Ex-testerki. Cudzie trwaj
-
WIADOMOŚĆ
-
Jak tak czytam o Waszych porodach, to z jednej strony myślę, że też bym chciała to przeżyć. A z drugiej się cieszę, że miałam CC i nie musiałam zmagać się z bólem :p
AnnaStesia - współczuję nerwów na chrzcinach. I tych pobudek! Testuje Twój synio wytrzymałość matki..
A cycki.. no cóż.. myślę, że ich najlepsze czasy już minęły. Nie są zbyt wielkie, więc może do pępka nie sięgną
Aksamitna - w poniedziałek kciuki za Ciebie!
Karma - dobrze, że to nie były wody. Na nie przyjdzie jeszcze czas za 3 miesiąceAnna Stesia lubi tę wiadomość
-
Anna Stesia Ty od samego początku masz pod górkę, najpierw ciężki poród, teraz wymagający Maluch, mam nadzieje, ze niedługo przyjdzie czas, który Ci to wszystko wynagrodzi :*
Anna Stesia, Bajkaaa lubią tę wiadomość
#wegemama#wegerodzinawkomplecie
Synek 💚 31.08.2018r.
Córeczka i Synek 💜💙 7.01.2021 -
Buahaha:
https://allegro.pl/czerwona-kokardka-na-szczescie-do-wozka-lullalove-i7387735345.html?reco_id=4b2150bb-b2d6-11e8-9662-000af7f5eff0
No dobra, ja rozumiem, że w różne rzeczy ludziska wierzą, ale żeby kupować kokardę? No nie mogę -
Rucola, czasem myślę, że jestem jakaś niewydolna jako mama, serio. Mój synek jest dośc płaczliwy i niekiedy wyrzucam sobie, że to przeze mnie, że nie umiem o niego zadbać, że może byłby spokojniejszy i bardziej pogodny gdybym była lepszą mamą. Ma oczywiście za dnia chwile radosne, kiedy się bawimy i gdy się smieje. Mam wówczas nadzieję, że mimo wszystko sprawdzam się jako mama. A czasami włącza taką symfonię grozy, że nie wiem, jak mu pomóc. Noszę, tulę, śpiewam, masuję, karmię, odbijam, przebieram, a i tak jest płacz. Znajomi nie wierzą mi, że nie mam za dnia czasu na zrobienie obiadu czy nawet krótki prysznic i czasami słyszę, że wszystko to kwestia dobrej organizacji. No to najwyraźniej jestem źle zorganizowana. Czasem się też zastanawiam, czy sama sobie tego nie zrobiłam, będąc dla malucha na każde zawołanie, usypiając go przy piersi itp. A z drugiej strony nie umiem być obojętna na jego płacz, nie umiem zapchac go smoczkiem, nie popędzam go przy jedzeniu itd. Ostatnio znów była u mnie cdl i stwierdziła, że jestem mamą ZA BARDZO i że muszę coś robić dla siebie, myśleć o sobie itp. Łatwo mówić, ale co mam czynić, jeśli maluch się budzi i płacze - nie dać mu jeść? Nie wziąć na ręce? Zewsząd słyszę, że tak nauczyłam. A ja sobie nie przypominam, żeby on od początku miał inaczej, więc co najwyżej nie oduczyłam, ale szczerze mówiąc nie mam siły i ochoty na tresurę dziecka, a wiem, że w moim i jego przypadku odbywałoby się to ogromnym kosztem i stresem. Zdaję sobie sprawę z tego, że są dzieci podatne na tego typu wychowanie od maleńkości, ale u mnie to nie działa (w desperacji podejmowałam różne próby, a zwłaszcza mój mąż - próbował smoczka, samodzielnego zasypiania itp. - efekty były opłakane, dosłownie i w przenośni). Więc na razie staram się być dla niego na 100% i opiekować się jak umiem. I pewnie tez dlatego tak bardzo dotyka mnie krytykanctwo ze strony teściowej - bo potrzebuję pozytywnych wzmocnień, że robię dobrze, a nie patrzenia mi na ręce i oceniania. Chyba nikt nie zna tak dobrze mojego dziecka jak ja.
