Lipcowe Mamusie 2014
-
WIADOMOŚĆ
-
BiB wrote:Eh Paula, chyba będziemy ostatnie...
BiB u nas jeszcze nie pada, mam nadzieje, że dojdzie od Wasam lubi tę wiadomość
-
Zastanawia mnie tylko jak to jest z tą szyjką i rozwarciem
Bo ostatnio słyszę jak lekarze mówią na zasadzie do porodu jeszcze daleko
a koleżance niby powiedzieli że niedługo urodzi mimo że ma termin 2 tyg później i zastanawiam się na ile oni mogą to wiedzieć a na ile to wróżenie z fusów?
Czy to nie tak że z rozwarciem można chodzić i dwa tygodnie , a z drugiej strony szyjka może się zgładzić w dzień czy dwa? -
Paula_29 wrote:Zastanawia mnie tylko jak to jest z tą szyjką i rozwarciem
Bo ostatnio słyszę jak lekarze mówią na zasadzie do porodu jeszcze daleko
a koleżance niby powiedzieli że niedługo urodzi mimo że ma termin 2 tyg później i zastanawiam się na ile oni mogą to wiedzieć a na ile to wróżenie z fusów?
Czy to nie tak że z rozwarciem można chodzić i dwa tygodnie , a z drugiej strony szyjka może się zgładzić w dzień czy dwa?
Myślę Paula, że to jest kwestia lekarskiej intuicji i wieloletniej praktyki. Oni to oceniają na podstawie szyjki, rozwarcia, położenia dziecka, położenia brzucha, stanu łożyska itpPaula_29 lubi tę wiadomość
-
BiB wrote:Myślę Paula, że to jest kwestia lekarskiej intuicji i wieloletniej praktyki. Oni to oceniają na podstawie szyjki, rozwarcia, położenia dziecka, położenia brzucha, stanu łożyska itp
A nie wydaje Ci się, że to trochę wróżenie z fusów?
Czy komuś to się sprawdziło
Nawet na przykładzie naszej Maggdy widać, że to ciężko ocenić, wypuścili ją w sobotę na przepustkę do domu, w ten sam dzień wróciła i urodziła w 20 min -
ja już odliczam godziny!! w szpitalu mamy się stawić na 8 rano, od 10 robią cesarki..boję się cholernie,mimo że 5 lat temu miałam cc więc wiem czego mogę się spodziewać..Liliana wierci się niesamowicie,jutro już będzie z nami;-) trzymajcie kciuki za szczęśliwe rozwiązanie!! pozdrawiam :-*
Paula_29, Camilia, am, misia_k1, Karola:), lolka83, karusia, Plumb80, Aniulka lubią tę wiadomość
-
madzia84 wrote:ja już odliczam godziny!! w szpitalu mamy się stawić na 8 rano, od 10 robią cesarki..boję się cholernie,mimo że 5 lat temu miałam cc więc wiem czego mogę się spodziewać..Liliana wierci się niesamowicie,jutro już będzie z nami;-) trzymajcie kciuki za szczęśliwe rozwiązanie!! pozdrawiam :-*
Powodzenia, trzymam kciuki. -
Madzia powooodzeniaaa, nastepna Ksiezniczka jutri bedzie i taka super data 7.7.2014.
Jakis czas temu sama pisalam,ze chcialabym urodzic wtedy a tu CISZA...tez chcialabym urodzic,a narazie nic sie nie zapowiada...moze po srodowym badaniu cos sie ruszy.
Paula zgadzam sie a propo wrozenia z fusow..jak narazie mimo rozwarcia nic sie nie dzieje,a gin mowil ze do 10 lipca urodze...jeszcze 3 dni nonale watpie.Paula_29, Karola:) lubią tę wiadomość
-
Madzia84, będziemy trzymać kciuki
Co do picia wiesiołka i tych liści malin, hmm... jestem sceptycznie nastawiona, natura sama niech zdecyduje, poza tym jakoś nie szczególnie wierzę w działanie tych specyfików.
Camilia, w matopacie się umawiasz na ktg na konkretną godzinę.
Co do rozwarć i skróconych szyjek - naprawdę kwestia indywidualna. Moja koleżanka z terminem na jutro, chodzi z rozwarciem, które już 2 tygodnie temu było 2cm i co ? NIC. Misia z tego co kojarzę, chyba 4 cm ma i też nic, także nie ma zasady.
U nas dzień bardzo aktywny, naprawdę dziewczyny, nie sądziłam, że na 4 dni przed terminem porodu, ja będę normalnie funkcjonowała...szok! Ale cieszę się że jestem w ruchu. Brzuch co jakiś czas pobolewa na okres, ale to wszystko. Mała bardzo aktywna
U mnie wziyta dopiero w czwartek, w dzień terminu, ciekawe czy dotrwam, myślę, że raczej tak. I biorę 2 scenariusze - albo urodzę między czwartkiem a niedzielą, po badaniu, w pełnięalbo dopiero po 18 w szpitalu na wywołaniu. Ciekawe ile waży moja mała - myślę, że ok. 3900...
