Mamunie LIPIEC 2019
-
WIADOMOŚĆ
-
Cóż, wpadałam w panikę rzecz jasna. Nie była przypięta w krześle, więc dalam jej moment, ale jak otworzyły jej się szeroko oczy to złapałam ją na ręce, przełożyłam przez kolano, głową w dół i oklepałam plecy. Tak mniej wiecej jak uczyli nas na kursie pierwszej pomocy, wyłączając cykle bo po protu ją oklepałam na oślep. Zwymiotowała natychmiast i było już ok. Ale się przestraszyłam. Chociaż sam proces "jedzenia", chwytania, zucia i rozmazywania, bo jedzeniem tego nie można było nazwać, bardzo jej się podobał i byłam nawet zaskoczona, że tak fajnie i mądrze to robi.
Wiadomość wyedytowana przez autora: 21 stycznia 2020, 19:56
-
nick nieaktualny
-
Najważniejsze to nie reagować za szybko i nie brać dziecka gwałtownie na ręce, żeby cialo obce nie wpadło głębiej.
Wiadomość wyedytowana przez autora: 21 stycznia 2020, 20:06
Aska1994 lubi tę wiadomość
Mama 2 chłopców i aniołka ❤️
12.07.2019r. M.
07.06.2017r. L.
26.07.2015r. (*) -
KasiaLukasia wrote:Cóż, wpadałam w panikę rzecz jasna. Nie była przypięta w krześle, więc dalam jej moment, ale jak otworzyły jej się szeroko oczy to złapałam ją na ręce, przełożyłam przez kolano, głową w dół i oklepałam plecy. Tak mniej wiecej jak uczyli nas na kursie pierwszej pomocy, wyłączając cykle bo po protu ją oklepałam na oślep. Zwymiotowała natychmiast i było już ok. Ale się przestraszyłam. Chociaż sam proces "jedzenia", chwytania, zucia i rozmazywania, bo jedzeniem tego nie można było nazwać, bardzo jej się podobał i byłam nawet zaskoczona, że tak fajnie i mądrze to robi.
Nam się z Tomem nigdy nie zdarzyło, żeby się zadławił, strasznie przykro mi, że Wy musiałyście tego doświadczyć i to na początku przygody z kawałkami. Mam nadzieję, że nie zniechęcisz się mimo wszystko do kawałków, ale z brokułem może jeszcze trochę poczekaj. Mam wrażenie, że ciężko jest ugotować brokuła na bardzo miękko - ostatnio gotowałam długo kalafirora i brokuł, kalafior był mięciutki, wręcz rozpadał się w rękach a brokuł nadal taki se. Ja Tomowi daję też twarde kawałki, bo sobie z nimi świetnie radzi, ale może wy skupcie się na razie na bananie, miękkiej brzoskwini, całym jabłku itp. Jeszcze raz bardzo współczuję doświadczenia i podziwiam za super reakcję.
KasiaLukasia lubi tę wiadomość
-
Po wszystkim Ala się oczywiscie popłakała, ale uspokoiłam ją, wsadziłam z powrotem do krzesła i porozmazywałyśmy razem resztki brokuła po stole. Pomemlała jeszcze odrobinę kawałki i trochę zjadła rozgniecione łyżeczką. Nie chciałam, żeby źle zapamiętała to doświadczenie i się zraziła.
Ale co tu dużo mówić przestraszyłam się. Nie byłam na szczeście sama, Michał siedział z nami przy jedzeniu i też jadł brokuła, pokazując Ali jak to ma wyglądaćNie zraziłam się, ale wszystko małymi kroczkami, w swoim czasie. Jutro na pewno będzie klasyczny bełt ze słoika.
To już fota po przykrej akcji, kontynuacja jedzeniowych zabaw.
A tu banan
Casjopea, Emma_, Lady_Dior, Czarna_kawa lubią tę wiadomość
-
nick nieaktualny
-
Ja miałam taką poważna akcje z Leonem jak jadł mandarynke, ale on był wtedy starszy od naszych dzieci. Wszystko identycznie jak u Kasi, też doszło do tego, że musiałam go odwracać i oklepywac. Zawsze staram się zachować zimna krew i pozwolić mu samemu sobie poradzić, ale wtedy musiałam zainterweniowac. Całe szczęście się udało
.
