W karnawale po imprezce dwie kreski na teście - czyli styczniowe testowanie :D
-
WIADOMOŚĆ
-
Irvine, serce pęka jak czyta się taki opis. Łzy się same do oczu cisną 😢💔 bardzo ci współczuję, ze musialas to przechodzić.
Irvine90 lubi tę wiadomość
-
Agape ja jak poroniłam byłam w 8 tygodniu i przyszłam rano do szpitala ,zrobili usg. Gdzieś ok. 13 podali mi tabletki dopochwowo, później ok.18 dali mi jeszcze doustnie te same tabletki i zaczęło się krwawienie. W trakcie podawali mi leki przeciwbólowe jak chciałam. Rano zrobili mi usg i bylo wszystko dobrze i wyszłam do domu.
23.04.2019 - poronienie zatrzymane 8 tc [*]
28.06.2020 urodził się synek Filip
03.2022 laparoskopia macicy usunięcie endometriozy i zszycie ponowne macicy po rozejściu blizny po cc
07.2023 drugi raz laparoskopia macicy usunięcie endometriozy i zszycie ponowne macicy po rozejściu blizny po cc
08.06.2024 II kreski
Niedoczynność tarczycy, insulinooporność,PCOS,MTHFR 1298A-C homo,PAI-1 4G , cukrzyca ciążowa
Euthyrox 100/112, ,acard 150,depratal, ascofer,aspargin insulina -
Irvine bardzo mi przykro ,że musiałaś przez to przejść. 😢 Na prawdę to jest straszne jak w szpitalach traktują ludzi. Ale jesteś super ,dzielna mamusia i tulisz teraz swojego synka.😘
Irvine90 lubi tę wiadomość
23.04.2019 - poronienie zatrzymane 8 tc [*]
28.06.2020 urodził się synek Filip
03.2022 laparoskopia macicy usunięcie endometriozy i zszycie ponowne macicy po rozejściu blizny po cc
07.2023 drugi raz laparoskopia macicy usunięcie endometriozy i zszycie ponowne macicy po rozejściu blizny po cc
08.06.2024 II kreski
Niedoczynność tarczycy, insulinooporność,PCOS,MTHFR 1298A-C homo,PAI-1 4G , cukrzyca ciążowa
Euthyrox 100/112, ,acard 150,depratal, ascofer,aspargin insulina -
nick nieaktualnyPati96 wrote:Agape ja jak poroniłam byłam w 8 tygodniu i przyszłam rano do szpitala ,zrobili usg. Gdzieś ok. 13 podali mi tabletki dopochwowo, później ok.18 dali mi jeszcze doustnie te same tabletki i zaczęło się krwawienie. W trakcie podawali mi leki przeciwbólowe jak chciałam. Rano zrobili mi usg i bylo wszystko dobrze i wyszłam do domu.
Ale chociaż pocieszające, że nie u wszystkich kończy się zabiegiem. Nie wiem, ale im bliżej poniedziałku, tym bardziej się stresuję... -
Irvine90 wrote:Dziękuję za wsparcie, dziewczyny :*
Mój poród trwał 29 godzin. W samym szpitalu 23 godziny. Trafiłam na porodowkę o 6 rano w Wigilię z regularną akcją skurczową- skurcze co 4 minuty. Podłączyli mnie pod ktg i co jakiś czas przychodzili sprawdzać postęp, postępu jednak nie było. Przez pierwszych kilka godzin po prostu cierpliwie czekałam, ale po 6, 8, 10 godzinach skurczy co 4 minuty zaczęłam się niecierpliwić. Byłam bardzo zmęczona. Około 17.00 przyszła lekarka i oznajmiła, że tu to chyba nie ma porodu, bo szyjka nadal zamknięta (a ja już byłam od wielu godzin bez snu i jedzenia, bo zabronili mi jeść). Przynieśli mi czopki rozkurczowe, żeby zatrzymać akcję i przenieść mnie na patologię... czopki nie zadziałały, skurcze trwały. Oznajmili mi, że o 20 przychodzi nowa zmiana, więc zostawią mnie dla nich, bo teraz trwa dużo porodów i nie ma czasu się zastanowić nad moim przypadkiem.
