Marcowe Mamusie 2016 :-)
-
WIADOMOŚĆ
-
arien wrote:Annak, moja terapeutka ma świetne opinie. Kiedyś pytałam ją, jakoś na samym początku o nurt, w którym będziemy pracować, ale w sumie nie umiała mi dokładnie odpowiedzieć na to pytanie. Generalnie nasze spotkania polegają najczęsciej na tym, że opowiadam o tym, co się aktualnie u mnie dzieje, i jakie emocje i odczucia są z tym związane. Trochę brakuje mi prób rozwiązania moich największych problemów, czyli np. strachu przed jazdą środkami komunikacji, albo strachem przed tym, że w jakimś miejscu publicznym nie ma wc i się posram ;P
Arien,
Ale może po prostu potrzeba więcej czasu?
Ja przez pewien czas też głównie opowiadałam aktualne wydarzenia + odczucia + emocje + odpowiedź na kluczowe pytanie "a co to oznacza? co to o mnie mówi?". Wydawało mi się przez jakiś czas, że to tylko takie ble-blanie cotygodniowe. A potem nagle zdałam sobie sprawę, że te opowieści zbierały się w jedną całość. Nie tylko na kartce pani psycholog, ale też z tyłu mojej głowy. I podprogowo prowadziły do późniejszych odpowiedzi.
Potem niespodziewanie wpadłam na trop z przeszłości (wcześniej wyparty kompletnie) i potem było już tak jak napisałam powyżej w odpowiedzi na post Love_life.
Więc może po prostu potrzebujesz więcej czasu.
Najważniejsze, że terapeutka Ci odpowiada, bo to jest podstawa. -
Martita, a teraz zyjesz normalnie? Bo ja cały czas przez swoje obawy jestem ograniczona. Mam obawy przed tym, żeby np pojechać samemu do centrum handlowego...i po prostu tego nie robię, a nie raz mam ochotę się gdzieś wypuścić. Jeśli mam gdzieś jechać to tylko autem. Do autobusów i tramwajów staram się nie wsiadać bo co będzie jak zachce mi się kupe, a bedzie (nie daj boze) korek? Bo a aucie to najwyzej zrobie kupe w gacie ale nikt nie zobaczy. To sie moze wydawac zabawne, ale takie mysli nie raz spowodowały u mnie atak paniki. I dusznosci tez
najgorsze jest to, że jak nie mozna oddychac to człowiek jeszcze bardziej sie boi. Jak zaszłam w ciąze to gdzies w pierwszym tygodniu mialam ze dwa ataki, kiedy brzuch mnie mocniej zabolał. Masakra. Teraz już mi przeszły bo po 1. przyzwyczaiłam się już do odmiennego stanu a 2. nie chodzę do pracy i dzięki temu poziom stresu jest mniejszy.
Eh, ja mam podejrzenia czemu tak moze byc u mnie. jak bylam mala moja mama baaardzo zle mnie traktowała, byłam nic nie wartym debilem, czulam sie kompletnie bezwartosciowa. To sie zaczelo zmieniac jak w wieku 12 lat wyladowalam na toksykologii po probie samobojczej. Poza tym zawsze czulam ogromna presje ze strony rodzicow i non stop czulam ze nie spelniam ich oczekiwan. A to na mnie mialo ogromny wplyw. Ale tak jak mowisz annak, moze potrzeba wiecej czasu po prostu...
Jeezu, ale sie wynaturzyłam, wybaczcie. Ale lubię tak czasem wyrzucic z siebie tę sprawę z lękami...to takie...hmm, nie wiem, czuje sie wtedy swobodniej.Wiadomość wyedytowana przez autora: 24 sierpnia 2015, 22:34

-
Ja po lekach chodzilam jak śnięta i generalnie było mi wszystko jedno. Dzisiaj uważam że były albo źle dobrane albo za mocne. Ja na terapię chodziła 3 lata i na prawdę dużo zmieniła bo zawsze uważałam że jestem klasycznym przykładem dda (i od takiej terapi zaczęłam) a w trakcie wynikło że nie koniecznie i problem leży w innym miejscu.
-
Arien ja od zakończenia terapii miałam dwa ataki w tym jeden poważniejszy bo straciłam przytomność, ale ogólnie jest na prawdę dużo lepiej. U mnie ataki wychodziły jak emocje wygasały i nie mogłam się ich spodziewać i to mnie ograniczało, bo bałam się wyjść z domu. Ale dużo dały mi ćwiczenia oddechu i panowania nad emocjami.
