*~*~* STYCZNIÓWKI 2015 - łączmy się ;) *~*~*
-
WIADOMOŚĆ
-
I ja się przyłączam do kobiet które robią wszystko same. Mąż sie tego nauczył w domu rodzinnym a ja też jestem taka ze zrobię cos samam bo tak szybciej i to niestety wykorzystuje. To przykre. W weekend przez to ryczałam właśnie. Takze Was rozumiem.www.styczniowki2015.phorum.pl
-
Bell wiem, ze Ci przykro, ale olej swieta, to jest akurat w tej chwili najmniej wazne, tez caly czas nie wiem jak u nas bedzie temat co gdzie kiedy u kogo jeszcze nie padl poza tym ze 25 mamy jechac na chrzciny, ale tadam jeszcze nikt nie poinformowal na ktora
moze byc tak, ze spedzimy je juz w szpitalu a moze bede sie toczyc az do 42 tc i w swieta, bede szalec umiarkowanie
a TY w tym roku nawet jakbys miala spedzic je z tesciowa to zagryz zeby, bo robienie 12 potraw wigilijnych i zagrozenie wczesniejszym porodem sie wykluczaja, a z dzidzius bedzie ok, co prawda powinna zostac jak najdluzej w brzuszku, ale duzy jest i da rade w razie czego
belldandy lubi tę wiadomość
-
Dziewczyny wspolczuje wam tych mezow, jak tak was czytam. Ja w tej kwestii dziekuje tesciowej, bo miala w domu 3 facetow i tak ich wyszkolila ze tylko gotowala a oni wszystko za nia robili i teraz mam zlotego meza
Nawet jak nie bylam w ciazy to mi sprzatal i nie musialam sie prosic. A teraz to juz wogole skacze nademna i sie trzesie, az przesadnie.
Melula masz racje ze to kwesta wychowania, niestety nawyki oraz charakter ksztaltuje sie juz w dziecinstwie, a pozniej wychowac sobie faceta jest ciezej.Goosiaczek2 lubi tę wiadomość
-
nick nieaktualnyAg... wrote:A u mnie dziś mały znów spadł z wagi i bilirubina w gore. Po badaniach zdecydują co dalej,pani mowi ze jak bede dokatmiac to moge iść i na kontrole jak będą dobre wyniki. Nie wiem co robic:( Je po 15 min tylko z jednej piersi i zasypia:/ dałam go na dokarmianie w nocy, teraz też.
Podobno jak jest żółtaczka to nie chcą jeść, nie chcą jeść leca na wadze, leca na wadze żółtaczka w gore:/ i takie koło.
W cyckach mam mleczna kraine a mały jakiś od wieczora oporny. Do tej pory doił dobrze.
Ag, moja siostra ma dwojke dzieciakow. Przy pierwszym zoltaczka wyszla w szpitalu, wsadzili go do inkubatora na naswietlanie, zeby wybic czasteczki bilurubiny. Wybudzala go i karmila, mimo ze nie mial ochoty. Bo bilirubina wydalana jest z kupą o ile dobrze pamiętam. W zeszlym roku zas urodziła Mikołaja, który miał przewlekłą żółtaczkę pourodzeniową, która wyszła dopiero po wyjściu ze szpitala. Maluch był cały czas ospały ale wypisali ich po 3 dniach. Wybudzała go często miziajac po twarzy i często przystawiala do piersi, nawet jak nie miała serca go budzić, bo tak słodko spał. Zoltaczka na wyższym poziomie utrzymywała się do czwartego miesiąca. Wiec jeśli jest opcja załatwić sprawę w szpitalu to jest to najlepsze rozwiązanie mimo że hormony buzują. Pamiętam jak ona płakała za każdym razem ze musi zostać w szpitalu bo to były świta Bożego Narodzenia, a z perspektywy czasu wie ze to było najlepsze co mogła zrobić. Trzymaj się Kochana i nie poddawaj z karmieniem! -
WItajcie.
Ja właśnie przygotowuję się do ostatniego USG, mam na 13.00 i jestem strasznie ciekawa co i jak. Luteina chyba poskutkowała, bo już mam sporadyczne twardnienia brzucha
Dziewczyny trzymam kciuki za następne mamusie, ja jednak mam nadzieję doczekać stycznia
Wczoraj byliśmy teć "pomacać" wózki i utwierdziłam się tylko w przekonaniu, że chcę Camarelo Carera. Będziemy go zamawiać z początkiem nowego roku, bo nawet w razie "w" mamy już fotelik maxi-cosi wiec wrócić do domu mamy jak
Na po świętach mamy też zaplanowaną sesję brzuszkową...ja chcę w świątecznym klimacie...zobaczymy jak to wyjdzie
Wiki81, nix lubią tę wiadomość
-
Melula jak ja to rozumiem, moja tesciowa jeszcze w pracy byla tego dnia co pojechala na porodowke z 4 dzieckiem, tesciowie sie rozwiedli, wiec ona tez wszystko zawsze sama, jak patrze jak moj maz zawsze ciuchy zostawia tam gdzie sie rozbiera to szlag mnie trafia, u mnie w domu oboje rodzice pracowali na zmiany, wiec jak mama byla 12h w pracy to nikt by nie jadl jakby tata nie gotowal, a ja jestem na tyle uparta, ze kosztem syfu w domu, nie bede wiecznie po nim sprzatac
nie powiem czasem mi pomaga, ale i tak mysle ze ta ciaza go w sumie oszczedza, choc jak mam zly dzien i leze to jakos jeszcze nie wpadl na to, zeby przyjsc i zapytac czy nie chce herbaty sie napic
oni sa jacys inni -
Rozmowa z nim to jak w tym przysłowiu: "Mówił dziad do obrazu a obraz ni razu".
