Tydzień dla Płodności   

Nie przegap swojej szansy!
Umów się na pierwszą wizytę u lekarza specjalisty za 1zł.
Tylko do 30 listopada   
SPRAWDŹ
X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Forum W oczekiwaniu na testowanie W karnawale po imprezce dwie kreski na teście - czyli styczniowe testowanie :D
Odpowiedz

W karnawale po imprezce dwie kreski na teście - czyli styczniowe testowanie :D

Oceń ten wątek:
  • szona Autorytet
    Postów: 7590 16795

    Wysłany: 17 stycznia 2020, 18:43

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Mam wyniki badań w kierunku APS, chyba git?

    42d7dcd2c540.png

    Malinaa90, MonikA_89! lubią tę wiadomość

    age.png

    7 cs - cb
    25 cs - ⏸
    6t1d - jest ❤️!
    12t3d - prenatalne 👧🏼

    3.10.2021 r. Detonacja! ❤️

    Zes*am się, a nie dam się 💪
    https://ovufriend.pl/pamietnik/ze-ram-sie-a-nie-dam-sie,3846.html
  • szona Autorytet
    Postów: 7590 16795

    Wysłany: 17 stycznia 2020, 18:46

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Iwona28 wrote:
    Dziewczyny gratuluje pieknych bet😊
    Niech mi ktos wyjasni co to jest mediana w wyniku AMH
    Drugie pytanie do tych co biora dong quai. W jakich porach go bierzecie? Rano wieczorem? Jak wplywa na libido i inne sprawy

    Chodzi Ci o średnią wartość AMH w określonym przedziale wiekowym?

    age.png

    7 cs - cb
    25 cs - ⏸
    6t1d - jest ❤️!
    12t3d - prenatalne 👧🏼

    3.10.2021 r. Detonacja! ❤️

    Zes*am się, a nie dam się 💪
    https://ovufriend.pl/pamietnik/ze-ram-sie-a-nie-dam-sie,3846.html
  • Irvine90 Autorytet
    Postów: 555 1854

    Wysłany: 17 stycznia 2020, 18:55

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Sasanka55. wrote:
    <3 <3 <3 Ty finalnie rodzilas na Inflanckiej? Chyba zdecyduje sie na Karowa albo Zelazna... albo w ogole na Medicover na Wilanowie prywatnie (chyba ze wczesniej wydam oszczednosci na invitro :D), bo koszmarnie boje sie porodu po tylu roznych historiach... Sciskam Cie bardzo mocno :* <3
    Tak, na Inflanckiej... I więcej dzieci nie planuję po tym doświadczeniu.

    01.2019 - poronienie zatrzymane (10tc) Aniołek

    age.png

    Antoś 25.12.2019 <3 3740 g, 56 cm

    age.png

    Alicja 07.04.2023 <3 3600 g, 57 cm
  • Mlodamezatka Autorytet
    Postów: 5205 8040

    Wysłany: 17 stycznia 2020, 18:58

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    szona wrote:
    Mam wyniki badań w kierunku APS, chyba git?

    42d7dcd2c540.png
    Szonka a co to za badania w kierunku aps?

    Edit juz doczytalam. Tak wlasnie myslalam ze chodzi o zespol antyfosfolipidowy. Wyniki nasz super, nie ma sie czym nartwic w takim wypadku ✊🏻❤️

    Wiadomość wyedytowana przez autora: 17 stycznia 2020, 19:20

    szona lubi tę wiadomość

    13.10.2021 10:25 nasz cud pojawił się na świecie 💙
    40+1, 56cm, 3300g, 10/10 🐻 I
    14.08.2023 5:44 największa niespodzianka życia wkroczyła w nasze życie 🩵
    40+5, 55 cm, 3500g, 10/10 🧸 F

    6.12.2022 - najwieksza niespodzianka i kolejny cud 🤰🏻

    Starania od 07.2019

    11.2019 - cp, usunięty lewy jajowód 💔
    07.2020 - sonoHSG - jajowód drożny; cb 💔
    11.2020 - histeroskopia: liczne mikropolipy - leczenie
    01.2021 - IVF start - IMSI
    29.01.2021 - transfer 5BB ✊🏻💚
    4.03 - 1,3 cm maluszka, FHR 159💚
    8.04 - prenatalne; chłopczyk 💙

    8 ❄️ oocytów
    Brak ❄️ zarodków

    MTHFR hetero i PAI homo ❌
    Nasienie morfologia 2% ❌ fragmentacja 21% ❌
  • nick nieaktualny

    Wysłany: 17 stycznia 2020, 19:08

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Irvine90 wrote:
    Tak, na Inflanckiej... I więcej dzieci nie planuję po tym doświadczeniu.

