Grudniowe Mamuśki 2014
-
WIADOMOŚĆ
-
nick nieaktualny
-
No ja czasem zaglądam na październikówki i tam to już większość rozpakowana wiadomo już się październik kończy i tak to właśnie tam wygląda ze co rusz któraś jedzie na porodówkę a za kilka chwil ( pojęcie oczywiście względne) wklejane są zdjęcia jej ja już się grudnia nie mogę doczekać dobrze ze mam termin na początek
Co do świąt to my raczej w domu Wigilię spędzimy bo od kilku lat już tak jest ( mamy już dwóch dość dużych chłopców więc jest dla kogo gotować a i klimat rodzinny taki fajny i zawsze jest tak jak chce a nie tak jak obchodzą to inni) My mamy swoje tradycje i lubimy taką iście rodzinną Wigilię szczególnie jak na dzieciątko będzie dzieciątkoPierwszy dzień świąt może ( to zależy jak będziemy się z młodym czuć ) pojedziemy do tesciów ale dopiero po obiedzie na tzw. kawę a w drugi dzień do mojej mamy i tu z reguły na obiad się wybieramy ale to wszystko zweryfikuje czas więc jeszcze zobaczymy
Na dzień dzisiejszy Teściowa się raczej do nas nie wtrąca nie przejawia też jakichś szczególnych objawów opiekuńczych ale mi z tym dobrze
Jesteśmy dość samodzielną rodziną więc nasi rodzice raczej nigdy się nie wtrącali czasem może trochę ale że ja mam silny charakter to pokazałam teściowej kto kiedy o czym decyduje ( szczególnie jeżeli chodzi o dzieci)
HANA, julianna lubią tę wiadomość
-
hej , hej dziewczynki, zyjemy z Filipkiem
skurcze przeszly , odpukac, tzn te bolesne. wczoraj po 22 byl ostatni, dzis bylam na KTG i czynnosc skurczowa utrzymywala sie do 30% ale lekarz stwierdzil, ze wszystko w porzadku , tylko mam sie pilnowac, za tydzien na kolejne KTG. Ja mam termin na 2 grudnia
wiec na sam poczatek
tesciowa ..hm,jak narazie nie dokucza, nie wypytuje, nie panikuje tylko sie smieje, ze mam sie do mety szykowac . juz zaczelam pakowac torbe dla siebie i Malegoze swietami to tez nie wiem jak bedzie bo mieszkamy niby z mojego T. mama, ale jednak mi sie nie widzi z nia spedzac calych swiat,wiadomo, wlasna rodzinka lepsza. wiec nie wiem, jak to bedzie wygladalo hmmm
dziekuje za troske tak w ogole, ja juz sie przygotowuje bo to nigdy nic nie wiadomo, szczegolnie, ze mam zagrozenie przedwczesnym porodem. leze i pachne
buziaki
kittykate, HANA, Lola83, julianna lubią tę wiadomość
-
Goto4 no nie dziwie Ci się ze sie wycofałaś, ja już widze swoja mine po usłyszeniu ceny:D Mega drogo, no w sumie to pojęcie względne bo co na kogo stac to indywidualna sprawa..ale raczej nie kupiłabym aż tak drogiego stanikonosza.
Przyszłamama ciesze się,że u Was już ok. Leż i odpoczywaj bo niedługo będziemy tylko marzyć żeby mieć znowu chwilke dla siebie.A teraz się doczekać nie mozemy:dheh
Zasypiemy lawina zdjęć forumCiekawe jakie czuprynki będą miały nasze dzieciaczki.
HANA, przyszłamama lubią tę wiadomość
-
Milcia wrote:Witam szaro buro. Mam pytanie, czy dziecięce rzeczy wstawić na dodatkowe płukanie?Lola83 wrote:Właśnie właśnie ja się przyłączam do pytania Milci. Dostałam 4 próbki proszków dla niemowląt i zamierzam wstawiać też już powoli pierwsze prania. Wiem, że już to przerabiałyście milion pińcet razy, ale z tego co zarejestowałam na 40 stopni i potem dodatkowe płukanie? Czy tylko dodatkowe jak ktoś pierze w normalnym proszku
Miłego szaro-burego dnia Kobitki!