Opiszę wam wczorajszą sytuację, bo może to ja przesadzam, już zgłupiałam.
Wczoraj małż o 10 pojechał pomóc swojemu ojcu w remoncie. Pytałam o której planuje wrócić, mówił za 5-6 godzin. Ok.
Jest 20, zero telefonu, zero małża. Dzwonię i pytam, gdzie jest i o której planuje wrócić, bo już 10 godzin minęło, a ja siedzę w domu sama, zero zainteresowania czy wszystko ok. A on do mnie, że zaraz wyjeżdża, ale... dodał że mam nie przesadzać, chyba wiem gdzie jest.
Przyjechał po godzinie. Cisza, zero komentarza. Powiedział tylko, że jego brat zaprasza nas na Wigilię (dobrze wie i on i cała jego rodzina, że nie planuję jechać 40 km na Wigilię, tydzień przed terminem, z całym ekwipunkiem na wszelki wypadek). Zapytałam, co odpowiedział bratu, a ten że nic jeszcze. Ok, pomyślałam.
Minęło 15 minut, a ten ni z tego ni z owego wyskoczył, że po co do niego dzwoniłam, skoro wiedziałam, że jest u teścia, że on pomógł nam w remoncie, więc wypada i jemu pomóc, a ja tylko dzwonię i mam pretensje, jakby był u kochanki to co innego, a przecież wiedziałam, gdzie był. Że teść nam już więcej nie pomoże, bo ja mam pretensje (sama go namawiałam, żeby pomógł teściowi).
Więc, ja na to, że nie mam pretensji do teścia, tylko do niego, że przez 10 godzin nie zainteresował się ciężarną żoną, tym bardziej, że od dwóch dni nie czuję się najlepiej. A on, że mogłam z nim pojechać do teścia. A ja na to, że nie będę przez 10 godzin siedzieć u kogoś, tym bardziej, że puchną mi nogi i chciałabym też poleżeć, a wiadomo nie wypada.
I on wtedy na to właśnie, że ciąża to nie choroba, że tylko leżę, marudzę i stękam. Że jestem jak moja mama, że tylko narzekać potrafię.
Więc się popłakałam, bo byłam już bezsilna, do tego zabrało mi zupełnie głos, więc już nie odniosłam się do jego słów. Od tego czasu nie zamieniliśmy ani jednego słowa... -
szpilka wrote:Anutka ja mialam takie klucie jak kolka wczoraj wieczorem zanim zasnelam i raz dzi rano jak poszlam siku, polozozylam sie na tym boku co kluje i przeszlo, na razie nic wiecej sie nie dzieje, ale w planach dzien leniuszka
Nuskaw lubi tę wiadomość
-
Dzięki, Chanela. Ja ostatnio to mam wrażenie, że nasi znajomi są bardziej świadomi i bardziej się martwią o mnie (i o Alę) niż mój małż.
Np. 6 grudnia przywieźli na osiedle choinkę, ktoś musiał założyć lampki. Poprosiłam więc sąsiada (wysoki jest, więc idealny do tej pracy), bo małż w pracy, a nie chciałam go potem zmęczonego zarzucić tym. Jesteśmy wspólnotą, więc każdy może pomóc. Sąsiad więc nie pozwolił mi nawet dotknąć choinki, nie mogłam podnosić rąk powyżej klatki piersiowej, ani się nagle schylać, bo to już nie najlepszy moment na takie wygibasy. Poza tym inni sąsiedzi też jak widzą mnie na osiedlu to radzą leżenie, a nie wałęsanie się (jestem w zarządzie wspólnoty, więc tak chodzę w ramach kontroli), bo to ostatnie dni na odpoczynek. I tylko słyszę, a Artur nie może ci pomóc, a tego czy owego nie może zrobić, tylko ty musisz, więc go broniłam, że praca, że ciężko na budowie, bo mają opóźnienia, więc sąsiedzi pomagają (naprawdę, mam dwóch takich sąsiadów, jeden to mi nawet soki przynosi, albo dzwoni że zupa czeka, niby dba o swoją przyszłą synową - naszą Alę, bo ma 1,5 rocznego syna) he he he To miłe z ich strony, ale jak czasami słyszą mojego małża, jak wypowiada się na temat wyjazdów z dzieckiem dwa tygodnie po porodzie, albo odwiedzinach gości po narodzeniu dziecka to się im nóż otwiera i mu tłumaczą, ale on wie swoje...
