Styczniowe Mamusie 2018
-
WIADOMOŚĆ
-
nick nieaktualny
-
Maruder miałaś prawo się wkurzyc ale jak dotknęła w ramię to zrobiła to inteligentnie i nic się nie stało.
Najgorzej właśnie jak łapią za rączki bo one zaraz lądują w buzi a na Twoim miejscu Sylwia chyba bym też oniemiała.
Przy pierwszym dziecku opier**liłam zdrowo teściową właśnie za całowanie po rękach bo robiła to nagminnie. Była obraza ale poskutkowało. -
nick nieaktualny
-
Witajcie dziewczyny,
podczytywałam Was w trakcie ciąży, dodawałyście i otuchy, ale zwlekłam z napisaniem na forum, później myślałam, że już za późno. Po porodzie nie zaglądałam i myślałam, że wątek już ucichł. Jak zobaczyłam, że jednak nie to postanowiłam napisać. Mimo to, że zaszłam w ciążę to był dla mnie cud (straciłam już nadzieję) to dosyć ciężko psychicznie znosiłam ciążę, zwłaszcza końcowe miesiące, ciągły lęk, skurcze od 23tc, leżenie w domu, magnez, nospa, luteina, cukrzyca ciążowa (przez brak ruchu), do tego przepuklina wielopoziomowa kręgosłupa, nerwica itp. Bałam się wciąż, że nie donoszę, a o ironię pod koniec ciąży jak poszłam na ktg i usg do szpitala to stwierdzili, że prawdopodobnie jest hipotrofia i trzeba wywoływać jak skończymy 37tc.. to był dla mnie szok... zaczęłam robić wszystko czego wcześniej się bałam, zaczęłam się ruszać.., ale mała nie chciała wyjść przed czasem. Od wigilii przez tydzień walczyłam żeby samo się rozpoczęło, a lekarze (niemal co dzień inni) 3 razy ustalali inny termin kiedy kończy się 37 tc...z jednej strony było mi to na rękę z drugiej koszmar pobytu, nieprzespane noce, wyczekiwanie było nie do zniesienia, ledwo żyłam… w zasadzie poza próbną oksytocyną w 1 dnia, badaniami usg i ktg nic się nie działo. Poddałam się 31 grudnia gdy kończyłam faktyczny 38 tc (wg szpitala 37 tc). Uznałam, że wywoływanie i tak zwykle trzeba powtarzać i się przeciągnie. Podłączyli mnie do oksytocyny, ale nic się nie działo (poza niereguralnymi skurczami, które już i tak jakiś czas miałam). Nagle przyszedł lekarz i powiedział, że ja muszę dziś już urodzić, że będą pęcherz płodowy przebijać... szok… ale przyznam, że nie było to takie straszne jak się wcześniej panicznie tego bałam. Ok 3 godziny później urodziła się Natalka, w noc Sylwestrową, ale jeszcze w starym roku… Była drobniutka (2650g) ale nie miała hipotrofii, mogła jeszcze posiedzieć… ale może tak miało być, bo przy mojej drobnej budowie mogłabym jej nie urodzić jakby była większa. Miałam zzo, bólu już nie pamiętam mimo, ze jestem mega nieodporna na ból i przewrażliwiona… czułam go dopiero podczas szycia (popękałam trochę). Długo wychodziałam z anemi, ale nie chciałam transfuzji. Po wyjściu ze szpitala walczyliśmy też z żółtaczką, długo się trzymała, ale daliśmy radę. Czasami wiele lat trzeba czekać, ale marzenia nawet takie nierealne (dla mnie były) potrafią się spełnić. Serdecznie Was wszystkie i Wasze pociechy pozdrawiam. Ja wciąż nadrabiam wątek, ale jestem już blisko końcaMania1085, Krokodylica, małżowinka, Muska, Karmelova, Oublier, Mama-Ali, BlackCatNorL lubią tę wiadomość
-
Krokodylica wrote:Maruder miałaś prawo się wkurzyc ale jak dotknęła w ramię to zrobiła to inteligentnie i nic się nie stało.
