Październikowe Szczęścia 2015 ;)
-
WIADOMOŚĆ
-
Bąbelek wrote:Maluda no mój to do tej pory tylko raz był główkowo przez niecały miesiąc
Czytałam że ok 3-4% dzieci zostaje pośladkowo do porodu.
Umówiłam się na kolejne KTG na 20 października, ciekawe czy dotrwam
Dziewczyny czy Wy chodzicie co tydzień teraz na USG? Czy tylko ja tak chodzę..
Co będzie siedział głowa do dołu jak nietoperzmądre dziecko, czeka pewnie na odpowiedni moment
ja do tej pory USG miałam co 3-4 tygodnie, ostatnio tydzień temu w czwartek, teraz doktorek kazał mi przyjść do gabinetu na chwilę w czwartek, żeby tylko wagę sprawdzić, bo synek ma być duży i chce dokonać ostatniego pomiaru i przy okazji będę miała pierwsze KTG i odbiorę wynik GBS. -
Florianek w koncu zasnal od rana, wiec moze czas na moj opis porodu.
Jak niektore pamietaja mialam porod indukowany, a ze byl to dopiero 38 tydzien, to mlody nie chcial wcale wychodzic na ten swiat. No i tak po tygodniu pobytu na patoligii, dwoch podejsciach z zelem i jednym z balonikiem foleya zdecydowali sie na oxy. Rano na obchodzie ordynator powiedzial ze wyciagamy balonik i dzis definytywnie konczymy sprawe. Ucieszylam sie niezmiernie, a potem wszystko szlo ekspresowo, ze nawet nie zdazylam podzielic sie tym na forum, czy zadzwonic do meza. Od razu po obchodzie wzieli mnie na wyjecie cewnika, rozwarcie na 4cm, ale szyjka dluga, dziecko wysoko. Lekarz powiedzial ze jak sie zwokni porodowka to ide na oxy i przebijemy pecherz plodowy. Ledwo wrocilam na sale juz czekala na mnie polozna z lewatywa. Potem czekalam ile sie da i zaczelam sie wyprozniac, poszlo szybkoni gladko. Wrocilam na sale i juz mialam wam pisac co sie dzieje, a tu przyszly po mnie polozne, zabraly moja torbe i na porodowke, bo zwolnilo sie miejsce. Dzialo sie tak szybko wszystko ze nawet nie mtslalam o oxy, ktorej sie tak balam. Na porodowce dostalam polozna, ktora miala w tym czasie jeszcze jedna rodzaca. Ale babka wydawala sie calkiem fajna. Spytalam czy juz moge dzwonic do meza, bo chcielismy porod rodzinny, powiedziala ze tak, ale niech sie nie spieszy. Zadzwonilam z informacja zevna spokojnie moze jechac w strone szpitala, bo byl w pracy, no i sie zaczelo. Polozylam sie na lozku i podlaczyli mi kroplowke, najpierw bardzo slabo lecaca i podlaczyli do ktg. Byla dokladnie 10.45. W tym czasie wypelnilysmy z polozna papieroligie i po jakus 30 min przyjechal moj maz. Czas lecial a u mnie nic sie nie dzialo. Tz na ktg skurcze do pobad 100, ale w ogole ich nie czulam. Po godzinie przyszedl ordynator i przebil mi pecherz plodowy. Bylo to dosc trudne, bo szyjka mega dlyga, rozwarcie nie postepowalo, dziecko wysoko. Polozna smiala sie ze reke to wklada mi prawie do gardla z drugiej strony. Byko to troche nieprzyjemne, ale sie udalo. Wody chlusnely. Przezroczyste wiec wszystko ok. Potem czulam tylko przy ruchach ze dalej mi leca. Powiedzial ze jak do 15-tej nie urodze to zrobimy cesarke, bo za dlugo to juz trwa. Wtedy postanowilam ze musze urodzic. Ok. 12 zaczelam w koncu odczuwac skurcze. Najgorsze, ze byly one z krzyza. Maz jak widzial na ktg ze skurcz nadchodzi od razu energicznie masowal mi plecy. Pomagalo bardzo, chic skyrcze byly coraz mocniejsze. Po tym czasie polozna odbierala porod drugiej rodzacej, wiec radzilismy sobie sami. Najgorsze bylo to, ze nie moglam wstac z tego przekletego lozka, a w pozycji lezacej bol byl nie do zniesienia. Odezwala sie moja rwa kulszowa i kazdy skurcz zaczelam odczuwac od biodra do lydki. Smialismy sie z mezem ze moja ciaza jak byla szczegolna, tak porod tez szczegolny bo mam bole z nogi. Stwierdzilam ze jak mam siłę jeszcze sie smiac to najgorsze przede mna. Gdy przyszla polozna poprosilam zeby mnie odpiela i poszlam na siku. Troche jeszcze pochodzilam i