!!!! Wrzesień 2020 !!!!
-
WIADOMOŚĆ
-
joana wrote:Katwie wspolczuje sytuacji 😳 dobrze, ze nie bylas sama w domu.. dzis juz lepiej??
Ja wogole jestem zeschizowana troche co w ciazy można a co nie... w sensie jedzenia. Co tylko kupuje to czytam sklad i mysle czy dzidzia może..
Też patrzę zwłaszcza na przyprawy.
Skopiowalam z majówek
Jakich popularnych ziół i przypraw należy unikać bądź je ograniczać?
Są to:
Tymianek, rozmaryn, szałwia, jałowiec, aloes, dziurawiec, rabarbar, jemioła, chmiel, piołun, krwawnik, wrotycz, muszkatołowiec, żeń-szeń, mięta polna, cząber, anyżek, hibiskus, lukrecja, krwawnik pospolity, serdecznik pospolity, nać pietruszki, liście malin.Wiadomość wyedytowana przez autora: 18 stycznia 2020, 09:39
joana lubi tę wiadomość
-
katwie27 wrote:Lepiej , ale od rana mam słaby dzień. Zbiera i się chyba od rana na wymioty... A że dzisiaj miałam mega ochotę na śledzia i ja spełnilam to mogła być kulminacja:D leżę już w łóżku i boję się pomyśleć o wymiotowaniu bo to jest najgorsza rzecz na świecie. Zapomniałam wziąć luteine ale boję się 2stac i zejść na dół do łazienki. Co do acardu nie martw się. Ja brałam aspiryne cała ciążę z synem. Wszystko było w porządku.
Katwie to sobie wykrakałaś.
Mogło Cię też zesłabić z nerwów jak zobaczyłaś krew. -
Totoro wrote:Katwie to samo mówili mi w szpitalu - że lepiej teraz zostać dłużej, niż później wrócić, w naszym przypadku - na oddział pediatryczny. Ale wiem np., że w innych szpitalach nie ma takiego rygoru co do naświetlania przy zoltaczce. Moja córka miała bilirubinę na poziomie 12, z takim wynikiem w innych szpitalach wypisują do domu, zalecają częste kp i tyle. W dodatku miałam bardzo ograniczany kontakt z nią, gdy była naświetlana. Dopiero po interwencji ordynatora pozwolono mi przychodzić regularnie na karmienia. Masakra, do tej pory mam traume.
-
Ounai wrote:Katwie, dobrze, że rodziców masz w domu. Spróbuj się bardziej oszczędzać
Mój syn ciągle pyta czy będzie mógł iść ze mną do szpitala. Nie chce zostać z babcią Też liczę na SN. Ja się boję cc. W końcu to operacja, wszystkie powłoki łącznie z mięśniami przecięte. Tylko mam nadzieję, że tym razem uda się bez nacinania.
-
Totoro wrote:Nadrobiłam 💪 Co do lekarzy - ja pierwszą ciążę prowadziłam tylko prywatnie, raz pojawiłam się tylko u gina na nfz wysepic skierowanie na te początkowe badania. Teraz jestem bez pracy, więc dla przycięcia kosztów chodzę i prywatnie i na nfz. Nie lubię tego, ale, jak sam nieświadomy niczego lekarz na nfz mówi - po coś nam te składki odciagali, więc dlaczego miałabym za wszystko płacić Udało mi się więc zrobić (dziś) część badań na nfz, jednak część zleconych przez mojego gina i tak musiałam zapłacić sobie sama stowke. Nie wyobrażam sobie niestety chodzić tylko na nfz. Już sam fakt, że mój gin jest cały czas pod telefonem i z każdą pierdołą mogę do niego dzwonić jest dla mojej chorej psychiki zbawienny 🙏 a już miałam w tej ciąży dwa ataki paniki, gdzie lekarz musiał mnie sprowadzać na ziemię 🙄 raz, gdy się okazało, że lykam sobie w najlepsze tran z Wit A (myślałam, że w momencie osiwieje) i drugi raz, gdy stwierdziłam, że jeden z moich wypryskow to chyba opryszczka, której nigdy wcześniej nie miałam.
Co do samych starań, to może już pisałam, że o pierwszą córeczkę staraliśmy się kilka lat, z pomocą kilku ginekologow, kliniki leczenia niepłodności po drodze itd... A ostatecznie zaszłam zupełnie naturalnie, w najmniej oczekiwanym i najbardziej szalonym momencie (budowa, zmiana pracy, podjęcie studiów podyplomowych). Teraz z kolei mieliśmy poczekać ze staraniami aż dostanę umowę na pół etatu od nowego roku. Tymczasem cięcia budżetowe w placówce pokrzyzowaly plany i pracy nie dostałam. A była to jedyna opcja pracy, bo dogadana tak, żebym mogła pracować tylko popołudniami (nie mam z kim zostawiać córeczki, a żłobek u nas odpada). No to stwierdziliśmy, że skoro siedzę w najbliższym czasie jeszcze w domu to hop, działamy z drugim. Drugi cykl i zaskoczyło
Z kolei odnosnie acardu - mój gin przepisuje do ok. 12 tc zastrzyki fraxiparyna, a dopiero po 12 tc przechodzę na acard. Tak było w pierwszej ciąży i tak samo teraz.
