Czerwiec 2017
-
WIADOMOŚĆ
-
Urodziłam 1 czerwca, po 3 dniach pobytu w szpitalu. Trafiłam do szpitala w Lublinie (przy al. Kraśnickiej) z nocy z niedzieli na poniedziałek - rozwarcie 4 cm i skurcze co 20-30 min. Teraz wiem, że przyjechałam za szybko - z takim rozwarciem chodziłam już ponad tydzień, ale miałam pozytywny GBS i bałam się, że będzie za późno na podanie antybiotyku. Podłączyli mnie do ktg i przyjęli na przedporodową salę... skurcze minęły. W poniedziałek zbadał mnie ponownie lekarz i kazał czekać aż samo się rozkręci, teraz właściwie nie wiem dlaczego mnie w tym szpitalu zatrzymali ( byłam przed terminem swoim z 1 czerwca). We wtorek dostałam balonik, zakładanie nie było tragiczne, wypadł sam rano, rozwarcie się nie powiększyło. Popołudniu dostałam oxy, dawka w pewnym momencie 15 mln/h- zero skurczy. Co ciekawe przed oxy miałam na ktg po 70-80, ale ich nie czułam, ogólnie w szpitalu "odczuwalne" skurcze mi same minęły
Następnego dnia znowu podali oxy, dawka jak dla konia a u mnie zero reakcji. Lekarz chciał przebić worek przy braku akcji, po konsultacji z koleżanką ginekologiem z Wrocławia i swoją położną, nie zgodziłam się, uznałam , że tak będzie lepiej dla dziecka. Lekarz stwierdził, że z uwagi na założenie balonika 48 h wcześniej jest ryzyko infekcji i trzeba ciążę już zakończyć. Po godzinie od tej rozmowy zrobili mi cesarkę w znieczuleniu ogólnym. Szybko i bez problemów. Rana jest ledwo widoczna, po 8 h już chodziłam, dziś już nie odczuwam tego, że miałam operację. Był problem z laktacją, ale to raczej klimat szpitala, po wyjściu już ładnie poszło i poza dokarmianiem w szpitalu jest tylko na cycku.
Byłam nastawiona na poród naturalny w zasadzie nie wiem jak doszło do tego, że zrobili mi cesarkę Teraz czuje, że ta cesarka to prezent od losu. Na sali były dziewczyny po porodach naturalnych - zmasakrowane. Teraz patrzę na temat inaczej, wcześniej byłam negatywnie nastawiona do cesarek, a teraz patrzę na temat inaczej.
ps. w szpitalu robili mi usg z którego wynikało, że córka ma 4300, ale lekarz sugerował, że może być większa - brzuch miałam ogromny 127 cm w pasie przy 173 wzrostu. Jedna położna przyszła do ktg do dziewczyny na sali która była w ciąży bliźniaczej i z góry założyła, że to ja Mała miała 3700Szaron, ines., 100noga, Madllene, małaMyszka, AgaSY lubią tę wiadomość
avera27
Będzie córeczka - 1.06.2017 r. - Liwia -
A ja sie witam przeterminowanie dzis jeden dzień po terminie...
Licze ruchy jestem w domu i jak nic sie nie wydarzy w czwartek stawiam sie na ktg i usg w szpitalu, co nie znaczy ze cokolwiek zrobią i ze mnie w ogole zostawia.
Każdy dzień to stres, teraz oczywiście sobie myśle ze było sie na cc umawiać i juz byłoby po wszystkim...