Myślę też, czy mam pod górkę - ciążę miałam całkiem fajną, jeszcze dzień przed porodem byłam na moment w pracy i w sumie prosto z pracy trafiłam do szpitalaSynka też mam wspaniałego - może i jest ciutkę wymagający, ale jest sensem mojego życia, jest dokładnie taki, jakiego sobie wymarzyłam. Co faktycznie było trudne to okropny orkopny poród, fatalna opieka w szpitalu, problemy z laktacją i depresyjny połóg. Na szczęście to wszystko minęło. Jeśli się jeszcze unormuje sen i markotność mojego synka to już w ogóle będę wniebowzięta. Ale nawet jeśli się nie unormuje - i tak będę szczęśliwa, bo mam jego. Moje wcielone marzenie.
Rucola lubi tę wiadomość
-
nick nieaktualny
-
AnnaStesia, pięknie piszesz o swojej miłości i oddaniu. Ja Cię jak najbardziej popieram w takim działaniu. Masz wymagające dziecko, więc wierzę, że nie masz czasu na nic. Fela nie jest aż tak wymagająca, a czasem tez mam problem cokolwiek ogarnąć. Nie znamy się osobiście, nigdy Was nie spotkałam, ale jestem dumna z Ciebie jak sobie super z tym wszytskim radzisz. A teściowej kij w oko
Edit: znalazłam takiego bloga
https://www.wymagajace.pl/high-need-baby-wymagajace-dziecko-czyli/
Ktoś też pisał o jakiejś grupie na fb high need baby, może warto tam zajrzeć.Wiadomość wyedytowana przez autora: 7 września 2018, 22:29
Rucola lubi tę wiadomość
-
Emilka ja rodziłam dwa razy sn. Pierwszy poród szybki, sprawny, ból całkiem konkretny, choć spokojnie do przeżycia. Drugi poród był jakąś parodią porodu, pobolewalo pół dnia znośnie, z czasem nieco mniej znośnie. Na takich mniej znosnych bólach co 4 min poszłam do poloznej żeby mnie zbadała (leżałam od tyg w szpitalu), mówiłam jej ze boli często ale słabo, że to na pewno jeszcze nie to, że ten ból się nijak ma do tego, który pamiętam z pierwszego porodu. Położna aż krzyknela przy badaniu "kobieto! rodzimy!", za 15 minut miałam syna. Pamiętam, że pisałam Wam "ja się nawet nie spocilam", ten poród mnie kompletnie nie zmeczyl, ale zeby byla rownowaga, polog natomiast dał popalić na maksa.
Anna Stesia uwielbiam Cię czytać, z Twoich postów o miłości do syna bije taka mądrość.Wiadomość wyedytowana przez autora: 7 września 2018, 22:34
Emiilka, Lusesita, ibishka, JustynaG, Rucola lubią tę wiadomość
-
Melevisku, popieram Dziewczyny - płacz, jeżeli masz taką potrzebę. Czasami trzeba pewne sytuacje „przepłakać”, by je zaakceptować. Przytulam Cię mocno12 cs. - szczęśliwy! Cudzie trwaj!
url=https://www.suwaczki.com/][/url]
1 cs. - Aniołek - 6 tc. -
Dziewczyny, ja Wasze opisy nierzadko trudnych porodów, „lubię” za szczere dzielenie się Waszymi doświadczeniami. Mam nadzieję, że żadna z Was nie odbiera tego w inny sposób
Oczywiście, że chciałabym, by mój poród przebiegł tak, jak u Summer, czy u Sarny, ale nic nie poradzę na to, że nie potrafię wyłączyć analitycznego myślenia, lubię wiedzieć co mnie czeka, planować i wybierać najlepsze rozwiązania. Bardzo Wam wszystkim dziękuje
Szkoda, że wciąż panuje jakieś tabu wokół tematu porodu i nikt wprost nie mówi, na co się mamy psychicznie nastawiać. Ja się wolę nastawić na gorsze, a potem miło zaskoczyć, niż pojechać kompletnie nieświadoma i wpaść w jakiś amok.