    Boze :( Irvine, tak mi przykro :(

  • szona Autorytet
    Postów: 7590 16795

    Wysłany: 17 stycznia 2020, 19:20

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Mlodamezatka wrote:
    Szonka a co to za badania w kierunku aps?

    Po poronieniu - skierował mnie hematolog. Zespół antyfosfolipidowy. Dla mnie trochę czarna magia w sumie ;)

    age.png

    7 cs - cb
    25 cs - ⏸
    6t1d - jest ❤️!
    12t3d - prenatalne 👧🏼

    3.10.2021 r. Detonacja! ❤️

    Zes*am się, a nie dam się 💪
    https://ovufriend.pl/pamietnik/ze-ram-sie-a-nie-dam-sie,3846.html
  • Daniela Autorytet
    Postów: 1759 2311

    Wysłany: 17 stycznia 2020, 19:31

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Misiaa, przy mnie już smialo można postawić kielich - @ przyszła punktualnie.

    Teraz tylko zastanawiam się, jak tu sobie pomóc na te ostatnie cykle starań, bo widzę, że fazę lutealna mam dość krótka znowu.

    Gratuluję wszystkich pięknych bet!!! Teraz będziemy czekać na serduszka :)

    ❤️2013
    ❤️2015
    ❤️2018
    ❤️2020
  • Malinowa91 Autorytet
    Postów: 1853 3226

    Wysłany: 17 stycznia 2020, 19:31

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Frez czy moge na slowko na priv???

    58cs szczęśliwy ❤
    Córcia👨‍👩‍👧

    32 lata👫
    03.2019-pierwsza wizyta-Kriobank Białystok
    04.2019- start I procedura - 4❄
    04.2019 - ET 4/5AA cb 👎
    06.2019- FET (N) 2BB 👎
    09.2019- FET (S) 4AA i 4BB 👍
    21.09 - 6dpt - II kreski❤
    8dpt - beta 99,56😍; 10dpt 286,03😍; 14dpt 1584,58😍; 18dpt 6879,10😍; 28dpt 52066,17😍; 29dpt mamy❤

    11.2022 start II procedura 👎
    04.2023 start III procedura - 6❄
    05.2023 start IV procedura - 11❄

    Badanie genetyczne PGT-M pod kątem choroby jednogenowej.

    12 zdrowych Słoneczek🌞

    09.2023 - FET (S) 5.1.1
    22.10.2023 - 8tc 👼👼
    12.2023 - FET (S) 5.2.2 👎
    01.2024 - FET (S) 6.2.3 👎
    04.2024 - FET (S) 6.2.2 👍


    “In vitro nie jest drogą prostą. Wiadomo jaki jest cel podróży, ale nie wiadomo, dokąd prowadzi droga”.
  • nick nieaktualny

    Wysłany: 17 stycznia 2020, 19:38

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    .

    Wiadomość wyedytowana przez autora: 9 lutego 2020, 17:50

  • MamaStasia :) Autorytet
    Postów: 1339 2872

    Wysłany: 17 stycznia 2020, 20:02

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Irvine90 wrote:
    Tak, na Inflanckiej... I więcej dzieci nie planuję po tym doświadczeniu.
    Nie wiem jak wyglądał twój poród .ale z mojego punktu zdecydujesz się na drugie . Sama trzy lata temu po porodzie ze Stasiem też tak mówiłam . Mój poród też nie był łatwy . Próby naturalnego porodu skoczyły się cesarka . Ja odwodniona i wycieczona trafiłam na blok . Gdyby nie lekarz to ja nie wiem co by się wtedy stało .