Czekałam z tymi skurczami do 20, trwały już wtedy 20 godzin, nie spałam, nie jadłam. Po 20 przyszła nowa zmiana i decyzja- przebijamy pęcherz, bo wielowodzie hamuje skurcze macicy i samo się nie rozkręci. Oczywiście przebicie pęcherza jest bardzo ryzykowne, bo może wypaść pępowina przy wielowodziu... musimy być gotowi na naglą cesarkę. zgodziłam się, przebili. Popłynął basen. Byłam już wtedy wykończona, a dopiero wtedy zaczęły się baaardzo mocne skurcze. Trwające godzinę, dwie, trzy... postępu porodu BRAK. Szyjka zamknięta. Skurcze coraz mocniejsze. Nigdy się o to nie podejrzewałam, a zaczęłam wyć z bólu. Płakałam do męża, że już nie daję rady. Szyjka po kilku godzinach rozwarła się na 2 cm. Podali mi znieczulenie. Zadziałało na pół ciała. Przysypiałam na kilka minut i budziłam się na skurcz w jednej części brzucha. Podłączyli oksytocynę. Rozwarcie nadal 2 cm i ani trochę więcej. Zwiększyli oksytocynę kilka razy. Rozwarcie 2 cm, ja przestawalam kontaktować z bólu. Blagalam o drugą dawkę znieczulenia. Nie byli chętni, bo to miało jeszcze spowolnić akcję, która właściwie i tak nie postępowała. Wybłagałam jednak te drugą dawkę, bo darlam się już na cały szpital z bólu. Podali, ale nie zadziałało. Mąż zaczął sam płakać patrząc na mnie. Chodził do położnych i prosił o cesarkę. Powiedzieli, żebym wytrzymała jeszcze godzinę, ale ze raczej będzie cięcie, bo szyjka się nie rozwiera. Przynieśli mi gaz rozweselający, nie umiałam go nawet wdychać. Tak mnie bolało, że nie umiałam nawet zwyczajnie oddychać, zaczęłam się dusić. Kiedy w końcu przyszli decydować o cesarce, okazało się, że jest nagle 8 cm rozwarcia i "szkoda Cię ciąć teraz". Mnie już było wszystko jedno. Przestałam odpowiadać na pytania, nie umiałam nawet odpowiedzieć, czy chce wody. Nie pamiętam jakichś 2-3 godzin z tego czasu. Ponad 2 godziny partych w milionie pozycji i nic. Tak krzyczalam z bólu, ze kolejnego dnia nie mogłam mówić. Byłam pewna, że umieram. Po ponad 2 godzinach zdecydowali, że wyciągają małego próżnociągiem. Wydawalo mi się, że instalacja tego we mnie trwa wieczność... Nigdy w życiu nic tak mnie nie bolało i jestem pewna, że nic gorszego nigdy już mnie nie spotka.
Po porodzie przyszli przenieść nas na oddział. Nie umiałam nawet usiąść na łóżku. Spróbowali po godzinie znów- nadal ciemno w oczach i szum w głowie. Dali mi śniadanie, ale nie mogłam go zjeść, bo było mi niedobrze. Nie wstałam w końcu, wiezli mnie na oddział na wózku. Nikt się nie zainteresował tym, że tak źle się czuję, dopiero po awanturze męża 2 dni później zrobili mi morfologię i okazało się, że jest tragiczna, bo straciłam za dużo krwi.
Nie mogłam chodzić, nie miałam siły zajmować się dzieckiem, nie miałam pokarmu, potwornie bolały mnie nacięcia po proznociagu, nogi spuchly mi tak, ze zaczely dretwiec i przestawalam je czuc i nie miescily sie w zadne klapki i nie trzymalam moczu. Czulam sie jak totalny wrak. Ciagle plakalam.
Jak maz w domu spał do 10 zamiast przyjsc do nas, a ja po kolejnej bezsennej nocy z małym, ktorym nie umialam sie zajac, nie mialam sily probowac, nie potrafilam go nakarmic piersia bo nie mialam czym, w koncu zaczelam miec mysli, ze cos sobie zrobie, bo nie wytrzymam tak dluzej. Straszny opierdol dostalam za to od meza.
Mysle, że miałam po prostu pecha, bo inne dziewczyny nie wyglądały aż tak źle. Jedna polozna powiedziala mi, ze opowiadaly sobie miedzy soba w dyzurce "o tej dziewczynie, ktora tak wymeczyli". I Ze to nie powinno tak wygladac. Ze przeciagneli mnie o dlugo za dlugo.
W każdym razie ja sobie więcej tego nie zafunduję.
