*~*~* STYCZNIÓWKI 2015 - łączmy się ;) *~*~*
-
WIADOMOŚĆ
-
OliOla wrote:Isabell Twoja Ala tez pięknie przybiera
Ile Ci teraz zjada na dobe?
Jak z Twoim pokarmem?
udało Ci się rozkręcić laktacje??
Ja mam typowego niejadka.... Zjada 60-80ml i tyle. No wyjątek dzisiaj aż sie dziwie 3 raz po 90ml zjada .
Wyliczyłam, że w 2 tyg. przybrała tylko 260g.
Docia witamy
Wiktorek urodził się dzień później niż moja Oliwcia
Docia i Isabell dlaczego mieszkacie na drugim krańcu Polski?
Mój synek też nie jest łakomczuchem, zjada od 60 do max 100ml, zazwyczaj jest to średnio 80ml, ale przybiera bardzo ładnie na wadze, tydzień temu ważył 5800g i wyrasta już powoli z rozmiaru 68. Ostatnio idzie jak burza, ciuszki które miałam w rozmiarze 62 założyłam mu z dwa razy.
Jednak cały czas martwi mnie, że tak mało je, zwłaszcza jak w nocy zaczyna sobie robić coraz dłuższe przerwy, wczoraj pobił swój rekord spał od 20 do 5 i wreszcie się wyspałam, ale czas spania w nocy wydłuża odkąd przed snem zaczełam mu dawać kaszkę. -
OliOla wrote:a wiesz, że zastanawiamy się nad wakacjami właśnie nad morzem
Chociaż mojego M. ciągnie w przeciwne strony.
Fajnie byłoby się spotkać w trójkę i pogadać o m.in. o naszych wcześniakach:)
Zapraszamy nad morze. -
Docia wrote:Mój synek też nie jest łakomczuchem, zjada od 60 do max 100ml, zazwyczaj jest to średnio 80ml, ale przybiera bardzo ładnie na wadze, tydzień temu ważył 5800g i wyrasta już powoli z rozmiaru 68. Ostatnio idzie jak burza, ciuszki które miałam w rozmiarze 62 założyłam mu z dwa razy.
Jednak cały czas martwi mnie, że tak mało je, zwłaszcza jak w nocy zaczyna sobie robić coraz dłuższe przerwy, wczoraj pobił swój rekord spał od 20 do 5 i wreszcie się wyspałam, ale czas spania w nocy wydłuża odkąd przed snem zaczełam mu dawać kaszkę.
Mam nadzieje ze i u nas ta kaszka zadziala -
Wiki81 wrote:Jestem pewna, że jeszcze będzie okazja żeby im się odwdzięczyć. I tak jak Marta pisze, jak ich nie zaproszą na kolejną uroczystość, to pójdzie im w pięty i się może zastanowią.
Wiki81 lubi tę wiadomość
-
Witajcie kochane "Stycznióweczki"!
Najmocniej Was przepraszam za zwłokę i brak odzewu…
Nie sądziłam,że taki mały człowiek może być aż tak absorbujący
Nasz "cud" skończył niedawno 2 miesiące. Od tego momentu mogę w pełni cieszyć się macierzyństwem (wcześniej było bardzo, bardzo ciężko, ale kto jak kto - Wy doskonale wiecie jakie są początki... ).
Hmm…Co Wy na to, aby swoją reaktywację "uczcić" relacją z porodu?
Ostrzegam! Tekst jest długi! Przygotowałam go z myślą o mojej małej córeczce. Wspomniałam już kiedyś, że stworzyłam dla Niej piękny album zawierający opisy, zdjęcia, USG z przebiegu ciąży
zatem do dzieła!
"Planowany dzień porodu (28.01) wydawał się dłużyć w nieskończoność. „Czy to już?” - pytanie zadawane przez tatę, dziadków, przyjaciół, a także samą siebie tysiące razy.
No, ale gdzie tam! Miałaś przecież inne plany…
Kolejne dni oczekiwania były niezwykle interesujące. Każdy, nawet najdrobniejszy symptom stawiał nas wszystkich na nogi.
