*~*~* STYCZNIÓWKI 2015 - łączmy się ;) *~*~*
-
WIADOMOŚĆ
-
zielarka wrote:Nie wiem jak na to zareagujecie ale wiosną planujemy postawić w ogrodzie pod jabłonką małą kapliczkę. Na początku ciążu obiecałam Panu Bogu, że jeśli donoszę tę ciążę szczęśliwie to w podzięce wybuduję kapliczkę Matki Boskiej Częstochowskiej, której oddałam maleństwo pod opiekę.
Wiadomość wyedytowana przez autora: 26 stycznia 2015, 14:49
zielarka, Bounia lubią tę wiadomość
-
Pierwszy raz dziś wyszłam od pobytu w szpitalu:) zaszłam aż do przychodni i do sklepu,zeby kupic mojemu ginowi coś w podziekowaniu.Kupiłam małego Ballantine's (jak nie lubi,to komus odda) i duże Merci/Położnym od niego też czekoladki kupiłam.Jutro wizyta i zdjęcie szwów.
Anutka lubi tę wiadomość
-
Zielarka super pomysł. Podziwiam!!
Isabelle ja mam tak sami, z tym ze u mnie nie bylo słychać charczenia tylko taki pojedynczy kaszelek, odksztuszanie, jakby cis miała w gardle. Gruszka nic nie wyjmowała, samo tez nie leci, ale to do odkurzacza działało i wyjmowałam z noska.
Ja po nocy oczyszczam. Zawsze troche wyjdzie. Ale kataru tez nie ma, a to odkaslywanie się skończyło. Zawsze przed odciąganiem używam wody morskie.isabelle, zielarka lubią tę wiadomość
www.styczniowki2015.phorum.pl -
CHANELA, fajnie,że wiesz,że jutro cc.Mi dużo dało,że wiedziałam wcześniej kiedy i co.Wyciszyłam się dzień przed,poszłam do kaplicy szpitalnej na msze, byłam przygotowana.Rano dość szybko mnie wzieli,bo córka urodziła się o 9.05.Leżąc na łóżku i czekając aż zadzwoni telefon z sali,że mogą mnie zabrać uroniłam łezkę ze strachu,ale mąż był przy mnie:)
No i wyśpij sięWiadomość wyedytowana przez autora: 26 stycznia 2015, 15:12
-
Ja witam się dzis troszke późno:)
W weekend mialam malo czasu bo bylismy z mężem na szkoleniu " naucz sie ratowac swoje dziecko" no i wogole jak jest mąż w domu to jakos tak malo wchodze na forum.
Dzis bylam na wizycie w poradni neonatologicznej no i żółtaczka nadal na poziomie 6,2 wiec bez zmian. Pani dr powiedziala ze moze sie do 3 mcy utrzymac jesli maly tylko na piersi. Pochwaliła za wagę (4300!!) tyje rowno 250g na tydzien i ze ladnie w nocy spi:)
Pozniej poszlismy do laboratorium pobrac krew, matko co za baba mu pobierala to ja nie wiem...maly ma taką skalę glosu ze az byla pod wrazeniem ze 6 tygodniowe dziecko moze sie tak drzeć. Plakał bardzo:(
za tydzien w czwartek jeszcze jedna wizyta i wtedu powie kiedy szczepic, a ja chcialam juz w sumie teraz w czwartek no ale poczekam.
Odwiedziismy moich dziadkow no i juz jestesmy w domku wiec mam chwile was podczytac:) -
Witajcie Styczniowe Maamy
Chciałam pogratulować świeżo upieczonym Mamusiom
Postaram się Was podczytać, ale na pewno nie uda mi się nadrobić tylu dni ;/-
Bardzo mi Was brakowało! Strasznie się stęskniłam. Brakuje mi Waszego towarzystwa i porad. Od porodu nie miałam chwili dla siebie i dla Was. Wiecznie jakieś problemy i goście, goście, goście... Ale wynika to z tego, że mam dużo rodzeństwa, do tego rodzice i teściowie i po prostu ta najbliższa rodzina jest bardzo duża, nie chciałam im odbierać szczęścia i zabraniać wizyt, widziałam jak się razem z nami cieszą i było to bardzo fajne, szkoda tylko, że padnięta po porodzie musiałam ich obsługiwać. Mąż był ze mną tylko 2 dni, potem musiał wrócić do pracy, nie mógł wziąć urlopu ani tej opieki, bo mógłby stracić przez to pracę, więc musiałam się szybko wziąć w garść.MartaKD lubi tę wiadomość
-
Wiki81 wrote:Gwiazdeczko daj znać jak po wizycie waga.
Trzymam kciuki żeby wszystko było dobrze
Jesteśmy po wizycie. Boże jaka ulga! Mateuszek przybrał w ciągu w sumie 2,5 dnia aż 154 g!!! SZOK! Pediatra bardzo zadowolony.
U mnie z mlekiem moim bardzo kiepściutko, przechodzę na mm zupełnie bo już tyle stresu miałam ja i maluszek mój, już mam dosyć. Pediatra powiedział, że jak mam tak mało pokarmu to ono sam zaniknie , e powinno obejść się bez tabletek ale ja czuje że piersi się napełniają trochę mlekiem i wiem że znowu gdybym odciągnęła było by pewnie go z "aż" 30 ml z obu piersi.. i co ja mam odciągnąć czy zostawić?Wiadomość wyedytowana przez autora: 26 stycznia 2015, 15:23
Bounia, MonikaDM, jonka91, renia83, Wiki81 lubią tę wiadomość
-
Bounia wrote:Isabelle mój Staś tak samo charczy jak Ala, gdy jest w lekkiej fazie snu, to charczenie jest bardzo mocne, gdy głęboko zasypia, to czysto oddycha, też kropię mu nosek wodą morską i wyciągam gile aspiratorem.