-
arien wrote:Zaotrzenie pojawia się zawsze, kiedy w moim życiu pojawia się wiecej stresów (magisterka, ślub, zmiana pracy).
Miałam dokładnie to samo!
Był jeden wyjątek. Wielki przełom. Pierwsze poronienie. Najbardziej dramatyczny moment w moim życiu, a w efekcie (paradoksalnie) okazał się być czymś, co na zawsze dodało mi sił i postawiło mnie na nogi.
Wtedy po raz pierwszy w życiu dałam sobie prawo, żeby nie udawać, że muszę być silna, dzielna, że daję sobie radę. Pierwszy raz nie mówiłam "tak, u mnie wszystko w porządku, będzie dobrze". Po raz pierwszy pozwoliłam sobie na kompletne załamanie i słabość. I okazało się, że to było coś, czego potrzebowałam przez całe życie. Powiedzieć na głos "jest mi źle, nie daję rady, nie mam siły, poddaję się".
To było ogromne oczyszczenie...
Wtedy też pojęłam, że w dramatycznych zdarzeniach może być jednak głęboki sens.
arien wrote:Moja terapeutka mówi, że mam bardzo rozbudowany swój świat wewnętrzny i to dlatego mogę być taka lękowa...
Według mnie to jest coś wyniszczającego i pięknego zarazem
Bo taki świat wewnętrzny potęguje smutki i lęki, ale jednocześnie potęguje radości i poczucie szczęścia.
Mocniejsze przeżywanie na ogół działa w obie strony. Więc skłonność do rozpaczy potrafi podarować człowiekowi skłonność do euforii, jakiej nie znają bardziej "wyrównani" ludzie. -
Martita88 wrote:Ja po lekach chodzilam jak śnięta i generalnie było mi wszystko jedno. Dzisiaj uważam że były albo źle dobrane albo za mocne. Ja na terapię chodziła 3 lata i na prawdę dużo zmieniła bo zawsze uważałam że jestem klasycznym przykładem dda (i od takiej terapi zaczęłam) a w trakcie wynikło że nie koniecznie i problem leży w innym miejscu.
To super, że widzisz efekty!
Często tak jest z terapiami, że przychodzi się z czymś, z jakimś założeniem, a wychodzi się z zupełnie inną odpowiedzią... -
arien wrote:no właśnie my za bardzo nie robimy takich ćwiczen. Czasami probujemy oddychac, wsluchac się w oddech, odprezyc, ale musze przyznac, ze choc bardzo sie staram to zawsze czuje sie wtedy jak debil

Ja się zawsze źle czuję we wszystkich technikach typu wizualizacje, etc., że mam zamknąć oczy i coś odgrywać. Dlatego powiedziałam to mojej terapeutce i odeszłyśmy od tego.
Jestem teraz na etapie spisywania już w tabelce sposobów radzenia sobie z problemami. To będzie taka moja ściąga na przyszłość. To będzie wymierny efekt tej terapii. -
Martita88 wrote:Annak to właśnie zawsze mówìła moja terapeutka - głośno mówić o tym czego się boję i że sobię nie radze
bo wiecznie nie można udawać człowieka ze stali 
Tak jest!
Odkąd zaczęłam to robić, poczułam się lekka i wolna...
Martita88, Love_life, muminka83 lubią tę wiadomość
-
arien wrote:Jeezu, ale sie wynaturzyłam, wybaczcie. Ale lubię tak czasem wyrzucic z siebie tę sprawę z lękami...to takie...hmm, nie wiem, czuje sie wtedy swobodniej.
Może to właśnie część tej terapii - powiedzieć o pewnych rzeczach głośno. I (za przeproszeniem) wyrzygać je z siebie.
