Kwietniowe maluszki 2019
-
WIADOMOŚĆ
-
Daffi wrote:Dziewczyny dużo by pisac.. szlam tam ze strachem bo na 10min przed mały zasnal mi w wozku 🙈 obudzil sie w srodku gdy na rekach trzymala go Pani a my rozbieralysmy ubrania. Myslalam ze bedzie mega awantura ale nie! Pani zabawila go ekspresowo i juz po chwili obserwacji były mega uśmiechy! Ogółem Filip nie wymaga terapii integracyjno sensorycznej. Była pod wrażeniem jego reakcji i zachowan. Jak wszedł sam na platforme bujana i sam sie rozbujal na kolankach i podczas bujania stabilnie przeszedł do siadu byla az zaskoczona.
Wyobrazcie sobie ze bawil sie z Pania w rzucanie pomietej kartki.. pani rzucala jemu a on jej.
Potem obrzucala go woreczkami z ryzem.. na koniec wystawiła dlon i powiedziała zeby dal jej woreczek.. i moje dziecko wszystkie woreczki po kolei oddalo Pani.. ( no matka na niezle walnieta wyszla).
Mamy jedynie rzeczywiście problem ze stapaniem po niepewnym gruncie.. czy to materac czy trawa maly sie spina i idzie niepewnie i chwiejnie i musimy kupic takie kawalki jak wycieraczki i mu rozkladac rozne rodzaje podloza zeby sobie po nich chodził. On potrzebuje dosc mocnych dotykow.. w tym celu mamy szczotka do ciala masowac mu stawy lokciowe i rece.. to samo stopy.. jak powiedzialam ze dotyka tylko tej szorstkiej wycieraczki u sasiada - powiedziała mi że to jest sygnal od niego czego on potrzebuje. Tak samo jest z plackami ziemniaczanymi i naleśnikami.. jak dam mu do reki to rozdusza w rekach na drobno.. wiev jak najbardziej zabawy ciastolina.. przygotowac wlasne woreczki z ryzu, grochu itp zeby mógł sobie to wciaz cwiczyc.
Jesli chodzi o mowe nie bylo pani logopedy ale pani ktora go diagnozowala mowila ze nie widzi nic niepokojącego a one pracują razem.. jedynie wywala jezyk miedzy zeby jak mowi i Jula robila dokładnie tak samo.
Spytalam tez o te bujanie sie malego na kolanach ze mamy ciocie straszą mnie autyzmem.. odpowiedziała mi ze autyzmu w tym wieku sie nie diagnozuje, ponadto Filip jest bardzo towarzyski i kontaktowy mimo nowego miejsca i obcej osoby. Bardzo zainteresowany zabawami i poleceniami.. nawet za dlugopisem wyciagal raczki i byla z niego zadowolona bo przekraczal swoja os srodkowa ( chyba tak to nazywala). Ogolem pojawic sie mamy za rok chyba ze cos nas zaniepokoi.
Ze strony mowy zalecono nam dla spokoju wizyte u laryngologa.
Aha i jeszcze mi powiedziała ze duza przyczyną tych problemów z "percepcja dotyku" chyba tak to nazwala jest cesarskie cięcie. Dzieci ktore przeciskaja sie przez kanal rodny otwieraja sobie w ten sposob receptory czuciowe a podczas cesarki zdarzaja sie zaburzenia. -
Tysia89 wrote:Ty chyba nie miałaś cesarki tak na zimno, nie ? Miałaś jakieś skurcze? Ja wiem, że sn to sn, ale jednak skurcze przed CC coś dają. Ja kupiłam takie drewniane krążki na ścieżkę sensoryczną, co się zalewa różne rzeczy w żywicy, albo klejem na gorąco robi, ale z moim zapałem ostatnio jest kiepściutko. Są też takie gotowe maty kolorowe z różnymi fakturami. To ze szczotkowaniem jest ciekawe. Kiedyś zastanawiałam się, szukałam informacji czy dorosły człowiek też moze pracować nad integracją sensoryczną i jak, bo czuje, wiem, że mam z tym jakiś problem...
Ja tez jestem z tych leniwych takze kupie gotowe maty.. maly uwielbial chodzic po wszystkich a chyba najlepsza byla taka z wypustkami sylikonowymi.. a omijał jedna.. choc stopke stawial ale jak poczul to od razu robil sir chwiejny i niepewny.
