Kwietniowe Mamusie 2018
-
WIADOMOŚĆ
-
nick nieaktualnyacygan wrote:Jestem po ktg dziewczyny i jak teraz wody sa w normie to dziecko ma za wysokie tetno. Dostalam slierowanie do szpitala, ogarniamy sie, czekamy na meza i jedziemy. Albo zostawia na obserwacji albo rozwiążą ciążę.
Jesli nic innego sie ni3 dzieje to obserwacja. Mojej Liwii tetno skakalo do 220 a spoczynkowe miala ponad 160. Mialam 3/4 razy dziennie ktg ktore trwalo ok godziny. Przeplywy ok, wody ok, lozysko ok wiec nie rozwiązywali ciazy.
Trzymam kciuki -
Agusia_pia wrote:Sweetmalenka to ile przytylas w całej ciąży? Faktycznie malutki Ci zeszło.
Gratulacje kolejnym rozpakowanym
Ja ciągle w dwupaku ale myślę ze do SOB i będzie mały juz z nami
U nas w szpitalu wszystkie dzieci leciały z wagi i prawie wszystkie mamy dokarmiały mm żeby jak najszybciej wyjść. Bo gdy dziecko spada z wagi to raczej nie wypuszcza ;/
Niby nacisk na KP a jednak jak nie przybiera to źle, a przeciez wiadomo że zanim się laktacja rozkręci i zanim dziecko nauczy ssać to może minąć...
-
ciri22 wrote:Jesli nic innego sie ni3 dzieje to obserwacja. Mojej Liwii tetno skakalo do 220 a spoczynkowe miala ponad 160. Mialam 3/4 razy dziennie ktg ktore trwalo ok godziny. Przeplywy ok, wody ok, lozysko ok wiec nie rozwiązywali ciazy.
Trzymam kciuki
Dzieki. Mi juz wszystko jedno, aby dziecko bylo zdrowe reszta jeat niewazna. Lekarz powiedziala ze moze byc tak ze rozwiaza ciaze a moze u nich wszystko tez dobrze wyjsc i tylko poobserwuja, nawodnia itd. -
Ciri,sweetmalenka- zgadzam się! I wiecie co, w nocy wiele razy przychodziły do mnie położne "czy nie przynieść mleczka" to dzidzia zaśnie /naje się ... A ja tylko wielkie oczy i pokazuje na swój bufet, w którym są hektolitry mleka. Boże co za durne podejście. Nie dziwie się wcale, że jest mnóstwo kobiet, które chciały kp, ale się po prostu złamały pod takim naciskiem. Co innego jesli mm to kogoś świadomy wybór. Myślę, że należy wspierać mamy obojętnie jaki sposób karmienia wybrały, szanować ich zdanie, ale nigdy nie wciskać niczego na siłę.
O 12:00 mam wypisTrzymam kciuki za wszystkie nierozpakowane dziewczyny i również te spędzające z maluszkami pierwsze dni
ciri22, Katy, Agusia_pia, Pineapple lubią tę wiadomość
-
nick nieaktualnyZobaczysz. Jedno ktg jeszcze nic nie oznacza
mnie jak na patologie przyjnowali to od razu dali litr plynow dozylnie wlasnie zeby obserwować ktg jak dziecko bedzie reagować. Wszystko tez zalezy od szpitala bo sa takie ze jak w donoszonej ciazy przyjdziesz na oddzial to bez dziecka nie chca wypuszczac
-
nick nieaktualnySassy to powiem Ci ze ja to mialam szczescie bo nam mleko zostalo zaproponowane dopiero jak mala za duzo spadla z wagi i zebym podkarmila przed ostatnim wazeniem zeby nas puscili do domu (ale najpierw polozne sie upewnily czy dobrze karmie i czy dziecko je) a byla ze mna na sali dziewczyna co to niby chciala karmic piersia a twierdzila ze nie ma mleka, wiec jej neanatolog, doradca laktacyjny i polozne udowadnialy ze ma i za bardzo nie chcialy dawac mm. Nawet jak ta mala sie darla pol nocy... W koncu skapitulowaly i daly to mleko ale matce powiedzialy ze albo coś teraz zrobi z piersiami i podejmie decyzje o kp albo o mm bo pozniej juz moze nie moc ro tego wrocic.