Niezależnie od wszystkiego, „ten” dzień się zbliża. I nieważne, jak będzie, na końcu czeka na nas największa nagroda12 cs. - szczęśliwy! Cudzie trwaj!
url=https://www.suwaczki.com/][/url]
1 cs. - Aniołek - 6 tc. -
Jak czytam o Waszych porodach to mam jak Kaczorka, z jeden strony żałuję, że nie było ni dane tego przeżyć (szczególnie jak fizjo powiedziała, że często problemy z napięciem są następstwem cc) a z drugiej jestem pełna podziwu dla Was
tylko mój M się cieszył z cc, bo on jednocześnie bardzo chciał być ze mną i bardzo sie bal jak to będzie.
Chciałabym też przy okazji powiedzieć, że cc nie jest „łatwiejsze” - ostatnio akurat rozmawiałam z moja przyjaciółka po sn i ona była w szoku, bo myślała że po cc to po prostu wszystko się skupia na bliźnie a Grażyna jest nienaruszona - może i tak, ale ja bardzo cierpiałam po cewniku założonym na żywca (przez dwa tygidnie każde siku to był ból okropny), miałam bite 6 tygodni połogu, a przyz M czuje dyskomfort do dziś, nie mówiąc już o pionizacji i bólu przy poruszaniu się przez pierwsze tygidnie - piszę to nie dlatego, że chce sobie ponarzekać, tylko mam wrażenie, że w społeczeństwie i wśród moich znajomych funkcjonuje przeświadczenie, że cc to łatwiejsze rozwiązanie
Aga9090, Jeżowa, Morusek, KateHawke lubią tę wiadomość
-
nick nieaktualny
-
Lena u nas ten dyskomfort przy
dopiero zaczyna mijać. Początki ( i nie tylko początki) byłydla mnie nieprzyjemne.
A cewnik to osobną historia. Drugi raz miałam zakładany i drugi raz na żywcaWiadomość wyedytowana przez autora: 7 września 2018, 23:05
-
Emilka u mnie też bez zzo. Od 9 pod oxy. Do 12 skurcze co 8minut, od 12jazda co 3minuty w tym krzyżowe. Kiepski postęp rozwarcia (9-18.45) mimo dwóch zastrzyków w dupe na rozwarcie, a w dodatku skurcze parte do powstrzynywania na tym bólu bo zaczęły się przy 5cm..
Dla mnie osobiście jak już mogłam przec to była ulga. Po 3 godzinach powstrzynywania parcia co 3 minuty przez minutę gdzie pod koniec już mi aż tak brzuch skakał to jak położna rzuciła hasło przyj! To zrobiłam z bananem na ustach skurcz minutowy na jednym wdechu.u mnie parte trwały 2godz bo mała się źle wstawila i szła z rączkami przy głowie, lało sie że mnie jak z rynny podczas burzy ale mężu mi pot ocieral mokrym ręcznikiem i przez dwie godz sciemnial na każdym skurczu, ze to juz ostatni raz
A no i ja startowałam do oxy po 48 godz bez snu bo były skurcze co 10 minut z których nic nie wynikało.
I pomimo że na porodowce położne powiedziały że już kilka lat nie widziały żeby jakiejś kobiecie tak dało popalić, to ja już kilka dni po porodzie mówiłam że bez problemu moglabym tam wrócić.
Moment kiedy dziecko laduje na brzuchu jest lepszy od Zzo:)Emiilka, Jeżowa, JustynaG, Sarna84 lubią tę wiadomość
-
Melevis płacz.. to zawsze pomaga.
Anna Stesia pięknie piszesz o synku i miłości do niego.
Lena dla mnie cc jest gorsze w dochodzeniu do siebie niz sn. I wierzę że przeżyłaś i tak duża dawkę bólu fizycznego.
