Kwietniowe Mamusie 2018
-
WIADOMOŚĆ
-
Edwarda ten chłopiec był starszy od mojego, chyba Gry o Tron wtedy jeszcze nie było. To takie pustaki były, jakieś szemrane klimaty, ona ubierała w najdroższych sklepach, ale w modele chyba podpatrzone na bazarze tzn. np spodnie na pół tyłka napis Armani i prawie się nie odzywała ... on taki koksik ze złotym łańcuchem... dzieciak mega niewychowany np sikał do piaskownicy i się cieszył. A najlepsza była taka starsza opiekunka innego chłopca wiecznie przekręcała to imię mówiła „ten Ajron, Orion, Trajron” za każdym razem inaczej 😂
Agusia powinnaś skonsultować te kupy z pediatrą, bo może jakaś skaza białkowa małemu wyszła -
Po szczepieniu ok. Maly malo plakal
eazy 5900
Na zielone kupy pediatra dala enterol po 1/2 saszetki przez dwa tyg i powinno sie unormowac. Dzis maly zrobil kupe troche zielona. Wczoraj tez byla wiec moze bedzie juz co dziennie. Kazala dwac delicol dalej plus woda/koperek -
Totoro wrote:Jupik super, że malutki taki spokojny i że Kinia go gładko zaakceptowała
Co do imion, na rodzinę na pewno bym nie patrzyła
wybrałbym to, które Wam się najbardziej podoba. Co do Feliksa wydaje mi się, że nie jest to jakieś bardzo egzotyczne imię. Mi podoba się bardziej niz Kornel:)
Jupik a jak Kinia zniosla Twoją nieobecność? Zawsze to mnie najbardziej nurtuje w kwestii drugiej dzidzi. No i jak w ogóle Ty się czujesz po porodzie? Długo dochodziłas do siebie po cc? I mając porównanie pierwszy ciężki poród SN a teraz cc, co wg Ciebie lepsze?
Ale cisza w eterze..
U mnie chwilowo oba skarby śpią, więc odpisuję
Nieobecność zniosła nadzwyczaj dobrze- ale to zasługa tylko i wyłącznie cioci, która przez ostatni mc poświęciła jej bardzo dużo czasu, można powiedzieć, że niemal została naszą nianią. Kinga się do niej przyzwyczaiła i moja nieobecność nie zrobiła na niej większego wrażenia..(chlip). Tak więc dobrze zrobiliśmy, bo jakby miała nagle zostać wyrwana i być z kimś kogo tak nie zna to byłoby słabo. Moja mama też była, ale właśnie- podejście pt.rozwiazuje sobie krzyżówki, a dziecko niech samo się sobą zajmie, jednej książeczki jej nie przeczyta, nic. Jak jej tłumaczylam co ma robić jakby Kinia była niegrzeczna (czyli ze wszystkim na nie) - wziąć Pucia i zacząć jej czytać, to usłyszałam komentarz, po co ja jej takie pierdoły gadam
Kurna, żal tyłek ściska, że to moja własna matka. Tyle, że obiady robiła, jedyne do czego się przydała. Ale po tej akcji jestem absolutnie pewna, że żadne z moich dzieci nie będzie siedzieć z babciami (teściowa nie lepsza) i prędzej je oddam do żłobka albo obcej kobiecie niż im. (Żalpost)
Co do CC. Sam poród ok, chociaż-jechalam na salę w ogromnych bólach, bo skurcze już były mocne i częste, więc trochę inaczej niż jak się idzie "na zimno". Byłam bardziej oszołomiona, zmęczona, po całej akcji mało im nie odlecialam, nie wiem, czy że znieczulenia, wrażenia, zmęczenia czy wszystkiego na raz. Tak czy siak rachu ciachu, dziecko masz na świecie, bez przebojów związanych z SN. ALE - ja osobiście nie mogę się przyzwyczaić, że jest ponad tydzień po porodzie a ja dalej na przeciwbólach, brzuch ciągnie, tego nie mogę, tamtego nie mogę. Ograniczenie fizyczne jest i jeszcze długo będzie. To ta druga strona medalu. Po SN wszystko mi się dość szybko zagoiło, choć psychicznie było do d... A teraz psychicznie kwitnę i cieszę się tym macierzyństwem bardziej (przy 2 dziecku odchodzą problemy techniczne, problemy z krwawiącymi piersiami itd.), ale fizycznie jestem uziemiona. Tak więc jak nie urok to sraczka. Nie mogę powiedzieć co lepsze. W moim przypadku chyba po prostu nierodzenie dzieciTo nie przypadek, że i jedno i drugie nie mogło wejść w kanał rodny i do końca było wysoko,i przy Kini wręcz trzeba było cisnąć na brzuch, a tu jeszcze przez ten łepek zrobić cięcie. No cóż. Chyba więcej dzieci mieć nie będę.
