Kwietniowe Mamusie 2018
-
WIADOMOŚĆ
-
Kinia je rano kaszkę z mm, a na noc pije butlę z mlekiem (lub czasem zagęszczam trochę kaszką). W sumie ok 300-350 ml. Nic więcej mlecznego nie je. Czasem jogurt, ser biały. Nad mlekiem z kartonu się zastanawialam ale chyba jeszcze przez jakiś czas jej nie dam, bo też uważam, że to chemia. Ale niestety kiedyś będzie musiała zacząć je pić.
-
Leira, ja nie mam dostępu do dobrego mięsa, warzyw z ogródka, mleka krowiego, i chyba moje dziecko umarloby z głodu jakbym zrezygnowała z tego co Ty. Jakoś staram się wybierać to co względnie zdrowe (bez konserwantów, barwników, cukru itd), ale daleka jestem od tego, żeby specjalnie układać dietę z rzeczy, które są trudno dostępne i jeszcze w ch.drogie. Jeśli masz na to możliwość, czas i pieniądze, super, ja staram się dawać dziecku to co my jemy w wersji zdrowszej (nie sole, nie słodzę itp.). Inaczej sobie nie wyobrażam.
Katy lubi tę wiadomość
-
Leira super że masz taką świadomość jakości jedzenia..ja też bardzo uważam, z mies podaje Młodemu głównie królika i indyka (od rolnika),niestety nie mam namiarow na dobre kurczaki..warzywa i owoce z ogrodu rodziców..
A co do alergii na skutek podawania jedzenia bio czy eko,to myślę że to nie do końca prawda..to raczej wina genetyki.
-
edwarda20 wrote:Leira do jakiego wieku tak planujesz zywic? Zostajesz na wychowawczym? Jak czytam co kupujesz malemu to kurde mozna z torbami pojsc :o
Do 3 rż maluch na pewno zostaje w domu, jak nie ze mną to z babcią, jeszcze zobaczymy. Planuję tak karmić tak długo jak syn będzie u mnie mieszkałNawet do przedszkola można przecież własne jedzenie dzieciom pakować. Oczywiście, są pokusy, dziecko może chcieć jeść to co inne dzieci, etc, ale tym się będę martwić później, a póki co koncentruję się na smacznym gotowaniu i rozwijam się kulinarnie
Jeśli chodzi o koszta to są wyższe niż ceny sklepowe, ale bez przesady - ja też bogaczem nie jestem, ale da się wszystko zorganizować. Np. surowe masło to koszt ok. 15 zł za 200 g. Surowe mleko to koszt ok. 7-8 zł za litr, mięso to ok. 150% ceny sklepowej, ale też ile taki maluch zje tego mięsa? Warzywa i owoce kupuję po cenach minimalnie tylko wyższych niż sklepowe, jest to kwestia może 1 zł na kilogramie więc to groszowe sprawy. Jajka mam od babeczki co ma 10 kur, cena jak w sklepie, może nie wiem 1-2 zł wyższa, więc tragedii nie ma. Najgorsze w tym wszystkim jest jeżdżenie - czas i koszta paliwa, ale wszystko objeżdżam raz w tygodniu, więc idzie przeżyć.
Jupik wrote:Leira, ja nie mam dostępu do dobrego mięsa, warzyw z ogródka, mleka krowiego, i chyba moje dziecko umarloby z głodu jakbym zrezygnowała z tego co Ty. Jakoś staram się wybierać to co względnie zdrowe (bez konserwantów, barwników, cukru itd), ale daleka jestem od tego, żeby specjalnie układać dietę z rzeczy, które są trudno dostępne i jeszcze w ch.drogie. Jeśli masz na to możliwość, czas i pieniądze, super, ja staram się dawać dziecku to co my jemy w wersji zdrowszej (nie sole, nie słodzę itp.). Inaczej sobie nie wyobrażam.
Jupik, ale ja nigdzie nie napisałam, że wszyscy mają robić tak jak ja, czy że matki, które robią inaczej są gorsze. Absolutnie tak nie uważam, wręcz przeciwnie jestem przekonana, że każda matka robi to, co najlepsze dla jej dzieckaBo odniosłam wrażenie, że poczułaś się zaatakowana, ale zupełnie nie taki jest mój przekaz
Oczywiście upierdliwe jest jeżdżenie, załatwianie, znacznie wygodniej jest pójść do sklepu, szybkie zakupy 15 min i po sprawie, to jest męczące i nie będę tu ściemniać że jest zajebiście, bo nie jest, ale nie uprzedzajcie się do kosztów bo nie są one jakieś gigantyczne, dla bogaczy - jest drożej, ale bez przesady. Jeśli kogoś z Was interesują produkty świeże, nieprzetworzone to naprawdę nie zniechęcajcie się tylko pogooglujcie sobie, może akurat coś się trafi gdzieś blisko Was, np. jakaś kobitka co mieszka pod miastem i ma kilka krów i można kupić mleko.Wiadomość wyedytowana przez autora: 3 kwietnia 2019, 14:56
Lili09 lubi tę wiadomość
-
Lili09 wrote:Leira super że masz taką świadomość jakości jedzenia..ja też bardzo uważam, z mies podaje Młodemu głównie królika i indyka (od rolnika),niestety nie mam namiarow na dobre kurczaki..warzywa i owoce z ogrodu rodziców..