skurcze rozbujaly sie ba dobre. Niestety mialam wrocic na lozko pod kroplowke i ktg. Udalo sie jednak zamiadt lozka usiasc na fotelu. Tu niestety bol krzyza stal sie nie do wytrzymania. Polozna przyniosla i pidlaczyla mi na plecy elektrody, ktorych naterzenie moglam sama regulowac. Troche pomogly ale na krotko. Postanowilam jednak wrocic na lozko, bo zaczelam opadac z sil i balam sie ze zemdleje. Jak sie polozylam zaczal sie hardkor. Skurcze byly o rownym natezeniu, ale coraz czestsze. Przyszla lekarka sprawdzic postepy w srodku i okazalo sie ze nic nie drgneli. Rozwarcie wciaz takie samo, szyjka dluga. Postanowila mi pomóc i podczas sjurczy palcami rozszerzala mi szyjke. Udalo jej sie do 6 cm. Niestety ja zwijalam sie z boku, a akcja nie postepowala. Na jtg skurcze byly coraz mniejsze, jak mowil moj maz, bo ja juz nie bylam w stanie niczeho kontrolowac. Czulam coraz wiekszy bol i to z odstepami po kilkadziesiat sekund tylko. I to bylo najgorsze, bo nie mialam jak odpoczac. Nadszedl kryzys i mowilam do meza ze nie dam rady, ze nie urodze, ale on wierzyl we mnie bardzo mocno i podtrzymywal na duchu. W koncu polozna widzac jak cierpie tak jak wczesniej lekarka palcami pofczas skurczu rozszerzala mi szyjke. Jak wykumalam o co chodzi to zaczelam jej pomagac i szybko poszlo do pelnego rozwarcia. Niestety dziecko nie wstawialo sie w kanal i mielismy czekac. Bol byl okropny i poczulam bole parte. Polozna na pocAtku nie wierzyla, ale sprawdzila cis i okazalo sie ze nie sciemniam. Okazalo sie ze mieli mi pidac znieczulenie, mialam w zaleceniach, ale akcja poszla za szybko i bylo juz za pozno. Na pocieszenie przyniesli gaz. Kazali wdychac jak piesek podczas skurczu. Gaz otumanial, ale przede wszystkim dotkenial mnie i malucha, bo inaczej to bym sie chyba udusila. Skurcze byly co kilka sekund. Zaczelam przec. Okazalo sie ze lewatywa zostala w srodku i z parciem poszła najpierw ona. I wtedy poczulam jak dziecko schodzi mi w srodku do wyjscia. Bol party i ku zdzuwieniu poloznej pojawila sie glowka. To była juz panika. Pamietam tylko jak krzyknela do mnie bym nie parla, zaczela wolac pomocnikaa i jak tylko przyszedl jeden party i Florianek ze mnie wyskoczyl. Byl zwiniety w pol i mial sinawa skore. Nie plakal, jak powiedzial pozniej maz widzial jak maly wypluwal plyny, i ta chwila wydawala mi sie wiecznoscia, juz chcialam pytac co sie dzieje kiedy zaczal pomrukiwac i kwilic jak maly kroliczek. To byly najpiekniejsze odglosy na swiecie. Maz przecial pepowine i polozyli mi go na piersi. Dalej kwilil, nie plakal, nie krzyczal tylko jakby sie skarzyl. Ja tulilam go i prawie plakalam ze szczescia.urodzil sie o 14.30 Widzialam jak maz tez ma lzy w oczach. Potem zabrali go na osuszenie a ja zaczelam dochodzic do siebie. Polozna lekko pociagala za pepowine bym urodzila lozysko. Przyszedl ordynator, nacisnal na brzuch i wyskoczylo. Okazalo sie ze mialo mnostwo miejsc zawalowych przez moje nadcisnienie i dzieki temu ze mialam dwa dodatkowe platy to dziecko za bardzo tego nie odczulo i roslo. Takze decyzja o indukcji porodu byla jak najbardziej sluszna. Ordynator tylko sie ucieszyl ze nie bedzie cesarki. Polozna wycisnela ze mnie co sie dalo i ocenila obrazenia, ktorych jak sie okazalo nie bylo, wiec jak stwierdzila sladu ze rodzilam nie ma. Malego w samym pampersie zawineli w rozek i dali mi do cycusia, ale to juz na lozku, na jtore o dziwo sama przeszlam pol sali. Zostalusmy sami we trojke. Maz mial w oczach podziw, milosc i lzy. Uwielbiam ten widok, bo przy kazdym porodzie wlasnie te chwile zapamietalam. Mowil jaka bylam dzielna, jak mnie kocha. Juz nie pamietalam bolu, a ze obrazen nie mialam to nic mnie nie bolalo, jedynie czulam ogromne zmeczenie, ale oka nie zmruzylam do poznego wieczora.
