Sierpniowe mamy 2024
-
WIADOMOŚĆ
-
Ewappp wrote:Moja ma czkawki już od 3 tygodni, śmieszne uczucie jak Ci podskakuje cały brzuch, ale zasnąć faktycznie wtedy trudno 😄 u mnie też często przed zaśnięciem ma czkawki albo rano, czasami się przez to budzę o 5 😄
-
O Boże dziewczyny, czy Wam dzisiaj tez tak ciężko?
Jakiś dzień słaby. Niby zimno deszcz pada słońca brak.
Snuje się tylko po domu w te i we wte. A to się położę a to przekręcę a to niby coś posprzatam ale czuje się strasznie słabo. Okna otwieram to zaraz zamykam 😱 -
nick nieaktualnyCześć Dziewczyny, mało się tu udzielałam i ogólnie długo już mnie nie było. Postanowiłam podzielić się naszą historią, gdyż chcę aby moja córka nie przeszła w zapomnienie. Chciałabym żebyście mogły docenić jeszcze raz cud życia jaki się w Was wydarza.
Otóż w 13 tygodniu ciąży na USG prenatalnym usłyszeliśmy, że dziecko ma holoprosencephalię - całkowite nierozejście się półkól mózgowia, brak kości nosowej, brak profilu twarzy i polidaktylię. Z racji tego, że sama jestem lekarzem dużo łatwiej było mi się emocjonalnie wczuć w rolę lekarki i szczerze współczułam jej, że musi nam przekazywać taką wiadomość. Najprawdopodobniej trisomia 13. pary, NIFTY pobrane tego samego dnia. Rozpłakałam się dopiero w domu na kanapie, przytulona do najwspanialszego Taty na świecie, chociaż wtedy jeszcze tak na niego nie patrzyłam. Lekarka dała nam kontakty do klinik w Holandii, celem usunięcia ciąży przez skrobankę w pełnej nieświadomości (pod narkozą), 900€, termin za tydzień, wychodzisz do domu po 5 godzinach. Zero rozmowy o innych rozwiązaniach.
W weekend po badaniu zbierała mnie z podłogi mama, jedynie przez telefon, bo mieszkamy w odległości tysiąca kilometrów od siebie. Była moim aniołem, który dał nadzieję na przetrwanie kolejnych dni, dał akceptację tego, że nie umiem zabić swojego dziecka, choć jest chore i nie ma szans na normalne dzieciństwo i może nie przeżyć porodu. Mama była drugą osobą, która powiedziałą mi, że bycie w ciąży jest wspaniałym przeżyciem i jeśli będę je chciała przeżyć z Astrid to będzie przy mnie, kiedy tylko będę potrzebowała. Tata Astrid przytulił mnie pewnej nocy, kiedy płakałam w poduszkę i powiedział, że będzie z nami, cokolwiek się nie stanie, bo nas kocha. Bez nich nie dałabym rady...
W następnym tygodniu potwierdziliśmy diagnozę u jeszcze jednej lekarki, tutaj dowiedzieliśmy się o możliwym wycietrzewieniu jelit, poważnej wadzie serca (możliwa atrezja tętnic płucnych), rozszczepie podniebienia i płci - wymarzona córeczka. Tata powiedział na badaniu, że to się dobrze składa, bo mamy wybrane imię, mała została nazwana Astrid.
Po wyjściu z gabinetu żartowałam nawet, że jak ma 12 paluszków to w sam raz po jednym dodatkowym dla mamusi i jednym dla tatusia. Przez 4 tygodnie pod opieką psychologa żyłam dla dziecka. Znowu wsiadłam na rower, poszłam na zwolnienie lekarskie, gotowałam pyszne rzeczy, wróciłam do wyszywania, a na Wielkanoc zabraliśmy się wraz z rodzicami mojego Partnera po raz pierwszy po moich rodziców. Astrid miała możliwość poznać babcię i dziadka osobiście, brzuszek się zaokrąglał (to już 16. tydzień) i był chętnie przez wszystkich głaskany.
Przed samym wyjazdem NIFTY pokazało trisomię 13, dla potwierdzenia wykonaliśmy też biopsję kosmówki, na którą w ogóle nie musiałam czekać. Podczas pobytu u rodziców dostałam telefon od lekarki wykonującej biopsję, że wyniki potwierdzają zespół Patau.