-
U mnie też w szpitalu o dziwo bez problemu podawali mm na życzenie, chyba dla świętego spokoju, a niby się mówi, że jest nacisk na kp, a jak się prosiło o pomoc w dobrym przystawieniu to jak za karę... Ja mm nie brałam, karmiłam tym co było w piersiach mimo, że dużo tego nie miałam to mała spadła w dozwolonych normach. Dopiero w domu się rozkręciło. Teraz non stop piersi na full. Pobolewają trochę jak są za pełnw, ale dzięki wizycie prywatnej doradczyni laktacyjnej sutki już nie bolą bo mała jest dobrze przystawiona.
No i bardzo się cieszę, że kupiłam elektryczny laktator - przynosi wielką ulgę jak smerfetka już jest najedzona -
Hej dziewczyny! My już dochodzimy do siebie. To znaczy ja, bo Amelka pełna sił - krzyczy tak mocno jak się zdenerwuje, że ja cały oddział słyszy, już jest sławna
. Niestety musimy się dokarmiac, mam tak mało pokarmu, a Mała głodna jak nie wiem... Więc najpierw dostawiamy sie do piersi i jak już zaczyna się ostro wkurzac, że nie leci to idzie mieszanka. No cóż, jakoś to zaakceptowałam, nie chce, żeby się przeze mnie moje dziecko chodziło głodne. No dobra, leżało
. Ale po dokarmianiu jest dużo spokojniejsza.
A teraz w miare krótko opiszę mój porod.
Zaczęło się w nocy z niedzieli na poniedziałek. O 1 dostałam regularne skurcze, dość bolesne (tak mi się wtedy wydawało). O 3 miałam pierwsze badanie. Szyjka dluga, rozwarcie na palec. Zaczęły mi się potem saczyc wody i o 6 zeszłam na porodówke. Skurcze były jeszcze silniejsze. Szyjka była już skrócona ale rozwarcie nadal na palec. Zrobili mi lewatywe, przyjechał mąż, a ja dostałam takich skurczy, że chciałam już umrzeć. Mówili, że są dość nietypowe, bo bardzo częste i silne, więc o 9 dostałam pierwsza dawkę zzo. Różnica diametralna. Mogłam mówić, a nawet się śmiać. Czułam skurcze ale nie czułam bólu. O 10:30 dostałam kolejna dawkę. Znów niesamowita ulga. Rozwarcie sobie postępowało i o 12 było już na 10 cm i przyszły parte, które nagle stały się rzadsze i mniej wyczuwalne. Więc podali kroplowke z oksytocyna. Nagle skurcze znów się zasilily i zwiększyły swoją częstotliwośc. Po prawie dwóch godzinach parcia praktycznie traciłam przytomność. Mała nie chciała się opuścić, a ja dawałam wszystko, co mogłam. Główka schodziła niżej i nagle się cofala. Zaczęło jej spadać tętno w skurczach, które były już co minutę, a na koniec był jeden po drugim. Przyszedł lekarz i powiedział, że będzie cc ale chciał to jeszcze skonsultować z innym lekarzem. Przyszedł kolejny i kazał mi jeszcze raz mocno przec. Główka zeszła niżej ale nagle Małej spadło tętno i usłyszałam tylko słowo kleszcze. Chcieli mi nacisnąć na brzuch ale byłam jeszcze na tyle przytomna, że nie pozwoliłam. Kazałam mężowi wyjść, nie chciałam żeby na to patrzył. To wszystko działo się bardzo szybko. Nagle pojawiło się na sali chyba z 10 osób, już mi wstrzykiwali kolejna dawkę zzo i jakiś zastrzyk w wenflon. Pamiętam że poczułam ogromny ból i krzyknęłam i straciłam przytomność albo zasnęłam od tego zastrzyku. A potem obudził mnie płacz dziecka, mojej córeczki. Zawołali męża, przeciąl pepowine, dał mi buzi - ja wszystko to pamiętam jak przez mgle. Dali mi Malutka do przytulenia w czasie gdy szyli krocze. Ja nie czułam bólu, chciało mi się płakać z ulgi, że już po wszystkim. Ja zostałam na dole, a Mała pojechała z mężem na górę. Po dwóch godzinach do niej pojechałam. Mąż mówi, że to było straszne, że nie spodziewał się czegoś równie przerażającego,ze nie mógł słuchac już jak krzyczałam na końcu i chciało mu się płakać. Ale ja już o wszystkim zapomniałam. Teraz liczy się moja córeczka.