Najgorzej właśnie jak łapią za rączki bo one zaraz lądują w buzi a na Twoim miejscu Sylwia chyba bym też oniemiała.
Przy pierwszym dziecku opier**liłam zdrowo teściową właśnie za całowanie po rękach bo robiła to nagminnie. Była obraza ale poskutkowało.
Normalnie mnie trzepało, ale baba poleciała dalej i tyle było. I faktycznie dotknęła ubranka nie rączki... Ja już wyobraziłam sobie te zarazki co miała na sobie.
Najgorsze że dziadek czyli mój ojciec miał podobne zakusy żeby rączki dotykać. Zwróciłam uwagę, ale dawna mentalność że przecież dziecku nic nie będzie wyszła na wierzch... ojca nie opierdzielam bo się okazało ma raka i nie chce mu robić przykrości. Niemniej jednak wkurza mnie podejście moich rodziców co do palenia... nie rozumieją że nikotyna osadza się na ubraniach i też może być szkodliwa dla maluszka. Od mamy usłyszałam że przesadzam... Byliśmy u nich raz i musiałam całe dziecko myć, bo mi śmierdziało "babcią" (papierosami). W ogóle jak mama była u nas i brała małą na ręce to było to samo, zapach się osadza na niej - mieszanka perfum i papierosów... Czasami zastanawiam się jak to możliwe że przy takich rodzicach przetrwałam okres niemowlęcy. Naiwnie liczę że kiedyś przynajmniej moja mama rzuci całkiem palenie... No i nie wyobrażam sobie do nich pojechać w zimie Dobrze że chociaż mieszkają 20 km od nas to można pojechać tam na kilka godzin i zniknąć lub lepiej mogą nas odwiedzić. Nie wyobrażam sobie kisić się tam tydzień czy ewentualnie zostawać na noc. -
Dziewczyny a mnie czeka w czerwcu (i to nawet 2.06) wyprawa na drugi koniec Polski nad morze do moich rodziców. Nie wiem jak mały to zniesie. My nie mamy auta, w sumie w aglomeracji nie jest nam jakoś pilnie potrzebne. Za to rodzice chcą nas zabrać do siebie po chrzcinach. Mały ma fotelik, ale siedział w nim ze 2 razy, jak jechaliśmy taksi do teściowej. Nie wiem, to przynajmniej 8 godzin, w tej samej pozycji, dziecko nie jest przyzwyczajone,mam duże obawy. Mąż chyba jeszcze bardziej. Mama za to jest tak napalona na przyjazd wnusia, że nie trafiają do niej żadne argumenty.
-
Megii... my sie zastanawiamy nad wakacjami w sierpniu w Polsce, to okolo 900 kilometrow... nie wiem czy damy rade...
...w lipcu chcemy leciec do Grecji - jesli sie uda mimo przeprowadzki - i co do tej podrozy to nie mam zadnych obaw... godzinka jazdy autem na lotnisko, potem chwila lotu i taksowka do hotelu... ale juz podroz autem do Polski nie wyglada tak rozowo- wlasnie przez to unieruchomienie dziecka, nie wiem jak bedzie sie zachowywal Bruno tyle godzin w aucie..https://www.maluchy.pl/li-73368.png -
nick nieaktualny
-
Ja w kolejną sobotę jadę do polski a też mam prawie 900 km i obawiam się jak mała wytrzyma tyle godzin w foteliku. 6 maja robimy chrzciny wiec jakoś musimy dać radę. Pojedziemy przez Czechy bo tam droga bardziej wyboista niż w de;) no i planujemy baardzo wcześnie z rana ruszyć bo mała lubi spać rano.
A ja już się stresuje...
