Kwietniowe maluszki 2019
-
WIADOMOŚĆ
-
Bubek wrote:Ja tak jak Stresant, mialam koszule ze szpitala na napy z przodu. Pierwsze dwie doby nie dalam rady myslec nawet o przebieraniu sie w cos swojego. Dopiero jak wychodzilam to sie ubralam w swoje ale wolalam miec na sobie cokolwiek co nie dotyka rany
Myslicie zeby wazyc mala codziennie?
Kazali wypozyczyc ta wage i patrzec czy przybiera... po tym wyniku bolirubiny dzisiejszej to wrecz wciskam w nia jedzenie. Nerwy tez nie pomagaja na cycle czerwona -
Paula mega gratulacje. Chyba właśnie takiego porodu sn każda się obawia, a Ty przetrwałaś i możesz być z Was dumna. Ignaś śliczny i szybko wspomnienia się zatrą.
Karolina mi nogi też bardzo spuchły po porodzie. Na szczęście na wyjście ze szpitala już było ok. -
Paula 90 wrote:A teraz dla tych o mocnych nerwach. Uwaga Poród - ostrzegam.
Dostałam misodil, jak już wiecie. O godzinie 18(8 godzin po podaniu) złapał mnie turbo skurcz. Doszłam do łazienki. Tam były jeszcze dwa. Potem kolejne trwały już półtorej minuty i były w odstępach minuty. Bardzo bolesne. Tak wtedy myślałam. Jaka byłam głupia
O 20 byłam już na porodówce. Skurcze nie dające się wytrzymać a rozwarcie na opuszek palca. Położna rzuciła tylko: tak się kończy misodil. Była mimo to bardzo pomocna.
Chwilę się poskurczalam i było 3cm. Błagałam o znieczulenie. Skurcze nadal co minutę. Silne na tyle że nie mogłam ustać na nogach. Drżałam na całym ciele.
Położna zaproponowała cały pakiet - zastrzyk (przeciwbólowy i rozkurczowy), piłkę i gaz (gaz super sprawa, absolutnie nie zmniejsza bólu, ale odbiera świadomość - między skurczami czułam się jak na bardzo porządnym rauszu - efekt mija na kolejnym skurczu). Wyjechałam cała butle gazu w godzinę. W międzyczasie przychodził lekarz i mnie badał. Wspaniały człowiek. Niesamowity, naprawdę. Miała wrażenie że traciłam świadomość ale jakaś część mojego ciała wiedziała że muszę trwać. Masaż szyjki w takich bólach był nie do wytrzymania. Przed 23 dostałam znieczulenie, oksytocynę, płyny bo było ze mną słabo. Ignasiowi zanikało tętno, chcieli szykować CC. Zrobił się tłum, ale się poprawiło. Pisze to i nadal drże. Myślałam że ten ból przed znieczuleniem to był mój maks. Kolejna pomyłka.
Poczułam parte. Było 8cm. Dzięki znieczuleniu i oksytocynie z 4 cm w ciągu godziny z groszami było 8 i parte. To był ból którego nie da się zapomnieć. Za 5 minut było już 9cm. W przebłyskach świadomości, między bólem rozrywającym ciało i umysł a moimi krzykami zobaczyłam że sala się zapełniła. Było 8 osób. Wiem to od męża. On był z nami przez cały czas.
Kazali mi leżeć na boku i powiedzieli że za chwilę rodzimy. To dało mi nadzieję.
Nie byłam w stanie myśleć o dziecku. Jedyne co miałam w głowie to to, żeby ta gehenna się skończyła. Dobiliśmy do 10 i kazali przeć. 6 partych i Ignas był z nami. Mam nacięcie do samego odbytu i 8 szwów, czułam nacięcie ale nie ból. Szwy bolą jak cholera, żre Apap tonami. Próbowali rozciągać ale nic się nie udało. Mówili że poród trwał 5 godzin po pierwsze bo miałam nadwrażliwość na Misodel i zrobiła się "hiperaktywnosc skurczowa" ale też dlatego że współpracowałam mimo że ból przy takich skurczach odbierał mi umysł.