Gratuluje wszystkim nowym mamusiom zaglądam i czytam regularnie co u WasCórcia 16mm->50mm->76 mm->400g->436g->1000g->1500g->2300g->3000g->3260g [39+6]
Synek 10mm->23 mm->50 mm->460 g ->820 g->1500 g -> 2180 g ->2800 g->3040 g [40+5]
-
Melduję i ja że 7 czerwca o 11:40 urodziłam synka Kacperka o wadze 3460g 53cm. Przyjęta na oddział dzień po terminie bez dolegliwości. Na miejscu okazało się że już 2cm rozwarcia o godzinie 14. O 17:00 poczułam pierwsze baaardzo delikatne pobolewanie. O 21:00 na ktg pokazywały się skurcze co 15min. Nadal delikatne. Stopniowo się rozkręcalo. Alarm do męża by ktoś po niego pojechał bo przed nim długa droga. O 2:30 jestem na porodówce. Godzina 4-7 skacze na piłce ból coraz większy, zaczynam syczec z bólu, mimo że poród słabo postępuje, po 7:30 przyszła moja kochana położna, godzinę później przebicie pęcherza płodowego, potem oxy...no i sie zaczęła jazda!!! Ja pitole kuźwa mać jak zaczęło boleć to zgroza, darlam się z bólu na cały szpital i również podobno razem z drugą dziewczyna co rodziła wystraszylysmy jednego Pana haha. Korzystałam z gazu rozweselajacego który między skurczami powodował blogi stan, zastrzyk przeciwbólowy niewiele pomógł i to na chwilę. Wykrecalo mnie na tym łóżku jak szaloną! Poręcze to myślałam że wyrwe z korzeniami:) Skurcze parte dużo słabszy ból, całkiem inny. Masakra było to jak mnie rozkładali jak żabę i naciskali na brzuch i z całej siły gniotli.. kilkakrotnie. Przysypialam już pod koniec między skurczami regenerując sie na moment. Cała noc nieprzespana i ten maraton wykanczal mnie całkowicie. Mój prowadzący osrany chciał mnie ciąć ale położne walczyły jak lwice za mnie że nie ma mowy bym po takiej męce była cięta i chwala im za to bo się udało!! Położyli mi go na brzuchu i nic więcej się nie liczyło, ryczalam ze szczęścia. Mam zdjęcia od położnej jak ja cała we krwi, mały tak samo leży na moim brzuchu:) po porodzie szybko do siebie dochodze i hormony działają w ten sposób że na koniec mojego wywodu mogę powiedzieć że polecam poród siłami natury bo to piękne przeżycie. I mimo że skurcze były siarczyste i bolało tak ze ja pier*** to ja już o tym nie pamiętam:P dziecko wynagradza cały ten cholerny straszliwy ból!
ines., 100noga, małaMyszka, AgaSY lubią tę wiadomość
-
Gratulacje dla wszystkich nowych mam.
Ezia czy ja dobrze czytam, ale zrobili Ci chwyt Kristellera...? Tzn wyciskanie z brzucha dziecka przedramieniem (położnej czy lekarza)? Fuck, przecież to groźne i dla dziecka (krwiaki, połamania kości, niedotlenienie), i dla matki
Nie wiem czy sobie nie zrobię przerwy na forum, bo jak czytam kolejne historie porodowe to mam coraz gorsze nastawienie do porodu sn. -
My w domku już od niedzieli. Wypisali nas po skończonej 2 dobie i od razu nam lepiej. W niedziele w szpitalu tez zaczynałam ze zmęczenia łapać doła. W domku mały spokojniutki, ładnie cyca ciągnie. Dziś była położna i zważyła go. Przybrał za dwa dni 60 g wiec książkowo. Co do ilości wypijanego mleka to nie wiem. Przystawiam jak tylko mały chce.
Madllene ból brodawek przechodzi jeśli dziecko się dobrze przystawia. Niech moze położna albo doradca laktacyjny skontroluje czy jest dobrze. Ja tym razem odbyłam się bez osłonek choć miałam je spakowane w torbie.
Samo CC tez poszło dość gładko, choć oczywiście pierwsza doba trochę ciężka i dwa razy o morfinę poprosiłam. Potem już tylko paracetamol. Od wczoraj nic nie zażywam. -
Szaron wrote:Gratulacje dla wszystkich nowych mam.
Ezia czy ja dobrze czytam, ale zrobili Ci chwyt Kristellera...? Tzn wyciskanie z brzucha dziecka przedramieniem (położnej czy lekarza)? Fuck, przecież to groźne i dla dziecka (krwiaki, połamania kości, niedotlenienie), i dla matki
Nie wiem czy sobie nie zrobię przerwy na forum, bo jak czytam kolejne historie porodowe to mam coraz gorsze nastawienie do porodu sn.
Szaron, każdy poród inny i każdy wiąże się z bólem. Każdej z nas inna historia jest pisana. Znam wiele kobiet, które wspominają SN jako piękne przeżycie a nie traumatyczne i wiele takich które CC wspominają ciężko. Opieka nad maluszkiem napewno jest łatwiejsza po SN. No i po sn maluszka dostaniesz od razu a po CC na Kopernika zabiorą go na noworodki. Chyba tylko w Żeromskim dają maluszki od razu po CC, ale tam uruchamiają po kilku godzinach, nie po 24. Zatem sa plusy -
A my już jesteśmy po terminie (11.06)...
