Fasoleczko moja miła obyś w końcu się zjawila :D
-
WIADOMOŚĆ
-
No na razie nie zwalają się, ale już były kiedyś takie pomysły mojego kuzynostwa że może by u nas zrobić Wigilię póki co to my stanowczo odmawiamy hehe
A TY nie masz za dobrych relacji z teściową, że tak nie chce Ich przyjazdu?
NO w sumie fajnie jakbys urodziła wcześnie, to akurat do Swiąt odzyskałabyś siły -
nick nieaktualnyKiedyś Wam już tu pisałam chyba. Ogólnie moja teściowa była spoko osobą, fakt, że sporo nas dzieli (ja jedynaczka, ona z wielodzietnej rodziny, ona aktywna, ja bardziej siedząca w domu itd), a łączy chyba tylko data urodzenia Ogólnie było dobrze, dopóki nie pojawiła się ta lepsza, bliższa ideału, synowi, która ćwiczy z Chodakowską, zdrowo się odżywia i nie marnuje czasu na głupoty (książki, filmy, seriale, internet) . No i wnuk, którego mają na miejscu
Wtedy zaczęły się nachalne porównania, wyszukiwanie, że tu Eryk coś powinien, a nie robi, że źle go karmie, że za dużo bajek, że... I tak w kółko
Jak coś dotyczyło Eryka, to zapóźniony i mamy do specjalisty iść, jak chodziło o Szymona, to "każde dziecko w swoim tempie".
Koniec końców Szymon jest autystyczny. Jest pół roku młodszy od Eryka, mówi sylabami i takie tam. Ale i tak jest tym lepszym wnukiem, bo biega dużo na placu zabaw, a Eryk będzie nienormalny, bo ja jestem nienormalna
Każdy wyjazd na Mazury jest dla mnie koszmarem, bo za każdym razem jest gadka o tym samym...
Obawiam się mocno, co po tych dwóch latach, gdzie doznałam wielu przykrości i za każdym razem wracałam z wyjazdów z nawrotem choroby, wyniknie że spotkania mojej mamy z teściową Bo jak ona nie daj Boże wyskoczy znów z jakimś tekstem a propos Eryka, to moja się nie będzie szczypać, tylko ją wystawi za drzwi.
Boję się jakiejś rodzinnej kłótni.
Wiadomość wyedytowana przez autora: 26 października 2016, 14:02
-
O rany, no to rzeczywiście nie fajnie! Takie porównywanie jest najgorsze, tym bardziej jeśli tamci są na miejscu a TY jesteś synową bardziej na odległość. No i jak dochodzi wtrącanie się w Twoje sposoby wychowania to już w ogóle.
Moja teściowa jeszcze jakiś czas temu, przed chorobą, to miała świra na punkcie zdrowego odzywania, witamin, suplementów itd...też mnie wkurzało jak np. dzwoniła i nam robiła wykłady jak powinniśmy się odżywiać, co jeść, że tego jemy za mało albo tamtego za dużo, masakra, dlatego wiem jak to wkurza i denerwuje albo że jemy za dużo pieczywa, że nie powinnimy jeść ziemniakow, że tamto sramto teraz już jej przeszlo, tzn dalej się zdrowo odzywia ale nas tak nie męczy. Mój mąż np. bardzo lubi wysilek fizyczny, teraz co drugi dzień chodzi na silownie, gra w pilke c chłopakami, chodzi na basem, w lecie rower, rolki itd. a ja za tym wszystkim az tak nie przepadam, wole specery, rower ale turystycznie a nie wyczynowo a moja tesciowa jak dzwoni to zawsze tylko pyta mojego Kubę czy chodzę z nim na tą siłownię i żebym chodzila, wrrr -
Ale tu się rozkręciło aż miło
My się staramy jednego roku BN i Wielkanoc u moich rodziców a drugiego u teściów. W tym roku, jak już wiecie, mam ich wszystkich u siebie. Wielkanoc w sumie też zapowiada się u nas
Co do zdrowego odżywiania i ruchu, to Nusia ja chyba jestem tak jak twoja teściowa cały czas próbuje namówić rodziców na zdrowsze jedzenie. Oboje mają cukrzycę (stąd stan przedcukrzycowy u mnie) ale nie potrafią zrezygnować z cukrów prostych. Jak przyjadą do mnie, to ja im nie popuszczę przyznam szczerze, że i mi się zdarzy chcica na czekoladkę , przyjemności tej czasami nie chcę sobie odmawiać.
Dagn czyli terminu cc jeszcze nie masz? Lepiej chyba dla ciebie, żeby był wcześniej. No bo jak to? W łóżku sałatkę robić? -
nick nieaktualnyJak wszystkie dobrze będziecie kciuki trzymać, to może jutro poznam szczegóły Najgorszy ten początek grudnia, bo każda data mi się z czymś kojarzy. W sensie, osoba, która się danego dnia urodziła Jak się pewnie domyślacie, niezbyt pozytywnie
No i, hmmm, głupio to zabrzmi, ale grudzień to w naszym domu mój miesiąc. Ja mam urodziny i imieniny nie chcę się tym dzielić.