    Przy drugim byłam mądrzejsza w doświadczenie i wiedziałam że mój poród że Zosia musi się skończyć cesarka od razu . Dlatego walczyłam o to .
    Życzę ci byś po pewnym czasie doszła do tego samego co ja . Żebyś jeszcze raz mogła tulić takie małe maleństwo 😘

    Staś 22.06.2017(4 150 g i 59 cm)
    Zosia 09.08.2019(3 300g i 54 cm)
  • nick nieaktualny

    Wysłany: 17 stycznia 2020, 20:02

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Malinowa91 wrote:
    Frez czy moge na slowko na priv???
    Jasne ;)

  • szona Autorytet
    Postów: 7590 16795

    Wysłany: 17 stycznia 2020, 20:05

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Irvine, bardzo Ci współczuję tych przeżyć :/

    age.png

    7 cs - cb
    25 cs - ⏸
    6t1d - jest ❤️!
    12t3d - prenatalne 👧🏼

    3.10.2021 r. Detonacja! ❤️

    Zes*am się, a nie dam się 💪
    https://ovufriend.pl/pamietnik/ze-ram-sie-a-nie-dam-sie,3846.html
  • Judit Autorytet
    Postów: 1535 1397

    Wysłany: 17 stycznia 2020, 20:11

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Fiore wrote:
    Judit- Cieszę się, ze już jesteś po. Wiem jakI pobyt w szpitalu może być trudny i człowiek czuje się zdehumanizowany i odarty z intymności. 2, 5 roku temu miałam poważna operacje i jak wróciłam do domu to dostałam histerii- jak się tam jest to trzeba zacisnąć zeby i przetrwać po prostu. Dobrze, ze zrobili ci drożność- moj doktor mówił, ze niestety przy endometriozie jest tak, ze jajowody jednego miesiąca mogą być drożne, a za kolejne dwa już nie. Zobaczysz, teraz będzie tylko lepiej ✊🏻

    O matko nie wiedziałam,że to aż tak szybko może się stać-z tą niedrożnością.
    Najbardziej boje się,że teraz endometrioza się rozchula. Musimy szybko działać z kliniką bo mkże teraz są największe szanse. Operator mówił,że wygląda to na sam początek choroby, jest tylko kilka niewielkich ognisk. No i szok z tą torbiela.Cały rok co miesiąc miałam usg i była mowa o jajniku a to jednak zatoka douglasa.Z tego co wiem to jeśli zatoka douglasa jest w zrostach lub z torbielą to ciąża w ogóle nie jest możliwa naturalnie. Był w niej też jakiś brązowy płyn,który odessali. Szkoda,że od razu nie zrobili histeroskopii.

    ultra długi protokół:
    8dojrzałych komórek
    7 się zapłodniło
    ❄4AA na pokładzie-jest z nami na świecie 👣
    została ❄ 4AA

    13.02 kriotransfer ❄️4AA
    14.03 jest serduszko❤️

    endometrioza 2/3st,hashimoto, kir aa, ANA 1,2
  • Jagusia84 Ekspertka
    Postów: 191 164

    Wysłany: 17 stycznia 2020, 20:13

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Piękne bety dziewczyny! Gratulacje!

    Irvine , przejdzie Ci (może?) ... ja też niestety nie mam dobrych wspomnień z pierwszego porodu, był straszny, więc gdy zobaczyłam II po raz drugi to płakałam że strachu... 2x było dużo lepiej choć nie bez komplikacji . Dla porównania pierwszy poród ok.30 H, drugi 4 H.

    PS. Pierwszy poród był w UK- Irlandia północna, niby za granicą to jest tak super , ahy i ochy, guzik prawda. Rodząc drugą w Polsce stwierdzam że mamy 1000x lepszą opiekę ciężarnych. Tam Do 12 tyg uważają że wszystko jest możliwe i nie ratują ciąży. Usg pierwsze w ok.12 tyg, potem polowkowe i ok.30 tyg ciąży. Żadnych badań moczu, o krwi i obciążeniu glukoza nie wspomnę. Jak i potem noworodków . Wiecie że tam nie robią usg bioderek tylko przeswielenie?
    Ja dzieki temu że byłam z kliniki leczenia niepłodności, miałam 2 usg więcej. Poza tym rozmiar dziecka szacowano po mierzeniu miarką brzucha 🙄 A do moczu dostałam paski podobne do lakmusowych.

    Ale się rozpisałam...