Niespodzianek:) wrote:Odn prania nigdy nie nastawiałam dodatkowego płukania tylko normalny program 40 st w proszku dla dzieci. Te proszki są przecież bardzo delikatne a Kacperek nigdy nie miał nawet pół krosteczki od ubranek więc najwidoczniej jedno płukanie wystarczyło.aniar wrote:hahaha ja wszystko uprałam w proszku Lovela, a wczoraj położna w SR powiedziała, że najgorsze są JELP i Lovela i po nich najbardziej dzieci wysypuje (doświadczenie ma z obserwacji w szpitalu)Mąż się ze mnie naśmiewał, ale ja się nie przejmuję- każde dziecko przecież inaczej reaguje, tak czy siak położna się spóźniła, jakby wcześniej powiedziała to pewnie bym kupiła coś innego, ale teraz drugi raz prać nie będę
Drogie Mamy,
Niespodzianek:) ma racjęPiorąc w pralce i stosując środki odpowiednie dla dzieci, nie trzeba mieć obaw związanych z dodatkowym płukaniem. Nie jest ono potrzebne, bez względu na to, czy chodzi o proszek czy płyn do prania. Produkty przeznaczone dla dzieci nie zawierają niebezpiecznych składników, które wiążą się z włóknami tkaniny i zostają w niej po praniu.
Lola83, bez względu na markę, warto sięgać po bezpieczne produkty przeznaczone dla dzieci. Do 3. roku życia skóra maluszka nie jest jeszcze w pełni ukształtowana i nie stanowi odpowiedniej bariery dla silnych składników zawartych w produktach dla dorosłych. Silne składniki piorące zawarte w zwykłych środkach przenikają w głąb organizmu dziecka i mogą być szkodliwe. Powodują także nadmierne zmywanie się płaszcza hydrolipidowego, który stanowi naturalną warstwę ochronną skóry. Nie działa to korzystnie na prawidłowy rozwój naskórka oraz przyszłą kondycję skóry dziecka.
Aniar, skład środków dla dzieci jest badany klinicznie i dobierany tak, by nie zawierały one substancji, które mogą podrażnić lub uczulić skórę dziecka. Niestety, bez względu na markę, zdarza się, że nawet najbardziej hipoalergiczne proszki uczulają. Wówczas mówimy jednak o osobniczej wrażliwości, czyli o bardzo indywidualnej reakcji na substancję wchodzącą w skład produktu. Zwykle w takich przypadkach dziecko bywa uczulone na konkretny składnik, który na większość maluchów nie działa negatywnie.
Warto także wiedzieć, że zapobieganie objawom alergii to nie jedyny powód, dla którego specjaliści zalecają stosowanie środków do prania przeznaczonych dla dzieci. Brak podrażnień na skórze malucha nie świadczy o tym, że wszystko jest z nią w porządku. Skóra dziecka rozwija się przez pierwsze trzy lata. W tym czasie nie spełnia ona swoich funkcji ochronnych w takim stopniu jak skóra dorosłego. Może być nawet 5 razy cieńsza od skóry dorosłego, a jej budowa znacznie różni się od naszej. Komórki skóry malucha można porównać do tkaniny o luźnym splocie. Jej nici ułożone są bardzo rzadko, przez co nie tworzą właściwej bariery ochronnej i są przepuszczalne dla zanieczyszczeń, temperatury i wszelkich substancji, z którymi skóra ma kontakt. Naczynia krwionośne u dzieci znajdują się też bliżej naskórka i są szersze niż u dorosłego. Wykazują przez to większą podatność, by wchłaniać wszelkie przedostające się przez skórę substancje. Te zawarte w zwykłych produktach (dla dorosłych) mogą być dla maluchów niebezpieczne. Nawet jeśli nie wywołują one widocznych gołym okiem podrażnień, przenikają w głąb organizmu dziecka i mogą być szkodliwe.