Krocze się już goi, mam dość duże nacięcie (jak mnie nacinali to chyba wtedy krzyknęłam na koniec), już normalnie funkcjonuje, choć pierwszy dzień po było ciężko. Jeśli badanie usg jutro będzie w porządku to w piątek wychodzimy do domu,bo po porodzie zabiegowym trzeba zostać dłużej. Ale Mała jest zdrowa, dobrze się rozwija to najważniejsze
Aha i Mała miała szelki z pepowiny i prawdopodobnie dlatego się cofala.
Gratulacje dla wszystkich już rozpakowanych Mamusiek. Wybaczcie, że nie z imienia ale straciłam już rachubę
.
Wiadomość wyedytowana przez autora: 11 kwietnia 2018, 11:38
29.09.2016 Aniołek (10 tc)
09.04.2018 cud narodzin - 55 cm, 3720 g. Amelka ❤️
16.09.2020 cud narodzin - 54 cm, 3150 g. Igorek ❤️
-
Darika aż się wzruszyłam, nie wyobrażam sobie jakie to dla Ciebie musiało być przeżycie i dla Twojego męża, ten strach, całe szczęście że wszystko się skończyło dobrze i jesteście całe i zdrowe, a teraz cieszcie się sobą
Aż się troszkę sama zestresowałam przed swoim porodem... no ale nic trzeba będzie to jakoś przeżyćWiadomość wyedytowana przez autora: 11 kwietnia 2018, 11:45
-
Darika, mój poród podobny- 2 godz partych skurczy, bez znieczulenia, a główny problem - mała nie chciała zejść na dół.. Mąż mnie trzymał z tylu pod pachami, i na skurcz kucalismy i ja parlam a on dłońmi uciskał brzuch żeby ją zepchnąć.. bylam na granicy omdlenia, ból nie z tej ziemi, a słyszałam tylko że mała nie schodzi i muszę przeć jeszcze mocniej..
Na szczęście jak już się ma kruszynke przy sobie nic innego nie ma znaczenia. Najważniejsze, że jest i jest zdrowa
A słowo honoru, że od własnego porodu inaczej patrzę na moją mamę..Wiadomość wyedytowana przez autora: 11 kwietnia 2018, 12:13
pumka1990 lubi tę wiadomość
-
nick nieaktualnyDarika aż nie wiem co napisać... Na pewno tyle że jesteś naprawdę dzielna babka. Opis porodu zatrważający. Strach rodzić normalnie.
Ja gdy miałam to 2-godzinne parcie przy starszaku to przyzwoliłam na wypchnięcie ręczne dziecka. Ciekawe jak by się skończyło gdybym nie pozwoliła jak Ty. No i za nic w świecie nie chciałabym żeby mąż wychodził. Jesteś naprawdę silną kobietką. -
Darika najważniejsze, że wszystko dobrze się skończyło, teraz trzeba zapomnieć...myśle , że gdzieś z tyłu głowy, to zostanie na zawsze, ale dziecko wszystko wynagradza... ja w trakcie mojego porodu miałam myśl, że jedno dziecko wystarczy, że więcej tak cierpieć nie chce. Teraz po niecałym tygodniu wiem, że będę chcieć kolejne i że takie cudo jest warte tego cierpienia. A ból stracił na znaczeniu.. Może kolejnym razem wybiorę szpital z ZZO mimo obaw o wkłucie w kręgosłup. Nie wiem. Na razie jest cudownie i to jest najważniejsze.
My kobiety jesteśmy silne i wiele potrafimy przejść. -
Pineapple wrote:Oooo
Gratulacje kochana:) Czyli będzie opinia na gorąco
Jak wygląda tam trakt porodowy? Gdzieś wyczytałam, że to ciąg boksów oddzielonych od siebie cienkimi sciankami, że jedna łazienka dla wszystkich rodzących. To prawda?
Teraz leżysz w odnowionej części oddziału położniczego czy w starszej? Ponoć są trzy bloki A B i C.
Mieliśmy z mężem pojeździć po szpitalach zobaczyć jak gdzie jest, ale oczywiście czas zleciał i już zaraz trzeba rodzić, a ja już na żadne wycieczki po szpitalach się nie nadaję.
No i napisz koniecznie czemu źle wspominasz poród. 15 godzin napewno Cię wykończyło, a coś było nie tak oprócz tego?