Kwietniowe maluszki 2019
-
WIADOMOŚĆ
-
Karolcia, nie wiem, czy dobrze pamiętam, ale wydaje mi się, że dziewczyny tu pisały, że po karmieniu piersią dziecko nie musi odbijać. Po mm musi, po piersi nie. Spróbuj ją lekko pionizować, kiedy widzisz, że się męczy krztuszeniem. No niestety takie rzeczy się często zdarzają.
Mama36 lubi tę wiadomość
-
Dorota gratulacje!!!
Co ja się stresu najadlam, masakra. W końcu wylądowałam na IP. Po południu czułam słabe ruchy, jak nie Ninka. Później przysnelam, obudziłam się o 20 i już nic nie czułam, skurcze też zniknęły a wcześniej były. Spanikowana zaczęłam wpierdzielac pełno słodkiego i trzasc brzuchem. Po godzinie nic. Pojechaliśmy, na szczęście szybko nas przyjęli, ktg i tętno ok. Ale ryczalam jak bobr, najgorsze zdanie jakie musiałam kiedykolwiek wypowiedziec: nie czuje ruchów dziecka.
później lekarz mnie zbadał, rozwarcie nie postępuje, szyjka ma jeszcze 1,5 cm, główka wysoko. Więc do soboty raczej nie urodze, będę się musiała położyć na wywołanie. -
Kasiulka90 wrote:Karolcia, nie wiem, czy dobrze pamiętam, ale wydaje mi się, że dziewczyny tu pisały, że po karmieniu piersią dziecko nie musi odbijać. Po mm musi, po piersi nie. Spróbuj ją lekko pionizować, kiedy widzisz, że się męczy krztuszeniem. No niestety takie rzeczy się często zdarzają.
Kasiulka90 lubi tę wiadomość
-
malutka_mycha wrote:Dorota gratulacje!!!
Co ja się stresu najadlam, masakra. W końcu wylądowałam na IP. Po południu czułam słabe ruchy, jak nie Ninka. Później przysnelam, obudziłam się o 20 i już nic nie czułam, skurcze też zniknęły a wcześniej były. Spanikowana zaczęłam wpierdzielac pełno słodkiego i trzasc brzuchem. Po godzinie nic. Pojechaliśmy, na szczęście szybko nas przyjęli, ktg i tętno ok. Ale ryczalam jak bobr, najgorsze zdanie jakie musiałam kiedykolwiek wypowiedziec: nie czuje ruchów dziecka.
później lekarz mnie zbadał, rozwarcie nie postępuje, szyjka ma jeszcze 1,5 cm, główka wysoko. Więc do soboty raczej nie urodze, będę się musiała położyć na wywołanie.malutka_mycha lubi tę wiadomość
-
Karollinax26 wrote:Kurde dziewczyny, małej nie odbija się po jedzeniu, dopiero po jakimś długim czasie wychodzi z niej ten twarożek ale tak że zaczyna się krztusić, w buźce ma pełno piany wtedy a ja nie wiem co robić ...
Jak twoja Marcelinka ma to w buzi, w policzkach to przechyl ją na bok i niech się wyleje wszystko w tetrową pieluszkę. Chyba każdemu dziecku się zdarza, to nie strasznego.
29.03.2019 [39+2] Zosia2580g, 52cm, 10pkt, SN
-
Kasiulka90 wrote:Jejuniu, jakie to przykre, że katedra Notre Dame płonie 😢 Na facebooku na stronie Ladbible jest podgląd na żywo i słychać śpiewających/modlących się ludzi... Wyciskacz łez 😥
29.03.2019 [39+2] Zosia2580g, 52cm, 10pkt, SN
-
Karollinax26 wrote:Kurde dziewczyny, małej nie odbija się po jedzeniu, dopiero po jakimś długim czasie wychodzi z niej ten twarożek ale tak że zaczyna się krztusić, w buźce ma pełno piany wtedy a ja nie wiem co robić ...
Wiadomość wyedytowana przez autora: 16 kwietnia 2019, 02:14
Kasiulka90 lubi tę wiadomość
-
Przespałam się z godzinkę, ale nie mogę spać więc trochę Was nadrobiłam i opisze Wam swój poród i w ogóle pobyt w szpitalu. Pisze najpierw w notatniku żebym mogła to tylko dla Was skopiować a dokańczać w wolnych chwilach.