Ostatecznie odwołałam termin w Holandi, nie mogłam sobie wyobrazić, że nie będzie mnie przy mojej córce w tak ważnym momencie jej życia, w momencie jej śmierci. Po przeczytaniu książek, obejrzeniu reportaży w internecie wiedziałam, że chcę godnie pożegnać Astrid, odprowadzić ją do końca za rączkę.
Umówiliśmy się na wywołanie porodu w szpitalu w 18. tygodniu. Astrid przyszła na świat martwa w zeszły wtorek, ważyła 100g, była długaśna na 17 cm. Poród był bardziej męczący, niż się spodziewałam, ale finał wart każdego bólu. O 21:28 Astrid wypadła w ręce kolejnego Anioła - położnej która towarzyszyła nam w tej magicznej chwli. Mieściła się w jednej ręce. Tata przeciął pępowinę, a na mnie spłynęła fala ulgi, że nie cierpiała i że jest mi dane ją zobaczyć, dotknąć, utulić i pożegnać. Nie było łez, żadnego smutku, śmialiśmy się nie mogąc pojąć cudu szczęścia, jakie drobne paluszki i oczka... cud.
Wieczorem odbyło się łyżeczkowanie, w pełnej narkozie z intubacją, po czym jeszcze dochodzę do siebie. Tata został na ten czas z Astrid w pokoju, przyjechali jego Rodzice przywitać i pożegnać się z wnuczką.
Jak wróciłam do pokoju byłam wykończona, Astrid została zabrana do chłodni, a ja zasnęłam w jednej sekundzie.
Na drugi dzień byłam bardzo słaba, Astrid została przyniesiona do nas w pięknym koszyczku wiklinowym, owinięta w becik od Babci, nasza śpiąca królewna. Po kilku godzinach nie mogłam się z nią rozstać, Partner musiał mnie przekonywać, że to tylko ,,opakowanie'' i w końcu odpuściłam. Zdecydowaliśmy się na pogrzeb anonimowy zbiorowy wraz z innymi dziećmi, które odeszły za wcześnie. Chciałam, żeby Astrid nie była sama, żeby miała koleżanki i kolegów, że nawet jak Mama z Tatą jej nie odwiedzą, to przyjdą Wujkowie i Ciocie.
Po wyjściu ze szpitala tęsknię za nią okrutnie... na drugi dzień chciałam znowu jechać ją zobaczyć, powstrzymała mnie mama. Kupiłam pluszową owieczkę, która jest moim mediatorem z Astrid, przy naszej pierwszej rozmowie gruchnął o ziemię niespodziewanie nieruszany przez nikogo kij o szczotki, połączenie zostało nawiązane, Astrid słucha, co Mama szepcze Owieczce do uszka.
Życzę Wam docenienie pięknych chwil z Waszymi dziećmi, mówcie do nich jak najczęściej, są niesamowitym skarbem, nikt nie wie jak długo z nami zostaną. Zauważcie proszę każdą chwilę, bądźcie już teraz z nimi. Moja córka dała mi niesamowitą moc, którą chcę i Wam przekazać. Życzę Wam samych wspaniałych chwil z Waszymi maluchami, a nam zostało dalej próbować, bo nadzieja umiera ostatnia.Wiadomość wyedytowana przez autora: 20 kwietnia 2024, 20:31
-
Camille44 przytulam wirtualnie bardzo mocno Ciebie i maleństwo. Bardzo przykro mi się zrobiło i nie umiem sobie nawet wyobrazić co przeżyłaś i przeżywasz. Rozumiem decyzję i chcę Ci napisać, że jesteś bardzo silna i dzielna. Mała zostanie w Twoim sercu ba zawsze, zrobiłaś wszystko co mogłaś. Życzę Ci wszystkiego co najlepsze. Wsparcia nie muszę życzyć bo już masz wspaniałych ludzi wokół siebie. Mam nadzieję, że los wynagrodzi Wam cierpienie i już będzie tylko lepiej. Nic więcej mądrego nie napiszę, ale wiedz że zasługujesz na najlepsze 🩷
Camille44 lubi tę wiadomość
ONA:
PCOS, insulinooporność, drożne jajowody
💊 metformina + inozytol (Fertistim), 3-7 dc NAC, oleje: do owulacji z wiesiołka, po owulacji lniany
ON:
teratozoospermia, fragmentacja: 14%, USG ok
💊 Profertil, Fertistim, NAC, L-karnityna, wit. D 4000 j., koenzym Q10, wit. A + E
11.12.2023 ⏸️
08.2024 mała A. 👸🏻 🩷
-
Camille44 az nie wiem co napisac. Zamurowalo mnie jak przeczytalam jak duzo misialas przezyc i nawet sobie nie wyobrazam Twojego cierpienia. Jestes mega silna kobieta. Trzymam mocno za Ciebie kciuki, zebys znowu doswiadczyla tego cudu jakim jest ciaza i aby byla to nudna ciaza, bez zadnych komplikacji.
