MAMUSIE CZERWIEC 2014 !
-
WIADOMOŚĆ
-
Limerikowo - ty masz wyjącego psa, a moja mama ma za płotem budynek, w którym organizuje się imprezy. Co weekend impreza, czy to urodziny, czy wesela czy cokolwiek. Robią grilla, dym do domu leci, trzeba wszystkie okna zamykać. Drą mordy do 5 nad ranem centralnie koło naszych okien. Tera zrobili na tej posiadłości plac zabaw. Teraz to już z wózkiem nie wyjdę na ogród, bo będę się bała, że mały piłką oberwie. Moja mama mieszka na wsi. Tam każdy ma swój plac zabaw w ogrodzi. Dzieci będą tam bez opieki mam demolować i drzeć mordy, a wieczorem buracka i prostacka młodzież będzie tam siedzieć o piwo chlać i się wydzierać. Nawet już na wsi człowiek nie ma prawa na odpoczynek na starość. Normalnie ręce opadają. Sołtyska ma to w dupie, sama klucze doaje do tego "klubu", a burmistrz nas olał totalnie. No i co teraz zrobić?? Iść do TV interwencja? Sprawa dla reportera? tak to wygląda jak robią imprezy
http://www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/9e2190a1b80b4f0c.html
http://www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/1148c9f09c277ebe.html
centralnie przy płocie.
Wiadomość wyedytowana przez autora: 21 maja 2014, 12:08
Limerikowo lubi tę wiadomość
-
nick nieaktualnyJa tam mam w nosie sasiadow, czasami dra sie na dzieci az zal, ale tak to nic nie zakloca spokoju. Za to wczesniej w wynajmowanym mieszkaniu to pietro nizej mieszkala piosenkarka co spiewa wsiowe hity w radiu jakas tam Edyta czy jak tam sie zwala
i spiewala zawsze od 21-22 praktycznie do 3.... do tego grala na fortepianie... darla sie,przeklinala i takie tam. Nikt nic nie robil w tym kierunku, no bo gwiazda i tknac Pani nie mozna bylo. Natomiast ja idac na 6 rano do pracy 7 dni w tygodniu (wychodzilam o 4:30-5:00) wlaczalam numerek z jej domofonem i dzwonilam i odchodzilam
ja nie moglam spac wieczorem, to ja budzilam jak szlam do pracy.I taka oto wojna
Wiadomość wyedytowana przez autora: 21 maja 2014, 12:23
alexast, evas, ivv, Limerikowo, eta lubią tę wiadomość
-
Nadrobię Was później.
Przepływy ok, ale hipotrofia po raz kolejny potwierdzona i nastraszyła mnie, że powinnam leżeć w szpitalu, no i od poniedziałku ląduje znowu na patologii. Muszę tylko ogarnąć w domu, pozałatwiać to co trzeba i niestety szpital aż do końca. Plus taki, że przepływy ok, minus, że termin wg usg mi się coraz bardziej oddala (z 23 czerwca zrobił się 14 lipca), bo mała zamiast przybierać coraz więcej to przyrasta tak samo, a centyle uciekają.
Limerikowo, monalisa lubią tę wiadomość
-
alexast wrote:my na spokojnie rozmawialiśmy i ja też wyrażałam swoje obawy no i mi tak szczerze powiedział. Nie zrobił tego jakoś po chamsku. Dodał też, że mimo wszystko będzie go bardzo mocno kochał. On lubi dzieci, więc jestem pewna, że jak mały będzie już na świecie to będzie go kochał i się nim zajmował. No przykro mi się zrobiło, bo oboje się staraliśmy. To i tak cud, że się udało. Nie liczyłam już na to, że się naturalnie uda. Byłam nastawiona na in vitro
Ja mysle, ze to kwestia tego, ze faceci inaczej przezywaja ciaze. Tez ostatnio z moim na ten temat rozmawialam i on mowi, ze dla niego to jest po prostu jeszcze nierealne. My ta ciaze odczuwamy od poczatku, mamy kontakt z dzieckiem jak nas kopie i mozna powiedziec, ze w jakis sposob je znamy. Dla nich to sie dopiero zacznie po porodzie. MOj np. nie mowi do brzucha bo dla nniego by to bylo "sztuczne" w sensie nie jest to w jego stylu. Ale na szkole rodzenia zapytal pania psycholog czy jezeli nie mowi do brzucha bezposrednio to znaczy, ze dziecko nie bedzie z nim mialo kontaktu. Ta uspokoila go, ze skoro ze mna rozmawia to dziecko i tak zna jego glos wiec nic na sile ma nie robic.