Ja co prawda miałam pierwszą cesarke i traumę akurat związaną z nią, bo miałam komplikacje... I też miałam myśl, że się zabiję, bo już nie dam rady z bólu... Nie spałam tydzień ani za dnia, ani nocami, nie byłam w stanie karmić, zajmować się córeczką... To było okropne ale... Po 2 latach zaczęłam starania o drugiego bobasa i powiedziałam sobie, że zrobię wszystko, żeby drugi raz było pięknie! I było, co prawda 2 tygodnie, bo potem ta pieprzona zakrzepica prawie mnie zabiła... Ale poród bajka i cieszę się, że mogłam go przeżyć i odczarować tą pierwszą traumę! Za trzecim razem wierzę, że już mnie nic nie zaskoczy i też będzie cudownieIrvine90 lubi tę wiadomość
-
Pati96 wrote:Agape ja jak poroniłam byłam w 8 tygodniu i przyszłam rano do szpitala ,zrobili usg. Gdzieś ok. 13 podali mi tabletki dopochwowo, później ok.18 dali mi jeszcze doustnie te same tabletki i zaczęło się krwawienie. W trakcie podawali mi leki przeciwbólowe jak chciałam. Rano zrobili mi usg i bylo wszystko dobrze i wyszłam do domu.
-
Agape będzie dobrze :* oby obyło się bez zabiegu..
A ja wyjęłam dzisiaj test z kosza robiony przedwczoraj oczywiście nic na nim nie było oprócz jednej bordowej kreski i drugiej takiej siwej wysuszonej ale wiecie co? Moze jestem nienormalna ale ucieszył mnie widok nawet tej wysuszonej siwej bo od kilku miesiecy zupelnie nic nie widzialam w miejscu drugiej kreski :p czekam za ta cholerna @ powinna byc jutro ale zapewne przez luteine przylezie kilka dni pozniej.. jutro z rana sikne profilaktycznie w celu wyszukiwania sensu w bezsensie..24tc...17.05.2017 córeczka 😇💔
26tc...02.03-19.05.2018 córeczka 😇💔
IV.2019 CB
24tc...11.12.2020 córeczka👼💔
9tc... VI.2021 😇💔
05.05.2022 na świecie pojawił się CUD BARTUŚ ❤
"Wtedy, gdy wydaje mi się, że już nie dam rady
- przypominam sobie kto mi się przygląda..." -
nick nieaktualny
-
Monia dziękuję za informację! 👌 Z 15 tys trzeba liczyć. Od czego zależy czy ma się refundację czy nie?
Irv ogromnie współczuję, to nie powinno mieć miejsca i nie dziwię się, że teraz już nie chcesz kolejny raz przez to przechodzić, chyba żadna by nie chciała!Irvine90 lubi tę wiadomość
❌PCOS stwierdzone 05.19(Brak owulacji naturalnych)
❌30.01.20-HyCoSy- oba jajowody drożne
❌On: morfologia 3% przy innych parametrach w normie
Starania od 11.2018 r. z przerwami -
Irvine - brak mi słów!
Moja mama mnie rodziła dwa dni, poród zakończony chwytem Kristellera - połamali jej żebra. Ale to było prawie 40 lat temu! Straszne, że w niektórych miejscach niektórzy nadal pastwią się nad rodzącymi kobietami.
A teraz jeszcze przecież jest zarządzenie, żeby było więcej porodów sn, bo w Polsce za dużo cesarek jest. I teraz kobieta po cc niekoniecznie będzie decydować, że chce drugie cc mieć
Irvine90 lubi tę wiadomość
❤️2013
❤️2015
❤️2018
❤️2020 -
Irvine czytając opis twojego porodu przed oczami miałam swój poród. Ale tu jedna osoba (przepraszam nie zapamiętałam w tym natłoku wiadomości ) że dużo zależy od personelu na danym dyzurze . Ja jakbym poszła dzień wcześniej to nie wiem jakby to się skończyło . I też racja każdy poród jest inny .
Irvine90 lubi tę wiadomość
Staś 22.06.2017(4 150 g i 59 cm)
Zosia 09.08.2019(3 300g i 54 cm) -
nick nieaktualnyIrvine ja z pierwszego porodu mam podobne wspomnienia. Tzn wspomnienia to za dużo powiedziane. Mam przebłyski jak mąż opowiada, że to ja byłam tą, która wymiotowała z bólu przy mechanicznym rozwieraniu szyjki przez lekarza (7razy, dwa ostatnie po prostu zemdlałam i tu nie mam przebłysku żadnego), że to ja byłam tą którą zaniósł na rękach pod prysznic, żeby mnie ciut ocucić (sam mnie odłączył od 3 pompy oxy wbrew położnym).
Przy drugiej ciąży wyedukowana byłam od a do z, przetestowałam wszelkie metody na wywołanie porodu i jak sobie radzić samemu, nie chciałam żadnej ingerencji osób trzecich. I to był poród moich marzeń. Było jak w bajce.