W międzyczasie jeszcze założyli mi cewnik. Mimo wcześniejszej lewatywy jeszcze trochę popuscilam. Ale miałam to kompletnie w dupie.
Ignas wyszedł lekko niebieski, owinięty pępowiną. Ale wszystko było z nim w najlepszym porządku.
Ból minął. Jak ręką odjął. Za chwilę przyszedł lekarz mnie szyć. Wtedy już zaczęliśmy żartować. Ignas leżał grzecznie na tym łóżeczku, mąż obserwował szycie i przegląd łożyska, przeciął pępowinę, robił zdjęcia Synkowi.
To co się wydarzyło na tej sali nie jestem w stanie porównać do niczego. Ból którego doświadczyłam był nie do wytrzymania a ja dałam radę.
Mój mąż stwierdził że jestem jego bohaterka i podziwia mnie bardziej niż dotychczas. Jestem jego terminatorem. Stwierdził że on by nigdy nie dał rady. Samo patrzenie powodowało ból.
Krzyczałam jak opętana, nie byłam w stanie tego zatrzymać.
Gdyby akcja rozwijała się harmonijnie to może moglibyśmy mieć szansę na ogarnięcie sytuacji. Ale podobno ból przy wywołaniu jest wielokrotnie silniejszy niż zwykły poród.
Lekarz nie mógł się nachwalić jak byłam dzielna. Mówił że w nagrodę zrobi mi idealne szwy i będę wyglądać jak nowa. Wszyscy, łącznie z lekarka przyjmująca poród mówili że przy takim poziomie skurczów i bólu utrzymanie świadomości na takim poziomie to wyczyn ponad wszelkie normy.
Straciłam dużo krwi, mam sporą anemię, wyniki krwi są słabe.
W szpitalu bedziemy minimum do poniedziałku.
Jedyne co Wam powiem na koniec - tego bólu nie zapomnę. I żadnej z Was nie życzę.
Mam taką teorię że w czasie porodu jesteśmy tak samo blisko nieba i piekła - najbliżej w całym życiu.
Paula poplakalam sie z emocji....i ze strachu....
Gratuluję jeszcze raz. Jestes meeeega dzielna babka!!!!Paula 90 lubi tę wiadomość
Fasolka77
-
Lolka30 wrote:Fasolka ja szczerze mówiąc nie bardzo rozumiem takiego wywolywania na siłę. Wiem że masz cc, ale skoro nie ma żadnych nieprawidłowości w przyrostach, przeplywach, ktg, lozysku A twoje ciało ewidentnie jeszcze nie gotowe do porodu to po co tak się spieszą? Mogliby Cię obserwować kilka dni i bliżej terminu zacząć. Żeby to nie wyglądało jak u Pauli.
Oczywiście decyzje podejmują lekarze, ale ja bym na twoim miejscu chyba porozmawiala z nimi na ten temat.
Jutro bedzie moja lekarka...pogadam... wyć mi sie chce bo ciało ewidentnie niegotowe...Fasolka77
-
DorotaAnna wrote:Paul gratuluje i podziwiam naprawdę, dzielna jesteś! A Ignaś cudowny.
Fasolka no mnie też boli jak na okres- cały czas mam założony balonik. Skurcze się piszą nawet do 70 ale nieregularne bardzo. A wiecie co jest najlepsze? Że wtedy kiedy boli piszą się mniejsze niż jak nie boli. Tylko zastanawiam się czy ja nie będę miała tych krzyżowych bo jak mnie boli to boli mnie od pleców i dosłownie w tyłku czuje że idzie skurcz. Chyba że to nie skurcze? Ktoś kto miał te krzyżowe się wypowie?
Ogólnie nawet poszłam dwa piętra w dół do baru na kawę z kuzynką i wróciłam też po schodach... no staram się łazić z tym balonem żeby drażnił ta szyjkę ale zobaczymy co z tego wyjdzie
To znosisz to lajtowo...ja albo lecialam do kibla albo lezalam pod koldra bez zycia....Fasolka77
-
nick nieaktualny
-
nick nieaktualny
-
Fasolka77 wrote:To znosisz to lajtowo...ja albo lecialam do kibla albo lezalam pod koldra bez zycia....