  • MonikA_89! Autorytet
    Postów: 7921 11235

    Wysłany: 17 stycznia 2020, 20:46

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Agape* wrote:
    To dobrze, czyli wystarczy jak mąż weźmie 2 dni urlopu 🤔
    Myślę, że wystarczy. Ja miałam tak, że stawiłam się godz 8-9 w szpitalu, ale zanim mnie przyjęli i podali tabletki to była 12. Kolejna dawka tabletek po 3-4h i mieliśmy czekać na krwawienie, co oznaczało otwartą szyjkę i łatwiejszy dostęp podczas zabiegu. Ja musiałam go mieć, bo zaczęłam 13tc i sama bym się nie oczyściła. Praktycznie do 21 nie miałam nawet plamienia, a przez cały ten czas nie mogłam nic jeść i pić, bo w każdej chwili mogłam mieć narkozę. Wybłagałam USG, stwierdzili, że szyjka się otworzyła i dadzą radę. O 23 jechałam na salę zabiegowa, a po 15 min już wracałam z powrotem. Nie bój się prosić o dodatkowe USG czy leki przeciwbólowe. Wydaje mi się, że w takich ciężkich chwilach szpital stara się iść pacjentkom na rękę i jak widzą, że ktoś się męczy to pomagają. Mnie przerażała świadomość, że zobaczę ciałko, więc cieszyłam się, że będzie zabieg. Jeśli natomiast ty wolisz go uniknąć, to otwarcie o tym mów podczas badania. Zawsze przecież można zwiększyć dawkę leków. Bardzo mi przykro, że musisz przez to przechodzić 😢

    qdkk2n0amiu7a1g7.png
    _____________________
    Kwiecień '21 jestem mamą!!! ♥️
    Wrzesień '20 transfer dwóch maluchów 10dpt 422,85 😍 13dpt 1570 ♥️ 19dpt dwa pęcherzyki w macicy😍 25dpt mamy serduszka!
    Marzec '20 - AZ blastusia 😭
    Luty '20 - IVF z KD nowa dawczyni = nowa nadzieja
    😭
    Styczeń '20 - IVF z KD! Nie rozmroziły się komórki...
    Grudzień '19 - IMSI - brak zarodków 😭
    Październik '19 - IMSI - brak zarodków 😭
    Maj '19 - criotransfer ❄️, cb 😭
    Kwiecień '19 - IMSI, transfer bliźniaków nieudany 😭
    Wrzesień '18 - nadzieja w naprotechnologii
    Maj '18 - IVF -Poronienie zatrzymane Synek 13tc [*] 😭
    Sierpień '17- rozpoczęcie leczenia w Invimed
    Przeciwciała p/otoczce komórki jajowej, aTPO i aTG, 120mln plemników, 50% ruch postępowy, morfologia 1%, SCD 21%, MTHFR hetero, PAI homo, AMH : mar18- 1.5, gru18- 0.99, sie19-1.8, lis19- 2.2 , kir AA, NK 18%, CD4/CD8 1,62
  • nick nieaktualny

    Wysłany: 17 stycznia 2020, 21:00

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    MonikA_89! wrote:
    Myślę, że wystarczy. Ja miałam tak, że stawiłam się godz 8-9 w szpitalu, ale zanim mnie przyjęli i podali tabletki to była 12. Kolejna dawka tabletek po 3-4h i mieliśmy czekać na krwawienie, co oznaczało otwartą szyjkę i łatwiejszy dostęp podczas zabiegu. Ja musiałam go mieć, bo zaczęłam 13tc i sama bym się nie oczyściła. Praktycznie do 21 nie miałam nawet plamienia, a przez cały ten czas nie mogłam nic jeść i pić, bo w każdej chwili mogłam mieć narkozę. Wybłagałam USG, stwierdzili, że szyjka się otworzyła i dadzą radę. O 23 jechałam na salę zabiegowa, a po 15 min już wracałam z powrotem. Nie bój się prosić o dodatkowe USG czy leki przeciwbólowe. Wydaje mi się, że w takich ciężkich chwilach szpital stara się iść pacjentkom na rękę i jak widzą, że ktoś się męczy to pomagają. Mnie przerażała świadomość, że zobaczę ciałko, więc cieszyłam się, że będzie zabieg. Jeśli natomiast ty wolisz go uniknąć, to otwarcie o tym mów podczas badania. Zawsze przecież można zwiększyć dawkę leków. Bardzo mi przykro, że musisz przez to przechodzić 😢
    Jejku straszne jest to, co piszesz... Przykro mi, że Cię to spotkało 😢
    U mnie dziecko to maleństwo, na USG tydzień temu miało zaledwie 4 mm. Dlatego cały czas żyję w nadziei, że obejdzie się bez zabiegu. W szpitalu mam się pojawić na czczo do godziny 8.30.
    Dr mówiła, że być może uda się po samych lekach. Oby. Nie chcę sobie wyobrażać siebie po narkozie, przeraża mnie to.