9.06 byłam na ostatniej wizycie u gina -
zrobił mi ktg i usg, żeby sprawdzić czynność serduszka, ilość wód i oszacować po raz ostatni wymiary małego (ktg w porządku, ilość wód też, mały już nie taki mały bo dochodził do 3500g) i wypisał mi skierowanie do szpitala na 14.06, żeby posprawdzali jak się mamy, w razie gdybym nie urodziła do tego czasu. No i wykrakał, bo małemu się wcale nie śpieszy.
Po wizycie u gina zadzwoniłam do mojej położnej zdać relację co i jak i umówiłyśmy się na sobotę. Pojechała do mnie, żeby sprawdzić jak się ma moja szyjka, bo gin nie robił tego od kwietnia. Ból przeokropny, a jeszcze mnie pocieszyła, że to nic w porównaniu do porodu (świetnie, bo nie mam możliwości zzo). Według niej szyjka jeszcze miała ok. 2 cm długości, ale rozwarcie na 1cm się robiło.
Tego samego dnia przy okazji ostatniej wizycie w toalecie okazało się, że zaczął odchodzić mi czop (zabarwiony początkowo delikatnie na czerwono, później taki herbaciany), co mnie ucieszyło, bo miałam nadzieję, że coś się wkrótce zacznie. Odchodził sobie na raty przez całą niedzielę i pół poniedziałku stając się coraz czystszym. I na tym moje rodzenie się skończyło.
Wczoraj wieczorem pojawiły się skurcze, w sumie 5 z przerwami i znów cisza.
Dzisiaj 2 twardnienia brzucha i jeszcze kawałek czopu i nadal nic poza tym.
Zobaczymy co mi tam jutro wyjdzie na tym ktg...
Cały czas sama sobie tłumaczę, że nie ma co się sztywno trzymać tp, bo to umowny termin, ale jednak wyczekiwanie jakichkolwiek oznak strasznie męczy psychicznie, chyba gorzej niż ten brzuch.
A w głowie mam jeszcze słowa lekarza z jeszcze poprzedniej wizyty, gdy powiedział, że pojawiają się zwapnienia na łożysku. Nie dość, że przez pół ciąży się człowiek martwi o milion spraw, to jeszcze ta końcówka lekka nie jest
Mam tylko nadzieję, że samo się ruszy bez wywoływania i jakoś to przetrwam...małaMyszka, nitta32 lubią tę wiadomość
-
caroline29 wrote:Gratulacje. Szybko was wypuszczają. Jak maluszek? Jak sie czujesz?
Dzisiaj mam wizytę położnej, zdjęcie szwów i pomiary małego. -
Mialam już dawno opisać jak to u nas było... Ale nie miałam jak, kopiuje z fb opis.
Mój poród:
W srode poszłam do szpitala jak wiecie, dostałam te cholerne leki na ciśnienie i non stop spałam, przespalam środę, czwartek też a byłam juz przeniesiona na położnictwo.
W piatek o 6 dostałam lewatywe i poszłam na ktg, na ktg wysłuchałam jednego porodu sn bo był za sciana...
I nagle wszystko zaczęło się dziać szybko, przyszła położna żeby wbić welfron, oczywiście pekla mi zyla, wbiła w inną, zaraz następną położna zabrała mnie na cewnik i wtedy puściły mnie emocje, zaczęłam wyć, byłam przerażona, ze sie nie wybudze i ze juz nigdy nie zobaczę mojej Julci nawet teraz jak o tym myślę to mam lzy w oczach. Zaraz ktoś przyszedł i zabrał mnie na salę operacyjną, weszłam tam i starałam się nie rozglądać dookoła, było pełno ludzi a Ja przerażona, ktoś kazał mi sie rozebrać, ktoś inny zakładał mi ta koszule niebieska, taka strasznie miała pani pomogła mi się polozyc na lozko, które wydawało mi się ze jest za małe na mnie, zaczęli mnie podpinac pod różne urządzenia a ja zamknęłam oczy i modlilam się zeby już przyszedł anestezjolog i żebym już tego nie widziała i nie slyszala, ktoś mnie glaskal po glowie i mówił ze bedzie dobrze, w koncu przyszedł anestezjolog, powiedzial mi dobranoc i nawet nie zdążyłam odpowiedzieć, coś mi się śniło ale nie wiem co.
