Pazdziernikowe mamusie 2014
-
WIADOMOŚĆ
-
01.11 to radosne święto gorzej urodzić się 02.11.
Ciężko w takich sytuacjach potem wyprawiać dziecku urodziny bo większości w domach nie ma, ale jest pewność, że zawsze będzie dzień wolny;)
Trzeba szukać pozytywów;)Nelly, DeLaCruz lubią tę wiadomość
-
nick nieaktualnyMam problem, w nocy mały zaczął mi się prężyć przy cycu i to bardziej niż zwykle. Dziś w dzień to samo tylko że zaczął się odrywać i normalnie wrzeszczeć, myślałam że go brzuszek tak boli a on po prostu nie najada się jednym cycusiem
Boję się że pokarm mi zanika
-
Mad8, gratuluję! Bardzo mi przykro z powodu tego wszystkiego, co musiałaś przejść, by móc w końcu tulić swojego wyczekanego synka
Mam nadzieję, że teraz już będzie dobrze i szybko zapomnisz o trudach porodu, a zostanie sama radość, że jesteście już razem!
-
nick nieaktualnypestka wrote:Anoolka a spi Ci normalnie? skąd wiesz, że sie nie najada?
Czytałam przed chwilą że w trakcie karmienia pojawiają się w poszczególnych tygodniach kryzysy laktacyjne które mijają po kilku dniach i mam nadzieję że to to.Wiadomość wyedytowana przez autora: 29 października 2014, 16:45
-
Kurcze, nieciekawie macie z tymi bioderkami. Ja dziś byłam z Małgosią już drugi raz na kontroli u nas w ośrodku zdrowia i za każdym razem dzwoniłam po prostu dzień wcześniej, że będę i nie było problemu. Za dwa tygodnie idziemy znowu, bo ponoć bioderka nie są idealne, więc musimy często kontrolować i ćwiczyć w domu.
A poza tym byłam też dziś u pediatry na kontroli, bo dziecię zaczęło mi mocno ulewać. Na szczęście przybiera na wadze prawidłowo, a nawet trochę za dużo wg pani doktor i waży już 3,5 kg (od wypisu ze szpitala przybyło nam 900 g). A na ulewanie mamy zmienić mleko na takie z AR.
No i mamy ciemieniuchę na brwiach(!)
Jestem dumna z Małgosi, bo nie płakała ani u ortopedy ani u pediatry. Nawet jak pediatra ją rozebrała to zaczęła się do niej śmiać. Chyba brzdąc myślał, że rozbiera się do kąpieli, którą bardzo lubi
Dziewczyny nierozpakowane, życzę dużo sił i cierpliwości. Już niedługo każda będzie miała swoje szczęście przy sobieAniqa lubi tę wiadomość
-
Nutella wrote:A ja niestety dalej w dwupaku.
Jeśli nic się nie rozkręci to w niedziele na oddział;(
Ja to samo, tylko mam nadzieję, że będą miejsca w szpitalu, w którym chcę rodzić i w którym mam lekarza. Jeszcze jednego problemu bym nie zniosła. Z samoistną akcją mogę rodzić wszędzie, ale wywoływanie wolałabym pod kontrolą swojego lekarza.
A tak poza wszystkim to po poniedziałkowej akcji, kiedy byłam pewna i mój lekarz też, że zaczynam rodzić, mam mega doła, że wszystko tak poprostu przeszlo:-(
[/url]
[/url]
-
Cześć dziewczyny, baaardzo dawno mnie nie było!
20 października urodził się mój Witek!