    A czy w szpitalu dostałaś zwolnienie lekarskie? Jeśli tak, to na jak długo? Zastanawiam się, kiedy będę mogła wrócić do pracy...

  • Irvine90 Autorytet
    Postów: 555 1854

    Wysłany: 17 stycznia 2020, 21:05

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Dziękuję za wsparcie, dziewczyny :*

    Mój poród trwał 29 godzin. W samym szpitalu 23 godziny. Trafiłam na porodowkę o 6 rano w Wigilię z regularną akcją skurczową- skurcze co 4 minuty. Podłączyli mnie pod ktg i co jakiś czas przychodzili sprawdzać postęp, postępu jednak nie było. Przez pierwszych kilka godzin po prostu cierpliwie czekałam, ale po 6, 8, 10 godzinach skurczy co 4 minuty zaczęłam się niecierpliwić. Byłam bardzo zmęczona. Około 17.00 przyszła lekarka i oznajmiła, że tu to chyba nie ma porodu, bo szyjka nadal zamknięta (a ja już byłam od wielu godzin bez snu i jedzenia, bo zabronili mi jeść). Przynieśli mi czopki rozkurczowe, żeby zatrzymać akcję i przenieść mnie na patologię... czopki nie zadziałały, skurcze trwały. Oznajmili mi, że o 20 przychodzi nowa zmiana, więc zostawią mnie dla nich, bo teraz trwa dużo porodów i nie ma czasu się zastanowić nad moim przypadkiem.
    Czekałam z tymi skurczami do 20, trwały już wtedy 20 godzin, nie spałam, nie jadłam. Po 20 przyszła nowa zmiana i decyzja- przebijamy pęcherz, bo wielowodzie hamuje skurcze macicy i samo się nie rozkręci. Oczywiście przebicie pęcherza jest bardzo ryzykowne, bo może wypaść pępowina przy wielowodziu... musimy być gotowi na naglą cesarkę. zgodziłam się, przebili. Popłynął basen. Byłam już wtedy wykończona, a dopiero wtedy zaczęły się baaardzo mocne skurcze. Trwające godzinę, dwie, trzy... postępu porodu BRAK. Szyjka zamknięta. Skurcze coraz mocniejsze. Nigdy się o to nie podejrzewałam, a zaczęłam wyć z bólu. Płakałam do męża, że już nie daję rady. Szyjka po kilku godzinach rozwarła się na 2 cm. Podali mi znieczulenie. Zadziałało na pół ciała. Przysypiałam na kilka minut i budziłam się na skurcz w jednej części brzucha. Podłączyli oksytocynę. Rozwarcie nadal 2 cm i ani trochę więcej. Zwiększyli oksytocynę kilka razy. Rozwarcie 2 cm, ja przestawalam kontaktować z bólu. Blagalam o drugą dawkę znieczulenia. Nie byli chętni, bo to miało jeszcze spowolnić akcję, która właściwie i tak nie postępowała. Wybłagałam jednak te drugą dawkę, bo darlam się już na cały szpital z bólu. Podali, ale nie zadziałało. Mąż zaczął sam płakać patrząc na mnie. Chodził do położnych i prosił o cesarkę. Powiedzieli, żebym wytrzymała jeszcze godzinę, ale ze raczej będzie cięcie, bo szyjka się nie rozwiera. Przynieśli mi gaz rozweselający, nie umiałam go nawet wdychać. Tak mnie bolało, że nie umiałam nawet zwyczajnie oddychać, zaczęłam się dusić. Kiedy w końcu przyszli decydować o cesarce, okazało się, że jest nagle 8 cm rozwarcia i "szkoda Cię ciąć teraz". Mnie już było wszystko jedno. Przestałam odpowiadać na pytania, nie umiałam nawet odpowiedzieć, czy chce wody. Nie pamiętam jakichś 2-3 godzin z tego czasu. Ponad 2 godziny partych w milionie pozycji i nic. Tak krzyczalam z bólu, ze kolejnego dnia nie mogłam mówić. Byłam pewna, że umieram. Po ponad 2 godzinach zdecydowali, że wyciągają małego próżnociągiem. Wydawalo mi się, że instalacja tego we mnie trwa wieczność... Nigdy w życiu nic tak mnie nie bolało i jestem pewna, że nic gorszego nigdy już mnie nie spotka.