Obudziłam się i chciałam krzyczeć żeby wyciągnęli mi ta rurkę i mavhac glowa Ale nic nie mogłam zrobić. W koncu ja wyciągnęli i powiedziałam "niech mi pan to wyciągnie" ale on sie śmiał ze już po rurce i ze teraz mam się natychmiast uspokoić i robić co on kaze. Oddychalam pod dyktando więc nie zwymiotowalam on zachwycony powiedział ze dziecko prawie 6 kg, ból rany byl straszny, mówiłam tylko ała, ała, kazali mi przesunąć dupe na nastepne łóżko do przewozu, w głowie mi sie kotlowalo a rana cholernie bolała jak ruszyłam tylkiem, jak mnie wywozili to dalej jeczalam że boli i ze dziekuje im, każdy piasek na podlodze czułam jak mnie wiezli na sale, coś chyba jeczalam bo Maz pojawil się znikąd na korytarzu i uciszal jak bobaska
Na sali znowu musiałam przesunąć dupe na "moje" łóżko i zaraz pojawiła się położna z kroplowka bo anestezjolog im nakazał ze maja mi natychmiast coś dac.
Oddziałowa zadowolona przyniosła mi mala i dała do pocalowania, calowalam ja, chyba płakałam i mówiłam ze nie widzę jej buzi.
Resztę słabo pamiętam, po jakimś czasie dostałam mała na karmienie i znowu musialam suwac tylkiem. aby się usadowiec na boku to mąż. Mi. Pomagał.
Wyszło mi wypracowanie100noga lubi tę wiadomość
-
Teraz już jesteśmy 12 dni po porodzie, chwilę po cc wspominam okropnie, po pierwszym porodzie sn to była bajka a teraz masakra jakaś ale już jest ok. rana ładnie się zagoila, czasami coś zaciagnie lub zapiecze tylko. Mała jest słodka i kochana, trochę ma problemy ze snem ale mam nadzieję ze szybko się siebie nauczymy.
Gratuluję rozpakowanym :* -
Gratuluje kolejnych szczęśliwych narodzin
Oby maluchy zdrowo rosły !!!
Ja już nie pamietam bólu po cc. Rana pięknie sie zagoiła i w sumie kolejny raz tez wybrałabym cc.
Nieocenione okazują się tez wizyty położnej korzystajcie zaraz po powrocie ze szpitala! Dużo cennych rad u mnie i więcej spokoju plus ważenie malucha bo nie mam swojej wagi.
Trzymam kciuki za pozostałe brzuchatki - bądźcie dzielne! My w sob kończymy 3 tygodnie
21.09.16 Beta 87- 8dpt
21.01.16 Aniołek 9 tc
-
Szaron wrote:Gratulacje dla wszystkich nowych mam.
Ezia czy ja dobrze czytam, ale zrobili Ci chwyt Kristellera...? Tzn wyciskanie z brzucha dziecka przedramieniem (położnej czy lekarza)? Fuck, przecież to groźne i dla dziecka (krwiaki, połamania kości, niedotlenienie), i dla matki
Nie wiem czy sobie nie zrobię przerwy na forum, bo jak czytam kolejne historie porodowe to mam coraz gorsze nastawienie do porodu sn.
Ps. Lekarze wiedzieli co robią i postąpili tak jak uważali za słuszne. każdy porod wiaze się z zagrożeniem ze coś mogłoby się stać, czy to poród z zzo może być niebezpieczny dla zdrowia i życia matki i dziecka, czy cesarka. Nie ma reguły. Trzeba wierzyć i się modlić by wszystko było dobrze -
witam
GRATULUJĘ wszystkim mamom które urodziły i trzymam mocno kciuki za te które oczekują porodu.
Szaron wrote:Ezia czy ja dobrze czytam, ale zrobili Ci chwyt Kristellera...? Tzn wyciskanie z brzucha dziecka przedramieniem (położnej czy lekarza)? Fuck, przecież to groźne i dla dziecka (krwiaki, połamania kości, niedotlenienie), i dla matki
Nie wiem czy sobie nie zrobię przerwy na forum, bo jak czytam kolejne historie porodowe to mam coraz gorsze nastawienie do porodu sn.