Wczoraj po 9 dniach (a ja po 13) wyszliśmy do domu i jest cudownie! Jak opuszczaliśmy szpital to się normalnie popłakałam ze szczęścia. Witek był w sumie 5 dni pod lampami, non stop w bardzo wysokiej temperaturze, wyjmowany tylko na krótkie karminie (przez to musiałam go dokarmiać ze strzykawki swoim mlekiem) - strasznie się męczył i pocił. Cały teraz jest w potówkach Na szczęście należy do dzieci które jak się dobrze najedzą to śpią jak zabite, wiec przynajmniej nie napłakał się dużo podczas naświetlań. Na nieszczęście - żeby się dobrze najeść, tak naprawdę pod korek, potrzebuje przy cycu 40-50 minut (czasem rozbite na dwie części, z przewijaniem w środku). No ale mi to tak bardzo nie przeszkadza, więc niech sobie tak je. Potem śpi 3 godziny. A dzisiejsza pierwsza noc po szpitalu to już naprawdę była super. Oczywiście jadł jak to on, długo, ale miał dwie piękne drzemki - jedna 3 godziny, druga 4. Między nimi niestety prawie godzinna przerwa, no ale nie można mieć wszystkiego od razu. I tak jestem w miarę wyspana
Nelly, sylwia1985, pestka, lubek, ao12., Aniqa, paaolka, Anoolka, nadzieja!!!, Kajaoli lubią tę wiadomość
-
A tutaj opis porodu i tego co się działo przed:
OPIS PORODU
W czwartek miałam rutynową wizytę u mojego lekarza. Wcześniej miałam iść na kontrolne KTG do położnej. To było moje pierwsze więc nie wiedziałam jeszcze co i jak. Nagle zaczęła się w okół mnie robić lekka panika, potrząsanie brzuchem, zmienianie pozycji... Okazało się że dziecko miało przez chwilę bardzo niskie tętno. Kazali mi od razu jechać na izbę przyjęć. Na izbie znów KTG, i znów tętno zwolniło, chociaż tym razem na bardzo krótko. Lekarz który mnie przyjmował powiedział że decyzja należy do mnie, ale jego zdaniem najlepiej jak najszybciej zakończyć ciążę, bo nie da się mnie podłączyć do KTG na stałe, a stać coś się może w każdej chwili.
Tym sposobem wylądowałam na patologii ciąży. W czwartek masaż szyjki i test 2h oxytocyny - zero reakcji. W piątek masaż szyjki i 6h oxytocyny - lekki ból brzucha. W sobotę dzień odpoczynku od indukcji. W niedzielę znowu masaż szyjki i 6h oxytocyny - ale znów tylko lekkie bóle brzucha i brak postępu porodu (2 cm rozwarcia, długość szyjki 1cm).
W poniedziałek 20 października miał być znowu dzień odpoczynku, a we wtorek ostatni już raz próba oxytocynowa. No ale przyszedł na dyżur inny lekarz i zmienił zdanie Na porannych obchodzie stwierdził ze nie ma co tracić czasu i przebijamy pęcherz płodowy. Byłam mega zła na to, bo wiedząc że się raczej nic nie zadzieje, pozwoliłam mężowi jechać na delegację do Krakowa, a tu mi chcą wywoływać poród! No ale co miałam zrobić - zgodziłam się oczywiście. O 11 przebili pęcherz. Dwóch lekarzy musiało to robić - pierwszy się poddał i stwierdził że nie da rady Pęcherz podobno był bardzo gruby. Drugi wziął jakieś szatańskie narzędzie i jakoś przebił ale też się upocił. Nie wspominając o mnie...
Po dwóch godzinach od odejścia wód zaczęły się lekkie skurcze. O 14 przeszłam na salę porodową (przebywałam wcześniej na patologii cały czas). Tam juz była ze mną siostra. Skurcze niestety nieregularne i marne były, więc o 15 podłączyli mi oksytocynę. Wtedy skurcze zrobiły się konkretne i baardzo bolesne. Niestety słabo w dalszym ciągu rozwierały szyjkę. Około 17 miałam rozwarcie tylko 3 cm (czyli od przebicia pęcherza postęp tylko o 1 cm). Byłam już wtedy od godziny w wannie. Początkowo ładnie złagodziła skurcze, ale o tej 17 i tak zrobiły się nie do wytrzymania. Bardzo słaby był ze mną kontakt, dosłownie szalałam z bólu Skupić się mogłam tylko na tym charakterystycznym jęczenio-krzyczeniu które trochę uśmierza ból. Wtedy przyjechał mój mąż i wszedł na salę. Widziałam go, ale nie zdołałam ani słowa powiedzieć... Widziałam po jego minie że bardzo cierpi patrząc na mnie i powiedziałam żeby została tylko moja siostra. Wtedy też poprosiłam o jak najszybsze podanie ZZO. Lekarz przyszedł szybko, dostałam znieczulenie i zaczęła się bajka Czułam tylko napinanie brzucha. Chwilę przed znieczuleniem dostalam też lek na zmiękczenie szyjki. Była godzina 18. Do 20.00 z 4 cm zrobiło się 10. Przez ten czas był ze mną znowu mąż Cały czas tylko cieszyłam się że za chwilę Witulek będzie z nami. Jak się zaczęły parte, ponownie wyprosiłam męża. Widziałam że nie chce przy tym być Parte już trochę bolały - szczególnie czułam ból w spojeniu łonowym. Ale szło wytrzymać. W niecałą godzinę urodziłam mojego królewicza . To było niesamowite, dokładnie czułam gdzie on jest, co teraz przechodzi, czy głowa, czy coś innego... Pękłam trochę w okolicach cewki moczowej (mam szyte wargi mniejsze), ale krocze i sama cewka bez szwanku. Po szyciu wrócił na salę mąż.