Mama 2 chłopców i aniołka ❤️
12.07.2019r. M.
07.06.2017r. L.
26.07.2015r. (*) -
nick nieaktualnyKasiaLukasia jablko mozesz zetrzeć na tarce na wiórki. Nie bedzie papką,dziecko poczuje strukturę ale sie nie zadławi. Rozdrabnianiae widelcem tez jest ok. Nie ma sie co śpieszyć.Stachu tez czesto sie krztusi i tez nie szaleje z kawalkami bo zwyczajnie nie jest gotowy
-
Casjooo ale cudna Izucha 😍 jaka matka taka córka 🤩
Kasia, współczuję przeżycia, wiem co to znaczy, z Olkiem też tak mieliśmy. Najgorsze jest to spojrzenie bezradnego dziecka wielkimi oczami i w przypadku Olka wyciąganie rąk w moją stronę bo szukał pomocy. Straszny widok.
Aleksander 07.07.19r👶
3000g 🔹️54cm🔹️
1400 gram, 45 cm, dzielna mała Wojowniczka 💖
-
KarolaJJJ no nie poszliśmy nigdzie ze względu na Mikołaja. Moja mama go osluchala i skonsultowala się z alergologiem dziecięcym i niestety wygląda na to, że Mikołaj rośnie na alergika. No ale cóż, zobaczymy.
W każdym razie pojechałam z Izą do teściów i coś mi tu nie pasuje, że niby ja jestem ta zła wg teścia, bo z mężem nie gada wcale, a do mnie był taki miły, że szok. Więc było nawet sympatycznie -
Chyba jestem gotowa na swój rzyg. Mam wrażenie, że odkąd mała skończyła pół roku, nie daję sobie rady z naszym karmieniem. Wcześniej dało się ją jakoś zająć, teraz ona wciąż wyje, przy czym "wyje" to doskonałe określenie - zawodzi i pokrzykuje tak, że serce pęka. A ile ja cuduję, żebyśmy obie we względnym spokoju przepękały te 20 minut, to tylko my same wiemy. Gram jej na gitarze, na ukulele, cymbałkach, bębenku, na szczebelkach od łóżeczka, śpiewam, wydaję głupie dźwięki, czytam książeczki, pokazuję. Otoczona jest gryzakami, przytulankami, zawieszkami. Dostaje do rąk papier, woreczki z ryżem, przeróżne ciekawe i bezpieczne przedmioty, tylko to wszystko nic. Wszędzie źle, już dziś nawet trzymałam ją na kolanach odciągając, ale i to nie przeszło. Po prostu siadam już psychicznie, ile można tego słuchać, a mam wrażenie, że zaczyna się właśnie wtedy, kiedy muszę ściągać mleko. I stąd moja nerwica, działam w nieustającym napięciu. Myję - wycie, wycieram - wycie, ściągam - wycie. Stresuję się, wydłużam przerwy, bolą mnie cyce, mam spadki... No do dupy. Najgorsze jest to, że jestem taka zawzięta i nie potrafię po prostu zrezygnować, tylko katuję siebie i małą tym wszystkim. Nienawidzę tego w sobie, że odpuszczam dopiero, kiedy juz absolutnie wszystko przemawia za tym, że się nie da. 🤦🏻♀️ W dodatku widzę, jak wiele tracimy każdego dnia - chociażby możemy zapomnieć o spontanicznym wyjściu czy udaniu się kawałek dalej niż za naszą wiochę. Rzadko udaje nam się wyjść na głupi spacer, a przecież obie tego potrzebujemy. Czuję się jak jaskiniowiec i tak wyglądam. Mieszkamy tu od dwóch lat, jesteśmy nowi, jedyna sąsiadka, którą znam i z którą czasem się spotykałam, uciekła stąd, bo nie wytrzymała ze swoim starym. 