia zasypiania. Niemowlę powinno samo się nauczyć."
dorcia8919, Scintilla lubią tę wiadomość
Dwa bąbelki 👣
06.2015
03.2017 -
Yesss mamy skok rozwojowy.
Radek zaczal swiadomie chwytac zabawki i pchac do buzi  wlasnie obil sie grzechotka po glowie ale nic to, machamy dalej!
Doprowadzil przy tym do mojego focha na meza i do mojego rozstroju nerwowego (razem z pania Z. od metodologii ktora mi prace odrzucila).
Przynajmniej wiem co sie dzieje, troche mi humor sie poprawil.Melia, Z., Sista, Scintilla, Dongina, karolinka85 lubią tę wiadomość
-
Dongina Ale ja nie wychodzę z pokoju kładąc małego do łóżeczka. Stoję obok i do niego mówię, głaskam go po buzi. Kiedyś nie sądzę, żeby nasze matki, babki sięgały po lektury i w każde słowo z książki brały do siebie. Robiły co uważały za stosowne i nie widzę, żeby te dzieci były jakieś gorsze,miały jakieś nie takie uczucia czy zachowywały się dziwnie. Poza tym napisałam uczyć samodzielności w "", jako nauczyciel chyba powinnaś wiedzieć co to oznacza. Tak samo znam wiele kobiet oddające dziecko w szpitalu i nie widzę żeby były jakieś "inne". Ja też miałam CC, brałam antybiotyki, mleka nie miałam, więc nie wiem jak mam rozumieć Twoje słowa. Ok to Twoje zdanie, nie mam nic przeciwko, ale nie narzucaj go innym, bo każdy ma prawo mieć swoje, a tym bardziej wychowywać dziecko wg swojego uznania. Wy nauczyciele macie coś takiego w sobie, że "musicie" postawić na swoim Pracowałam w tym kręgu, więc nie mówię tego ot tak sobie I oczywiście bez urazy. A że tak zapytam jakim jesteś nauczycielem i czego uczysz? jeśli można wiedzieć
Z., Melia, Scintilla lubią tę wiadomość
-
Zetka, zbieznosc przypadkowa, mam nadzieje
Widze ze znowu rozgorzala duskusja nad filozofiami rodzicielstwa Dongina uczenie dziecka spania w lozeczku to nie to samo co dryl Febersa. Mozna to zrobic inaczej, sposobow jest bez liku. Suszarka i otulaczek, glaskanie po glowce, lozeczko obok lozka albo dostawka... Niania elektroniczna pomaga przyjsv do dziecka do drugiego pokoku zanim sie zorientujez ze sie obudzilo dla mnie nie ma w tym zadnej brutalnosci..
Wprost przeciwnie, maluch przechodzi do porzadku dziennego nad tym, ze ma swoj pokoj. Gdy jest juz swiadomu i wieksxy i nagle.sie go przenosi do innego pomieszczenia to wtedy moze miec poczucie krzywdy...
Aha, ryxyko SIDS jest 5x wyzsze podczas nocnego snu z dzieckiem. I nawet nie przez zgniecenie, ale przez uduszenie koldra lub poduszka.
Ja malego biore jak Zyrcia, rano kolo 5:00 jal on juz gada do siebie, a ja jestem warzywem i bardzo pilnujr, zeby go nie przykrywac, zeby lezal przy mojej glowie.Wiadomość wyedytowana przez autora: 14 sierpnia 2015, 17:33
dorcia8919, Melia, Sista, Scintilla, Z. lubią tę wiadomość
-
Ja śpię z małym ale ja mam jakaś blokadę bałam i boję sie nawet przekrecic na druga stronę, żeby nie spać tyłem do Antka a jeżeli chodzi o przykrycie teraz w ogóle sie nie przykrywamy a jak jest chłodniej to Antek jest pod osobna koldra...killa razy spalismy pod jedną ale też jestem mega czujna i nie rusze sie bez pobudki[/url]