Am, Lolka, zazdroszczę Wam bardzo i cieszę się, że sobie tak super radzicie
Wiadomość wyedytowana przez autora: 6 lipca 2014, 21:14
am, Paula_29, lolka83, Camilia, monaaa lubią tę wiadomość
-
We wtorek 01.07.2014 r. stawiłam się do szpitala, rozwarcie na ponad trzy palce, lekkie skurcze. O 9:30 byliśmy już na sali do porodów rodzinnych i łaziłam z kroplówką z antybiotykiem (na paciorkowca). Potem dostałam jeszcze glukozę i oksytocynę żeby rozbujać skurcze, bo ktg je wykazało, ale jeszcze niewystarczające. I tak sobie spacerowałam do 13:30 żeby powiększyć rozwarcie. Po drodze dostałam drugą dawkę antybiotyku. Ok. 13:30 odeszły mi wody i podkręcili mi kroplówkę żeby nasilić skurcze, do tej pory były delikatne co jakieś 20 minut. Cały czas zastanawiałam się kiedy i czy zaczną one boleć. Koło 14:15 skurcze miałam już co 8-10 minut i zaczęły boleć na tyle, że ciężko mi się już chodziło, ale udawałam twardziela. O 15:00 skurcze były już co 3-4 minuty, myślałam że to już apogeum bólu, o jak bardzo się myliłam. Weszłam do wanny, chwilkę poczułam ulgę. Położna mnie zbadała i miałam już rozwarcie na 7 cm. Skurcze miałam co 2 minuty, trwały one ok. 30-40 sekund i mimo, iż nie chciałam krzyczeć, darłam się, choć też niewiele to pomagało. M. był cały czas ze mną, polewał mnie prysznicem. Moje rozwarcie się powiększało sukcesywnie, a wraz z nim częstotliwość i intensywność skurczy. Bolało mnie już tak bardzo, że miałam wrażenie że z bólu tracę przytomność, a ulga między skurczami stała się nieodczuwalna. Niestety ze względu na to w jakim tempie zrobiło mi się rozwarcie nie mogłam dostać zzo, bo i tak nie zdążyło by zadziałać przed końcem porodu. Kiedy intensywnie zaczęłam odczuwać skurcze parte, błagałam M żeby mi jakoś pomógł, poleciał po położną, a ona kazała wychodzić z wanny (zajęło mi to jakieś 5 minut bo z bólu nie mogłam się ruszyć) i iść na łóżko porodowe, rozwarcie miałam na 10 cm. Cieszyłam się, że już blisko końca, zakładając że kilka skurczy partych i będę mieć moje dzieciątko. Było koło godziny 16 skurcze parte już były bardzo częste ale niestety krótkie, kilkakrotnie zmieniałam pozycję na łóżku porodowym, bo jakoś to parcie mi nie wychodziło, Mały nie chciał się przesuwać. Około 16:30 przyszedł już lekarz, położna mimo, iż chciała mnie nie naciąć, powiedziała, że nie dam rady urodzić bez tego. Dziecko bardzo pomału się przesuwało, lekarz co chwilkę sprawdzał tętno, chciał też mi pomóc i przy skurczach napierał na mój brzuch, ale z niewielkim efektem, a ja już padałam z bólu i wykończenia. Myśląc jednak o próżnociągu lub cesarce, tak bardzo chciałam urodzić, przedostatni skurcz - poczułam główkę jak utknęła w połowie drogi i słowa lekarza, że teraz to już muszę przeć dalej, kolejny skurcz z pomocą lekarza (miałam wrażenie że połamał mi żebra) i parciem na końcówce bez skurczu poczułam dużo ciepła i za sekundę mój maluszek był na moim brzuchu o 16:55. Nie mogłam w to uwierzyć i napatrzeć się na niego, tak się trząsł malutki a ja chciałam tylko usłyszeć że wszystko z nim ok. Szybko wyleciało łożysko i jeszcze trochę cierpienia przy szyciu, nacięcie na zewnątrz, popękałam też w środku, więc chwilę to trwało, a znieczulenie miejscowe słabo działało. Ale za moment dostałam mojego chłopczyka na łóżko obok siebie i tak sobie leżeliśmy do 19:30 czekając, aż zabiorą nas na normalną salę i mimo, że tak wszystko mnie bolało że nie mogłam się ruszyć, to już to nie miało znaczenia. W zasadzie prawie całą noc po porodzie nie spałam patrząc na Dawidka, nie mogłam uwierzyć, że już jest, że to właśnie on siedział u mnie w brzuszku, że jest taki śliczny i wymarzony
lolka83, Karola:), Camilia, karusia, Plumb80, madzia84, kasjja, MILA, misia_k1 lubią tę wiadomość