No to w takim razie powtórzę wodę morską po kąpieli, zrobimy kolejne czyszczenie aspiratorem i zobaczymy co będzie rano.
-
Witam i ja ze szpitalnego loza...ponad 6h skakania na pilce i zero skurczy:/ jesli do jutra nic sie nie wydarzy to bede miec cc choc nie chcialam I nie planowalam ale glowka mocno przypiera do kosci lonowej...decyzje gin podejmie jutro czy probujemy wywolania czy od razu cc...jestem ciekawa i nie ukrywam ze tez przestraszona bo chcialam doswiadczyc sn porodu.
-
Ag... wrote:Gwiazdka super!
Martakd fajny pomysł. Ja też dostałam lilou ze stopkami i grawerem:)
Szkoda ze mój maz nie nosi też bym mu zamówiła:)Ag... lubi tę wiadomość
-
bluegirl89 wrote:Witam i ja ze szpitalnego loza...ponad 6h skakania na pilce i zero skurczy:/ jesli do jutra nic sie nie wydarzy to bede miec cc choc nie chcialam I nie planowalam ale glowka mocno przypiera do kosci lonowej...decyzje gin podejmie jutro czy probujemy wywolania czy od razu cc...jestem ciekawa i nie ukrywam ze tez przestraszona bo chcialam doswiadczyc sn porodu.
MonikaDM, belldandy lubią tę wiadomość
-
nick nieaktualny
-
Byłam w przychodni zgłosić sama urodzenie córki. Połozna środowiskowa mówi,że nie wie kiedy przyjdzie,bo jest lekko podziębiona,a od czwartku ma wolne.Zapytała jak sobie radzę, czy karmię piersią i w sumie nie wiem kiedy zawita:) Ale nie jest mi niezbedna:)
-
Chciałam Wam opowiedzieć o moim porodzie.
11.01/12.01 w nocy odczuwałam już silne bóle, ale nieregularne, o 17.00 zaczęłam liczyć, bo wydawały mi się dość częste i okazało się, że skurcze są już co 5 min.
Ale jako, że mieszkam bliziutko szpitala, a pogotowie w ogóle mam po sąsiedzku, to położna kazała czekać na skurcze, co 3 minuty i dopiero wtedy przyjechać. Zmieniła mi się też wydzielina z pochwy na bardziej wodnistą, a w szpitalu okazało się, że to delikatnie sączą się wody.
Do szpitala udaliśmy się koło 00.00, porobili badania, usg i ktg. Mały wyszedł na usg 3600-3700g, o 1 byłam na porodówce, tam już zajęła się mną moja kochana położna. Okazało się, że mam rozwarcie na 3 cm i strasznie twardy worek owodniowy. Położna też mnie pomierzyła i powiedziała, że dziecko będzie miało co najmniej 4 kg i że powinnam mieć cc, bo jestem drobna i pierwiastka. Poinformowała lekarza, ale ten miał na wydruku 3600 g i olał sprawę.
3 razy przebijali mi pęcherz płodowy i w końcu poczułam mega mocne skurcze. Położna zapaliła świece, nalała wody do wanny, mąż polewał mnie wodą, i tak do 3 w nocy było wszystko ok i rozwarcie 6 cm. Poprosiłam o znieczulenie - i co? Okazało się, że NIE MA ZNIECZULENIA! Masakra, na szkole rodzenia mówili, że nie ma tylko do kręgosłupa, ale są na bazie morfiny, a mnie nic nie chcieli podać i wszystko na żywca. Potem w wannie było mi już niewygodnie i poszłam na matę w klęczki, zaczęły odchodzić zielone wody płodowe i zaczęłam się strasznie bać o maleństwo. Podłączyli mnie pod ktg, okazało się, że tętno dziecka zaczęło spadać. Położna zaalarmowała lekarza, w pogotowiu był też anesteziolog, bo zastanawiali się nad cięciem, kazali mi szukać innej pozycji i okazało się, że gdy byłam na stojąco, to tętno było OK. Gdy już nie miałam siły stać lub kucac, to siadałam na kibel i tam miałam chwilę ulgi, bo odciązyłam sobie kręgosłup i uda.
Dotarłam do 9 cm i skurcze odeszły. Szczypanie brodawek nie pomogło, podali oxy. Po oxy miałam już 10 cm, było przed 7 rano. No i zaczęły się parte, rodziłam na stojąco, opierałam się rękami o taboret, nie mogłam przejść do innej pozycji, bo bym przydusiła dziecko. No i męczyłam się tak, a główka małego się nie przesuwała, więc znowu po lekarza i decyzja czy zrobią cc. Kazali dać jeszcze jedną kroplówkę, a jak nie ruszy to na stół. Zadziałało, zaczęły się postępy w akcji. Ale po jakimś czasie odeszły mi zupełnie siły, naprawdę już nie mogłam, dali mi glukozę i jeszcze coś na wzmocnienie, potem resztka oxy, no i w końcu po 2,5 godzinach parcia nadeszła godzina zero.
Nacięli mnie, wyszła główka, ale nie miałam siły, żeby wypchać resztę, w pokoju było chyba z 15 osób. Każdy mnie mobilizował do działania, naciskali na brzuch, bo dziecko się cofało, ktoś trzymał nogi, bo się zapierałam, mąż przyginał mi głowę do klatki piersiowej, ktoś szczypał brodawki, żeby pobudzić mocniejsze skurcze, no i o 9:50 wyparłam tę moją kluseczkę na świat
I wtedy wszystko wokół przestało się liczyć, był tylko on, ja i mążDali mi go na piersi, Staś cały czas płakał, a my też ze szczęścia
zielarka, waszka88, belldandy lubią tę wiadomość