Mam nadzieje ze was nie zanudzilam. Przepraszam za literowki, ale na telefonie ciezko mi poprawic wszystko.Wiadomość wyedytowana przez autora: 12 października 2015, 15:55
maluda, Mikejla, ZakręconaOna, zakocona, jaroszka, polkosia, Katarzyna87, Bąbelek, Lucy7, mała.mi, miska2503, agaton, Blondik, Lexie, onka, natalka189, paula1 lubią tę wiadomość
-
Dokładnie , taka jest prawda , ze paciorkowce nie wyleczysz a podleczysz a nie jest on jakoś niebezpieczny dla nas a dla dziecka tym bardziej jak będzie antybiotyk.
A co do lekarza i USG Babelek to Ja mam co 2 tyg ale wizyty a USG różnie .
Jaroszka i tak trzymać :*Wiadomość wyedytowana przez autora: 12 października 2015, 15:46
jaroszka, polkosia, Bąbelek lubią tę wiadomość
-
jaroszka wrote:No gratuluje samozaparcia. Ja wariuje, a i tak czytam :p
Mój mąż jak czytam w necie i się nakręcam to się zawsze pyta czy mi jeszcze internet działa... ze dwa razy jak się tak nakręciłam to mi awarię netu w domu zrobiłi miał rację
-
ZakręconaOna wrote:Asia piękny opis a poród ciężki faktycznie a zarazem mega szybki .
-
Maluda mój to samo mnie opieprza , mówi , ze takie sprawy powinno załatwiać się z lekarzem a nie czytać bo tam pierdoly czasami są takie ze szok i zawsze mówi zeby przestać i Ja juz nie czytam osobiście hehe . I lepiej mi: P
I tu Jaroszka nie mowa akurat o Tobie słonko żebyś źle nie odebrała tylko ogolnikowo o zdrowiujaroszka, maluda lubią tę wiadomość
-
Mika sorrki
juz nie bede
Maluda moj maz to mnie ostro opierdziela i wyłącza wszystko, wiec podobnie jak u Ciebie
Asia dzieki za opis porodu, w ogóle Asiu i pozostałe dziewczyny, ktore urodziły i podzieliły sie z nami relacja z tych chwil - jesteście wspaniałe! Dzieki Wam my możemy "na brudno" przygotować sie do tego co nas czeka.
Mi osobiście bardzo to pomaga i czytam każdy wpis, czasami po kilka razymaluda, Lexie lubią tę wiadomość
-
Ja w pewnym momencie swojej "kariery" trafiłam na super szefa.
Pomocny, uczynny, otwarty na moje propozycje. Oczekiwał ode mnie pełnego zaangażowania i mogłam mu je dać, bo wiedziałam, że to do mnie wróci. Wtedy zrozumiałam, że o to chodzi. Jeśli sami oczekujemy od kogoś oddania w pracy musimy zrobić wszystko, żeby ta druga strona chciała to zrobić.
Nie byłam ideałem, mam swoje za uszami. Jestem bardzo wymagająca, uważam, że jak komuś płacę mam prawo by ta praca była wykonana tak, jak ja bym ją zrobiła. Nie każdemu się to podobało.
Ewelka była u Nas jedna dziewczyna, która chciała się nająć w ten sposób o którym piszesz. Czyli umowa, ona w ciążę ciach. Mówiła o tym otwarcie. Jestem za otwartością, ale to dla mnie było przegięcie. Tym bardziej, że potem trzeba taką wedle ustawy zatrudnić. Na tej płaszczyźnie okazałam się suczą, bo laska pracy nie dostała.
Jaroszka przestań czytać dr google. Podaje się antybiotyk i tyle. Będzie dobrze!
Po wizycie ... hmmm nieprędko urodzę. Majka ma 3350g, szyjka dluga i zamknięta. Jak nic się nie będzie działo to 22.10 skierowanie do szpitala.
-
ZakręconaOna wrote:Katarzyna a jednak ... Faktycznie żelazną broszille masz ! :>
Wiesz z dnia na dzień może się ruszyć także spokojnie czekaj albo pomagaj , przysiady rob cosik .
Wiedźma Ja tez dziś moglabym przespać caaaaalusienki dzień: (
Hahaha pięknie to nazwałaśŻelazna Broszilla
Patrząc z punktu widzenia finansów, to młoda im dłużej siedzi, tym ja dostanę więcej kasy na L4 ;p
Szukam plusów.ZakręconaOna lubi tę wiadomość