Marcowe Mamusie 2016 :-)
-
WIADOMOŚĆ
-
edyś wrote:dzielnicarodzica.pl/42426/14/artykuly/ciaza_i_porod/ciaza/Przerwane_marzenia?cid=11879913
Ja tez cos wkleje, moze sie przyda
Dziękuję! :-*
Przeczytałam. Bardzo ciekawy tekst. -
Gośśś wrote:to trzymam kciuki kochana zebys, w koncu znalazla przyczyne niepowodzen... I zebys niedlugo mogla cieszyc sie malenstwem...
Ja coraz czesciej mysle ze to co nas spotkalo to poprostu ogromny pechwszystkie badania wychodzily dobre... i do tej pory nie znam przyczyny...
Dziękuję!
No właśnie miałam zapytać, czy Ty robiłaś te badania i czy Wam udało się czegoś dowiedzieć.
Wyobrażam sobie, że to musi być trudne - nie znać przyczyny.
Ale jeśli to pech, to powiem Ci, że jego limit już wykorzystałaś. Teraz czas na wyrównanie stanu w naturze, czyli musi być potrójna radość! -
Annak, absolutnie nas tu nie zostawiaj, pisz ile dusza zapragnie!
Ja nie będę robila żadnego 3G, 4G czy nawet 10G. Mam pamiątki w postaci zdjęć czarno-białych i one mi wystarczają. Dla mnie liczy sie tylko to, żeby dziecko bylo zdrowe, nic więcej.
Dziewczyny, od jutra jestem na zwolnieniu !!!A.Kasia, arien, ksanka, Kajola, d'nusia lubią tę wiadomość
-
Arien to faktycznie troche dziwna sprawa z ta Twoja ciaza...
Wiadomo kazda ciaze jak tracilam bylo ciezko, ale najgorsze bylo jak 11dni siedzialam z mala, mialam ja na rekach, a pozniej odeszla... i wlasnie wtedy moj maz pierwszy raz plakal i wtedy widzialam ze tez to jednak przezywa...
Annak heh wlasnie mialam wszystkie badaniai wszystko jest ok... i to jest wlasnie najgorsze w tym wszystkim...
Aniołek 6tydz [*]
Zuzia 20tydz [*]
Amelka 25tydz [*]
-
Dziewczyny czytam o Waszych emocjach związanych z utratą dzieci i nawet nie wiem czy mam prawo się wtrącić w tą dyskusję, bo tego nie przeżyłam. Jednakże ja w swojej psychice również mam jedną bliznę, spowodowaną śmiercią dwudniowego chłopczyka urodzonego w terminie. Przeżywałam z koleżanką jej ciążę, pozwalała mi czuć kopniaki, przygotowywać wyprawkę. Jednak któregoś dnia, kiedy koleżanka prowadziła samochód jedna dziewczyna wjechała jej pod maskę, pasy ścisnęły jej brzuch i posypała się lawina nieszczęść. Po porodzie (w terminie) mały żył dwa dni. To co działo się potem wspominam jako koszmar. Koleżanka po cc wypisała się do domu na własne życzenie i praktycznie całe dnie siedziałam przy jej łóżku i płakałam razem z nią. Ale nawet przez chwilę nie pomyślałam, aby się od niej odwrócić, zostawić ją samą z tym niewyobrażalnym bólem... Dlatego też jak piszecie, że znajomi się od Was odwrócili, przyjaciółki zaczęły unikać to dla mnie jest to nie pojęte!!! Przecież wiadomo, że człowiek po stracie potrzebuj drugiej osoby...
-
Gośśś wrote:Annak heh wlasnie mialam wszystkie badania
i wszystko jest ok... i to jest wlasnie najgorsze w tym wszystkim...
Kochana,
A może to trzeba właśnie obrócić w pozytyw? Nie ma przyczyny, a więc nie ma realnego problemu wiszącego nad Wami, czegoś, czego należałoby się konkretnie obawiać. To znaczy, że nie ma powodu, żeby z ciążą coś było nie tak. A skoro nie ma, to znaczy, że będzie dobrze. -
Est wrote:Ja nie będę robila żadnego 3G, 4G czy nawet 10G. Mam pamiątki w postaci zdjęć czarno-białych i one mi wystarczają. Dla mnie liczy sie tylko to, żeby dziecko bylo zdrowe, nic więcej.
Dziewczyny, od jutra jestem na zwolnieniu !!!