No ale zobaczymyWiadomość wyedytowana przez autora: 26 października 2016, 15:18
akilegna♥ lubi tę wiadomość
-
nick nieaktualnyDang, jak ja Cię strasznie rozumiem.. U nas będzie to samo. Ja też ciągle jestem porównywana do drugiej synowej, z którą autentycznie się nie trawimy. Mój mąż, średniak, zawsze jest tym najgorszym, mimo, że zapierdziela tam jak mały traktorek, nie robiąc tak naprawdę nic dla siebie, tylko dla jednego brata (np. buduje z nim dom ) lub dla druiego brata ( remontuje mu maszyny rolnicze ) a sam nie ma czasu na rozpoczęcie naszej budowy lub dokończenie małego domku letniskowego. Teściowa cały czas mi wypowina, że jestem z miasta, że jem zupki w proszku, że byłam wycowywana na jedzeniu śmieciowym i ze słoika, podczas gdy jej jedyny roczny wnuk, ma jedną wielką alergię i je tylko kasze i twaróg z brzoskwinią. Tak więc, już mi wywróżyła jakie to moje dziecko będzie uczulone, bo to wszystko po moich genach pójdzie
-
Ja na początku byłam porównywana przez teściową z mojego ex dziewczyną. No bo ona taka chętna do pomocy, miła i Niemka a ja pewnie leniwa poleczka, która poleciała na kasę hehe. Ta kobieta wtedy na oczy jeszcze mnie nie widziała. Dopiero teraz widzi ile to ja dla jej synka zrobiłam i robie. Dzięki mnie otworzyl i rozwija swoja działalność. I to ja mu na początku pomagałam finansowo. Z przyszłą niedoszłą synową zerwali kontakt hihi teraz już mnie zaakceptowała i jak narazie jest ok. Co będzie w przyszłości? Czas pokaże
My też z grudniaWiadomość wyedytowana przez autora: 26 października 2016, 15:42
-
nick nieaktualny
-
nick nieaktualny
-
nick nieaktualnyNusik, od Twoich 3 miesiące i 3 dni Jestem z tych pechowych dzieci, które nie wyprawiały urodzin, bo wszyscy i tak wyjeżdżali. Na szczęście nikt nigdy nie dawał mi wspólnych prezentów na Boże Narodzenie i urodziny Nawet na imieniny, które też mam w grudniu, dostawałam osobną czekoladę
-
nick nieaktualny
-
Agniechaaaa wrote:Trochę skomplikowane ogólnie u mnie z moimi rodzicami ale Marcin (mój M) ma własna firmę na reranie swojej miejscowości i niestety przez większość Tyg mieszka ze swoimi rodzicami i zjeżdża do mnie
Ojej, to na dłuższa mete to chyba jest męczące? ja tak miałam w pierwszych miesiącach małżeństwa, mój Kuba dojezdzal wtedy jeszcze do pracy do swojego rodzinnego miasta a w weekendy albo co 2-3 dni jechał do mnie. Myslałam wtedy że oszaleję hehe
-
nick nieaktualnyAniaT wrote:Ojej, to na dłuższa mete to chyba jest męczące? ja tak miałam w pierwszych miesiącach małżeństwa, mój Kuba dojezdzal wtedy jeszcze do pracy do swojego rodzinnego miasta a w weekendy albo co 2-3 dni jechał do mnie. Myslałam wtedy że oszaleję hehe
Bardzo męczące ale jak mus to mus jak sie tam całkiem rozkręci to bedzie większość Tyg ze mna a narazie trzeba jakos wytrzymać -
nick nieaktualnyAgniecha, my też mieszkamy z moimi mieszkania są tak drogie, kredyty takie niepewne, o wynajmie nie wspomnę, że zwyczajnie nam się to bardziej opłaca. A że się dogadujemy, to nie ma potrzeby zmieniać takiego układu. Jednak sporo stówek zostaje w portfelu
Trochę macie ciężką sytuację, że Twój Marcin musi dojeżdżać, ale przyznaj, że stęsknione rzucanie się na siebie po kilku dniach ma swój urok Pamiętam to z czasów, jak z uwagi na odległość widywaliśmy się raz na miesiąc.
Zresztą, to uczy pokory, uczy bycia bez siebie i potem, jak się zdarzą wieczory, że każde usiądzie przed swoim kompem i - nie licząc przytulenia się i buziaka a dobranoc - nie będzie miało ochoty spędzać razem czasu, nie uroczego do rangi problemu z cyklu "foch? nie kochasz mnie już?".Wiadomość wyedytowana przez autora: 26 października 2016, 17:13
-
nick nieaktualnyDagn_ wrote:Agniecha, my też mieszkamy z moimi mieszkania są tak drogie, kredyty takie niepewne, o wynajmie nie wspomnę, że zwyczajnie nam się to bardziej opłaca. A że się dogadujemy, to nie ma potrzeby zmieniać takiego układu. Jednak sporo stówek zostaje w portfelu
Trochę macie ciężką sytuację, że Twój Marcin musi dojeżdżać, ale przyznaj, że stęsknione rzucanie się na siebie po kilku dniach ma swój urok Pamiętam to z czasów, jak z uwagi na odległość widywaliśmy się raz na miesiąc.
Zresztą, to uczy pokory, uczy bycia bez siebie i potem, jak się zdarzą wieczory, że każde usiądzie przed swoim kompem i - nie licząc przytulenia się i buziaka a dobranoc - nie będzie miało ochoty spędzać razem czasu, nie uroczego do rangi problemu z cyklu "foch? nie kochasz mnie już?".
My mamy dom a ze mój brat był starszy i po ślubie dostał mieszkanie to ja zostałam w Donu który bedzie Nasz my tez z moimi rodzicami dogadujemy sie super wiec tylko korzystać
Fakt takie tęsknoty zbliżają baaaardzo do siebie i trzeba dostrzegać plusy i tak tez robię -
nick nieaktualny
-
nick nieaktualny