I idąc za twoimi słowami, każdy oferuje, że jak przyjdzie ten czas to mam dzwonić do nich, zawiozą na porodówkę, bo Artur może nie zdążyć...Wiadomość wyedytowana przez autora: 15 grudnia 2014, 11:33
-
Nie no oczywiscie, ze przesadzasz, przeciez tylko zle sie czujesz pod sam koniec ciazy, coz sie moglo takiego stac przeciez ciezarne nie mdleja (i nie moga sie przy tym zdrowo rabnac w glowe, majac problemy z rownowaga), ciezarne w 3 trymestrze nie rodza i nie odchodza im wody nagle pod prysznicem, ciezarne nie stawiaja sobie stolka w kiblu, bo tak rzygaja ze nie maja juz sily klekac czy kucac a juz tym bardziej ciezarne w 3 trymestrze nie dzwigaja w koncu nie tylko swojego dziecka wiec oczywiscie nie maja prawa wiedziec ze cos im sie tam przedluzylo i bedzie troche pozniej
wrrr, ale mnie wkurzyl ten Twoj maz, ale zobaczysz, ze troche mu sie jeszcze poprzestawia na dobre tory (moze tesciu go nabuntowal co go oczywiscie nie usprawiedliwia) -
A i jeszcze jedno. Robiłam plan porodu w piątek chyba, pytam go czy chce być przy porodzie, a on do mnie: "Nie wiem czy zdążę, bo jak będę w pracy to pewnie nie dam rady". No, nie tylko ręce mi opadły, więc z uśmiechem na twarzy mówię: "Trudno, zapytam konserwatora, sąsiada albo ochronę czy mnie zawiozą na porodówkę i będą przy porodzie" (wszyscy deklarowali chęć zawiezienia mnie do szpitala w momencie zero).
Paula44 lubi tę wiadomość
-
Dziewczyny! Dobrze Was rozumiem z tym złym wychowaniem.. Mój mąż nie robi nic.. o wszystko muszę się go prosić.. bardzo długo.. On uważa, że chodzi do pracy.. i to wystarcza. Nawet teraz w ciąży wszystko robię sama.. łącznie z myciem okien.
Niestety tak został wychowany w domu. Jego matka nie pozwalała mu nawet zrobić sobie herbaty, bo bała się, że naświni w kuchni.. Ona jest strasznie pedantyczna i musi mieć posprzątane na błysk.. Nawet jak była w ciąży to latała ze szmatą kilka razy dziennie i wycierała podłogi i kurze. Jak miała cesarkę to od razu po powrocie ze szpitala umyła w domu wszystkie podłogi.. na kolanach!
A kiedy ostatnio mi mówiła, że jak była w 7 miesiącu ciąży to czyściła góry szafek.. i spadła z krzesła.. po czym wstała i sprzątała dalej.. to straciłam do niej resztki szacunku.. przysięgam.
Co gorsza mój mąż jest non stop podburzany przez mojego teścia.. i wyśmiewany, że czasem zrobi mi zakupy. Mój teść to były górnik, który po pracy chodził na piwo z kolegami.. i nigdy nie pomagał teściowej ani przy dzieciach ani przy pracach domowych.
Ja jestem z domu w którym była piątka dzieci.. więc nigdy nie było posprzątane na błysk. Dlatego ja też nie przykładam strasznej uwagi do tego, żeby w domu był super porządek. Najważniejsze żeby moje dziecko było szczęśliwe.. a widzę różnicę, kiedy mój chrześniak przychodzi do mojej mamy, pomaga jej robić ciasto (ma 5 lat, więc wyobraźcie sobie jak jej kuchnia po tym wygląda). Dla mojej mamy nie ma problemu, żeby potem pozamiatać mąkę z podłogi czy coś..
A moja teściowa.. Nie raz byłam świadkiem jak chrześniak od mojego męża jadł np. banana i wiadomo miał ręce całe poklejone.. to trzymała go za nadgarstki.. i prowadziła prosto do łazienki.. byle, żeby niczego nie dotknął.
Jest straszna.. mój mąż musiał mieć niewesołe dzieciństwo..
Wyobraźcie sobie zresztą.. że mój mąż miał tak zlasowany mózg przez nią.. że bał się nawet dotknąć końcem parasola ziemi!!!
Jak się poznaliśmy.. i widziałam te wszystkie odchyły to było mi go po prostu żal.. ale teraz nieraz się wściekam.. bo nie pomaga w pracach domowych wcale. Więc rozumiem Was doskonale.
Kurde, ja to zawsze elaborat walnę.. ;/