Marcowe Mamusie 2015
-
WIADOMOŚĆ
-
Antt to super! kciuki się przydały chyba
Justi...naprawdę poszła mi łza z oka...jednak kto by to przeżył jak nie kobieta...dobrze, że wszystko się tak skończyło i dzięki Bogu pojechałaś do szpitala! Niesamowity- szybki przebieg sytuacji...ehh...masz już maluszka i to jest najważniejsze...dziękujemy za taki szczegółowy opis sytuacji..
Anastacia wszystkiego najlepszego kochana...zdrowego dzidziusia łatwego porodu i zawsze uśmiechu na twarzy..KAsy też bo się przydaje jednak:P
a ja dziś już po raz drugi się popłakałam bo pierwszy raz rano jak obudziły mnie odrętwiałe ręce...;/ mam takie dłonie- balony że szok i do tego lewa mnie tak rwała że nie mogłam wytrzymać...mam tak już drugie dzień zaraz po obudzeniu...nie wiem jak to załagodzić..;/ jak już tak będzie codziennie to chyba ja nie wiem..
życzę wszystkim kobitkom wypisów ze szpitala...a pozostałym miłego dniaanet525 lubi tę wiadomość
Styczeń 2014 [*] 9t
Marzec 2015 ♡ moja mała wielka miłość
Grudzień 2016 [*] 11t
Marzec 2018 ❤️
-
A to moje wielkie małe szczęście
Wiadomość wyedytowana przez autora: 9 lutego 2015, 10:39
noa8, Rubi, Scarlett2014, Ewelaa, anet525, czekaja, madziutek 23, Justyska89, belladonna, gosiaczek31, jasmin, ines31, kasss, SunSun, loszcz, konwalianka, slodka100, ewka1990, Madzik82, MisiaMonisia, MamaAdasia, bella82, Sarah88, limcia, Niunia86, Emca, Krokodylica, gabi30, Rybeńka, Emrica, kaczamila, MoniaP lubią tę wiadomość
-
Justi zamarlam jak to przeczytałam. Najważniejsze ze juz po wszystkim i juz malutka jest na świecie. Nie martw się teraz bedzie tylko lepiej i juz niedługo zabierzesz ja do domu. Obie byliście bardzo dzielne.
-
nick nieaktualny
-
Witam dziewczyny!
Trzymam kciuki za dzisiejsze wizyty (ja jutro wizytuję, ciekawe ile mały urósł, bo na zmianę pozycji nie liczę bo czuję ruchy jak dotychczas )
Anet świetnie że do domu wracasz, teraz będzie tylko lepiej.
Anastacja Wszystkiego co Najlepsze życzę Tobie a w szczególności pomyślnego rozwiązania no i zdrowego maluszka :*
Justi kochane te twoje maleństwo, na pewno szybko nauczy się ssać i szybko w zaciszu domowym będziesz mogła się cieszyć macierzyństwem. Z twojego opisu porodu wynika że jednak porodu nie można zaplanować i nigdy nie wiadomo co się za chwilę rozwinie. Dobrze że wszystko się dobrze skończyło.
Niunia ale twoja kruszynka się zmieniła, widać że przybrała, jeszcze troszkę i na pewno wróci do domu
Miłego dnia wszystkim
Niunia86 lubi tę wiadomość
-
justi straszne co przeszlas ale najważniejsze ze masz już swój skarb cały i zdrowy Lilka i Lenka są przesliczne;-)
Anet cieszę cię ze wychodzisz do domu;-)
Anastacia wszystkiego najlepszego pociechy z dzieciaczków
A ja niestety zostaje w szpitalu wczoraj lekarz wspomniał o wypisie a ordynator na o chodzie mowi że nie ma takiej możliwości i de mam z łóżka nie wychodzić najprawdopodobniej zostanę tu do porodu który będzie wcześniej ale nic więcej nie wiem wymeczyli mnie od rana byłam 4godz pod ktg bo mala nie chciała się ruszać a cala noc tak wariowala
Trzymam kciuki za wizyty i wypisy;-)[/url]
-
Ciężko było Was nadrobić z całego weekendu, ale poczytałam sobie o teściowych i mężach
My mieliśmy gości, więc nawet nie było kiedy kompa odpalić. Dziś mam wizytę, więc trzymajcie kciuki mocno, mocno.