9.02.2017 [*] aniołek ciąża obumarła w 10tc -
Przede wszystkim to polecam robienie długich przerw, jak dobrze pamiętam dziecko nie powinno spędzać w foteliku więcej niż 2h za jednym zamachem, ale wiadomo że gdyby mi spało to na siłę bym nie wyciągała ja mam wrażenie że dziecku niezbyt wygodnie jest w tym foteliku, raczej zasypia ale też dość szybko się wybudza, ale myślę że na razie to im starsze tym łatwiej z tą jazdą będzie
Karmelova lubi tę wiadomość
-
Ja gdzieś ostatnio czytałam, że dziecko mało się nie udusiło w takim foteliku. Jechało tylko 2 godziny, ale miało jakiś ucisk na drogi oddechowe i było niedotlenione. Może dlatego tak się teraz przejmuję. Z drugiej strony dużo dzieci jeździ i nic im się nie dzieje. Powiedziałam mamie przez telefon i swoich wątpliwościach, a ta, że szukam wymówek, żeby nie przyjechać. Obraziła się i rozłączyła.
-
Megii nie strasz powiem wam ze moja Milenka z początku okropnie plakala jak tylko ją wlozylismy do fotelika. I czasem aż się bałam ze się dusi bo id tego płaczu aż sine usta miała. Zapadła się w nim i broda dociskala do klatki. Teraz juz jak jest większa i mniej ubrana jest ok. Z tego co wiem to dużo osób ma ten problem. A przerwy będziemy robić przymusowo. Mam nadzieje ze nie będzie tak źle
9.02.2017 [*] aniołek ciąża obumarła w 10tc -
nick nieaktualny
-
Moja godzinę najdłużej wytrzymała.
Ale ostatnio wracałam z ust bioderek ok 40km i musiałam zatrzymywać się 3 razy tak się darła jakbym ja że skóry obdzierala. Potem jechałam trzymając grzechotka w ręku i zasnęła kilometr przed domem oczywiście obudziła się jak otwieralam drzewi jednak żeby spała dłużej jeździłam bez celu po wsi.Córcia- 3 stycznia 2018
Synek- grudzien 2012 -
Maruder ja też się zbieram żeby opierdzielić teściową że całuje małą po rączkach. Nawet ja z mężem tego nie robimy. Z resztą tak się przenosi próchnica a jej zaraz ząbki będą wychodzić. Z tym że ja opierdzielam na raty. Bo już dostali zjebki za przytulanie jej jak są cali wypsikani perfumami. Nie dość że mi później dziecko tym waliło to jeszcze od tego kichała i jakiś króst dostała. Ale to jakoś przyswoili więc może i z tym całowaniem pójdzie.
Moja mama za to pali (nie przy małej co prawda). Jeszcze jak jest u nas to ok ale u niej w domu wszystko jest przesiąknięte dymem dlatego wolę jak przychodzi do nas. I ostatnio wywiązała się rozmowa o tym, że jak byłam mała to cały czas chorowałam: jak nie zapalenie ucha to oskrzeli albo coś podobnego i że ona podejrzewa że to było na tle alergicznym. Więc raczyłam jej przypomnieć, że skoro w domu wszyscy przy mnie jarali fajki to żeby się nie dziwiła i niech na alergię nie zrzuca to prawie się obraziła[/url]
-
Ewelaa no właśnie chodziło o to dociskanie do klatki.
Ja już sama nie wiem. Mąż podróży oczywiście przeciwny. Przed chwilą nawet teściowa dzwoniła, bo jej powiedział i też stwierdziła, że bylibyśmy ch.....rodzicami, jakbyśmy pojechali i narażali dziecko na niewygodę, stres i ogólni wpadek itp, bo Dawid jest za mały. Uważa, że moja mama jest nieodpowiedzialna i wydziwia.