Po porodzie byliśmy na sali jeszcze ponad dwie godziny. Najpierw przytulaliśmy się z Witu i kamiliśmy, potem do Witu przyszedł neonatolog a ja jadłam obiad i piłam herbatę.
Podsumowując - naprawdę cieszę się że wzięłam znieczulenie i że była taka możliwość. Teraz wspominam poród jako naprawdę fantastyczne doświadczenie. Gdybym miała te bóle przeżyć do końca to pewnie bym go pamiętała zupełnie inaczej.Nelly, lubek, ao12., ataga4, Aniqa lubią tę wiadomość
-
poczwarkah wrote:A tutaj opis porodu i tego co się działo przed:
OPIS PORODU
W czwartek miałam rutynową wizytę u mojego lekarza. Wcześniej miałam iść na kontrolne KTG do położnej. To było moje pierwsze więc nie wiedziałam jeszcze co i jak. Nagle zaczęła się w okół mnie robić lekka panika, potrząsanie brzuchem, zmienianie pozycji... Okazało się że dziecko miało przez chwilę bardzo niskie tętno. Kazali mi od razu jechać na izbę przyjęć. Na izbie znów KTG, i znów tętno zwolniło, chociaż tym razem na bardzo krótko. Lekarz który mnie przyjmował powiedział że decyzja należy do mnie, ale jego zdaniem najlepiej jak najszybciej zakończyć ciążę, bo nie da się mnie podłączyć do KTG na stałe, a stać coś się może w każdej chwili.
Tym sposobem wylądowałam na patologii ciąży. W czwartek masaż szyjki i test 2h oxytocyny - zero reakcji. W piątek masaż szyjki i 6h oxytocyny - lekki ból brzucha. W sobotę dzień odpoczynku od indukcji. W niedzielę znowu masaż szyjki i 6h oxytocyny - ale znów tylko lekkie bóle brzucha i brak postępu porodu (2 cm rozwarcia, długość szyjki 1cm).
W poniedziałek 20 października miał być znowu dzień odpoczynku, a we wtorek ostatni już raz próba oxytocynowa. No ale przyszedł na dyżur inny lekarz i zmienił zdanie Na porannych obchodzie stwierdził ze nie ma co tracić czasu i przebijamy pęcherz płodowy. Byłam mega zła na to, bo wiedząc że się raczej nic nie zadzieje, pozwoliłam mężowi jechać na delegację do Krakowa, a tu mi chcą wywoływać poród! No ale co miałam zrobić - zgodziłam się oczywiście. O 11 przebili pęcherz. Dwóch lekarzy musiało to robić - pierwszy się poddał i stwierdził że nie da rady Pęcherz podobno był bardzo gruby. Drugi wziął jakieś szatańskie narzędzie i jakoś przebił ale też się upocił. Nie wspominając o mnie...