Camille44 lubi tę wiadomość
11.12 ⏸️
03.06 Synek na świecie 🥰 (28+5) -
Camille44 wrote:Cześć Dziewczyny, mało się tu udzielałam i ogólnie długo już mnie nie było. Postanowiłam podzielić się naszą historią, gdyż chcę aby moja córka nie przeszła w zapomnienie. Chciałabym żebyście mogły docenić jeszcze raz cud życia jaki się w Was wydarza.
Otóż w 13 tygodniu ciąży na USG prenatalnym usłyszeliśmy, że dziecko ma holoprosencephalię - całkowite nierozejście się półkól mózgowia, brak kości nosowej, brak profilu twarzy i polidaktylię. Z racji tego, że sama jestem lekarzem dużo łatwiej było mi się emocjonalnie wczuć w rolę lekarki i szczerze współczułam jej, że musi nam przekazywać taką wiadomość. Najprawdopodobniej trisomia 13. pary, NIFTY pobrane tego samego dnia. Rozpłakałam się dopiero w domu na kanapie, przytulona do najwspanialszego Taty na świecie, chociaż wtedy jeszcze tak na niego nie patrzyłam. Lekarka dała nam kontakty do klinik w Holandii, celem usunięcia ciąży przez skrobankę w pełnej nieświadomości (pod narkozą), 900€, termin za tydzień, wychodzisz do domu po 5 godzinach. Zero rozmowy o innych rozwiązaniach.
W weekend po badaniu zbierała mnie z podłogi mama, jedynie przez telefon, bo mieszkamy w odległości tysiąca kilometrów od siebie. Była moim aniołem, który dał nadzieję na przetrwanie kolejnych dni, dał akceptację tego, że nie umiem zabić swojego dziecka, choć jest chore i nie ma szans na normalne dzieciństwo i może nie przeżyć porodu. Mama była drugą osobą, która powiedziałą mi, że bycie w ciąży jest wspaniałym przeżyciem i jeśli będę je chciała przeżyć z Astrid to będzie przy mnie, kiedy tylko będę potrzebowała. Tata Astrid przytulił mnie pewnej nocy, kiedy płakałam w poduszkę i powiedział, że będzie z nami, cokolwiek się nie stanie, bo nas kocha. Bez nich nie dałabym rady...
W następnym tygodniu potwierdziliśmy diagnozę u jeszcze jednej lekarki, tutaj dowiedzieliśmy się o możliwym wycietrzewieniu jelit, poważnej wadzie serca (możliwa atrezja tętnic płucnych), rozszczepie podniebienia i płci - wymarzona córeczka. Tata powiedział na badaniu, że to się dobrze składa, bo mamy wybrane imię, mała została nazwana Astrid.
Po wyjściu z gabinetu żartowałam nawet, że jak ma 12 paluszków to w sam raz po jednym dodatkowym dla mamusi i jednym dla tatusia. Przez 4 tygodnie pod opieką psychologa żyłam dla dziecka. Znowu wsiadłam na rower, poszłam na zwolnienie lekarskie, gotowałam pyszne rzeczy, wróciłam do wyszywania, a na Wielkanoc zabraliśmy się wraz z rodzicami mojego Partnera po raz pierwszy po moich rodziców. Astrid miała możliwość poznać babcię i dziadka osobiście, brzuszek się zaokrąglał (to już 16. tydzień) i był chętnie przez wszystkich głaskany.