Moja za to załamana. Strasznie tęskni i przeżywa. Bo do końca roku podobno będzie miała kłopot z przyjazdem do nas i bardzo liczy, że trochę u niej pobędziemy. Już mi nawet gada o pociągu, ale my dorośli jesteśmy wykończeni zawsze po podróży pociągiem, do tego opóźnienia (moja mama ostatnio 3 h stała w polu), smród, hałas i ciasnota. A i tak pewnie mały musiałby jechać w foteliku, bo wózek byłby tam na miejscu pożyczony. Podobno te przedziały dla matki z dzieckiem to też ściema i każdy może go zająć, a jak będzie duchota jak zwykle to mi się dziecko ugotuje, albo zrobią znowu przeciąg. To autem mimo wszystko chyba lepszy komfort.
Mam już kwadratowy łeb od tego kombinowania. I sama nie wiem. Z jednej strony rozumiem mamę i szkoda mi jej, a z drugiej boję się tej podróży i nie wiem czemu, ale strasznie boję się wypadków. Nie darowałabym sobie, jakby mi się nic nie stało, a mojemu tak wyczekiwanemu dziecku tak. Wiele lat zmagam się z nerwicą i być może za dużo sobie wkręcam, albo jestem przewrażliwiona. Generalnie pojechałabym dla mamy, ale się boję.
Kurde, że to musi być taki kawał.Wiadomość wyedytowana przez autora: 18 kwietnia 2018, 21:18
-
Megiiii wrote:Dziewczyny a mnie czeka w czerwcu (i to nawet 2.06) wyprawa na drugi koniec Polski nad morze do moich rodziców. Nie wiem jak mały to zniesie. My nie mamy auta, w sumie w aglomeracji nie jest nam jakoś pilnie potrzebne. Za to rodzice chcą nas zabrać do siebie po chrzcinach. Mały ma fotelik, ale siedział w nim ze 2 razy, jak jechaliśmy taksi do teściowej. Nie wiem, to przynajmniej 8 godzin, w tej samej pozycji, dziecko nie jest przyzwyczajone,mam duże obawy. Mąż chyba jeszcze bardziej. Mama za to jest tak napalona na przyjazd wnusia, że nie trafiają do niej żadne argumenty.
Takie podduszenie czy nawet uduszenie może się zdarzyć jeśli fotelik jest źle zamontowany (albo w przypadku isofixa niekompatybilny z autem), w wyniku czego dziecku za bardzo opada główka. Nam się np zamarzył cybex, ale zamontowany w golfie miał właśnie za duży kąt. Na stronie foteliki.info jest dużo wskazówek, warto się zapoznać. Młoda nam maksymalnie wytrzymuje w foteliku 3 godziny. Potem już jest wrzask.
-
nick nieaktualnyZ tym fotelikiem to nie do konca tak. Chodzi o ulozenie dziecka w foteliku. Niektore foteliki sa faktycznie dxiwnie wyprofilowane i dziecko jest zle ulozone ale nie ma to nic do isofixa czy montazu w aucie. Dla noworodka i malego niemowlaka powinna byc dodatkowa wkladka.
Ja jezdze z synem wszedzie. Wole autem niz autobusem z tymi wszystkimi syfami. Tez sie boje ale samochpd mpze równie dobrze wjechac na przejsciy dla pieszych. Pstatnio sama jechalam i do bydgoszczy i wracałam z dwojka dzieci i psem -
Sylwia, tu się nie zgodzę. Na kursie bezpiecznego malucha pokazywali na przykładach fotelików jak to działa i o ile kąt fotelika montowanego na pasach jesteś w stanie zawsze skorygować, choćby podłożonym wałkiem, o tyle bazy isofixowej już nie. Więc jeśli w aucie jest nietypowy profil siedzeń (a tak mamy niestety w golfie bo wzięliśmy wersję elegance) i nie pasuje do danej bazy, to ta baza będzie pod złym kątem i siłą rzeczy fotelik również, co spowoduje, że głowa dziecka się za mocno przygnie jak tylko dziecko rozluźni mięśnie (np zaśnie).
małżowinka lubi tę wiadomość