A ja wczoraj byłam rozżalona sama nie wiem na kogo. Ale szkoda, że nikt nie opowiada nam o połogu. Nigdy nie słyszałam że jeszcze tyle bólu i dyskomfortu nas czeka po porodzie.
Ja do dziś nie umiem się do końca odnaleźć.
Brzuch mnie boli przy wysiłku- lekkie sprzątanie mieszkania. Cały czas się oczyszczam. Teraz juz jest niezle ale pierwsze dni w domu to był koszmar.
Nieraz nie wiedziałam czy wycierać sobie nogi czy lecieć do małego bo płacze.. *(przepraszam za zbyt dosadny opis). Krepowało mnie to bardzo.. co drugi dzień pranie pościeli czy chociaz przescieradła..
Piersi bolące ze strupami i lecącym mimowolniem mlekiem.
Do tego brak sił na zbyt wiele-godzinny spacer juz był niezłym wyczynem.
Oczywiście teraz jest dużo lepiej ale miałam żal sama nie wiem do kogo, że nikt nie uprzedził.
Kobiety w pologu zostają juz same sobie a to też bardzo trudny czas choć wynagradzany przez maleństwo obok.
No to się wygadałamWiadomość wyedytowana przez autora: 8 września 2018, 00:50
-
Dziewczyny, przepraszam za literówki w moich dłuższych wpisach, ale na telefonie i na szybko z reguły nie mam czasu na ich poprawianie.
Anna Stesia, pięknie piszesz o macierzyństwie i opiece nad synkiem, a ludzie tego nie rozumieją, bo nie byliby gotowi na aż takie poświęcenia. Jesteś cudowną mamą i Twój synek nie mógłby mieć lepszej, nawet nie próbuj myśleć inaczej.
A czytając o teściowej.. nie wiem co to za zasada, ale naprawdę mało jest teściowych, które nie zachowują się jak zołzy. Nie jest ona zapewne dla Ciebie żadnym autorytetem, więc olewaj to co mówi. Albo jeśli masz ochotę zripostować to tak zrób. I jeszcze eMkowi powinnaś nagadać, że powinien swoją mamusię do pionu doprowadzić.
Jeszcze co do przyzwyczajania dziecka, psycholog na SR nam mówiła, że IV trymestr rządzi sie swoimi prawami i dopiero po około 4 miesiącu można mówić o jako takim wychowywaniu dziecka, bo wtedy zauważa ono jakie reakcje wywołuje jego zachowanie i może zaczynać wymuszać pewnie rzeczy na rodzicach. Dopiero wtedy ewentualnie warto zacząć ograniczać karmienie na żądanie, częste noszenie na rękach czy bujanie a wcześniej po prostu wynika to z potrzeb dziecka i konieczności jego przystosowania do nowych warunków poza brzuchem mamy.
Jeszcze co do nauczania dziecka.. my mamy problem z karmieniem butelką i też usłyszałam, że to przeze mnie, bo nie chcę małej spod skrzydełek wypuścić (?!). To nic, że wcześniej dawałam 1-2 razy w tygodniu i problemu nie było, specjalnie dziecko do butli zniechęciłam, żeby nigdzie nie móc wyjść. Kolejne rady, mam dziecko porządnie przegłodzić to wtedy zje.. ostatnio jak eMek się nią zajmował a ja coś ogarniałam w mieszkaniu to aż zaczęla się zanosić od płaczu i nadal butlą pluła a jak się przyssała do piersi to 20 minut jadła (rzadkość u niej, z reguły je max po 10).
A wracając do porodu i połogu. Jestem wdzięczna położnej na szkole rodzenia, która nie próbowała tego upiekszać i mówiła o tym bardzo wprost i fachowo. Mówiła że połóg boli, jest trudny, nieprzyjemny, dochodzą hormony, wpływ otoczenia na młodą matkę. Wcześniej nawet nie słyszalam o obkurczaniu się macicy. I tak jak pisze Olik, po porodzie wszyscy zapominają, że matka też się liczy i przechodzi trudny czas, najczęście wszyscy skupiają się na dziecku i nagle czują prawo do komentowania zachowania mamy, jej wyglądu, jej decyzji itd.