To ja zabiorę głos w spawie tegoż chwytu otóż moja pierwsza ciąża była zakończona porodem SN z właśnie tym że chwytem. Przy porodzie było dwóch ginekologów, jeden z nich sugerował CC a drugi powiedział NIE że mam urodzić naturalnie. Młody był źle ułożony, niestety jak już był w kanale rodnym to było za późno na cięcie, dlatego też ginek (ten co nie wyraził zgody na CC) wykonał chwyt Kristellera ... chłop dużych rozmiarów dwa razy chybnął mi na górną partię brzucha. Mimo iż wcześniej położna mnie nacięła to dodatkowo pękłam w dwóch miejscach. Szwów dużo wykonano. Straciłam dużo krwi dlatego też miałam transfuzję. Młody urodził się z krwiaczkiem na czole. Kiedyś już opisywałam jakie miał problemy i dalej ma.
Z tegoż też powodu tym razem miałam wskazanie na CC bo ginek bał się że jeśli dopuści mnie do SN to może zakończyć się w ten sam sposób co przy pierwszym synku.
A teraz powiem tak doświadczyłam obu rodzai porodów i jak dla mnie lepiej zniosłam SN i szybciej doszłam do siebie po SN niż po CC. Gdyby nie te komplikacje jakie miałam przy SN to nigdy w życiu nie chciałabym CC. Pierwsze 3 doby po CC były dla mnie ciężkim przeżyciem. Nie będę opisywać jak to wyglądało bo nie chce wprowadzać nieodpowiedniej atmosfery. W moim szpitalu pionizacja po CC jest najwcześniej po 24h ja byłam pionizowana po 29h.
-
Ja dopiero po jakichas 34h...
Gratuluje nowym mamusiom! Cieszę sie, że wszystkie dzieciaczki są zdrowe czekam na kolejne!
Moj Leo ma już tydzień i jest słodki, kochany i śliczny ładnie ssie cyca, grzecznie śpi, czasem coś zaplacze, wiadomo. Od soboty przybrał już 200g . Narazie mamy tylko problemy z kąpielą, bo jest ryk na cały blok, ale próbujemy to opanować .Wiadomość wyedytowana przez autora: 14 czerwca 2017, 17:22
Mama 2 chłopców i aniołka ❤️
12.07.2019r. M.
07.06.2017r. L.
26.07.2015r. (*) -
Merida86 wrote:AgaSY,
Ale cudowne wieści!!! Gratuluję :*
Wczoraj wieczorem weszłam na belly z myślą-ciekawe czy u mojej "Siostry" coś się dzieje... hehe. No to kilka godzin później się zadziało
Myszka30, trzymam kciuki za rozwój akcjiMama 2 chłopców i aniołka ❤️
12.07.2019r. M.
07.06.2017r. L.
26.07.2015r. (*) -
Pisalam Wam ze moj syn mial silne wymioty w niedziele i od niedzieli bylismy w szpitalu. Wrocilismy we wtorek. A tego samego dnia popoludniu maz wiozlmnie juz do szpitala bomialamsilne wymioty i bieudnke. Masakra... Wszyscy po kolei(rodzinna,wjednym szpitalu i drugim)mowili zetaki tydzienjuz tomoge rodzic jeslisiecos zacznie przy tej jelitowce. A ja bylam mega wycieczona juzpo pierwszej godz. Rodzinnanie dala kroplowki mi nawet bo ona do domu juz szla, w jednym szpitalupowiedzieli ze tez nie dadza i ja mam sobie wegiel jesc i do domu.A dziecko???? Przeciez trzeba je nawodnic! Pojechalismy doszpitala gdzie pracuje moj gin i on mnie podratowal. Dostalam lek na zatrzymanie wymiotow i 4 kroplowki i nastepnego dnia (wczoraj rano) tez 4. No a w tamtym szpitalu uznali ze nie trzeba....Bylomi strasznie zle,niemialam sily ruszyc reka.Mialam kolosalnajelitowke, a tak silne wymioty wciazy to tragedia, do tego ciagle te skurcze i napinanie sie brzucha.Modlilam sie zeby nnie zaczacrodzicbo niemialam sily zlozkawstac a gdzie tu sily na porod. Dzis czuje sie duuuzo lepiej i bede wykorzystywala czas na dojscie do siebie...
Trzmam za Was kciuki i uwazajcie na siebie zeby nie zlapac zadnego dziadostwa.