Otóż to.
Tyle lat płacę składki i przez obie ciąże nic z tego nie miałam. -
Ja to mysle teraz tylko by okazalo sie ze jest serducho i by donosic ciaze. Jakos mi obojętne jak urodze i ile bede lezec byle miec bobo.
Wiadomość wyedytowana przez autora: 18 stycznia 2020, 10:39
Akinom 59 lubi tę wiadomość
09.2016 poronienie samoistne 7 tydzień
09.2017 2630 g 48 cm szczęścia Amelka ❤
10.2019 ciąża obumarla 8 tydzień lyzeczkowanie
02.2020 ciąża obumarla 10 tydzien lyzeczkowanie
Potwierdzone:
Niedoczynność tarczycy
Insulinoopornosc
Niski progesteron
Pai homo
Mthfr herero
MTHFR C 677 hetero
24.08.2020 wizyta u genetyka
Leki:
Eutyrox 75
Metformax 2x500
Kwas foliowy allines
Femibion 0
D3 2000
Selen
Berberyna -
Akinom 59 wrote:A wiecie czym ja się martwię? Czy serduszko nadal bije,czy się nie zatrzyma za 2 miesiąca jak jednej z dziewczyn,urodziłam 6 dzieci tak tak! I nigdy aż tak się nie martwiłam, nigdy nie robiłam bet,nigdy nie sprawdzałam progesteronu jak teraz w tej ciąży ,ale miałam 2 poronienia i 3 ciążę biochemiczne , progesteron lubi mi spadać,więc sram w gacieSzymonek jest z nami od 11.09 3490gram, 57cm, 10pkt
-
pap86 wrote:Patutka ja sobie chwalilam w pierwszej ciazy-bardzo mnie uspokajalo jak raz dziennie szukalam serduszka. Jak sie jest szczuplym to chyba juz w 9tc udawalo sie niektorym dziewczynom znalezc.
Jak się czujesz w ogóle?2016 🩷
2020 🩵
Kwiecień 2025- kim jesteś kropeczko? ♥️ -
Jak nie w ciazy w sensie bardzo dobrze. Jedynie mam odrzut od mięsa.ugotowalam sobie wczoraj gar kalafiorowej i wlasnie go koncze 😂 na mysle o smazeniu jakiegos miesa na obiad to mi niedobrze hehe. Piersi bola mnie tylko troszke przy dotyku ale tak to flaczki. Innych objawow nie mam. Zaczelam juz mierzyc sobie cisnienie bo w ciazy z synkiem pod koniec mialam nadcisnienie ciazowe poki co cisnienie moze byc ale puls to masakra.. zawsze mialam wysoki ok80-90 ale dzis w spoczynku 100mi pokazalo..Szymonek jest z nami od 11.09 3490gram, 57cm, 10pkt
-
Ja leżałam z synem 5 dni z powodu żółtaczki (tzn.bilurbina na poziomie 12). Był naświetlany i generalnie bardzo polecam jednak skorzystać z tej opcji. Pamiętam, że kilka dni później mieliśmy kontrolę w przychodni przyszpitalnej. Była tam też dziewczyna, którą wypuszczono 2 dni po porodzie. Okazało się, że przez 5 dni bilurbina u jej dziecka tak poszła w górę, że musiała wrócić do szpitala na naświetlania. Dziecko już było w takim stanie, że tylko spało, nawet nie płakało, całe żółte...