Martita88, Love_life lubią tę wiadomość
-
A wiecie co mi pomogło? ale to była jedna konkretna sytuacja. Mielismy z mezem jechaz na walentynki z jeszcze jedna para do Wawy. Obawiałam się tego wyjazdu bardzo. Jakbym jechala tylko z męzem to spoko, bo moglabym mu powiedziec, że zle sie czuje, że sie boje, że potrzebuje NATYCHMIAST do wc. Jakos swobodniej. Ale ponieważ nie mielismy jechac tylko we dwoje to sie balam i powiedzialam o tym na terapii. Doszłam razem z terapeutka do wniosku, że chyba najlepiej dla mnie by bylo, gdyby ta druga para wiedziala, co mi jest, ze moge zle sie poczuc. I skonczyło sie na tym ze przed wyjazdem wszystko im powiedzialam, chociaz nie bylo mi latwo. Powiedziałam tez, jakbym chciala, zeby zareagowali gdyby cos takiego sie zdarzylo. I powiem Wam, że ta swiadomość ze oni wiedzą i są w jakiś sposób przygotowani na mój lęk sprawiła, że mimo obaw całkiem dobrze sie bawiłam i nic zlego sie nie dzialo, czulam sie dobrze. I to chyba jedyna taka akcja z terapii, ktora przyniosla wymierny pozytywny skutek.
Ale moje lęki baardzo często biorą się jakoś tak ze środka, ze mnie, z tego, że np. wlasni boli mnie brzuch, albo z tego ze mnie mdli, albo z tego ze zakrecilo mi sie w glowie. Bo te wszystkie objawy przypominaja mi pierwsze objawy ataku lęku. I strasznie się ich boję co zazwyczaj faktycznie powoduje napad. I robi się takie zamkniete kółeczko. To sie nazywa lęk aksjologiczny, czyli lęk przed lękiem
Martita88, Love_life lubią tę wiadomość

-
annak wrote:Dokładnie tak było ze mną! Kiedyś uosobienie przebojowości i wiary w siebie, a potem nagle coś pociągnęło mnie w dół. Nagle stałam się smutna, niepewna siebie, bojaźliwa. Nabrałam lęków, niepewności.
I dzięki terapii znalazłam powód. Osadzony daleko w przeszłości, ale wywołany ponownie współczesnymi wydarzeniami. Od czasu tego odkrycia każde spotkanie było już kolejnym krokiem ku poprawie. To był przełom.
Oczywiście, że trzymam za Ciebie bardzo mocno kciuki! Żebyś znalazła tę przyczynę i sposoby na to by było coraz lepiej! Jestem przekonana (absolutnie przekonana!), że to się uda. Sama jestem najlepszym przykładem.
Dzięki kochana jesteś moim wzorem do naśladowania
[link=https://www.suwaczki.com/]
[/link]
2.02.15 7 tc mój aniołek :* -
A własciwie to fajnie, że wiecej nas tutaj po czy w trakcie terapii. Tzn nie fajnie, że życie zmusiło nas żeby na taką terapie uczęszczać, ale dzięki temu, że jest nas wiecej, nie czuje sie taka samotna z moją niespełna rozumu głową
Love_life, Martita88 lubią tę wiadomość

-
arien wrote:Martita, a teraz zyjesz normalnie? Bo ja cały czas przez swoje obawy jestem ograniczona. Mam obawy przed tym, żeby np pojechać samemu do centrum handlowego...i po prostu tego nie robię, a nie raz mam ochotę się gdzieś wypuścić. Jeśli mam gdzieś jechać to tylko autem. Do autobusów i tramwajów staram się nie wsiadać bo co będzie jak zachce mi się kupe, a bedzie (nie daj boze) korek? Bo a aucie to najwyzej zrobie kupe w gacie ale nikt nie zobaczy. To sie moze wydawac zabawne, ale takie mysli nie raz spowodowały u mnie atak paniki. I dusznosci tez
najgorsze jest to, że jak nie mozna oddychac to człowiek jeszcze bardziej sie boi. Jak zaszłam w ciąze to gdzies w pierwszym tygodniu mialam ze dwa ataki, kiedy brzuch mnie mocniej zabolał. Masakra. Teraz już mi przeszły bo po 1. przyzwyczaiłam się już do odmiennego stanu a 2. nie chodzę do pracy i dzięki temu poziom stresu jest mniejszy.
Eh, ja mam podejrzenia czemu tak moze byc u mnie. jak bylam mala moja mama baaardzo zle mnie traktowała, byłam nic nie wartym debilem, czulam sie kompletnie bezwartosciowa. To sie zaczelo zmieniac jak w wieku 12 lat wyladowalam na toksykologii po probie samobojczej. Poza tym zawsze czulam ogromna presje ze strony rodzicow i non stop czulam ze nie spelniam ich oczekiwan. A to na mnie mialo ogromny wplyw. Ale tak jak mowisz annak, moze potrzeba wiecej czasu po prostu...