W rozmowach o porodzie natomiast brakuje mi realizmu ze strony innych kobiet i mówienia o faktach. Najczęściej spotykałam się albo z wypowiedziami jakby poród to był ból jak przy oddaniu krwi i ogólnie żadna sprawa albo ze skrajnością, czyli przekoloryzowaniem opisów i wstawkami, że na taki ból nie można się przygotować i nigdy się takiego bólu nie przeżyło. A przecież mało kto wie co dana osoba przeżyła, czy miała jakieś operacje, bolesne choroby itd. i jakiego bólu w życiu doświadczyła.
Emiilka, żeby nie było, mój poród bolał, w pewnym momencie mówiłam eMkowi, że chyba nie dam już rady a jak przyszła lekarka to skomentowałam, że już wiem dlaczego kobiety decydują się na CC.. po prostu byłam przygotowana na to, że będzie bolało i poród nie trwał długo, dlatego nie wspominam tego źle. A jeśli chodzi o CC uważam, że to nie jest lekka sprawa i z reguły dochodzenie do siebie po CC jest znacznie trudniejsze niż przy SN.
Kończąc mój nocny wywód.. to jeszcze chciałam napisać o zwieńczeniu porodu i wyobrażeniach kontra rzeczywistość. Po wielu opisach porodów i rozmowach z koleżankami, tylu cyklach starań spodziewałam się, że moment gdy położą mi dziecko na piersi to będzie jakaś majestatyczna chwila, pełna milości i wzniosłych uczuć. Owszem była ogromna radość i od razu wielka troska o tego małego człowieczka, do tej pory pamiętam jak mnie przewieziono na salę poporodową a mała była na badaniach jak nie mogłam wytrzymać kiedy mi ją oddadzą i tak się o nią bałam (trwało to może 30 minut a wydawało mi się, że wieki). Nie było jednak od razu fali milosci i łez wzruszenia zaraz po porodzie. Byłam zmęczona bólem, spocona i wiedziałam, że czeka mnie jeszcze poród łożyska (poszło bardzo łatwo) oraz szycie nacięcia.
Ta miłość i wzruszenie pojawiało się stopniowo z godziny na godzinę wraz z opadaniem emocji po porodzie oraz przebywaniem z dzieckiem. Piszę o tym, bo ja przez chwilkę myślałam, że coś jest ze mną nie tak i jeśli ktoś będzie miał podobnie to żeby wiedział, że i tak może się zdarzyć, że nie zawsze jest morze łez wzruszenia i od razu fala miłości, ale nie oznacza to, że one za chwilę nie nadejdąJustynaG, Emiilka, Rucola, KateHawke, Angelika83 lubią tę wiadomość
-
Wiecie co. To jest piekne, ze mozna tu od Was dowiedziec sie faktow o porodzie, pologu itp bez koloryzowania czy zamydlania tematu. Bo najblizsze otoczenie zdawkowo to wszystko przedstawia.
Kazda z Was mamuski jest swietna i to jak sobie radzicie w nowej sytiacji jest wspaniale.
Nie spie od poltorej godziny i chyba juz nie zasne teraz...
Emilka
Od 09.2013:02.2014-5t6dc07.2015-12tc
MTHFR A1298C+C667T+PAI-1 4G-hetero, immunologia -
Summer z położeniem dziecka na piersi mialam podobnie. Pierwsze co poczułam to ulgę ze juz koniec. Ale nie wzruszyłam się nie plakalam nawet chyba nie objęłam małego. Pamietam jedynie ze zaraz po dostalam dreszcze i całe ciało zaczęło mi się mocno trząść. Później zemdlałam pierwszy raz.
Uczucia do małego pojawiły się dopiero po jakiejś chwili A tak naprawdę chyba na drugi dzień jak już emek go przyniósł. Małego spoconego i glodnego kurczakasummer86 lubi tę wiadomość