Tylko tak jak dziewczyny mówią ja jestem w terminie Ty tydzień wcześniej może to ma jakiś wpływ ? Albo po prostu u mnie to nie działa dlatego tak trochę u mnie to lajtowo wyglada👱🏻♀️30 🧔🏻♂️32
05.2018 poronienie zatrzymane 9tc
04.2019 👶🏼
Aktualnie 1 cs o drugie bejbisia
13.02 ⏸️
15.02 beta 81,5
17.02 beta 158,4
01.03 pęcherzyk ciążowy 1,2 cm
15.03 CRL 1,24 cm ❤️ -
nick nieaktualnySzonka wrote:Bubek ja mam pożyczona wage i waże małego codziennie. Mi to daje dużo spokoju, bo wiem że rośnie. Jakie u was byly wyyniki bilirubi yny? i co wam lekarz zalecil ? Ja dzis robilam krew malemu i wyszlo 13 calkowotej, ide jutro na konsultacje do pediatry i troche sie boje co mi powie
Nasz mial w skornym bandsniu 9,3 i już nie ma zoltaczki. Minęła. -
nick nieaktualnyKarollinax26 wrote:Dziewczyny a jak z wagą ? Dużo wasze maluszki spadły z wagi w szpitalu ?
Moja dopiero ważona 3100, a cały dzień na cycku, wiem że dużo z tego nie zje w sumie. -
Anete! Serdeczne gratulacje! Tobie również dziękuję za opis porodu 😊 Wcześniej myślałam, że będzie mnie to przerażało i źle oddziaływało na moją psychikę, ale właściwie mi to pomaga. Obojętnie, czy historie są pozytywne czy negatywne, czytam z zapartym tchem i wiem, że może być różnie, dlatego nie nastawiam się na nic. Po prostu muszę dbać o dobry nastrój, żeby Klemensik zobaczył mamę uśmiechniętą 🙂
Anete, to czekamy na zdjęcie Henia! ❤mysla.nieskalana lubi tę wiadomość
-
nick nieaktualnyLili90 wrote:To wiąże się chyba z tą żółtaczka, ostatnio co raz słabiej sobie podjadał, dzisiaj w nocy to takie minimalne ciumkania były bo nie mogłam go dobudzić, w ciagu dnia tez słabo z jedzeniem było.
Myślałam, że umrę dzisiaj jak mi go tak raz za razem kłuli. Nie powinni.na takie badania matek wpuszczac. Źle się z tym czuję. On ma tylko 2 tyg a już w spzitalu po porodzie musiał być dokarmiany bo ja nie miałam czym go karmić i jeszcze musiał prosić, żeby mi go dokarmili, a teraz uwiezyłam położnej, że ta żółtaczka to nic poważnego i samo przyjdzie zamiast od razu lecieć do lekarza i jeszcze nie zauważyłam, że mi.się dziecko odwadnia...Lili90 lubi tę wiadomość
-
Lili90 wrote:To wiąże się chyba z tą żółtaczka, ostatnio co raz słabiej sobie podjadał, dzisiaj w nocy to takie minimalne ciumkania były bo nie mogłam go dobudzić, w ciagu dnia tez słabo z jedzeniem było.
Myślałam, że umrę dzisiaj jak mi go tak raz za razem kłuli. Nie powinni.na takie badania matek wpuszczac. Źle się z tym czuję. On ma tylko 2 tyg a już w spzitalu po porodzie musiał być dokarmiany bo ja nie miałam czym go karmić i jeszcze musiał prosić, żeby mi go dokarmili, a teraz uwiezyłam położnej, że ta żółtaczka to nic poważnego i samo przyjdzie zamiast od razu lecieć do lekarza i jeszcze nie zauważyłam, że mi.się dziecko odwadnia...
Moja malenka tez ciagle kluja, w szpitalu w pietki, w czwartek w paluszek, dzis znow w paluszek. Ona placze a ja razem z nia