POBYT W SZPITALU
Ogólnie jestem bardzo zadowolona, że wylądowałam w Bydgoszczy, a nie w Toruniu. Wiadomo szpitalnika szpital luksusów nie ma, ale jedzenie dobre, sprzęt fajny, a przede wszystkim personel miły, profesjonalny, od poniedziałku do piątku multum studentów- zwłaszcza studentek położnictwa, bardzo uczynnych i uśmiechniętych. Z całego pobytu niemiło wspominam tylko dwie położne które były na zmianie w sobotę w dzień i w nocy z niedzieli na poniedziałek. Nie to że coś mi zrobiły, po prostu nawet się nie uśmiechnęły. Sala porodowa- tak samo miłe położne, ta z która rodziłam- po pierwszych 5 minutach myślałam, że zaraz będę prosić o inną! Jakoś mi nie podpasowala, ale w pewnym momencie tak podniosła mnie na duchu, zreszta widziała że naprawdę staram się jej słuchać i okazała się aniołem! Ogólnie nie pisałam w szpitalu za dużo. Miałam dola w pewnym momencie. W niedziele pół dnia płakałam. Myślałam sobie jestem tu od wtorku i nic! Miałam dość psychicznie, bo fizycznie pomimo ciągłych badań niewyspania czułam się naprawdę dobrze. I miałam dosyć odpisywania na „hej jak się czujesz” no czuje się zajebiscie i w tym jest problem! Najbardziej zaczęły mnie wkurzać mama i teściowa. Wiem że się martwiły bardzo, w niedziele już oczywiście nie wytrzymałam i trochę im nagadałam. Bo pisały do mnie od samego rana. Nie potrafiły zrozumieć, że jak coś się zmieni to zadzwonię napisze! A jak nic się nie zmieniało to te pytania mnie po prostu dołowały. I te rady- powiedz lekarzowi to, nie zgadzaj się na to... np. Przyzwyczajona że teściowa i mama piszą do mnie już od 7 rano, w niedziele jak tylko wstałam o 6.40 pisze do teściowej: wszystko u mnie ok, w nocy nic się nie zmieniło. A ona w ciągu minuty mi odpisuje „a teraz?” No powiedzcie nie wybuchłybyście?
Na patologii leżałam w 3 osobowej sali, z niektórymi sąsiadkami z łóżek obok bardzo się zżyłam wręczteraz leżę na sali dwuosobowej pani też urodziła 15 ale jeszcze nie rozmawiałyśmy w zasadzie. Mam nadzieje ze tez okaże się fajna. Jak wszystko będzie dobrze wychodzimy w środę o 16.50
Kasiulka90, Kiwona, Mama36, Lolka30, malutka_mycha, estrella, martusiawp lubią tę wiadomość
👱🏻♀️30 🧔🏻♂️32
05.2018 poronienie zatrzymane 9tc
04.2019 👶🏼
Aktualnie 1 cs o drugie bejbisia
13.02 ⏸️
15.02 beta 81,5
17.02 beta 158,4
01.03 pęcherzyk ciążowy 1,2 cm
15.03 CRL 1,24 cm ❤️ -
NIEUDANA INFUKCJA
Śmiałam się z mężem, że będę „lepsza” od tych kobiet które mówią, że rodziły 20 godzin, 30 godzin... ja rodziłam prawie tydzień ! Żartuje właściwie od czwartku do poniedziałku
We wtorek i środę nic w zasadzie ze mną nie robili oprócz badań moczu, krwi, ktg, ginekologicznego. W czwartek rano założyli mi cewnik- wcześniej miałam zrobiony masaż szyjki. Masaż bolał, cewnik przy zakładaniu i noszeniu dla mnie niekomfortowy ale nie bolał. Jak widać każda reaguje inaczej- wczoraj koleżanka z sali tez miała zakładany i zareagowała jak Fasola, tylko postanowiła z nim łazić i liczyła na rozwiniecie akcji bo miała skurcze, nie wiem co z tego wyszło. Mnie bolał brzuch jak na okres i to wszystko. Zrobił mi 3,5 cm rozwarcia wyciągnęli go w piatek i poszłam na oksy. Ponad 5 godzin męczarni- no dobra mniej, bo po oksy zaczęły być bardzo mocne regularne skurcze ale już pod koniec kroplówki, skurcze się wyciszyły. Jedyne co to zaczął mi czop