Ja chcę tylko to trzecie badanie prenatalne zrobić w 3D ze względu na pamiątkęObiecałam to sobie.
Super, że będziesz na zwolnieniu - odpoczniesz i zrelaksujesz sięJa się lenię od początku, w sumie to w większości śpię... Nie mogłam sobie pozwolić w tej pracy latać w ciąży. Odpoczywam po pracy 8 letniej, w większości pokrywanej ze studiami(w sensie praca non stop podczas studiów dziennych). Zresztą się już wypaliłam i zamierzam potem szukać innej pracy.
Wiadomość wyedytowana przez autora: 27 sierpnia 2015, 16:19
Córka!!! Kochana Hania :*38+6, 19.30, 51cm, 2760
-
Przy moim pustym jaju, mąż zaczynał nową pracę zdecydowałam, że nie ma brać wolnego i w szpitalu pojawiać się po pracy. Do szpitala zawiozła mnie przyjaciółka. To ona była przy pierwszych skurczach wywołanych tabletkami, well to ona leciała po nerkę do pielęgniarki jak zaczęłam wymiotować i to ona przytrzymywała mi głowę. Cieszę się, z jednej strony że to ona, wiem że przeżyła to mocno razem ze mną ale też wiem, że mąż cierpiał by jeszcze bardziej a tak mogłam być dla niego silna.
-
arien wrote:Dziewczyny, póki co byłam tylko podekscytowana dzisiejszą wizytę, teraz łapie mnie juz stres
No właśnie... Do tego doprowadziło moje smucenie
Kochana, nie stresuj się, tylko ciesz, bo za parę godzin zobaczysz kogoś wyjątkowego!A.Kasia lubi tę wiadomość
-
Ja dwa lata temu też poroniłam. Według moich obliczen był to 7 tydzien ciąży a według obrazu na usg 5 tydzien i moja Pani doktor mowiła że jak by nic sie nie działo to za 4 dni mam przyjechac(po weekendzie) i w tym czasie zaczeło się dziac i poroniłam samoistnie do szpitala nie jechalam bo wiedzialam ze i tak nie pomoga mi. Pozniej kontrola i bylo wszystko ok. Troche to przezywałam płakałam a nie mam zadnej przyjaciółki czy kolezanki aby porozmawiac, jednym wsparciem byla kuzynka mieszkajaca 100km odemnie. Mówiłam sobie że to nie był nasz czas i wiem że gdybym słyszała serduszko wtedy i pozniej poroniłą to tak łatwo bym sie nie pozbierała. Teraz od samego początku jestem dobrej myśli wiem że jest dobrze i moje maleństwo rośnie.
Jutro mam wizytę zobaczymy ile mój szkrabik urósł przez 3 tygodnie -
annak - Twoje smucenie nie miało tu nic do rzeczy! Po prostu się denerwuję, bo jeszcze nie poznałam swojego ktosia
Tygrysku - własnie tak jak mówisz, u mnie nie było zarodka, nie było serduszka, więc starałam sobie to wizualizować czystko medyczno-biologicznie.
-
arien wrote:annak - Twoje smucenie nie miało tu nic do rzeczy! Po prostu się denerwuję, bo jeszcze nie poznałam swojego ktosia
No i właśnie najwyższa pora, żeby to zmienić!
19:30? Dobrze pamiętam? -
Z tym pocieszaniem to myślę, że zależy dużo od osoby, ja np jest dość skryta i nie chciałabym żeby się ktoś nade mną użalał, szczerze to sama bym się przed ludźmi chowała, żeby nie widzieć ich wzroku. Akceptowałabym tylko męża i może mamę. Także ja jestem w stanie zrozumieć, że ktoś w takich sytuacjach nie chce się narzucać, bo może sam by sobie kiedyś, w takiej sytuacji, tego nie życzył.
-
baassiia wrote:Z tym pocieszaniem to myślę, że zależy dużo od osoby, ja np jest dość skryta i nie chciałabym żeby się ktoś nade mną użalał, szczerze to sama bym się przed ludźmi chowała, żeby nie widzieć ich wzroku. Akceptowałabym tylko męża i może mamę. Także ja jestem w stanie zrozumieć, że ktoś w takich sytuacjach nie chce się narzucać, bo może sam by sobie kiedyś, w takiej sytuacji, tego nie życzył.
No właśnie. Dlatego chyba najlepiej jest pytać: jak mogę Ci pomóc? co mogę zrobić? czego potrzebujesz?
I dostosować się. Bo każdy jest inny.