A co do zmartwień - o wcale wam nie przejdzie po 12 tc. Później zaczną się schizy, czy przypadkiem dziś dziecko nie miało słabszych ruchów. A prawdę mówiąc, to naprawdę szkoda czasu na martwienie. Bo nawet jak cała ciąża przebiega książkowo, to na etapie porodu może coś pójść nie tak. Jest tu na forum ogromny dział "poród martwego dziecka". I niewiele brakowałoby i sama bym tam dołączyła. Moja ciąża w 2018 była idealna, bezobjawowa, syn rozwijał się super. w 38+5 dostałam skurczy, o 7 rano stawiłam się do szpitala, podłączyli ktg. Było ok, po 3 godzinach pełne rozwarcie i zaczynamy akcję. Trwała nie więcej niż 2 h (zgodnie z procedurą). I w momencie przejścia małego przez kanał doszło prawdopodobnie do zaciśnięcia się pętli na pępowinie. Zrobił się skrzep, który przerwał małemu dostęp do tlenu. Z jednej strony był jeszcze "w środku" i nie mógł przez to złapać oddechu płucami. A z drugiej - z krwi pępowinowej nie miał dalszej możliwości czerpania składników. Gdy w końcu wyszedł, nie oddychał, nie ruszał się, był siny, jego serce ledwo biło. Jeszcze minuta, dwie i byłby koniec. Szybko podjęto akcję ratowniczą, podano tlen, załapał i zaczął sam oddychać. Ostatecznie wszystko dobrze się skończyło, bo mały - mimo niedotlenienia - jest okazem zdrowia. Każdy jak na niego patrzy, to nie wierzy, że urodził się z 1 pkt apgar. Lekarze mówią, że to medyczny cud. Myslę, że to wszystko dzięki mojej mamie, która w czasie porodu gorąco się modliła o szczęśliwe rozwiązanie. Tym razem też ją poproszę, żeby trwała w modlitwie, gdy tylko zacznę rodzić.4️⃣Córka 06.2023
3️⃣Synek 04.2022
2️⃣Córka 08.2020
1️⃣Synek 09.2018
"Potomstwo moje będzie Mu służyło, przyszłemu pokoleniu opowie o Panu" Ps 22,31 -
Edka, współczuję...Ale cud, że wszystko skończyło się dobrze. W mojej rodzinie jest przypadek dziecka z 1pkt. Było tak źle, że lekarz (ogółem cham i debil) zapytał się matki tego dziecka, czy dac jej już środki na zakończenie laktakcji, bo dziecko na pewno umrze.... na szczęście mimo porodu w 26tc wszystko jest ok, a dziewczynka jak na przedszkolaka jest mega inteligentna.
Dziewczyny, prawda jest taka, że rodzicielstwo to wieczne zmartwienia przeplatane z pięknymi momentami. Ja staram się nie myśleć w ten sposób i nie panikuje, wiem, że cokolwiek się stanie będę musiała to przejść, mam męża i córkę, muszę być silna. 💪edka85 lubi tę wiadomość
-
Edka85 współczuję przeżyć u mnie też w trakcie porodu pojawiły się komplikacje. Zaczęło się od odejścia wód przed północą. Potem skurcze coraz silniejsze, a tu nad ranem rozwarcie aż na opuszek palca🙄 ostatecznie, już pomijając cały przebieg, urodziłam 12.15 w południe. W trakcie porodu mała chyba zaklinowala się barkiem. Główkę już było widać, ale nie mogła wyjść. Lekarz mi ją wypchnal. Ja popekalam w środku, mała była niedotleniona, miała złamany obojczyk i krwiaka na nerce ostatecznie wszystko skończyło się dobrze na szczęście.
-
Co do detektora tętna to nie kupowałam w pierwszej ciąży i teraz chyba też nie będę. Za to poważnie myślę nad zakupem monitora oddechu dla malucha. Jakoś tak sama się różnymi historiami nakrecilam, że zastanawiam się jak przeżyłam bez niego przy córce 🤔 i chusta. Bez chusty ani rusz tym razem
-
Ja zazdroszczę kobietom, które nigdy nie miały negatywnych doświadczeń związanych z ciąża. Wlas ie z mężem rozmawialiśmy że dla innych ciąża znaczy stan który się nie zmieni az do porodu , a dla nas to jest niepewność co dalej, czy się uda. Ja w pierwsza ciążę zaszłam kiedy byłam młoda. Miałam 17 lat i z moim mężem wtedy się już spotykaliśmy. Nie udało się, być może lepiej dla nas jak na ten czas, ale wtedy nikt ie potraktował tego poważnie, tzn nikt się nie zastanawiał dlaczego, nikt się nie smucil. Ciężko to było dla mnie przeżycie bo byłam z tym sama. W drugą ciążę zaszłam w 2015 r. Planowaliśmy to. Od początku trafiłam na złych lekarzy. Pierwszy powiedział mi, że mam dwuroza macie i mogę nie donosic ciąży. Płakałam, bałam się, do czasu aż moja kuzynka mi powiedziała że jej tak powiedział i mowi tak każdej pacjentce... Poszłam więc do innego