A co do alergii na skutek podawania jedzenia bio czy eko,to myślę że to nie do końca prawda..to raczej wina genetyki.
Dużo zaczęłam drążyć temat żywienia, sama też miałam problemy i tak się to jakoś poskładało. Jeśli chodzi o żywienie dzieci to chyba najlepszą książkę jaką przeczytałam to "Zdrowe Dzieci", autorstwa Ewy Gieruli, zwykłej matki, której syn miał problemy neurologiczne i która sama (!) zdobyła ogromną wiedzę żywieniową i dietą (!) wyprowadziła syna ze wszystkich chorób. To skarbnica wiedzy, a czyta się ją jak kryminał, więc jak chciałabyś coś poczytać na temat zdrowego żywienia to gorąco polecam
I też rozumiem Cię z tymi produktami, ja też do wielu nie mam dostępu, np. do dobrej jakości ryb, no ale trudno, pracujemy z tym co mamy, nigdy nie będzie idealnie i trzeba się z tym pogodzić
Co do alergii i produktów organicznych to akurat z mojej wiedzy, na tą chwilę wynika, że produktem organicznym można wyprowadzić dziecko z alergii na ten sam produkt w formie przetworzonej, np surowym mlekiem wyprowadza się dziecko z alergii na laktozę, ale to tylko informacje w formie pisanej, które pozyskałam, sama nie mam w tym doświadczenia.
Natomiast co do barwników, bo któraś to poruszyła, to prawda, że jeśli się nie spożywa takich dodatków w żywności od małego to jeśli się je spożyje to organizm może źle zareagować, ale to chyba nie ma znaczenia czy taki produkt spożyjemy jako niemowlę czy jako starsza osoba, jeśli ma być reakcja obronna to raczej będzie, ale to tylko moje przemyślenia, nie mam jakiejś wielkiej wiedzy w tym temacie. -
Ja mam inny problem Jagoda pije butelkę 2 razy w dzień i na noc po ok 120-150, oprócz tego posiłki stale: śniadanie,obiadek, kolacja i coś tam jeszcze pomiędzy, ale za nic w świecie żadnych kaszek, grysikow. Już nie mam pomysłu na śniadanie bo tylko chleb z różnymi dodatkami, czasem płatki czy placuszki z jabłkiem, albo bananem..
-
Blueberry wrote:Ja mam inny problem Jagoda pije butelkę 2 razy w dzień i na noc po ok 120-150, oprócz tego posiłki stale: śniadanie,obiadek, kolacja i coś tam jeszcze pomiędzy, ale za nic w świecie żadnych kaszek, grysikow. Już nie mam pomysłu na śniadanie bo tylko chleb z różnymi dodatkami, czasem płatki czy placuszki z jabłkiem, albo bananem..
A jajecznica z masłem? Owocowe smoothie z jakimś zdrowym dodatkiem, np szpinak? Twaróg? To z takich typowo śniadaniowych, ale u nas np syn potrafi wybrzydzać i zjeść na śniadanie np. gotowane ziemniaki z masłem, więc może próbuj wyjść poza typowe śniadaniowe schematy?Ja już tego aż tak nie rozgraniczam
-
Leira, absolutnie nie poczułam się zaatakowana, bardziej napisałam co ja w tej kwestii myślę
Niewątpliwie zdrowe jedzenie jest bardzo ważne i trzeba dążyć do tego, by dziecko dostawało wszystko czego jego organizm potrzebuje i robić z żywności jak najmniej przetworzonej. Ale- no ja nie jestem stworzona do latania i wyszukiwania jej super produktów i gotowania specjalnie dla niej samych super zdrowych rzeczy, oraz wykluczyć całkowicie z jej diety ryże, czy kasze czy w ogóle gluten.. Po prostu nie wyobrażam sobie tego. Nawet jeśli teraz bym jakoś się poświęciła, to już potem i tak tego nie widzę- dawać swoje jedzenie do przedszkola, a potem co, w szkole też stołówka nie, na imprezach rodzinnych nie jedz tego i tamtego, u koleżanki nic nie bierz do buzi, bo niezdrowe, no nie, to nie dla mnie. Przesada w żadną stronę nie jest dobra.Leira lubi tę wiadomość
-
Jupik wrote:Leira, absolutnie nie poczułam się zaatakowana, bardziej napisałam co ja w tej kwestii myślę
Niewątpliwie zdrowe jedzenie jest bardzo ważne i trzeba dążyć do tego, by dziecko dostawało wszystko czego jego organizm potrzebuje i robić z żywności jak najmniej przetworzonej. Ale- no ja nie jestem stworzona do latania i wyszukiwania jej super produktów i gotowania specjalnie dla niej samych super zdrowych rzeczy, oraz wykluczyć całkowicie z jej diety ryże, czy kasze czy w ogóle gluten.. Po prostu nie wyobrażam sobie tego. Nawet jeśli teraz bym jakoś się poświęciła, to już potem i tak tego nie widzę- dawać swoje jedzenie do przedszkola, a potem co, w szkole też stołówka nie, na imprezach rodzinnych nie jedz tego i tamtego, u koleżanki nic nie bierz do buzi, bo niezdrowe, no nie, to nie dla mnie. Przesada w żadną stronę nie jest dobra.