    Po porodzie przyszli przenieść nas na oddział. Nie umiałam nawet usiąść na łóżku. Spróbowali po godzinie znów- nadal ciemno w oczach i szum w głowie. Dali mi śniadanie, ale nie mogłam go zjeść, bo było mi niedobrze. Nie wstałam w końcu, wiezli mnie na oddział na wózku. Nikt się nie zainteresował tym, że tak źle się czuję, dopiero po awanturze męża 2 dni później zrobili mi morfologię i okazało się, że jest tragiczna, bo straciłam za dużo krwi.

    Nie mogłam chodzić, nie miałam siły zajmować się dzieckiem, nie miałam pokarmu, potwornie bolały mnie nacięcia po proznociagu, nogi spuchly mi tak, ze zaczely dretwiec i przestawalam je czuc i nie miescily sie w zadne klapki i nie trzymalam moczu. Czulam sie jak totalny wrak. Ciagle plakalam.

    Jak maz w domu spał do 10 zamiast przyjsc do nas, a ja po kolejnej bezsennej nocy z małym, ktorym nie umialam sie zajac, nie mialam sily probowac, nie potrafilam go nakarmic piersia bo nie mialam czym, w koncu zaczelam miec mysli, ze cos sobie zrobie, bo nie wytrzymam tak dluzej. Straszny opierdol dostalam za to od meza.

    Mysle, że miałam po prostu pecha, bo inne dziewczyny nie wyglądały aż tak źle. :) Jedna polozna powiedziala mi, ze opowiadaly sobie miedzy soba w dyzurce "o tej dziewczynie, ktora tak wymeczyli". I Ze to nie powinno tak wygladac. Ze przeciagneli mnie o dlugo za dlugo.
    W każdym razie ja sobie więcej tego nie zafunduję.

    01.2019 - poronienie zatrzymane (10tc) Aniołek

    age.png

    Antoś 25.12.2019 <3 3740 g, 56 cm

    age.png

    Alicja 07.04.2023 <3 3600 g, 57 cm
  • nick nieaktualny

    Wysłany: 17 stycznia 2020, 21:09

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Agape moja bratowa poroniła na podobnym etapie. Zgłosiła się do szpitala, ale nie chciała zabiegu, więc dali jej większą dawkę leków i zadziałało bardzo szybko. Potem dostała też leki na uspokojenie, bo o nie poprosiła. Po kilku h obserwacji wyszła do domu. Zaraz w pierwszym cyklu po poronieniu zaszła w ciążę, a tak na prawdę to była wpadka! Bo mięli odczekać żeby się oboje pozbierać psychicznie. A że o pierwszą ciążę starali się ponad dwa lata, to nawet nie pomyśleli, że mogą ot tak zaskoczyć.

  • nick nieaktualny

    Wysłany: 17 stycznia 2020, 21:12

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    frezyjciada wrote:
    Agape moja bratowa poroniła na podobnym etapie. Zgłosiła się do szpitala, ale nie chciała zabiegu, więc dali jej większą dawkę leków i zadziałało bardzo szybko. Potem dostała też leki na uspokojenie, bo o nie poprosiła. Po kilku h obserwacji wyszła do domu. Zaraz w pierwszym cyklu po poronieniu zaszła w ciążę, a tak na prawdę to była wpadka! Bo mięli odczekać żeby się oboje pozbierać psychicznie. A że o pierwszą ciążę starali się ponad dwa lata, to nawet nie pomyśleli, że mogą ot tak zaskoczyć.
    I to jest pocieszająca historia 🙂 Dziękuję 🙂
    Ale jednak z zajściem w ciążę chciałabym zaczekać 😉