lekarza, powiedziałam o podejrzeniu poprzedniego lekarza na co ten "wiem u kogo Pani była i na 90procent wiem że dwuroznej macicy pani nie ma i to mówię bez badania". Lekarz był miky, fajny, ale zawiódł mnie bardzo. Zawiodłam się na ni, bo kiedy w okolicach 9 tygod ia ciąży obudziłam się z piersiami jak flaki od razu powiedziałam do męża zw coś jest nie tak. Porobilam na własną rękę badania i wysłałam je lekarzowi. Wysmiał mnie i uznał za histeryczne. Na szczęście potworzyłam bete z wynikiem której poszłam już do trzeciego lekarza tylko po potwierdzenie mojej diagnozy. W trzecią ciąża zaszłam w 2016 r. Udało że i mamy synka. Od początku przeżywałam. Wymiotow nie było, piersi normalne więc chodziłam co 2 tygodnie na usg, ciągle byłam w strachu. Mówiłam sobie że byle do 10 tygodnia , później do 12, później do 14... dopiero po 26 tygod iu trochę odetchnelam. Miałam leki i nadzieję że się uda. I udało się, mamy swój cud w domu. W 2018 r. Zaszłam znowu w ciąże. To była dla nas niespodzianka. Dostałam od razu leki, snulam plany na przyszłość. Widziałam serduszko , było super. Ale w 10 tygodniu poszłam na usg i serduszko przestało bic. To był cios, bo pokazało mi że leki nie pomogły tym razem... Jak mieć nadzieję że będzie dobrze, jak wierzyć skoro leki nie pomagają... Teraz staraliśmy się z mężem od początku 2019 r. z przerwą od maja do września bo mąż wyjechał na statek. Od września starania i tensywne bo mieliśmy czas do grudnia. W grudniu poszłam do lekarza po pomoc bo pojawił się dodatkowo problem z zajściem w ciąże. Dostałam zastrzyk ovitrelle i pomogło. Mam leki, słyszałam serduszko ale wciąż się boję. Dodatkowo pierwszy raz poszłam na zwolnienie i czuje się jak na świeczniku. Dla wszystkich w pracy ciąża to stan pewny, dla mnie każdy dzień to walka. Teraz powtarzamy z mężem "żeby jeszcze te 2-3tygidnie wytrwać ". I jak się uda to będziemy tak powtarzać znowu do 3 trymestru... Ale powiem wam że pierwszy raz poczułam że chyba pomogloby mi spotkanie z psychologiem. Bo wiem że ciąża to naprawdę dla mojej psychiki ciężko czas. Chciałabym się też przygotować do drugiego dziecka. Po porodzie syna miałam depresję. Nie czułam się szczęśliwa. Szczęście odzyskała w okolicach jego 2 urodzin. To był ciężki czas dla mnie zwalszcza że mąż wyjechał na statek gdy synek miał 3,5 miesiąca i wrócił gdy ten miał 8 miesięcy. A my wtedy mieszkaliśmy sami i powiem wam że łatwo nie było... Musiałam się wygadać
Wiadomość wyedytowana przez autora: 18 stycznia 2020, 14:18
-
Katwie współczuję strasznie Ja nie mam takiej historii, ale starania o córeczkę zajęły nam kilka lat, ba, wg naszych wyników badań to niemożliwe, że się udało. Tym bardziej cały pierwszy trymestr zylam tylko od wizyty do wizyty, bo skoro jakimś cudem się udało, co nie było możliwe to pewnie coś będzie nie tak, może jakiś wadliwy plemniki itd., może po pratu nagle szczęście się zakończy... Tak więc w jakimś stopniu na pewno rozumiem Twoje obawy
Dlatego nie cierpię takiego lekcewazacego podejścia do kobiet w ciąży, ich ostrożności, czy tego, że szybko idą na L4... Pamiętam jak moja kumpela z ówczesnym chłopakiem byli u nas jakoś niedługo po tym jak się dowiedziałam, że jestem w pierwszej ciąży. Ona wiedziała, bo znamy się od dziecka i powiedziałam jej zaraz po naszych rodzicach. Narzekalam, że nie mogę w niczym pomoc, jeśli chodzi o budowę naszego domu itd, bo wszyscy nie nos, nie dźwigaj, nie schylaj się... ... A on tak przesmiewczo, że bez przesady, że jego mama była w ciąży, miała już jedno dziecko i wszystko normalnie robiła itd. Strasznie mnie to dotknęło, od razu sobie pomyślałam, że bardzo łatwo rzucać takie teksty nie znając sytuacji, będąc osobą trzecią i jeszcze facetem...Wiadomość wyedytowana przez autora: 18 stycznia 2020, 15:56
-
Ounai wrote:Nie i nie będę kupować. Tak szczerze mówiąc jak chodzę do pracy to nawet nie mam kiedy panikowac, bo tak szybko mija mi godzina za godziną i dzień za dniem.
Tyle co pozytywny test wysikałam w 11dpo a tu już za kilka dni 3 miesiąc ciąży zaczynam.
2016 🩷
2020 🩵
Kwiecień 2025- kim jesteś kropeczko? ♥️