Jako, że cała ciąża nie należała do łatwych i stale pojawiały się problemy, byliśmy wyczuleni. 2 dni po planowanym terminie (30.01) odczuwałam bóle brzucha, które pozornie wydawały się być czymś całkiem normalnym. Mimo to nie mogliśmy usiedzieć w miejscu…
Pojechaliśmy na Izbę Przyjęć z zamiarem wykonania KTG i USG. Aparat wskazał nieregularne, choć silne skurcze (Na USG było wszystko ok). Profilaktycznie położono mnie na patologię ciąży.
Następnego dnia, o godzinie 5:00 rano obudziły mnie bardzo silne skurcze. Udałam się więc na „dyżurkę”, w celu konsultacji z pielęgniarką. Prosiła, abym poczekała do godziny 6:00, kiedy to wykonają badanie. KTG dowiodło, iż „małymi” krokami zbliża się poród. Małymi?!
Przecież bolało już tak jak cholera!!! Co 6 minut łapałam się za krzyż i wykonywałam masaż pleców. Najwygodniejszą pozycją w I fazie porodu było zgięcie w przód (na stojąco) i trzymanie się za kaloryfer/ramę łóżka po obchodzie zbadano mi jeszcze szyjkę macicy (rozwarcie na 2 palce), następnie zaś przeniesiono na trakt porodowy.
Zegar wskazywał godzinę 9:00.
Kilka minut później przyjechał tatuś, który okazał się być najlepszym asystentem w czasie akcji porodowej (na każdym skurczu masował mi krzyż ruchami okrężnymi. Gdy tylko ból mijał podawał mi wodę, abym się nie odwodniła).
Tego dnia dyżur na oddziale pełnili dr Ż. i dr P.. Po badaniu stwierdzili, że mam zielone wody płodowe i muszę się wziąć w garść, by urodzić przed obiadem (to powiedzieli już ze śmiechem). Bardzo się martwiłam o Twoje zdrowie, kotku
bolało bardzo, trochę krzyczałam (1 x płakałam), ale starałam się z całych sił przetrwać ten trudny okres. Nie podano mi żadnych wspomagaczy (znieczulenie, oksytocyna, itp) ze względu na zagrożenie i chęć zakończenia ciąży jak najszybciej. Jak już wspomniałam całą 1. fazę porodu stałam w zgięciu. Podłączona pod KTG nie miałam zbyt wielu możliwości załagodzenia bólu. Raz podano mi piłkę, która -jak na początku sądziłam- z pewnością przyniesie ulgę…
Jasne! gdy tylko pojawił się skurcz, ‚wystrzeliłam z niej jak armata’, o mało nie zrywając przewodów od KTG po jakimś czasie rozwarcie było już większe, pani doktor przebiła też wody płodowe, wkładając rękę i czekając na skurcz. Gdy tylko wypłynęły ze mnie wody, poczułam takie miłe ciepełko na nogach
W pewnym momencie już nie wytrzymałam. Zaczęłam krzyczeć „błagam! już chcę przeć!!!czuję jakby główka miała się zaraz wydostać”.
Wtem o godzinie 12:50 pojawiła się cała ekipa białych fartuchów: dwóch lekarzy, dwie położne + jedna z oddziału noworodków i się zaczęła druga faza porodu!
Przygotowano łóżko, położono w pozycji półsiedzącej, rozłożono nogi na maxa (czułam się jakbym robiła szpagat) i poinstruowano „na skurczu 2 x przemy, głęboko oddychamy przeponą aby dotlenić malucha i odpoczywamy”. Tak też zrobiłam
Na szkole rodzenia przygotowano nas do tego zadania idealnie. Zamykałam oczy, przyciskałam szyję do klatki i z całych sil parłam jakbym była w łazience
Nie sądziłam, że potrafię być AŻ tak bardzo SILNA i ZDETERMINOWANA. Wiedziałam, że od tego zależy Twoje zdrowie i życie, a na tym zależało mi najbardziej.
Udało mi się na 4 skurczach.