Imprezy rodzinne to wiadomo - ze swoim żarciem byłoby głupio przyjść, już widzę jakąś ciotkę i obrazę majestatuRaczej będę to traktować jako okazjonalne odstępstwo od normy, również daleka jestem od wszelkiej przesady
Jupik lubi tę wiadomość
-
Edwarda jeśli o moje błędy chodzi to kwestia przede wszystkim nadmiernej spiny ile Lila zje czy zjadła. No bo co jak co, ale faktem jest, że Lila jest strasznym niejadkiem. Kolejne w sumie wynikają właśnie z tego - karmienie w trakcie zabawy, w momentach, kiedy Lila skupia się na czym innym itd.. Bo wolę, żeby zjadła jakkolwiek, byle zjadła. Ostatnio jadła ciągle na macie bo tu była szansa cokolwiek jej wcisnąć - na krzesełko do karmienia wraz ze skokiem przyszedł straszny bunt i odpuścilam. Dziś już wrócilyśmy do karmienia w krzesełku, Lila je ile chce, nie naciskam, staram się jej dawać posiłki w większych odstępach od kp, rano nawet w czasie na cycka poszlysmy na śniadanie. Nie wiem póki co co mogę jeszcze zrobić, żeby jadła... Badania zrobić jedynie, morfologię, żelazo i ferrytynę.
Wczoraj po prostu pękłam. Dostałam takiego szału, że pieprzlam o ścianę jej łyżeczką i się polamalastrasznie źle mi potem z tym było... Ale już cuda na kiju wymyślam, gotuję z dnia na dzień, żeby nie tracić czasu przy niej... Zrobiłam przedwczoraj gulasz polecany przez dziewczyny, z alaantkowe, mówię kurde, może cos nowego jej podejdzie. Nawet nie spróbowała. Prosiłam, tłumaczyłam, że raz sprobuje, nie będzie smakowało, to zostawimy i tyle. Nie. Nie nie nie i walnela w końcu w łyżeczkę, oczywiście wszystko na mnie, na macie... Normalnie myślałam, że się uduszę z nerwów. No i poleciała łyżeczka, poryczalam się i tyle.
Lili09 pocieszylas mnie, bo już zachodze w głowę co jest nie tak, czy coś nie tak zrobiłam, że ma taki problem z jedzeniem..Wiadomość wyedytowana przez autora: 3 kwietnia 2019, 19:33
-
Totoro, a próbowałaś jej wprowadzać smaki po kolei? Czyli najpierw trochę marchewki, potem marchew dynia, potem marchew dynia coś tam, w sensie ja bym zaczęła od prostych smaków/posiłków, a nie wyskakiwała z gulaszem skoro mało je i nie jest przyzwyczajona do smaków.
Dwa - nie spinaj sięsadzaj ją w krzesełko i niech nawet zje te parę łyżeczek, nie chce więcej, trudno. Za jakiś czas następne podejście, znów w krzesełku.
Trzy- ten cyc. Słusznie wyczytałas, że posiłek najlepiej nie zaraz po cycu. Lila woli cyca, do niego jest przyzwyczajona, i pewnie jak zje cyca to ani jej się śni, żeby jeść cokolwiek innego. Jak wprowadzałam posiłki to w trybie cyc, przerwa, posiłek, przerwa, cyc, w sensie musi zglodniec i tyle.
No i pytanie czy przy niej jesz i ona np.obserwuje jak Ty jesz? U nas to działa najlepiej (powiedziałabym aż za dobrze), bo Kinga patrzy co jem i wręcz wymusza, żeby jej to dać. Możesz jej robić pokazy pt.mama je pyszne śniadanie, mniam mniam, ale dobra bułka, chcesz spróbować?
Ja przyznam, że początki rozszerzania dla mnie też nie były super proste, ale ostatecznie tak mi się dziecko rozkręciło, że dziś moja mama wyskoczyła z tekstem, że "na tym ostatnim zdjęciu co wysłaliśmy Kinga jest mocno pucolowata i musisz jej ograniczać jedzenie, bo będziecie mieć problem", taaa..
I jeszcze raz, bez spiny, nawet jak Cię wkurza, że nie je przyklej sobie uśmiech do buzi, też super działa
Totoro lubi tę wiadomość