Płatki mydlane były kiedyś bardzo popularnym produktem do prania, zalecanym dzieciom ze skłonnościami do alergii. Warto jednak wiedzieć, że osad mydlany łatwo osadza się na elementach pralki oraz na tkaninie, co może prowadzić do ich szybszego niszczenia się. Odnośnie właściwości hipoalergicznych nie stanowi to przeciwwskazań do ich stosowania. Obecnie na rynku dostępne są jednak atestowane i kompletne produkty, które dobrze się wypłukują, są delikatne i bezpieczne dla organizmu dziecka. Gwarantują one odpowiednią pielęgnację skóry dziecka. Wybór produktów piorących pozostaje indywidualną sprawą każdej mamy, ważne, by wszelkie środki stosowane do prania ubranek zapewniały bezpieczeństwo skóry maluszka.
Mam nadzieję, że moja odpowiedź będzie dla Was pomocna
Zachęcam także do odwiedzenia strony internetowej programu edukacyjnego „3 lata pod ochroną”. Znajdziecie tam ciekawe informacje na temat budowy i właściwej pielęgnacji skóry dziecka.
Pozdrawiam,
Doradca Lovela
kittykate, aniar lubią tę wiadomość
-
My na swieta zostajemy w domu sami, w ogóle juz rok temu jak był objazd między moja rodzina i męża (inne miasta) to kazał mi obiecać ze jak będziemy mieli dxidzię za rok to zostaniemy w domu
U mnie może być problem bo teście mogą chcieć do nas przyjechać ale chyba się nie zgodzę, na szczęście mój mąż jest za mną
Teraz na 1 listopada to sam powiedział ze mnie nie zabiera bo zimno, bo źle znoszę jazdę i nawet mnie nie pytał
Słodziak Marcel pięknie rośnie
Dynamiczna podoba mi się Twój postkaarolaa lubi tę wiadomość
-
A ja dla odmiany Wam powiem, że z jednej strony bardzo bym chciała pojechać do rodziców na święta już z malutką kruszynką
Dla moich rodziców to pierwszy wyczekany wnuk, teściowie mają już dwójkę i jakoś tak przesadnie nie przeżywają mojego stanu. Z resztą teściowa też powtarza, że ona pracowała do końca i to w szpilkach latała. Termin mam na 13 grudnia, więc gdybym urodziła tak tydzień przed terminem i wszystko byłoby ok to kto wie;)? Ale mamy 300 km:( Za to jak pomyślę ile radości by było:) Nadal jeszcze tęsknie za rodzinnym miastem. Minusem jest to, że jednak w swoim domu jest komfort, spokój, a u rodziców wiadomo. Na same święta jednak bym chyba chciała pojechać.
Zobaczymy jak to będzie, jak zostaniemy też nie będę płakać, święta i tak będą magiczne, pierwsze z dzieciątkiem:)
Na razie przeraża mnie, że czasu coraz mniej a jeszcze wózek, pościel to i tamto i ciągle czegoś nie ma. Nic nie poprane, o prasowaniu nie wspominając. A na razie dopadło mnie przeziębienie i leże bez życia. -
A przed chwilą odwiedziła mnie przyjaciółka z 6 tyg. córeczką. Jakie takie dzieciątko już jest fajne. Skupia wzrok, gada po swojemu:)
Jak już wszystko zakupię i się zorganizuję to nie będę mogła się pewnie doczekać porodu. Rozpoczne latanie po schodach w przerwie popijając herbatkę z liści malin, jedną ręka myjąc okna a wieczorem jeszcze męża pomęcze;Dprzyszłamama, HANA, julianna lubią tę wiadomość
-
Maleczka rozbroila mnie druga czesc Twojego posta, taka dynamiczna jest hahah
-
Karola śliczny ten Twój synuś
pyza się z Niego robi pomału
no i gratuluje pierwszego przekroczonego kilograma!
Co do oczek to nie maja serca żeby tak sobie przekładac konsultacje, przecież czekasz na to jak na zbawienie..eh.. będzie wszystko ok
Ja dzis pakuje torbę do szpitala...