O tej nie lubi
-
malutka_mycha wrote:Nina już wyrosła z butów zimowych 😭 skąd na to brać forsę? Miesiąc buty i 209 zł okazyjnie z 300😭
Moja Jula niedawno miała nagly skok wzrostu i mi w mig przeskoczyła z 35 na 37 a chwile wcześniej kupilam buty za 200zl, i wzrostem tez ze 140 na 152. -
nick nieaktualnyTysia89 wrote:Dziewczyny, które miały marsupi. Polecacie ? Chciałabym noworodzia chustowac, albo zainwestować w nosidło. Ale myślałam o chuście elastycznej, albo o właśnie marsupi. Tak, znam teorie, że tylko i wyłącznie chusta tkana, ale potrzebuje kompromis, bo tkana to zdecydowanie nie dla mnie przy dwulatku... motać jednego miałam problem 🤣🤣
Dodatkowo owijalam się i szłam z psem w trzy minuty a nie godzinę ze znoszeniem wózka i w ogóle. -
nick nieaktualny
-
nick nieaktualnyU nas jeśli chodzi o wykonywanie poleceń to jest mega. Jak jestem w kuchni i poproszę żeby w salonie pozbierał autka do pudełka to w 80% przypadków idzie i to robi. Komunikacja z nim jest super łatwa. Potrafi powiedzieć albo pokazać.
U nas ogromny problem z jedzeniem. Jak czytam te mądre książki to mamy klasyczną pełnoobjawowa neofobie żywieniową plus strach przed zabrudzeniem jedzenia. No i weszło na ostro obrzydzenie do brudu (jak je to nie ma prawa nic mu spaść albo ubrudzić rączki - natychmiast trzeba wycierać, na blacie musi być błysk).
Ja odchodzę od zmysłów, gotuje po trzy obiady na dzień, kombinuje z konsystencją, temperatura, talerzami, układaniem obrazków... Zdarza się że mam ochotę płakać z bezsilności. Dwie godziny w kuchni a ta Zaraza podejdzie do piekarnika i mówi "jeść" i je tylko frytki. Jak chce więcej to już mówi "jeszcze". Oprócz frytek je rogaliki z dżemem z jednej cukierni, słoik hippa z królikiem i kinderki (to jest mój sposób na przekupstwo kiedy muszę coś zrobić a Igs ma inne plany ale to je prawie zawsze - zdarza się że nie chce).
Wcześniej był czas że jadł polędwiczki z piekarnika i teraz nie tknie. Dzisiaj zjadł makaron kokardki mimo że przez kilka tygodni nie jadł.
Wcześniej danie nr 1 to był rosół. Teraz nie dobre. Banany jadł po trzy dziennie, teraz nie tknie, wędliny dotknie i robi obrzydzona minę a wcześniej jadł z chlebem, chleb zje tylko wycięty w gwiazdki. O warzywach to można zapomnieć (chyba że ziemniak). Mięso wcześniej jadł tonami.
Dzisiaj czytając książkę zorientowałam się że nawet te frytki, które dotykają mięsa albo warzyw zostają na talerzu.
Za każdym razem dostaje coś innego, staram się żeby było zbilansowane jak tylko się da. A on nie zje nic albo dziobnie. Przybiera normalnie jak dotąd, rośnie ładnie.
Problem trwa w takim nasileniu drugi tydzień.
Odchodzę od zmysłów, serio... -
Ja takie obrzydzenie do brudu, przerabialam 14 lat temu 🤔 i do dzis starszakowi to obrzydzenie zostalo 🤪 gabki w zlewie sie nie dotkie bo tam miliony bakterii siedza, rak do recznika nie wytrze jak umyje, wlasciwie to wogole sie nie wyciera jak sie wykapie 🙈 i jeszcze par innych "zboczen" ma 😂 ale za to je za 3 i problemu nie ma...mysle ze Ignas w swoim czasie tez zacznie jesc...
Paula_90 lubi tę wiadomość
-
Paula_90 wrote:U nas jeśli chodzi o wykonywanie poleceń to jest mega. Jak jestem w kuchni i poproszę żeby w salonie pozbierał autka do pudełka to w 80% przypadków idzie i to robi. Komunikacja z nim jest super łatwa. Potrafi powiedzieć albo pokazać.
U nas ogromny problem z jedzeniem. Jak czytam te mądre książki to mamy klasyczną pełnoobjawowa neofobie żywieniową plus strach przed zabrudzeniem jedzenia. No i weszło na ostro obrzydzenie do brudu (jak je to nie ma prawa nic mu spaść albo ubrudzić rączki - natychmiast trzeba wycierać, na blacie musi być błysk).
Ja odchodzę od zmysłów, gotuje po trzy obiady na dzień, kombinuje z konsystencją, temperatura, talerzami, układaniem obrazków... Zdarza się że mam ochotę płakać z bezsilności. Dwie godziny w kuchni a ta Zaraza podejdzie do piekarnika i mówi "jeść" i je tylko frytki. Jak chce więcej to już mówi "jeszcze". Oprócz frytek je rogaliki z dżemem z jednej cukierni, słoik hippa z królikiem i kinderki (to jest mój sposób na przekupstwo kiedy muszę coś zrobić a Igs ma inne plany ale to je prawie zawsze - zdarza się że nie chce).
Wcześniej był czas że jadł polędwiczki z piekarnika i teraz nie tknie. Dzisiaj zjadł makaron kokardki mimo że przez kilka tygodni nie jadł.