Przed samym wyjazdem NIFTY pokazało trisomię 13, dla potwierdzenia wykonaliśmy też biopsję kosmówki, na którą w ogóle nie musiałam czekać. Podczas pobytu u rodziców dostałam telefon od lekarki wykonującej biopsję, że wyniki potwierdzają zespół Patau.
Ostatecznie odwołałam termin w Holandi, nie mogłam sobie wyobrazić, że nie będzie mnie przy mojej córce w tak ważnym momencie jej życia, w momencie jej śmierci. Po przeczytaniu książek, obejrzeniu reportaży w internecie wiedziałam, że chcę godnie pożegnać Astrid, odprowadzić ją do końca za rączkę.
Umówiliśmy się na wywołanie porodu w szpitalu w 18. tygodniu. Astrid przyszła na świat martwa w zeszły wtorek, ważyła 100g, była długaśna na 17 cm. Poród był bardziej męczący, niż się spodziewałam, ale finał wart każdego bólu. O 21:28 Astrid wypadła w ręce kolejnego Anioła - położnej która towarzyszyła nam w tej magicznej chwli. Mieściła się w jednej ręce. Tata przeciął pępowinę, a na mnie spłynęła fala ulgi, że nie cierpiała i że jest mi dane ją zobaczyć, dotknąć, utulić i pożegnać. Nie było łez, żadnego smutku, śmialiśmy się nie mogąc pojąć cudu szczęścia, jakie drobne paluszki i oczka... cud.
Wieczorem odbyło się łyżeczkowanie, w pełnej narkozie z intubacją, po czym jeszcze dochodzę do siebie. Tata został na ten czas z Astrid w pokoju, przyjechali jego Rodzice przywitać i pożegnać się z wnuczką.
Jak wróciłam do pokoju byłam wykończona, Astrid została zabrana do chłodni, a ja zasnęłam w jednej sekundzie.
Na drugi dzień byłam bardzo słaba, Astrid została przyniesiona do nas w pięknym koszyczku wiklinowym, owinięta w becik od Babci, nasza śpiąca królewna. Po kilku godzinach nie mogłam się z nią rozstać, Partner musiał mnie przekonywać, że to tylko ,,opakowanie'' i w końcu odpuściłam. Zdecydowaliśmy się na pogrzeb anonimowy zbiorowy wraz z innymi dziećmi, które odeszły za wcześnie. Chciałam, żeby Astrid nie była sama, żeby miała koleżanki i kolegów, że nawet jak Mama z Tatą jej nie odwiedzą, to przyjdą Wujkowie i Ciocie.
Po wyjściu ze szpitala tęsknię za nią okrutnie... na drugi dzień chciałam znowu jechać ją zobaczyć, powstrzymała mnie mama. Kupiłam pluszową owieczkę, która jest moim mediatorem z Astrid, przy naszej pierwszej rozmowie gruchnął o ziemię niespodziewanie nieruszany przez nikogo kij o szczotki, połączenie zostało nawiązane, Astrid słucha, co Mama szepcze Owieczce do uszka.
Życzę Wam docenienie pięknych chwil z Waszymi dziećmi, mówcie do nich jak najczęściej, są niesamowitym skarbem, nikt nie wie jak długo z nami zostaną. Zauważcie proszę każdą chwilę, bądźcie już teraz z nimi. Moja córka dała mi niesamowitą moc, którą chcę i Wam przekazać. Życzę Wam samych wspaniałych chwil z Waszymi maluchami, a nam zostało dalej próbować, bo nadzieja umiera ostatnia.
O jejku współczuję straty. Czytając Twoją historię miałam łzy w oczach. Pięknie pożegnaliście córkę i naprawdę podziwiam z jaką inteligencją emocjonalną podeszłaś do całej sytuacji. Życzę tobie i partnerowi dużo szczęścia i miłości. Nie wiem czy pragniecie szybko przywitać na świecie drugie maleństwo w pełni zdrowe, jeśli tak to tego wam właśnie życzę, jeśli potrzebujecie trochę czasu żeby pogodzić się ze stratą to również życzę wiele siły i wytrwałości. Ściskam i ciebie i partnera i rodziców waszych z całej siły.