Połowy już nie pamiętam, ale:
Limcia - meeeega gratulacje, nie możemy się doczekać nawet najgorszej jakości fotki Twoich skarbów. Ty odpoczywaj i nabieraj sił.
Niunia - no słodycz jak zawsze
Juusti - jesteś twarda sztuka, duże przeżycie...
Kasss - dzięki za pamięć, mam nadzieję, że Cię szybko wypiszą. Będziesz mieć przy okazji ogląd na ten szpital i czy warto w nim rodzić
Szpitalne dziewczyny - mocno, mocno trzymam kciuki za Was i dziś zabieram się za pakowanie swojej torby do szpitala...
gosiaczek31, madziutek 23, Scarlett2014, limcia, Niunia86 lubią tę wiadomość
-
nick nieaktualnyKasss moze lepiej ze zostajesz. Widocznie to konieczne, a tam ty i julka jestescie bezpieczne. Lada dzien masz donoszona ciaze wiec pocieszajace jest to ze nawet jesli wczesniej urodzisz to maluszek jest dojrzaly i sobie poradzi ze wszystkim i szybko razem wyjdziecie do domku. Trzymaj sie dzielnie i lez jak lekarz kazal:-)
-
Justi mała jest słodka jak cuiereczek
Kiedy patrzę na to zdjęcie to nie mogę uwierzyć jak blisko bylyscie od tragedii i ile miałaś szczęścia ze byłaś akurat w szpitalu.W domu byś nawet nie wiedziała ze tętno spada...
Najważniejsze ze jesteście obie całe i zdrowe.Już niedługo jak pojawi się odruch ssania będziesz mogła zabrać malutką do domu. -
nick nieaktualnyhej dziewczyny
anastacia wszystkiego co najlepsze i szczęśliwego rozwiązania w terminie
justi zamarlam jak to czytalam masakra ale dobrze ze wszystko się dobrze skończyło malutka napewno szybko dojdzie do siebie i wyjdzie ze szpitala
justi i niunia kruszynki wasze śliczne
anet super ze wychodzisz kciuki jednak coś dały a teraz musisz bardzo się oszczędzać
kasss przykro mi ze ty jeszcze musisz meczy się w tym szpitalu może nie będzie rąk źle ze do samego porodu może zmienia decyzję. a mała przez nic wariowala i się zmeczyla wiec rano spać jej się chciałoAnastacia33, Niunia86 lubią tę wiadomość
-
Juusti69 wrote:Hej! Mnie już wypisali, a malutka musiała zostać w szpitalu. Wszystko jest dobrze, oczka wyzdrowiały. Oddycha sama, leży sobie w łóżeczku normalnie, tylko nie ma odruchu ssania i to jest główny problem. Przystawiam ją często do piersi, położne podają butelke, ale ona nie rusza buzią tylko łyka, z tego powodu jeszcze jest karmiona przez rurkę. Ja zaopatrzyłam się w laktator bo muszę ściągać dla niej pokarm co 3h. (albo na oddziale, albo w domu i przywozić) Wyszłam w piątek więc przez te dni siedzę u niej cały czas, mąż już kangurował. Teraz już się uspokoiłam ale ostatnie dni to był dla mnie koszmar, nic gorszego mnie w życiu nie spotka. Jak wrociłam do domu sama bez dziecka.. wyłam cały czas, okropne uczucie, taka bezsilność.