Od wczoraj maluch dale mi nieźle popalic, bolesnie kopie w żebra i rączkami też bije na dole aż mnie czasem podbrzuche pobolewa... Nie wiem dlaczego, ale mam jakies przeczucie żeby się juz spakowac...Obym sie myliła..kittykate, kaarolaa lubią tę wiadomość
-
przyszłamama wrote:Maleczka rozbroila mnie druga czesc Twojego posta, taka dynamiczna jest hahah
Właśnie się szkolę przeszukując internet w poszukiwaniu sposobów na przyśpieszenie porodu;) Muszę być przygotowana by zrealizować mój tajny plan:)przyszłamama lubi tę wiadomość
-
kurde moja sie tez ta strasznie wierci i ropycha na dole tez rekami i lokciami i kopie niesamowicie bardzo czesto w coagu dnia nawet jak nie leze a sie ruszam!
jest coraz bardziej aktywna! ja planuje po powrocie z Wszystkich Swietych spakowac siebie i Mala calkowicie...
obysmy jeszcze wytrzymaly chwiletak do 37 tyg!
to juz niedlugo! -
Marimko podziwiam Cię za zorganizowanie imprezy dla takiej liczby gości, ja po pierwszym dniu chyba już nie dałabym rady nie mówiąc o przygotowaniach.. Tak w ogóle to poród z wyjątkiem przywitania na świecie mojego kochanego synka kojarzy mi się w drugiej kolejności z początkiem zrzucania tych ohydnych, paskudnych i całkowicie zbędnych kilogramów... JUŻ NIE MOGĘ SIĘ DOCZEKAĆ !
karola maleństwo ślicznie rośnie a im będzie większy tym łatwiej będzie mu oddychać. A przecież sama najlepiej wiesz jaki Twój synuś jest dzielny:)
Byłam dzisiaj na wizycie, moje maleństwo waży 1700 g i jeśli będzie nadal łądnie rósł to 1.12 pozbywam się pessara a wtedy to mam nadzieje, że jak najszybciej na porodówkę
kittykate, kaarolaa, julianna, HANA, Marimiko lubią tę wiadomość
-
Maleczka tez mam zamiar chodzic po schodach, pic herbatki z lisci malin i lipy oraz skakac na pilce
mam nadzieje ze sie uda, kolezanka pila te napary i mowila ze niewiele pomogly... dostala jakies tabsy ktore sa bezpieczne a ich skutkiem ubocznym jest rozpulchnianie szyjki macicy i w tydzien nastapil porod (oczywiscie w terminie) dzieciatko zdrowe porod bez komplikacji i szybko no i nie musiala dostawac oksytocyny -
Niespodzianek fajowa waga!!!
super ciekawe ile moja wazy! i doskonale Cie rozumiem z tym zrzucaniem, mimo ze niby nie przytylam tak duzo to nie moge sie doczekac az brzuch zniknie calkowicie a ja znow bede miescila sie we wszystkie moje fatalaszki!!! na razie mi wystraczy tego brzucha
-
Przeczytajcie sobie na dobry humorek
:
Zaczęło się tak: tata przez całe popołudnie coś tam w kuchni pichcił. Chińszczyzna to jego danie popisowe. Mama zapaliła świece – wiadomo, żeby zrobić nastrój. Puścili sobie fajną muzyczkę, zjedli i... dalej to ja już niestety nie wiem, co było, bo musiałem walczyć o „swój kawałek podłogi”. Zrobiło się strasznie ciasno, co sekundę dokwaterowywali nam trzy tysiące nowych plemników. Normalnie nie było czym oddychać! Na dodatek każdy się wiercił. Atmosfera robiła się coraz bardziej gorąca. Nie pamiętam, kto krzyknął „naprzód!”. Ruszyliśmy...