🤷🏻♀️ Chciałabym od kogoś usłyszeć, że zrobiłam już wystarczająco wiele i mogę dać sobie spokój, ale i na to nie ma co liczyć. Dzisiaj nawet wyżyłam się na mojej mamie, która wczoraj na moje żale odpowiedziała mi, że mam spojrzeć jak mała ładnie rośnie, jaka jest mądra i piękna, a jak odstawię ją "od piersi" to zacznie chorować. Akurat dziś zadzwoniła w czasie sesji, to miała okazję posłuchać, co się dzieje i z czym się zmagam, chyba trochę jej było głupio, ale i ja wcale nie poczułam się lepiej, bo przecież ona nie ma złych intencji. Zaczęłam wyrzucać sobie samej, że niepotrzebnie w ogóle zaczynałam, bo moje macierzyństwo to teraz jedno wielkie więzienie. Wiem, że robię to dla Emilki, ale ja kompletnie zapomniałam o sobie. Mnie nie ma w tym wszystkim, zapomniałam o swoich uczuciach i potrzebach. Przykro mi, bo z jednej strony wiem, że warto dla tej małej istotki się poświęcać, ale teraz nie potrafię inaczej na to spojrzeć, jestem w jakiejś głębokiej czarnej dupie.<a href="https://www.tickerfactory.com"><img src="https://www.tickerfactory.com/ezt/d/1;20729;104/st/20250730/e//dt/6/k/5ffd/preg.png"></a>
-
Jeesu... Wasze dzieci już jedzą same... a moje chyba do roku będzie karmiona przeze mnie
dół gigant.
Wczoraj dałam jej jabłko do ręki, przykryłam nogi ręcznikiem, oparłam w kojcu o poduszki do pozycji pół siedzącej a i tak pomazała gips jabłkiem - dzisiaj dołączył do tego kawałek makaronu.
Jutro chyba przerobię foliową pelerynę przeciwdeszczową i coś czuję, że ona będzie bardziej Julkę interesowała niż jedzenie.
Kasia, przeżycie paskudne... Współczuję, ja bym chyba oszalała ze strachu po tym wszystkim
2014.06. - start
2016.02.10 - 9tc Aniołek :*
JA: nied. tarczycy, hiperprolaktynemia, PAI-1 4G + Czynnik V R2 hetero, NK: 24%->8%, CD4/CD8: 2,90, AMH:3,5, ANA+, HSG - ok, Histeroskopia - usunięcie polipa, biopsja endo-ok, katiotypy-ok,
ON: fragmentacja 6%, HBA 78%
14.09.18 - 1x IUI (1 pęcherzyk)
11.10.18 - 2x IUI (3 pęcherzyki) - udało się! Mamy dwa MaluchyZostała z nami Jedna Kruszyna :* Drugi Aniołku, patrz na nas z góry [*]
19.06.19 - Julia 2600g 54cm - nasz wyczekany Skarb! -
Podobnie jak Karola uważam, że jeżeli dziecko nie jest gotowe to nie ma co, przyjdzie czas na kawałki, przecież nie będzie na papkach do końca życia
Ale fajnie, że spróbowałaś Kasia. I dobrze, że nie była zapięta, ja też Toma nie zapinam jak je żeby jakby co móc szybko zareagować
-
Też bardzo się boję zakrztuszenia, też to przeżyliśmy, ale nie przy jedzeniu. 🤷🏻♀️ Przeżycie straszne i na długo zostaje ten lęk przed powtórką. Ja dziś dałam małej marchewkę, oczywiście w formie papki i zjadła pół słoiczka, ale trzeba przyznać, że fanką jedzenia to ona nie jest.<a href="https://www.tickerfactory.com"><img src="https://www.tickerfactory.com/ezt/d/1;20729;104/st/20250730/e//dt/6/k/5ffd/preg.png"></a>
-
Kinga, a gdybyś na czas jedzenia zabezpieczała jej ten gips np. folią spożywczą? Trudno żeby dziecko podczas jedzenia się nie ubrudziło, w ogóle trudno, żeby dziecko się nie ubrudziło w sytuacji, która pozwala na ubrudzenie się, a szkoda zabierać jej radość z poznawania z obawy, że zapaskudzi gips. Na pewno coś wymyślisz. 😚
kinga27.30 lubi tę wiadomość
<a href="https://www.tickerfactory.com"><img src="https://www.tickerfactory.com/ezt/d/1;20729;104/st/20250730/e//dt/6/k/5ffd/preg.png"></a>