  • Jagusia84 Ekspertka
    Postów: 191 164

    Wysłany: 17 stycznia 2020, 21:19

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Irvine90 wrote:
    Dziękuję za wsparcie, dziewczyny :*

    Mój poród trwał 29 godzin. W samym szpitalu 23 godziny. Trafiłam na porodowkę o 6 rano w Wigilię z regularną akcją skurczową- skurcze co 4 minuty. Podłączyli mnie pod ktg i co jakiś czas przychodzili sprawdzać postęp, postępu jednak nie było. Przez pierwszych kilka godzin po prostu cierpliwie czekałam, ale po 6, 8, 10 godzinach skurczy co 4 minuty zaczęłam się niecierpliwić. Byłam bardzo zmęczona. Około 17.00 przyszła lekarka i oznajmiła, że tu to chyba nie ma porodu, bo szyjka nadal zamknięta (a ja już byłam od wielu godzin bez snu i jedzenia, bo zabronili mi jeść). Przynieśli mi czopki rozkurczowe, żeby zatrzymać akcję i przenieść mnie na patologię... czopki nie zadziałały, skurcze trwały. Oznajmili mi, że o 20 przychodzi nowa zmiana, więc zostawią mnie dla nich, bo teraz trwa dużo porodów i nie ma czasu się zastanowić nad moim przypadkiem.
    Czekałam z tymi skurczami do 20, trwały już wtedy 20 godzin, nie spałam, nie jadłam. Po 20 przyszła nowa zmiana i decyzja- przebijamy pęcherz, bo wielowodzie hamuje skurcze macicy i samo się nie rozkręci. Oczywiście przebicie pęcherza jest bardzo ryzykowne, bo może wypaść pępowina przy wielowodziu... musimy być gotowi na naglą cesarkę. zgodziłam się, przebili. Popłynął basen. Byłam już wtedy wykończona, a dopiero wtedy zaczęły się baaardzo mocne skurcze. Trwające godzinę, dwie, trzy... postępu porodu BRAK. Szyjka zamknięta. Skurcze coraz mocniejsze. Nigdy się o to nie podejrzewałam, a zaczęłam wyć z bólu. Płakałam do męża, że już nie daję rady. Szyjka po kilku godzinach rozwarła się na 2 cm. Podali mi znieczulenie. Zadziałało na pół ciała. Przysypiałam na kilka minut i budziłam się na skurcz w jednej części brzucha. Podłączyli oksytocynę. Rozwarcie nadal 2 cm i ani trochę więcej. Zwiększyli oksytocynę kilka razy. Rozwarcie 2 cm, ja przestawalam kontaktować z bólu. Blagalam o drugą dawkę znieczulenia. Nie byli chętni, bo to miało jeszcze spowolnić akcję, która właściwie i tak nie postępowała. Wybłagałam jednak te drugą dawkę, bo darlam się już na cały szpital z bólu. Podali, ale nie zadziałało. Mąż zaczął sam płakać patrząc na mnie. Chodził do położnych i prosił o cesarkę. Powiedzieli, żebym wytrzymała jeszcze godzinę, ale ze raczej będzie cięcie, bo szyjka się nie rozwiera. Przynieśli mi gaz rozweselający, nie umiałam go nawet wdychać. Tak mnie bolało, że nie umiałam nawet zwyczajnie oddychać, zaczęłam się dusić. Kiedy w końcu przyszli decydować o cesarce, okazało się, że jest nagle 8 cm rozwarcia i "szkoda Cię ciąć teraz". Mnie już było wszystko jedno. Przestałam odpowiadać na pytania, nie umiałam nawet odpowiedzieć, czy chce wody. Nie pamiętam jakichś 2-3 godzin z tego czasu. Ponad 2 godziny partych w milionie pozycji i nic. Tak krzyczalam z bólu, ze kolejnego dnia nie mogłam mówić. Byłam pewna, że umieram. Po ponad 2 godzinach zdecydowali, że wyciągają małego próżnociągiem. Wydawalo mi się, że instalacja tego we mnie trwa wieczność... Nigdy w życiu nic tak mnie nie bolało i jestem pewna, że nic gorszego nigdy już mnie nie spotka.