-
Jupik zazdro, że Kinia przeszła super Twoją nieobecność. Ja "miałam nadzieję", że tak będzie u mnie, w końcu zanim wyjechałam moje dziecko wolało tatę, babcię i dziadka niż mnie. No i czytając o więzi Totoro z Lilką, myślałam że ja mam słabą więź ze swoim dzieckiem. A tu proszę. Było i jest gorzej niż myślałam, że może być. Pisałam Wam, że 1 tydzień, a właściwie 3 pełne dni to była masakra. Mały spał z tatą, zasypiał z nim, nie spuszczał z niego oka, ciągle wisiał na rękach u niego i babci. Drugi tydzień był lepszy, ale tylko tak mi się wydawało. Dziecko jest totalnie rozwalone nerwowo, cały czas zasypia z nami, co absolutnie nigdy mu się nie zdarzyło od urodzenia, zawsze był odkładany do łożeczka, całus i spał. Teraz tylko z nami, wciąz budzi się w nocy i tylko wzięcie go do lozka go uspokaja. Do tego robi okropne awantury (wczesniej nigdy mu sie nie zdarzalo), drze sie o wszystko, rzuca, wpada w jakies histerie ze nie mozna go uspokoic
Jestem w szoku. I bardzo się martwię
-
Edwarda, a może to tylko w jakiejś części Twoja nieobecność? Bo Kinia też ma etap wpadania w histerie, tzn.taka złość, że bierze co leży pod ręką i rzuca, albo uderza zabawką w stół, szafkę itd. I gdyby nie to, że to się zaczęło zanim poszłam do szpitala, może też bym pomyślała, że to moja wina. A ja czytam akurat, że bunt dwulatka nie zaczyna się wcale jak dziecko ma dwa lata, tylko może się zacząć już u półtorarocznego dziecka. Zwalam więc na ten bunt. Może i u Ciebie to już się zaczyna?
-
Jupik nie mam pojecia. Zaczelo sie jak wyjechalam wiec zwalam na to. No bo mieć takiego pecha ze akurat bunt sie zaczal idealnie co do dnia jak pojechalam? No i ta jego zmiana z grzecznego, poukladanego chlopca w koszmar tak nagle? Tak sobie tlumacze ze musialby to byc niezly przypadek. No chyba ze ten stres ktory przeżył przyspieszyl to wszystko... Nie wiem, nic nie wiem.
-
Jupik super, że Kinia zniosla tak bezproblemowo rozłąkę
Co do porodu - nawet mi nie mów, że uważasz za nieprzypadkowe to, że dwa razy dzidzia nie weszła w kanał jak powinna 🙈 ja tu się szykuję po moim pięknym pierwszym porodzie na ewentualny drugi ekspresowy, szybki i gładki 🙈
Co do buntu dwulatka to coś w tym jest. Lila wprawdzie niczym nie rzuca itd, ale płacze więcej, przy myciu zębów histeria, przy ubieraniu często też... No i u nas dalej mamoza. Nie wiem czy związana z moją pracą czy buntem, ale do południa nie możemy praktycznie nigdzie wyjść, bo Lila albo na mnie wisi albo muszę jej "citać" (citanie ponad wszystko, mogłaby pół dnia że mną w książkach siedzieć)... Udaje się na pół godziny ewentualnie, przed samą drzemką. Na szczęście nie ma problemu zostawać z mężem jak idę do pracy. Mam wrażenie, że po prostu do południa ładuje baterie, póki jestem.
W zeszłym tyg i na początku tego miałam kryzys w związku z pracą, płakałam jak wychodzilam... Brakuje mi strasznie beztroskich popołudni, nie robienia wszystkiego na czas, na godzinę... Niby 3h, ale już godzinę wcześniej mam nerwowke, bo muszę się wyszykowac przy Lili, ona cały czas chce być przy mnie, bawić się itd, ja muszę się jakoś ogarnąć przecież, bo jak mąż przychodzi to już muszę wyjść... No i samo to, że nawet na głupi plac zabaw nie możemy wyjść, bo rano nie chce, a po południu mnie nie ma i idzie z tatą... Cholernie mi było przykro. Teraz mi trochę lepiej, bo mąż z kolei strasznie się cieszy, że ma z całego dnia te 3h z Lilą na wyłączność, że musi sam ją ubrać, przebrać, nakarmić, wymyślać zajęcia, chodzić na spacery... Więc chociaż tyle, że on się dobrze z tym czuje a i Lila świetnie bawi i ma jakąś odmianę.