1. miesiąc ciąży - wielki wyścig
Wystrzeliliśmy jak z procy. To była prawdziwa walka na śmierć i życie. Musiałem pokonać prawie półmetrowe, zwinięte nasieniowody. Potem cewka moczowa, a dalej... Kochani, dalej to był inny świat. Pochwa, macica, jajowody. Lecieliśmy wszyscy na złamanie karku. Peleton wciąż przyspieszał. Najsłabsi odpadali. Na ostatniej prostej z 400 milionów zostało nas tylko kilka tysięcy, większość wyczerpana. I wtedy ją ujrzałem: gigantyczną kulę o średnicy 0,2 milimetra. Komórka jajowa. Piękna. Nie miałem wątpliwości – przede mną meta. Nie było łatwo się do niej dostać. Resztką sił odpaliłem swoją enzymatyczną piłę łańcuchową, rozciąłem otoczkę i wcisnąłem się do środka. Ha! Wszyscy próbowali, ale udało się właśnie mnie. Drugiego miejsca nie przyznano, bo w tej konkurencji zwycięzca bierze wszystko! Wyścig był naprawdę morderczy, po drodze zgubiłem mój ogonek, ale coś mi mówi, że było warto...
2. miesiąc ciąży - jak samotna rybka
Wiecie co? Nie jestem już przystojnym plemnikiem. Przypominam galaretkę. Albo kijankę. Czy może rybkę? Dziś, bo jutro mogę przypominać coś całkiem innego. Wszystko zmienia się z sekundy na sekundę. Wyrosły mi ramionka i nóżki z paluszkami. Po bokach głowy mam dwie ciemne plamki i dwie dziurki. To chyba będą oczy i uszy. Nie chwaląc się, mam już kilka osiągnięć. Udało mi się odczepić od ściany macicy i znów mogę się poruszać. Wprawdzie nie tak szybko jak we wczesnej młodości, ale jest nieźle. Próbuję otwierać buzię (choć na razie nie jestem w tym mistrzem). Za to wczoraj dokonałem wiekopomnego odkrycia: mam serduszko! Malutkie jak ziarenko maku, a bije jak oszalałe. Prawdziwa rewolucja dzieje się w środku mojego ciała. Mam kręgosłup i żebra grubości włosa. Rosną mi płuca, wątroba, nerki, mózg. Wszystko naraz. To strasznie męczące. Najgorsze, że odwalam całą robotę i nie mogę nawet liczyć na pomoc. Zresztą, czy ktoś w ogóle wie o moim istnieniu? Hej, hej! To ja! Tu jestem!
3. miesiąc ciąży - tato, mamo, to ja!
Mama już wie. Postarałem się o to. Wykorzystałem cały wachlarz możliwości: mdłości, huśtawkę nastrojów, senność, wrażliwość na zapachy, trądzik, zachcianki... W końcu cel uświęca środki, prawda? OK, może trochę przesadziłem, ale trzeba dziewczynę przywołać do porządku. W końcu będzie moją mamą. Musi o siebie dbać. Moja strategia przyniosła efekty. Mama już nie pali i dużo wypoczywa. Przestała wysiadywać po nocach przed komputerem. Ulżyło mi. Godzinami byłem ściśnięty jak sardynka. Kobieto! Ja mam już prawie 6 centymetrów i potrzebuję przestrzeni!
Zaczynam przypominać człowieka. Mam już wszystko, co trzeba. Nawet powieki i paznokcie. Tylko głowa jakaś taka za duża. Za to twarz – poezja. Wyraźna szczęka, podbródek, całkiem fajna górna warga. Nosa jeszcze brak, są tylko dziurki. Ale ze mnie przystojniak. Mama jeszcze nie wie, ale wam zdradzę już ten sekret: jestem chłopcem. Wyrosły mi jądra i malutki penis (co jak co, ale ten to na pewno jeszcze urośnie!).
4. miesiąc ciąży - zaczynam trening
Powoli oswajam się z sytuacją. Mam tu ciepło i cicho. Miejsca sporo, więc fikam, ile mogę. I zacząłem ssać palec. Drobiazg, a cieszy. Czasem łyknę sobie trochę tego płynu, w którym pływam. Słodki. No więc piję, siusiam... i tak to się kręci. Cały pokryłem się miękkim meszkiem. Mam brwi. A jak za długo kopię, to zaczynam się pocić. Dziwne, nie? Przerzucam się wtedy na spokojne ćwiczenia oddechowe. Człowiek nigdy nie wie, co może się w życiu przydać. A propos ćwiczeń. Nauczyłem się wydymać policzki i marszczyć czoło. Czuję, że w robieniu min jestem bezkonkurencyjny. I mam taki śmieszny, zadarty nosek.