A w dniu urodzin Lilci było tak: Rano wstałam, nic mnie nie bolało, o 6 pani mierzyła tętno i było okej. Ale o 8 wzieli mnie jeszcze pod USG, było baaaaardzo długie ale w sumie niczego sie nie dowiedziałam. Wrociłam na sale, dostałam kroplówke i podłączyli na KTG. Wyszło dobrze, po KTG kazali przyjsc do zabiegowego na badanie, (ciągle łaziłam z kroplówką) ordynator stwiedził że szyjka czy pochwa całkiem wygładzone i do porodu przygotowane, że podamy leki na macice i będziemy powstrzymywać. powiedział że moge jesc tylko to co kuchnia daje, zeby nie podjadac, wróciłam na sale. Zjadłam kanapke. Ale przyszły Panie połozne i powiedziały że jednak zrobią mi jeszcze jedno KTG. I że gdy tetno zaczenie spadac ponizej 100 to zeby dzwonic. W tym czasie była moja mama (pracuje w tym samym szpitalu) i mowi że przyjdzie za poł godziny jak sie ktg skonczy. no wiec 15minut ktg było okej, a po tym czasie patrze a tu tetno 100,95,85,75.. dzwonię. Przyleciały położne, za chwile ordynator i mowi że to nie ma na co czekać i każą mi BIEC na USG i pozniej do zabiegowego, ja kroplowke w reke i biegne. a tam już koszmar, 10 osob osob na sali, kaza sie rozbierac szybko, stałam tam GOŁA. już leże na fotelu, zaczeły mnie golić (cała sie trzesłam i przepraszalam ze ja sie nie spodziewalam bo bym to sama zrobiła) jedna mnie goliła,druga pobierała krew, trzecia cos robila przy kroplowce i wstrzykiwala antybiiotyk, i a czwarta jeszcze robila ze mna wywiad o grupe krwi, przetaczanie krwi itp , a w między czasie podpisywalam zgodę na CC.. jak wkładali mi cewnik to nawet nie wiedzialam co oni robia tylko czułam ból. Nogi trzęsły mi sie cały czas. Kazali wstać, dostalam cewnik w ręke i szybko klasc sie na lozko. Ja w panice, ze nawet nikt nie wie ze bede rodzic.. A tu moja mama wchodzi na korytarz i w takim szoku co sie dzieje, a Panie tylko 'decelaracja sie zapisala idziemy na cięcie" no i moja mama w płacz, ja w płacz, usłyszałam tylko od niej "boże kochanie wszystko bedzie dobrze" i jeszcze mnie na lozku zawiozła na sale.. tam też horror, caly oddzial sie zleciał, był problem bo zjadlam tą kanapke i ze moze byc w przełyku, tam jeszcze kilka pytań, i mnie uśpili bo miałam ogólne bo nie było absolutnie czasu na podpajęczynkowe. Później się zbudziłam jak mnie wiezli juz po operacji to był już mąż i mama i słyszałam tylko ' juz po wszystkim' i nagle taki ból niesamowity poczułam że się rozpłakałm już całkiem. Mama opowiadała że najpierw usłyszeli jak mała płacze i za sekunde już ją wiezli szybko na góre na oddział intensywnej terapi noworodkow i ze widziala tylko główke. Później swoje na sali odcierpiałam. Mąż biegał na góre sie dowiadywać co z małą, no ale na szczescie wszystko sie okazało okej, waga 2010, 47cm, 9 punktow. W ogole cała ta sytuacja chociaż jest długo opisana trwała może 15minut zaczynajac od KTG do przywizienia mnie juz na cesarke. To był najgorszy a zarazem najpiękniejszy dzien w moim zyciu bo to jednak narodziny córki. Po czymś takim to na prawde NIC mi już nie jest straszne.
Jeszcze na karcie informacyjnej mam napisane "zagrożenie zamartwicą wewnątrzmaciczną płodu". malutka by się udusiła po prostu.. Boże.. Nie chce nawet myśleć co by się działo jak bym nie była w tym szpitalu i wtedy nie pojechała.