A w ogóle u nas dolne piątki w natarciu 🙈🙈🙈 wczoraj już ibufen wjechał na salony .
Aaa, a z takich sympatyczniejszych rzeczy - noszę Lilę wczoraj do południa, marudzila, bo jej zęby dokuczaly i nagle:
- Łaała.
- Ale co ładne kochanie?
- Mamunia.edwarda20, Jupik lubią tę wiadomość
-
Totoro, no powiem tak. Wszyscy mi gadali, że drugi poród szybki, łatwiejszy itd. I tak się też nastawiałam. I najpierw to całe zamieszanie z wywołaniem (osobiście uważam, że jednak można było poczekać parę dni, bo u mnie data z OM i 1 USG była różna o tydzień, i datę porodu powinni mi wpisać późniejsza..), a potem sam przebieg porodu jednak podobny do Kingi. Dobrze, że lekarz był przytomny i nie kazał mi się męczyć znowu ponad 2 godz.(raz że mu mówiłam o przebiegu 1 porodu, dwa że ta główka źle się wstawiała) i zrobili szybko CC. A jeszcze rano mówiłam wtedy mężowi, że chyba najgorzej (dla kobiety, nie dziecka) jak zaczyna rodzić SN, namęczy się, a potem są komplikacje i ląduje na stole. No przez myśl mi nie przeszło, że za parę godz.ja będę w takiej sytuacji. Tak więc z porodami to naprawdę, nigdy nic nie wiadomo
Kurcze, Edwarda, faktycznie może jednak to ten wyjazd, jednak ja byłam w szpitalu 2 doby, Ciebie Henio stracił od razu na tak długi czas, może faktycznie się przestraszył, że już nie wrócisz i mu runęło poczucie bezpieczeństwakurczę, chyba nawet nie wiemy jak nasze dzieci są wrażliwe i jak przeżywają różne sytuacje. Mam nadzieję, że się unormuje.
-
Jupik makabra, współczuję. Ale faktycznie dobrze, że cc Ci zrobili. Przynajmniej bezpiecznie dla dziecka. Ja też się czasem zastanawiam czy nie lepiej było zrobić mi cc przy Lili
no tylko u mnie problem się zaczął jak główka już wychodziła, więc.. Wcześniej jedynie rozwarcie nie chciało się zrobić. Cały czas mam nadzieję, że ewentualny drugi poród jednak będzie lżejszy 😐
Co do rozłąki to pewnie teraz Henio potrzebuje po prostu czasu, żeby się upewnić, że jest wszystko ok i mama już nie zniknie na tak długo.
Ja jestem dziś ledwo żywa. Lila usnęła po 20 wczoraj, ale cóż mi z tego jak od 23.30 zaczęły się jazdy. Do 2 spała tylko na mnie i to jak ją kolysalam a w międzyczasie jeszcze ileś razy musiałam ją nosić. O 2 udało mi się ją odłożyć, ale dalej się wybudzala, ileś razy ją jeszcze później nosiłam... Makabra. Myślę czy znowu dziś jej przed spaniem ibufenu nie podać..Wiadomość wyedytowana przez autora: 19 października 2019, 16:05
-
Jupik dobrze ze masz juz synka ze soba
Edwarda u nas wlasnie tak sie maly zmienil jak wrocilam ze szpitala. Nie do poznania... To samo bylo co u Ciebie teraz. Juz u nas sie uspokoilo. Owszem jak mu cos zabrac to sa nerwy i pisk ale trwa to chwile.