Martwi mnie tylko, że staję się coraz bardziej wrażliwy. Wystarczy najlżejsze muśnięcie pępowiny, a cały aż staję na baczność. Takie przygody zakłócają mi drzemkę, a dopiero odkryłem jej uroki. Domyślam się, skąd ta nadwrażliwość. Co minutę w mózgu tworzy mi się aż 250 tysięcy nowych komórek nerwowych. Coraz wyraźniej dociera do mnie, jaki jestem unikalny. Jedyny na świecie. Mam już nawet linie papilarne. Tylko czy komuś potrzebne są moje odciski palców?
5. miesiąc ciąży - kopię, kopię!
Udało mi się nawiązać kontakt z mamą! Hura! Zaczynałem już wątpić, że to możliwe. Kopałem, kopałem i nic. Aż któregoś dnia źle wyliczyłem zakręt i z całym impetem moich 30 deko uderzyłem w ścianę macicy. I wtedy mama... poklepała się w to miejsce. Odpuknąłem jej. A ona się rozpłakała! Normalnie mnie zamurowało. Ach, te kobiety... Od tamtej pory coś się między nami zmieniło. Zaczęła do mnie mówić! Nazywa mnie swoim Groszkiem. Często mnie głaszcze. A ja to uwielbiam!
Do tej pory słyszałem tylko bulgotania z brzucha mamy. Teraz stopniowo zaczyna do mnie docierać coraz więcej dźwięków. Najmilszy jest głos mamy. Taki ciepły... Słów wprawdzie jeszcze nie rozumiem, ale wyczuwam, kiedy mówi do mnie, a kiedy do taty. Nie znoszę, jak się kłócą. Oboje wtedy krzyczą. Najchętniej gdzieś bym się schował, ale gdzie? Kulę się w sobie i czekam, aż im przejdzie. Na szczęście zawsze się godzą. A jak się przytulają, to robi mi się tak błogo jak w niebie. Wczoraj byliśmy wszyscy u miłego pana doktora. Zdaje się, że próbowali mnie podejrzeć.
6. miesiąc ciąży - ups, był wypadek
Nie spodziewałem się takich przeżyć. Jakiś czas temu zacząłem obrastać w tłuszczyk. Ważyłem już prawie kilogram. Nauczyłem się robić nóżkami rowerek i trącać pępowinę. Czułem się pewnie i to chyba uśpiło moją czujność... Mama wymyśliła malowanie pokoju „dla dzidziusia”. To się chyba nazywa syndrom wicia gniazda czy jakoś tak. Wszystko byłoby dobrze, gdyby pozwoliła wykazać się tacie. Ale ona oczywiście sama musiała wszystkiego dopilnować. Weszła na drabinę, poślizgnęła się i spadła. A ja razem z nią. Nieźle mną huknęło. Na moment mnie zamroczyło. Potem zrobiło mi się zimno i nie mogłem się poruszać. Tata od razu zawiózł nas do szpitala. Po drodze złamał chyba wszystkie przepisy. Szkoda mi ich było. Mało nie oszaleli z rozpaczy. Na szczęście w porę trafiliśmy w fachowe ręce. Uff... Wszystko dobrze się skończyło.
Teraz mama musi się oszczędzać. Chyba się nieźle wystraszyła, bo ciągle leżymy na kanapie i gadamy przez telefon. To znaczy ona gada, a ja słucham. Tylko dzisiaj zrelacjonowała naszą przygodę 12 razy. Ostatecznie wolę jednak to niż sporty ekstremalne. Aha! Z nowości: już dwa razy dostałem czkawki.
7. miesiąc ciąży - zatańcz ze mną...
W końcu udało mi się otworzyć oczy. Wprawdzie wokół półmrok i widoki mizerne, ale mruganie bardzo mi się podoba. Przy okazji okazało się, że mam całkiem fajne rzęsy. Od czasu do czasu razi mnie silne światło. Obliczyłem, że ważę około 1300 gramów. Od czubka głowy do stóp mam 40 centymetrów. Tyle że nie mogę się już wyprostować. O fikaniu koziołków można zapomnieć. Jedyny sport, jaki uprawiam, to przeciąganie się. Też niezłe.