Jeezu, ale sie wynaturzyłam, wybaczcie. Ale lubię tak czasem wyrzucic z siebie tę sprawę z lękami...to takie...hmm, nie wiem, czuje sie wtedy swobodniej.
Jejku ile z Nas przechodzi przez takie rzeczy aż nie mogę uwierzyć. Ja zawsze się stresuje ze w autobusie jak ktoś się popatrzy na mnie ze coś jest nie tak z moim wyglądem, co o mnie pomyśli itd zreszta przykladow jest wiele. niedawno mojemu M o tym powiedziałam ale był w szoku ze nawet by nie pomyślał. Fajnie ze jesteście i ze poruszylysmy ten temat od razu mi raźniej
[link=https://www.suwaczki.com/]
[/link]
2.02.15 7 tc mój aniołek :* -
Dziewczyny, tak czytam wasze wypowiedzi i jestem w szoku z jakimi problemami sie zmagacie Nie wyobrazam sobie ile musi byc w was sily zeby zmagac sie z codziennoscia, ktora dla was nie jest taka oczywista Ile dodatkowej energii wkladacie w to zeby przetrwac majac malenstwo pod sercem Jestem pelna podziwu i szacunku dla was. Obyscie znalazly takie poklady sily w sobie, ktore pozwola wam przetrwac nawet najtrudniejsze chwile
-
Witajcie późnym wieczorem:)
Dzisiaj mieliśmy prenatalne w 2D za friko, piszę dopiero teraz gdyż byliśmy na zakupach, potem u znajomych co im się dzidzia za miesiąc rodzi, dostałam kilka ciuszków:D bo oni będą mieć chłopca, a wszyscy stwierdzamy, że my córkę
a dostali kilka różowych rzeczy. Chociaż dzisiaj lekarka powiedziała, że za wcześnie na płeć
No i jeszcze musiałam Was z prawie całego dnia nadrobić... 
Kość nosowa obecna:) NT 2,0mm
6,83cm już ma dzidzia i serce wreszcie uderza mocno o co sie martwiłam: 166!
Powiedziała, że ogóle wszystko w normie, wyniki krwi za tydzień czy dwa, i na to skierowanie 2 prenatalne też za darmo będzie:)
Dostaliśmy 7 fotek, fajnie było widzieć jak bobas się rusza, rączką do buzi dotykał ahhh Generalnie lekarka głupia, smętna, jakby na siłę siedziała tam (bo oni się wymieniąją pacjentami na prenatalnych u mnie), ale nie przeszkodziła mi w dobrym humorze:)
xxx
xxx
Gratuluję innych udanych wizyt:)
Jestem z Wami serduszkiem dziewczyny, które się martwią o swoje dzidzie. Wszystko się ułoży, trzeba być dobrej myśli. Moi znajomi, u których dzisiaj byliśmy na 3 prenatalnych dowiedzieli się, że synek nie otwiera całej rączki lewej, że nie wiadomo czy ma całe paluszki, powtarzali badanie i to samo. Teraz pozostała wiara, że po prostu ich nie rozprostował, a oni co? Żartują sobie z tego i naprawdę podziwiam ich postawę, na pewno się martwią, ale są dla mnie przykładem do naśladowania!Wiadomość wyedytowana przez autora: 21 stycznia 2016, 15:03
She86, Kajola, A.Kasia, krówka_muffka, d'nusia, Kokaina, Kate84, Gośśś, Karolina@, Mietka 30:), Izoleccc lubią tę wiadomość

Córka!!! Kochana Hania :*
38+6, 19.30, 51cm, 2760 
-
Ale mam ciezka noc kochane. Dokladnie co godz jak z zegarkiem w reku budze sie ale nie z powodu mrozacych krew w zylach koszmarow ani krwawien plamien itp a przerazliwych krzykow prez sen coreczki
biedulce ida znowu zeby i dostala jeszcze katarku a co najgorcze nie moge jej od razu uspokoic bo sie odpycha i wygina dopiero jak wyciagnie raczki to moge dzialac i tulic aby sie uspokoila. Jedno dobre ze jeszcze moge polozyc ja na ciebie i w takiej pozycji zasypia. No nic ide dalej spac bo ma godz. Dobranoc








[/url]