U nas mlodszy po wizycie u ortopedy ma skierowanie do fizjo... Bo ma lekko obnizone napiecie miesniowe bo glowke raz trzyma sztywno a raz mu leci -
Fajnie mieć córkę i synka
poza tym teraz jakoś bardziej się cieszę macierzyństwem- omija mnie ból związany z karmieniem (piersi są zahartowane i teraz to czysta przyjemność, z Kinga 2 m-ce ból i łzy), omija mnie stres związany z pierwszym dzieckiem pt.co robić, jak robić i kiedy robić, i tylko się nim cieszę
super sprawa, polecam niezdecydowanym
Totoro lubi tę wiadomość
-
Jupik wrote:Fajnie mieć córkę i synka
Mówisz? Ja się w piątek dowiedziałam, że w brzuchu mieszka chłopczyk i tak jakoś nie mogę się z tą myślą oswoić. Cały czas marzyłam o siostrzyczce dla Małej. Oczywiście bardzo się cieszę, że wszystko jest ok i niby byłam przygotowana na taką wiadomość, bo od początku przeczuwałam, że to synek, ale mimo wszystko ten obraz usg jakoś mi tak... Nie wiem... Odebrał nadzieję, na wymarzony obraz dwóch dziewczynek? Wiem jak głupie i płytkie jest takie myślenie i łapią mnie takie chwile, że przecież mam wszystko. Mam super męża, który jest super tatą, mam super córę i będę miała synka. Wymarzoną przez wielu parkę. Czas, czas... Chyba tego mi potrzeba -
White nie bylas chyba z nami od poczatku, ja sie dowiedzialam ze synek w 12 tc a z mezem chcielibyśmy corke i rok sie przygotowywalam do zrobienia corki :p wiesz serduszka przed owu, dieta bla bla :p a tu chłopiec
jeczalam dziewczynom kilka tyg ale po połówkowych bylam juz zakochana, a po porodzie milosc zycia
Takze czas czas czas, przyzwyczaisz sie do mysli, wybierzecie imię i będzie dobrze.
White Innocent lubi tę wiadomość
-
White Innocent wrote:Mówisz? Ja się w piątek dowiedziałam, że w brzuchu mieszka chłopczyk i tak jakoś nie mogę się z tą myślą oswoić. Cały czas marzyłam o siostrzyczce dla Małej. Oczywiście bardzo się cieszę, że wszystko jest ok i niby byłam przygotowana na taką wiadomość, bo od początku przeczuwałam, że to synek, ale mimo wszystko ten obraz usg jakoś mi tak... Nie wiem... Odebrał nadzieję, na wymarzony obraz dwóch dziewczynek? Wiem jak głupie i płytkie jest takie myślenie i łapią mnie takie chwile, że przecież mam wszystko. Mam super męża, który jest super tatą, mam super córę i będę miała synka. Wymarzoną przez wielu parkę. Czas, czas... Chyba tego mi potrzeba
WI, spoko. U nas podobnie. Mąż myślał, że będzie miał drugie oczko w głowie tatusia, ja miałam wizję dwóch dziewczynek bawiących się ze sobą i idących razem przez życie.. a tu chłopakwzięłam na klatę, no bo co zrobić. A teraz tulę synka i mam takie fajne uczucie, że to mój mały mężczyzna, ciężko opisać. Faktycznie jest coś w tym, że córeczka tatusia i synek mamusi. Jakaś magiczna więź
dlatego napisałam, że fajnie mieć córkę i syna.
Zobaczysz jak go zobaczysz- zmiekniesz tak, że hej ;-PWhite Innocent lubi tę wiadomość
-
edwarda20 wrote:Jupik i zostal Feliks?
ZostałMąż mówi, że jak tylko znajdzie jutro czas to grzeje do urzędu, żeby już nie było odwrotu. Ale co się nasłuchaliśmy od matek to nasze..tu chyba nie pisałam, tylko na październikowkach. Moja mama, że to paskudne imię, ona się będzie wstydzić przed znajomymi i że będzie wołać na niego Kacper (oj, tak się wkur.. że wióry leciały), teściowa do mnie się nie odezwała (boi się mnie), ale do męża jeszcze wczoraj dzwoniła, że może jeszcze zmienimy, są lepsze imiona (jej propozycje:Ksawery, Kosma, Miłosz) i że był komunista Feliks Dzierżyński. Mąż ją odesłał na bambus i kazał poczytać Wikipedię, że oprócz Dzierżyńskiego było sporo znanych Feliksów na całym świecie. Moja mama odpuściła już, stwierdziła, że przywyknie i będzie wołać Feliś (nie Feluś), teściowa nie wiem. Kurde, mój syn, niech spadają. Co ja zrobię, że patrzę na niego i widzę Feliksa a nie Kacpra.
Kala, a propos karmy. Mam 3 koty i jak wpadliśmy na to imię w ogóle nie skojarzyłam z kocią karmą. Dopiero po jakimś czasie padło hasło. I jakoś mnie to nie odstraszyło. Bo dalej mówiąc Feliks mam przed oczyma synka a nie tą karmę. Tak więc dla mnie to nie problemKala lubi tę wiadomość