Listopad 2019
-
WIADOMOŚĆ
-
coma wrote:Oficjalnie dołączam do teamu #oszczędnytrybżycia Byle do listopada!
A jednak? 😃
Ja od dziś nie biorę luteiny. Ciekawe kiedy sie zacznie 🤔 Troszkę mnie dzisiaj stresik dopadł. Boję się, że jak już sie zacznie akcja to nie wyjdę z toalety i nie dojedziemy do szpitala na czas, albo urodze w domowej toalecie 😅 Kurdee, zawsze w stresujacych sytuacjach dopada mnie po prostu sraczka... Nie potrafię sobie tego wszystkiego wyobrazić. Im blizej, tym bardziej do mnie to wszystko jakoś nie dochodzi. Niby wszystko przygotowane, nawet zawieszke w wózku już dziś powiesiłam 😆, ale dalej nie wierzę, że zaraz w domu będzie mały bobas. -
coma wrote:Historia jak wszystkie - IP, skurcze, szmery, bajery.
Kurcze... Zatrzymali Cie w szpitalu? -
coma wrote:Nie z wyboru, los ze mnie i mojego luzu zakpił
-
Dzyzia wrote:Widzisz coma to tak, jak u mnie. Wszystko w porządku, nic się dzieje i nagle, bach, wody odeszły i ostatni kawałek ciąży spędzę w szpitalu
Ja na szczęście jestem w domu. Nie zgodziłam się na hospitalizację, bo bym się wykończyła psychicznie i fizycznie. Do powrotu męża z delegacji moim lokajem jest mamaJanka78, Kijanka lubią tę wiadomość
-
Kurczę do mnie jsk ktoś z ZUS zawita to zapewne mnie nie zastanie .przeciez js muszę się dotleniac i tez codziennie to robię.jutro idę za materacem.podejde tez po te cholerne pampersy.tez mam ciagle stresa ze wody mi się sączą .wkladki mokre ciagle😬ale na usg Ok wiec staram się nie schixowac.wychodzi mi to roznie.coma czyli na oddziale jesteś?zaczyna się już nasze towarzystwo rozpakowywać 😱ja muszę wytrwać do 22 go żeby na cc się umówić .chce rodzic 100km od domu wiec niespodzianek nie chce.
-
coma wrote:Historia jak wszystkie - IP, skurcze, szmery, bajery.
Ja dzisiaj zamówiłam liście malin, wiesiołka i daktyle. Liście zacznę pić od przyszłego tygodnia, a wiesiołek będę aplikować za dwa tygodnie. Ciekawe czy to pomoże w jakiś sposób 😁 położna mówiła, że tak.Synek ❤️
11.03.19: hcg 59.5
13.03.19: hcg 147,1
27.03 jest serduszko ❤️ -
Coma - no to teraz grzecznie leż i daj się rozpieszczać mamie i mężowi
A te skurcze to jakieś groźne, czy tylko postraszyły?
Domcias - ale jakby tak się udało urodzić w domu, to by znaczyło, że poród szybki i niezbyt ciężki
A później przyjedzie karetka i zabierze Was na przegląd
Ja się śmiałam w poprzedniej ciąży, że jak zacznę rodzić to mój mąż się w kibelku zamknie, bo on też sraczką reaguje na stres. Ale na szczęście dopadło nas na mieście, więc musiał zachować zimną krew :p
Jutro idziemy ze starszą córką na kolejne zajęcia u fizjo, więc mam nadzieję, że nie będzie znów lać, jak tydzień temu, bo mam silną potrzebę wydania kasy.. a w deszczu zakupów robić nie będę.
-
nick nieaktualnyU mnie już po wizycie, myślałam że te ostatnie to są mniej stresujące, ale gdzie tam, cały weekend mnie brzuch ze stresu bolał.
Mały waży 2,60kg, wszystko wygląda w porządku!!