Camille44 lubi tę wiadomość
-
Przepiękna historia .. płakałam jak bóbr .. nie odniosę się do niej w żaden sposób bo nie jestem w stanie wybacz . Cieszę się że się nią podzieliłaś z nami, chociaż tak szczerze mną wstrząsnęło to dość mocno .. dziękuję. Jedyne co to mogę Ci życzyć byś miała to, czego tak pragniesz najmocniej , dużo siły , wsparcia i miłości bo to jest najbardziej potrzebne w takim momencie życia. Nie jestem w stanie nawet powiedzieć jak mocno Ci współczuję bo żadne słowa tego nie opiszą. Pomodlę się za Ciebie do św Rity, mi wiele pomogła w ciężkich czasach i wierzę mocno że i Ciebie wesprze. Przesyłam wirtualne uściski ..
Camille44 lubi tę wiadomość
-
@Camille44, Twoja historia chwyta za serce. Musisz być niesamowicie silną kobietą. Jesteś wspaniałą mamą, bardzo mocno Ci życzę siły by przetrwać ten ciężki czas i byś ponownie została mamą, tym razem z happy endem 🫂
Camille44 lubi tę wiadomość
👫33 lata
🐕2019
👶12.2022 💙
👶08.2024 💙 -
nick nieaktualny
-
Evvee27 wrote:Kochane czy na was też tak fatalnie wpływa pogoda ? Bolą mnie całe nogi i podbrzusze kluje , leżę dziś cały dzień i się ułożyć nie mogę
Mnie na razie odpukać nic nie boli, nie ciągnie. Oby ten stan trwał jak najdłużej, chociaż boję się, że jak już mnie coś sieknie to konkretnie. 😮
Ale pogoda mnie dobija psychicznie, bo jest tak zimno, że nawet na spacer nie ma się ochoty wyjść. 😢 Oby zaraz się to zmieniło.31 🙋🏼♀️
👶🏼 2024 -
Cerva wrote:Mnie na razie odpukać nic nie boli, nie ciągnie. Oby ten stan trwał jak najdłużej, chociaż boję się, że jak już mnie coś sieknie to konkretnie. 😮
Ale pogoda mnie dobija psychicznie, bo jest tak zimno, że nawet na spacer nie ma się ochoty wyjść. 😢 Oby zaraz się to zmieniło.
I ma się poprawić na początku następnego tygodnia znowu po 26 stopni 🥰 Już nie mogę się doczekać nie mam mocy przez tą zimnicę. Ale już powoli ubranka zaczęłam prać, popatrzyłam też czego mi brakuje i muszę trochę rzeczy dokupić.Cerva, justinas lubią tę wiadomość
-
Kinia197 wrote:I ma się poprawić na początku następnego tygodnia znowu po 26 stopni 🥰 Już nie mogę się doczekać nie mam mocy przez tą zimnicę. Ale już powoli ubranka zaczęłam prać, popatrzyłam też czego mi brakuje i muszę trochę rzeczy dokupić.
No ja muszę pajace domówić. I też mam plan jak będzie ciepło poprać, wyschnie wtedy raz dwa. 🙂Kinia197 lubi tę wiadomość
31 🙋🏼♀️
👶🏼 2024 -
Ja narazie zamówiłam 3x body z krótkim rękawem 3x z długim i 3x na ramiączkach bo jednak będzie lato więc stwierdziłam że się sprzedadzą takie rzeczy, dwie czapeczki no i powoli kompletuję rzeczy do szpitala , już mam dla siebie te jednorazowe rzeczy, jakieś witaminki dla małego i ma mi dojść jeszcze paczka z aspiratorkiem smoczkami itd , i powolutku będę kupować . Narazie mam dylemat z laktatorem jaki wybrać 😩
Kinia197 lubi tę wiadomość
-
Evvee27 wrote:Kochane czy na was też tak fatalnie wpływa pogoda ? Bolą mnie całe nogi i podbrzusze kluje , leżę dziś cały dzień i się ułożyć nie mogę
A nie przytyłam dużo, więc to nie od kilogramów... -
Evvee27 wrote:Kochane czy na was też tak fatalnie wpływa pogoda ? Bolą mnie całe nogi i podbrzusze kluje , leżę dziś cały dzień i się ułożyć nie mogę
Ja słaba, senna jestem w taką pogodę plus ból głowy. Do 13 nie miałam siły wstać z łóżka.
A wracając do poprzedniego Twojego pytania, to też jestem bardziej płaczliwa i wrażliwa, niż przed ciążą.