Słuchając relacji Cioci N., byłam przekonana, że po tym jak Twoja główka się wydostanie, dadzą mi Jej dotknąć ręką, abym miała większą motywację na 3 skurczach parłam z całych sił, myśląc że jesteśmy jeszcze daleko w polu. Byłam przekonana, że jeszcze długa droga przed nami (w końcu nikt nie mówił o główce!), a tu w pewnym momencie poczułam ulgę, Twój krzyk i wszechogarniającą radość i ciepło gdy położyli mi Ciebie na brzuchu. Popłakałam się z radości, Tata był równie wzruszony…
Tego obrazu nie zapomnę nigdy. Malutka kuleczka leżąca na moim ciele, lekko biaława w mazi płodowej i to słodkie kwilenie…
Pan doktor zaśmiał się „jak takie duże ciałko mogło zmieścić się w takim małym brzuszku”.
Po chwili zabrano nam Ciebie, aby Cię oczyścić, dokonać pomiarów i sprawdzić stan Twojego zdrowia. Zestresowałam się…
To była TA chwila, która dała mi wiele do myślenia. Wiedziałam bowiem, że od tej pory będę zawsze przy Tobie, jak nie fizycznie to sercem i myślami. Będę się zawsze troszczyć o Twoje dobro i martwić się, gdy nie będziesz w zasięgu mojego wzroku. Będziesz „pępkiem” mojego świata."
Zosia / Waga: 3340 g / Wzrost: 52 cm / pkt w skali APGAR: 10MartaKD, jonka91, Rybka1, Malenq, Bogusiar80, Agus89, Anutka, Wiki81, Maud11, Paula44, Selene, M..., szpilka, kasia86, A.loth, Ewelina88, lwuska55592, rastafanka lubią tę wiadomość
-
isabelle wrote:Docia, to twój synek nieźle odrabia z wagą i chyba nie jest tak źle z jego jedzeniem skoro waży tak dużo. Moja Alicja dopiero dobija do 4500 kg mimo, że apetyt jej dopisuje.
No właśnie, nawet lekarze się dziwią, że tak przybiera jak tylko tyle je.
A właśnie dziewczyny isabelle i oliola Wy odciągacie jeszcze mleczko? Jak tak to ile razy dziennie i ile? -
Viv78 wrote:Hej,nie wiem czy ktoś odpisał bo dopiero siadasm do kompanii.
Mamy zdecydowanie inne postrzeganie problemów z zasypianiem
U mnie jest super jak dyndanie trwa z 30 minut a nie 2 godziny,a Mała później zasypia bez awantur na cycku przez następną godzine. Nie ma mowy o samodzielnym usypianiu, wiec nie będę doradzała.
Ehh, mama się na mnie obraziła.każdy nasz wspólny wyjazd tak się kończy.trudne są te relacje.pewnie Zuzka tez mi da w kość nie raz.
Źle mi teraz z tym koszmarnie.
Wiesz jak widze i czytam, że dziewczyny kąpią i odkładają do łóżeczka to zazdroszcze
U nas niestety lulalnie, noszenie, uspokajanie. Najczęściej usypia ze mną na leżąco w naszym łóżku, bądź na poduszcze do karmienia, obowiązkowo ze smoczkiem, opatulona jak talib
Co noc przykrywa się kocem, cała jest pod kocem, co ją odkryje to patrze znowu... Niby wiem, że się nie udusi itp. ale też inaczej jej się pewnie śpi i oddycha w zaduchu... -
Jadąc dziś autobusem do fryziera czytałam W Paryzu dzieci nie grymasza.I było tam o przesypianiu nocy przez niemowleta.Ze trzeba je nauczyc snu,jesli będzie zaburzony sen,to mogą być z nim problemy długo.Chodzi o to,że rodzice zbyt szybko biora dzieci na ręce w nocy.Dziecko budzi się czesto pomiedzy fazami snu.Radzą odczekać chwilkę, nie podchodzić,nasłuchiwac i nie brać od razu.No chyba,że zaczyna mocno płakać.
Ja tak zrobiłam kilka razy,dość nieświadomie.Słyszalam,że się wierci i kwili,ale byłam chyba zbyt zamulona,żeby wstać i zasypiałam dalej i ona też.Coś w tym jest.isabelle, jonka91, Wiki81, renia83, szpilka lubią tę wiadomość