A propos przyjemności. Uwielbiamy sobie z mamą dogadzać. Lubię ciepłą kąpiel i muzykę. Nie, nie poważną. Mama próbowała mnie namówić na Mozarta. Nie wiedziałem, co jest grane: przecież zawsze słuchała rocka! Na szczęście długo nie wytrzymała. Teraz słuchamy dużo spokojnych, optymistycznych kawałków. Albo nawet tańczymy. Ach, co to musi być za kobieta! Oddałbym pół pępowiny za to, żeby choć przez chwilę ją zobaczyć. Czasami mi się śni, że się do niej przytulam, tak z zewnątrz. I jest mi wtedy tak dobrze...
8. miesiąc ciąży - jestem wielki!
Uff, co za ciasnota. Przekręciłem się głową w dół i teraz nie mogę się ruszyć ani w tę, ani w tę. Muszę wyglądać dziwnie. Ręce i nogi skrzyżowane, kolana pod brodą, a broda przyciśnięta do klatki piersiowej. Coraz mniej mi się to podoba.
Na dodatek ktoś cały czas do mnie puka. Proszę państwa! Ja wszystko rozumiem. Każdy chce dotknąć brzucha na szczęście. Ale co byście powiedzieli, gdyby ktoś wam cały czas tak walił w ściany? Postanowiłem ignorować te zaczepki. Udaję, że mnie nie ma. No, chyba że to mama albo tata. Ich puknięcia rozpoznaję od razu. Śmieszy mnie, jak tata łapie mnie za kolano i podekscytowany wykrzykuje: „Łokieć! Łokieć!”. Szczerze wam powiem, że jest już za co złapać. Zrobiłem się pulchny (codziennie przybieram 10 gramów), a tu i tam pojawiły się nawet małe dołeczki. Skóra też coraz ładniejsza. Cud, nie dziecko. Od czasu do czasu odzywa się we mnie taka jakaś tęsknota. Mam wrażenie, że coś mnie omija. Z czego mama się śmieje? Czego babcia nie może się doczekać? Dlaczego pan doktor próbował niedawno dotknąć mojej głowy?
9. miesiąc ciąży - atakuję z główki
Wkrótce wydarzy się coś wielkiego. Skąd to wiem? Po prostu czuję i już. Jestem coraz większy (ważę jakieś 3 kilo, mierzę 50 centymetrów) i myślę, że warunki, w jakich się muszę męczyć, to prawdziwy skandal. Mama też chyba w nie najlepszej formie. Głównie stęka. Też bym sobie postękał, ale nie umiem. Mam wrażenie, że czas stanął w miejscu. Nic nowego mi nie wyrasta. Nic się nie powiększa. Łykam, siusiam, śpię. Chociaż... właśnie coś się ruszyło. Ludzie! Woda mi ucieka! W czym będę pływał? Mama chyba doceniła powagę sytuacji. Dzwoni po tatę: „Kochanie, rodzimy!”. Nie ma sprawy, ze mną jak z dzieckiem. Możemy rodzić. Wszystko wokół zaczyna falować. Coraz częściej i coraz mocniej. Mój własny domek się wokół mnie zaciska, wypycha mnie, a ja nawet nie mam się czego przytrzymać. Ej, chwila, tylko bez takich numerów! Walczyć czy uciekać? Oczywiście, że walczyć! Tylko jak?! Czym?! Wiem, zaatakuję teraz z główki. Wezmę rozpęd i... aaaaaa!!! Jejku... Ale numer. Jak pragnę zdrowia! Zdaje się, że właśnie przyszedłem na świat.kittykate, kanapa, julianna, HANA, Marimiko, Paula44 lubią tę wiadomość
-
Dziewczyny, wiem, że temat się już przewijał, ale nie chce mi się tu wertować X stron wstecz. Pytanie odnośnie termometru bezdotykowego. W Super Pharm jutro i pojutrze z kartą Life Style będzie Microlife NC 120 za 49,99 zł i zastanawiam się, czy kupić, bo jeszcze się nie dorobiliśmy. Co o nim sądzicie i jakie Wy macie?