    Po porodzie przyszli przenieść nas na oddział. Nie umiałam nawet usiąść na łóżku. Spróbowali po godzinie znów- nadal ciemno w oczach i szum w głowie. Dali mi śniadanie, ale nie mogłam go zjeść, bo było mi niedobrze. Nie wstałam w końcu, wiezli mnie na oddział na wózku. Nikt się nie zainteresował tym, że tak źle się czuję, dopiero po awanturze męża 2 dni później zrobili mi morfologię i okazało się, że jest tragiczna, bo straciłam za dużo krwi.

    Nie mogłam chodzić, nie miałam siły zajmować się dzieckiem, nie miałam pokarmu, potwornie bolały mnie nacięcia po proznociagu, nogi spuchly mi tak, ze zaczely dretwiec i przestawalam je czuc i nie miescily sie w zadne klapki i nie trzymalam moczu. Czulam sie jak totalny wrak. Ciagle plakalam.

    Jak maz w domu spał do 10 zamiast przyjsc do nas, a ja po kolejnej bezsennej nocy z małym, ktorym nie umialam sie zajac, nie mialam sily probowac, nie potrafilam go nakarmic piersia bo nie mialam czym, w koncu zaczelam miec mysli, ze cos sobie zrobie, bo nie wytrzymam tak dluzej. Straszny opierdol dostalam za to od meza.

    Mysle, że miałam po prostu pecha, bo inne dziewczyny nie wyglądały aż tak źle. :) Jedna polozna powiedziala mi, ze opowiadaly sobie miedzy soba w dyzurce "o tej dziewczynie, ktora tak wymeczyli". I Ze to nie powinno tak wygladac. Ze przeciagneli mnie o dlugo za dlugo.
    W każdym razie ja sobie więcej tego nie zafunduję.

    U mnie niestety wyglądało to prawie tak samo jak u Ciebie .
    Córka urodziła się sina nie oddychała, a ja nawet nie mogłam głowy podnieść żeby ją zobaczyć. Straszne jest to że lekarze widząc że poród nie idzie na siłę próbują. W 80 % nie pamiętam tego co się działo i wolę zapomnieć...
    Przytulam Cię mocno .

    Irvine90 lubi tę wiadomość

‹‹ 67 68 69 70 71 ››
Zgłoś post
Od:
Wiadomość:
Zgłoś Anuluj

Zapisz się na newsletter:

Zainteresują Cię również:

Niepłodność a nietolerancja pokarmowa - czy istnieje związek?

Dlaczego coraz częściej przyszli rodzice nie mogą doczekać się upragnionego potomstwa? Czy nieodpowiedni styl odżywiania może przyczyniać się do powstawania zaburzeń płodności? Czy nietolerancja pokarmowa może wpływać na obniżenie płodności, a nawet powodować niepłodność? Jakie testy na nietolerancje pokarmowe warto wówczas wykonać?  

CZYTAJ WIĘCEJ

Niechęć do seksu - czy to możliwe? Co zrobić, by staranie się o maluszka znów było przyjemnością?

Znasz ten stan, kiedy od miesięcy lub lat staracie się o wymarzonego potomka? Wasze życie biegnie tak naprawdę od pierwszego dnia cyklu do owulacji, od owulacji do testu ciążowego, od wizyty w laboratorium do wizyty u lekarza - często kolejnego z kolei? Czas biegnie nieubłaganie, a starania nie przynoszą skutku. Mimo chęci coraz częściej pojawia się blokada i niechęć do współżycia. Skąd się to bierze i jak temu zaradzić? Co zrobić, by seks cieszył jak dawniej?

CZYTAJ WIĘCEJ

Owulacja – kiedy owulacja zwiększy szanse na zajście w ciążę

Kiedy owulacja? Większość kobiet wie, że owulacja to czas, w którym możliwe jest zajście w ciążę. Ale kiedy dokładnie ona występuje, jakie są objawy owulacji, jak ją rozpoznać lub co może na nią wpływać nie dla wszystkich jest oczywiste. Kilka faktów na ten temat oraz parę prostych instrukcji jak obserwować swoje ciało pomoże Ci wielokrotnie zwiększyć szanse na zajście w ciążę.

CZYTAJ WIĘCEJ