Wcześniej danie nr 1 to był rosół. Teraz nie dobre. Banany jadł po trzy dziennie, teraz nie tknie, wędliny dotknie i robi obrzydzona minę a wcześniej jadł z chlebem, chleb zje tylko wycięty w gwiazdki. O warzywach to można zapomnieć (chyba że ziemniak). Mięso wcześniej jadł tonami.
Dzisiaj czytając książkę zorientowałam się że nawet te frytki, które dotykają mięsa albo warzyw zostają na talerzu.
Za każdym razem dostaje coś innego, staram się żeby było zbilansowane jak tylko się da. A on nie zje nic albo dziobnie. Przybiera normalnie jak dotąd, rośnie ładnie.
Problem trwa w takim nasileniu drugi tydzień.
Odchodzę od zmysłów, serio... -
Paula_90 wrote:Daffi - ja nie cierpię tych wycieraczek a co dopiero gołą stopą na tym stawać 🙆🙆🙆
-
U nas tez sa atrakcje jedzeniowe.. zglaszalam pediatrze i mówiła mi ze teraz jest taki etap.. zalecila dawac mu to co lubi i nie zmuszać a co jakis czas sprawdzac czy zje cos innego.
Dzis byliśmy na zajeciach muzycznych i ogólnorozwojowych.. grupka 5 dzieci z mamami. Fantastyczne spotkania!
Jak ktos ma możliwość to polecam.. dzieci maja możliwość bawic sie ze soba co w dzisiejszych czasach jest bardzo trudne. Mlody pod koniec był taki zmęczony..a najlepsze ze na zajeciach był ryz jako padajacy snieg a Filip ryzu nie lubi a tu prosze... Jadl surowy!😂 Zupełnie inne dziecko tam niz w domu.Wiadomość wyedytowana przez autora: 6 grudnia 2020, 00:39
-
nick nieaktualnyTysia89 wrote:A co mówią mądre książki? Pozwalać na takie zachowanie? Robić pod dyktando dziecka? Chociaż książki książkami, ale człowiek chce żeby dziecko nie było głodne... skąd taka zmiana :o my jak widzimy, że młodemu coś nie smakuje, to dajemy coś innego, ale u nas nie ma takiego problemu, bo najczęściej po prostu zje.
Czytałam książki Juula i Gonzalesa. W obu jest o tym, że zdrowo jest jak dziecko je troszkę ale częściej niż cały, duży posiłek na raz. Są badania które mówią, że takie dzieci które jedzą okruszki przez cały dzień mają mniejszy problem z glikemią i poziomem cholesterolu.
Oni w ogóle wykluczają takie pojęcie jak "podjadanie między posiłkami" bo każde jedzenie to jest posiłek. I jeśli dziecko zje herbatnika to kozę być dla niego wystarczającym posiłkiem.
18 miesięczne dziecko może jeść nawet o 1/3 mniej niż jadło w wieku 9 miesięcy - wolniejszy jest wzrost.
Dowiedziałam się że to jest w sumie zdrowy objaw. A zachęcaniem do jedzenia non stop to można sobie wychować niejadka do potęgi. Bo póki co to jest fizjologia. Ale jeśli dojdzie do tego stres przy jedzeniu to kozę się to zamienić w stałą skłonność.
Wmuszanie dziecku jedzenia jest tam nazwane okrucieństwem i znęcaniem się - jest przykład tego że dorosły zgłosiłby na policję gdyby ktoś go na dwie godziny dziennie zamykał w krześle i kazał jeść.
Luzuje po prostu, daje posiłek, staram się żeby różne jedzenie się nie dotykało (daje osobne talerzyki na wszystko albo na jednym dużym kładę w sporych odległościach). Jeśli chce coś innego to mu robię coś innego. Jak chce jeszcze to dostaje jeszcze.
U Gonzalesa jest fajne porównanie też - jeśli dziecko jest po szczupłych i niskich rodzicach (tak jak u nas) to szanse że urośnie 2m tylko dzięki jedzeniu są niewielkie - napychaniem można tylko utrwalić złe nawyki żywieniowe i spowodować problemy z wagą. Przykład tam jest z pudlem i owczarkiem. Jak kupisz pudła miniaturę to na jedzenie pójdzie niewiele, jeśli owczarka to przeżre pół wypłaty. Ale to nie znaczy, że jeśli pudlowi dasz porcje owczarka to urośnie jak owczarek. Możesz tylko spowodować problemy ze zdrowiem.
No i Ignasia zapotrzebowanie to około 800kcal. Jeden jogurt to około 100kcal, trochę frytek 200kcal, placki bananowe 100kcal, słoik 150 kcal, kawałek polędwiczki z piekarnika 200kcal a zdarza się że zje porcje na 300kcal. Więc je naprawdę sporo kiedy już to policzyłam.
Może po prostu będzie szczupły. Teraz ma 82cm wzrostu i 10,5kg wagi.Wiadomość wyedytowana przez autora: 6 grudnia 2020, 07:31
-
nick nieaktualny