Po dwóch godzinach od odejścia wód zaczęły się lekkie skurcze. O 14 przeszłam na salę porodową (przebywałam wcześniej na patologii cały czas). Tam juz była ze mną siostra. Skurcze niestety nieregularne i marne były, więc o 15 podłączyli mi oksytocynę. Wtedy skurcze zrobiły się konkretne i baardzo bolesne. Niestety słabo w dalszym ciągu rozwierały szyjkę. Około 17 miałam rozwarcie tylko 3 cm (czyli od przebicia pęcherza postęp tylko o 1 cm). Byłam już wtedy od godziny w wannie. Początkowo ładnie złagodziła skurcze, ale o tej 17 i tak zrobiły się nie do wytrzymania. Bardzo słaby był ze mną kontakt, dosłownie szalałam z bólu Skupić się mogłam tylko na tym charakterystycznym jęczenio-krzyczeniu które trochę uśmierza ból. Wtedy przyjechał mój mąż i wszedł na salę. Widziałam go, ale nie zdołałam ani słowa powiedzieć... Widziałam po jego minie że bardzo cierpi patrząc na mnie i powiedziałam żeby została tylko moja siostra. Wtedy też poprosiłam o jak najszybsze podanie ZZO. Lekarz przyszedł szybko, dostałam znieczulenie i zaczęła się bajka Czułam tylko napinanie brzucha. Chwilę przed znieczuleniem dostalam też lek na zmiękczenie szyjki. Była godzina 18. Do 20.00 z 4 cm zrobiło się 10. Przez ten czas był ze mną znowu mąż Cały czas tylko cieszyłam się że za chwilę Witulek będzie z nami. Jak się zaczęły parte, ponownie wyprosiłam męża. Widziałam że nie chce przy tym być Parte już trochę bolały - szczególnie czułam ból w spojeniu łonowym. Ale szło wytrzymać. W niecałą godzinę urodziłam mojego królewicza . To było niesamowite, dokładnie czułam gdzie on jest, co teraz przechodzi, czy głowa, czy coś innego... Pękłam trochę w okolicach cewki moczowej (mam szyte wargi mniejsze), ale krocze i sama cewka bez szwanku. Po szyciu wrócił na salę mąż.
Po porodzie byliśmy na sali jeszcze ponad dwie godziny. Najpierw przytulaliśmy się z Witu i kamiliśmy, potem do Witu przyszedł neonatolog a ja jadłam obiad i piłam herbatę.
Podsumowując - naprawdę cieszę się że wzięłam znieczulenie i że była taka możliwość. Teraz wspominam poród jako naprawdę fantastyczne doświadczenie. Gdybym miała te bóle przeżyć do końca to pewnie bym go pamiętała zupełnie inaczej.
Grtulacje:) -
DeLaCruz wrote:I ciesz się, że za przeproszeniem nie sra Ci na prawo i lewo, jak mój :p Po każdym karmieniu kupa i siku :p
I nawet jak już śpi i coś zrobi budzi się-bo ma pełną pieluchę-taka "hrabianka"pestka, Anoolka lubią tę wiadomość
-
poczwarkah wrote:
Podsumowując - naprawdę cieszę się że wzięłam znieczulenie i że była taka możliwość. Teraz wspominam poród jako naprawdę fantastyczne doświadczenie. Gdybym miała te bóle przeżyć do końca to pewnie bym go pamiętała zupełnie inaczej. -
nick nieaktualny
-
Aniqa wrote:Ja do poradni preluksacyjnej mam na 8 grudzień,ale na usg bioderek idziemy prywatnie 3 listopada,koszt 70 zł. Kurcze u nas hania znow marudna, od przedpołudnia nieśpi tylko marudzenie,becz albo cyc. Eh mój losie kochany.
-
nick nieaktualnyAnoolka wrote:Mam problem, w nocy mały zaczął mi się prężyć przy cycu i to bardziej niż zwykle. Dziś w dzień to samo tylko że zaczął się odrywać i normalnie wrzeszczeć, myślałam że go brzuszek tak boli a on po prostu nie najada się jednym cycusiem
Boję się że pokarm mi zanika
Ja robie tak ze 10 min po karmieniu odciagam laktatorem nawet niemozna tego nazwac odciaganiem tylko robie kilka odciagniec laktatorem z kazdego cyca. Mleka moze bedzie na dnie butelki ale niechodzi zeby cos naciagnac tylko pobudzic,i na nastepne karmienie juz produkuje sie wiecej, pozatym trzeba duzo jesc,a nie pic,tz pic tez ale to pokarm jest wazniejszy.Anoolka lubi tę wiadomość
-
nick nieaktualnypestka wrote:Aniqa u nas dziś też Franulo mało spał...biedny tak płakał i marudział dziś na zmianę, że normalnie serce pęka..teraz mam nadzieje, że zasnął na długich pare godzin, to sie zregeneruje i on i ja