Limerikowo lubi tę wiadomość
-
Sunset nie smuć się, w szpitalu zajmą się Tobą i dzieckiem i wszystko będzie dobrze, zobaczysz.
Natalia, ja wynajmując mieszkanie mieszkałam nad małżeństwem z zespołu Horpyna (nie wiem czy ktoś kojarzy). Nie dość, że codziennie się kłócili i wyzywali od najgorszych, tak że co chwilę bety leciały przez balkon, to jeszcze robili sobie próby w mieszkaniu. On na akordeonie i śpiewał, a ona na flecieI jeszcze kupili sobie wielkiego, głośnego psa, a mieszkanie 40-metrowe
Ciekawe co u Pauli, nie odzywała się coś.Limerikowo lubi tę wiadomość
-
dziewczyny bo tak to jest mieszkać w bloku a i dom postawisz to różnie z sąsiadami traisz... w każdym razie mój cel to własny dom na dosyć sporej działce tak żeby nikt mi w okno nie zaglądał
ja mówię do mojego męża, że ja jakaś aspołeczna się robię coraz bardzie bo coraz bardziej mnie sąsiedzi dobijają pomimo, że np u nas spokój jest. Tylko w ogródku moim pod moim balkonem jak się zejdą i zaczną nadawać to nawet okna pozamykane nic nie dają - uwierzcie, że te skrzeczenie bab potrai wkurzyć masakrycznie... grrrrrrr
oni tu mają jakiegoś hopla na punkcie ogródków, codziennie robią coś a ja nei wiem ile i co jeszcze tam można robić bo siedzą całymi dniami a jak wychodzą to ogródek i tak wygląda tak samo jak zanim wlazły... ja nie wiem. A jeszcze wzięli się za mój ogródek i to bez mojego przyzwolenia ale że ja w ciąży to nie chcę sobie truć nerwów ale to pierwszy i ostatni raz jak coś mi tam robią...
niestety i na całe szczęście różnimy się między sobą, swoim stylem życia, zachowaniem... są plusy i minusy tego
ale mi dzisiaj Piotruś się wierci - jak mały robaczekchyba pupę przerzuca to na lewy bok to na prawy
Wiadomość wyedytowana przez autora: 21 maja 2014, 12:54
Mucha lubi tę wiadomość
-
dobrze, że chociaż grilla w ogródku nie palą
u mnie takie to to nadgorliwe, że jak ostatnio nie miały co robić to wyszły z grabiami poza ogródek
a takie pozdzierane głosy mają, że masakra - nie da się słuchać
a tak to przeszkadza, że po drugiej stronie bloku dzieci na placu za głośno się bawią
ivv lubi tę wiadomość
-
alexast wrote:Jak czytam wasze pełne miłości wypowiedzi to aż mi się płakać chce. Mój mi ostatnio powiedział, że on chciał dziecko dopiero jak będzie miał 35 lat i wydaje mu się, że teraz jest za wcześniej. No cholera jasna oboje jesteśmy po 30 na tu czekać??? Ma tam swoje napady miłości i bawi się z brzuszkiem, mówi do niego całuje go...
a ja .... też mam swoje wątpliwości i obawy. Ale kocham mojego bąbelka. Mam nadzieję, że tak pozostanie.
Twój maż jest po prostu zestresowany. Jesteśmy tylko ludźmi i mamy swoje ułomności i słabości
Pogadaj z nim dowiedz się co go gnębi,
a rady, żeby nie rozmawiać tylko pokazać urażoną minę są zupełnie nie adekwatne
Trzeba rozmawiać, dużo rozmawiać, zmieni się całe życie po porodzie i jak najbardziej trzeba wyrazić swoje lęki- wspólne omówienie ich zawsze przynosi ulgę
Ja jako przyszła matka się stresuje, mój maż też- czasem jest mega napięcie, zwykle ja wybucham, ale mówię, że się boję i to dlatego drobiazgi wyprowadzają mnie z równowagi
a kobiety, które mają po porodzie baby bluesa, które każą zabierać od siebie dzieci i płaczą, że nie umieją ich kochać- one nie są wyrodnymi matkami, mają po prostu depresję, którą wywołały jakieś lęki- nowa sytuacja
Wszystkie stany i emocje są normalne, nie ma co oceniać
Sytuacja sama się wyklaruje, jestem pewna, że kocha Was ponad życie, boi się tylko czy będzie dobrym ojcem, warto go teraz wesprzeć i czasem szepnąć : Kochanie będziesz najlepszym ojcem na świecie, wzmocnisz jego wartość, a on będzie Ci to powtarzał po porodzie, gdy Ty będziesz potrzebowała wsparcia.
Galanea, Duchess, ivv lubią tę wiadomość