Ja się nadal nie nauczyłam, żeby zapisać pytania przed wizytą i jak zwykle miałam pustkę w głowie i o nic nie zapytałam. Wiem tylko tyle, że poród może się zacząć w tym tygodniu, albo w terminie, albo dwa tygodnie po, ale mam się nie martwić, bo mały jest już dobrze rozwinięty i dobrze ustawiony... no i nie wiem ile ma szyjka, ale nic mi nie mówiła gin żeby się oszczędzać
Trochę mnie nastraszyła, że może się już zacząć niedługo, ja cały czas myślałam ze mam jeszcze tyyyleee czasu.... chyba zacznę pranie i prasowanie jutro -
nick nieaktualny
-
coma wrote:Ja na szczęście jestem w domu. Nie zgodziłam się na hospitalizację, bo bym się wykończyła psychicznie i fizycznie. Do powrotu męża z delegacji moim lokajem jest mama
-
Ewelina92 wrote:Coma, to teraz odpoczywaj!jeszcze niech ze 4 tygodnie Mała posiedzi w brzuchu
Ja dzisiaj zamówiłam liście malin, wiesiołka i daktyle. Liście zacznę pić od przyszłego tygodnia, a wiesiołek będę aplikować za dwa tygodnie. Ciekawe czy to pomoże w jakiś sposób 😁 położna mówiła, że tak.
Szybko decydujesz się na te liście malin. Ja myślałam, żeby zacząć równo w skończonym 37 tygodniu. -
Ogólnie przeżyłam chwilę grozy, ale już jest OK. W sobotę od 18 nie czułam małej, a cąły dzień spinał mi się brzuch i słabo się czułam. Wieczorem był już non stop twardy jak skała, a skurcze były dość bolesne, ale wzięłam nospe i próbowałam wyluzować. Koło północy odpaliłam dopplera i nie znalazłam jej więc z płaczem pojechałam na IP - pech chciał, że byłam u rodziców więc najbliżej był szpital do którego normalnie bym nie pojechała. I tu znowu pech, bo mięli super gorącą noc i nie mieli na mnie czasu - zrobili mi USG na którym było widać, że mała żyje i w sumie nic więcej. Dopiero po konsultacji telefonicznej z moją lekarz wymusiłam na nich leki rozkurczowe i KTG (które też oceniła moja lekarz, bo tam nikt nie miał czasu). Chcieli mnie hospitalizować, co było śmieszne w kontekście tego, że niczego nie zbadali, nie dali mi żadnego wypisu ani nawet tego przeklętego zapisu KTG, musiałam im napisać w jakimś zeszycie, że odmawiam hospitalizacji na własną odpowiedzialność Nie zrobili mi badania ginekologicznego więc o 5-6 rano jechałam do Warszawy żeby mnie zbadał ktoś normalny. Szyjka mi się skróciła, ale nie jakoś drastycznie (mam 2 cm, na połowkowych było ponad 4 cm). W Waw skurcze się już praktycznie nie pisały, dostałam jakąś kroplówke i pojechałam z moim lokajem do domu.
Biorę jakieś czopki rozkurczowe, nospę, magnezik i leże, a matka mi przynosi rosołek, prasuje ubrania, sprząta. A Młoda się już rusza normalnie - ogólnie gadałam z nią i powiedziałam jej, że może mi wsadzić jedną rękę w pęcherz, drugą w biodro, stopy między żebra i tak sobie nimi kręcić, a ja się już nie będę złościć. Byle więcej nie robiła mi takich numerów.Wiadomość wyedytowana przez autora: 7 października 2019, 17:07
-
Ona wiedziała co zrobić, żeby mamuśkę na tyłku usadzić
Ale dobrze, że sytuacja opanowana a mała w środku
Moje starsze dziecko dzisiaj daje matce żyć od rana była bardzo grzeczna i pięknie się bawiła a teraz już śpi 3 godzinę
Tatuś już wrócił z pracy, to można powiedzieć, że mam wolnecoma lubi tę wiadomość
-
Kijanka wrote:Coma, myślałam o Twojej historii i doszłam do wniosku, że dziewczyny spoza dużych miast, gdzie jest spory wybór szpitali, mają ciężką sytuację, jak cokolwiek z ciążą dzieje się nie tak.
No ja też tak myślę i trochę mnie to przeraża. Ogólnie w tym szpitalu oni nawet jakby chcieli to niespecjalnie mieli co ze mną zrobić, bo akurat jedna laska rodziła, a drugiej w 30+1 leciała krew (?) i podobno zaczynał się poród - zabrała ją w końcu karetka do Matki Polki do Łodzi. Mieli do dyspozycji 2 lekarzy (nie chcę nic ujmować ich wiedzy, ale pieprzyli straszne farmazony) i jedno KTG. Jakbym tam przyjechała z akcją porodową to byłoby bardzo słabo, bo oni by po prostu nic nie zrobili - nie mieli ani personelu, ani miejsca ani wiedzy/doświadczenia do tego żeby reagować.
Wiadomość wyedytowana przez autora: 7 października 2019, 17:25