odchodzić. Wróciłam na sale, w sobotę miałam odpoczywać i tak tez zrobiłam w niedziele badał mnie lekarz i stwierdził, że: odszedł czop, szyjka pięknie zgładzona, prawie jej nie ma, to co jest bardzo podatne, 2,5 cm rozwarcia, skurcze się pojawiają- wiec nie ma sensu męczyć mnie oksy bo będzie jak ostatnio. Skoro tak powiedział to ustaliliśmy że nie idę bankowy tylko będę łazić po schodach korytarzach pod prysznic masować sutki i napewno akcja zacznie się jeszcze dzisiaj. Bardzo ładnie mi szło. Przeszłam w niedziele prawie 6 kilometrów w szpitalu! I 12 pięter niby weszłam na górę. Skurcze piękne, byłam pod prysznicem 11- super. Poszłam pod prysznic o 15- wróciłam i uznałam że skurcze znowu zrobiły się nieregularne i rzadkie- a były mocne co 7 minut! Wtedy się trochę podłamałam... w nocy z niedzieli na poniedziałek znowu miałam skurcze. Bardzo bolesne porównywalne do tych na oksytocynie w piątek. Co 7 minut- i nagle przez 15 min cisza, potem przez 20.... znowu się wyciszyły. Od rana znowu skurcze. O 12 miałam już co 8 min. Poszłam na porodówkę podłączyli mi oksy... i akcja znowu zrobiła się „nie porodowa, skurcze były tylko reakcją na oksytocynę”... popłakałam się tam. Wtedy położna mówiła ze jest jeszcze dużo tej kroplówki jest jeszcze czas, że dam radę i chociaż wiedziałam że mówi to tylko po to żeby mnie pocieszyć a sama w to nawet nie wierzyła to jestem jej bardzo wdzięczna za tamten moment.Kasiulka90, Kiwona, Mama36, Lolka30, estrella, B_002, martusiawp lubią tę wiadomość
👱🏻♀️30 🧔🏻♂️32
05.2018 poronienie zatrzymane 9tc
04.2019 👶🏼
Aktualnie 1 cs o drugie bejbisia
13.02 ⏸️
15.02 beta 81,5
17.02 beta 158,4
01.03 pęcherzyk ciążowy 1,2 cm
15.03 CRL 1,24 cm ❤️ -
UWAGA PORÓD!
No więc oksy znowu nie działała. Jak przyszłam z rozwarciem 3 cm (chociaż moja położna twierdziła że to jest 2,5 a nie 3) tak ono trwałymi trwało... skurcze od samego początku były OKROPNE! Dużo mocniejsze niż te piątkowe, szybko zaczęłam płakać o coś przeciwbólowego. Położna powiedziała ze może dać mi co najwyżej gaz bo jeszcze za wcześnie na coś mocniejszego, bo zupełnie zatrzymamy ta akcje... brałam nawet gaz- serio nie pomaga, miałam wrażenie ze zaraz zemdleje po nim ale psychicznie już jakiś komfort wszedł, do tego ustnik który po prostu gryzłam na skurczach!w pewnym momencie nie wiem o której to było zauważyliśmy w sensie ja i położna ze tętno dziecka spada na skurczach. Ona uwierzcie mi od tego czasu siedziała przy apracie ktg. Wolała lekarzy chyba z 5 razy za każdym razem mówili „nie no takie spadki to jeszcze są akceptowalne jest ok” widziałam po niej ze jest wściekła. Ja bylam przerażona- nie widziałam tych wartości na apracie bo leżałam w druga stronę. Zaczęłam pytać położnej co jeśli ta oksy nie pomoże, zaczęłam płakać ze nie dam rady. Ze chce przerwe-serio. W pewnym momencie przyszły 3 lekarki zbadały mnie, było 4 cm rozwarcia. Nie wiem która była godzina. Zaproponowały przebicie pęcherza płodowego. Powiedziały ze jak nie pomoże- jadę na cięcie. Zgodziłam się. Położna nie chciała pozwolić mi wstać ze względu na te tętno bała sie ze nie będzie dobrze widziała na ktg spadków. Wybłagalam ja żebyśmy chociaż spróbowały ze będę stać w miejscu. Zgodziła się wstałam, podniosła mi łóżko i się o nie opierałam, na skurczach wdychałam gaz. Patrzyłam na ktg. Nie było złe tak mi się wydawało. 15 min postaram kazała mi się położyć spowrotem. Zaczęła mówić ze widzi ze przerwy między skurczami są dłuższe, ze skurcze są słabsze, że pogada z lekarzami... mówię jej ze ja muszę jeszcze wstać do toalety bo po prostu chyba chce mi się kupę! (W ogóle nie pomyślałam o lewatywie a o 12 zjadłam obiad...) ona mówi ze jak zgłaszam takie coś to ona zanim mnie puści musi mnie zbadać. Bada mnie i z anielskim uśmiechem pyta kiedy się do niej uśmiechnę, ja że po porodzie, a ona „to proszę się szykować za chwile rodzimy, jest 9 cm rozwarcia” myślałam ze mnie w konia robi! Popłakałam się ze szczęścia. Ona dopiero zaczęła sobie szykować wszystko do porodu (fartuszek jakieś tam inne rzeczy- no po prostu nikt nie wierzył ze mi to rozwarcie ruszy). Oczywiście o kupię zapomniałam... niestety jestem pewna że narobiłam, ale nie usłyszałam nawet pół komentarza na ten temat, nawet jednego spojrzenia czy coś, położna na zmianę z lekarka po prostu mnie wycierały. Kazała nie przeć tylko wiecie tak specyficznie oddychać, za jej rada leżałam na boku- wybrałam prawy więc lewa nogę kazała mi pościgać kolano do klatki piersiowej- potem trzymała mi ja lekarka bo już nie miałam siły. Jak już czułam mega ochotę parcia to parłam ale szybko zmieniałam na ten oddech wiecie jak ze szkoły rodzenia- wszystko tak jak kazała położna i wtedy kiedy ona kazała- a przynajmniej się starałam, jak nie mogłam to mówiłam wręcz krzyczałam ze nie mogę! Muszę przeć! Jak wychodziła główka pytała czy chce dotknąć, mówię ze nie chce, wiec ona mnie namawia żebym dotknęła, a ja byłam tak skupiona bo skurcz przychodził że krzyknęłam: nie, nie chce! I zaraz minął wiec zaczęłam przepraszać ze się tak wydarłam na szczęście tylko się śmiały
jak już wyszła główka to już było z górki... a potem dostałam takiego śmierdzącego śledzika na klatę. Jak już wyszła główka mówiły że pępowina była zawinięta wokół szyi... na szczęście wszystko jest ok. Potem raz dwa urodziłam łożysko, obmyli mnie, musieli zrobić łyżeczkowanie (miałam łożysko dwupłatowe a wyszedł tylko ten główny płat). Pękłam minimalnie w środku, zszyli nićmi tymi rozpuszczalnymi, na zewnątrz kompletnie nic. Robili to a ja miałam cały czas małego na piersi. Gdzieś w międzyczasie położna mnie wyzywała ze w siebie nie wierze, że dam radę, że mam nie mruczeć między skurczami tylko oddychać tak jak bym zapadała w sen... pomagały jej rady naprawdę. Polecam zaufać położnej i jej słuchać naprawdę. Aha tylko zupełnie te ostatnie parcie w którym wychodziła końcówka głowy robiłam na plecach. Od tego czasu byłam na plecach .
Ogólnie chyba wyszły mi hemoroidy po porodzie
Od momentu tekstu o 9 cm do wyjscia małego minęło 30 min.
Mój mąż cały czas był ze mną. Mówiłam mu ze jeśli chce może wyjść, był blady przerażony, ale nie chciał. Przeciął pępowinke przytulalismy się przez 2 godz po, chociaż ja i mały trochę smierdzielismymąż prawie płakał jak śledzik wylądował u mnie na piersi. Po wszystkim mój mąż powiedział, że jest strasznie zmęczony!
Kiwona, Mama36, Lolka30, AniaKJ, estrella, Kasiulka90, Martusiazabka, Misiabella, B_002, martusiawp lubią tę wiadomość
👱🏻♀️30 🧔🏻♂️32
05.2018 poronienie zatrzymane 9tc
04.2019 👶🏼
Aktualnie 1 cs o drugie bejbisia
13.02 ⏸️
15.02 beta 81,5
17.02 beta 158,4
01.03 pęcherzyk ciążowy 1,2 cm
15.03 CRL 1,24 cm ❤️