Zobaczysz kochana te wspomnienia będą blaknąć z czasem. Twoja głowa wymarze z pamięci to co bolesne. I tęsknota za zapachem noworodzia, kopaniem w brzuszku, pierwszym świadomym uśmiechem, pierwszym "mama" będzie silniejsza mówię Ci to ja, z doświadczenia i tego Ci życzę!❤️
Misia to co sikamy jutro razem?Irvine90, Ochmanka, Ochmanka, Ochmanka, szona, Malinowa91, aeiouy, agge lubią tę wiadomość
-
Dziękuję, kochane Może rzeczywiście za jakiś czas będę na to wszystko patrzeć inaczej, ale póki co wciąż regularnie mam koszmary związane z tym porodem.
Ale potem się budzę, a mój mały cudzik jest obok. -
Frezyjciada sikamy razem choć Ty wysikaj dwie bordo kresunie!24tc...17.05.2017 córeczka 😇💔
26tc...02.03-19.05.2018 córeczka 😇💔
IV.2019 CB
24tc...11.12.2020 córeczka👼💔
9tc... VI.2021 😇💔
05.05.2022 na świecie pojawił się CUD BARTUŚ ❤
"Wtedy, gdy wydaje mi się, że już nie dam rady
- przypominam sobie kto mi się przygląda..." -
Agape* wrote:Jejku straszne jest to, co piszesz... Przykro mi, że Cię to spotkało 😢
U mnie dziecko to maleństwo, na USG tydzień temu miało zaledwie 4 mm. Dlatego cały czas żyję w nadziei, że obejdzie się bez zabiegu. W szpitalu mam się pojawić na czczo do godziny 8.30.
Dr mówiła, że być może uda się po samych lekach. Oby. Nie chcę sobie wyobrażać siebie po narkozie, przeraża mnie to.
A czy w szpitalu dostałaś zwolnienie lekarskie? Jeśli tak, to na jak długo? Zastanawiam się, kiedy będę mogła wrócić do pracy...
Narkoza to akurat dla mnie pikuś. Przy każdej punkcji ją miałam i po wybudzeniu czuję się normalnie. Ważne tylko, żeby nie jeść i nie pić przez 10-12h przed narkozą, a godzinę po wybudzeniu napić się trochę wody. No ale jak nigdy jej nie miałaś, to rozumiem obawy. Ja przed pierwszą punkcją myślałam, że zejdę na zawał. Przerażał mnie wenflon! 😂 Natomiast za 4 razem to mi nawet puls nie podskoczył, położne się dziwiły, że takie niskie ciśnienie 😜
_____________________
Kwiecień '21 jestem mamą!!! ♥️
Wrzesień '20 transfer dwóch maluchów 10dpt 422,85 😍 13dpt 1570 ♥️ 19dpt dwa pęcherzyki w macicy😍 25dpt mamy serduszka!
Marzec '20 - AZ blastusia 😭
Luty '20 - IVF z KD nowa dawczyni = nowa nadzieja
😭
Styczeń '20 - IVF z KD! Nie rozmroziły się komórki...
Grudzień '19 - IMSI - brak zarodków 😭
Październik '19 - IMSI - brak zarodków 😭
Maj '19 - criotransfer ❄️, cb 😭
Kwiecień '19 - IMSI, transfer bliźniaków nieudany 😭
Wrzesień '18 - nadzieja w naprotechnologii
Maj '18 - IVF -Poronienie zatrzymane Synek 13tc [*] 😭
Sierpień '17- rozpoczęcie leczenia w Invimed
Przeciwciała p/otoczce komórki jajowej, aTPO i aTG, 120mln plemników, 50% ruch postępowy, morfologia 1%, SCD 21%, MTHFR hetero, PAI homo, AMH : mar18- 1.5, gru18- 0.99, sie19-1.8, lis19- 2.2 , kir AA, NK 18%, CD4/CD8 1,62 -
DzulkaJ wrote:Monia dziękuję za informację! 👌 Z 15 tys trzeba liczyć. Od czego zależy czy ma się refundację czy nie?
Irv ogromnie współczuję, to nie powinno mieć miejsca i nie dziwię się, że teraz już nie chcesz kolejny raz przez to przechodzić, chyba żadna by nie chciała!DzulkaJ lubi tę wiadomość
_____________________
Kwiecień '21 jestem mamą!!! ♥️
Wrzesień '20 transfer dwóch maluchów 10dpt 422,85 😍 13dpt 1570 ♥️ 19dpt dwa pęcherzyki w macicy😍 25dpt mamy serduszka!
Marzec '20 - AZ blastusia 😭
Luty '20 - IVF z KD nowa dawczyni = nowa nadzieja
😭
Styczeń '20 - IVF z KD! Nie rozmroziły się komórki...
Grudzień '19 - IMSI - brak zarodków 😭
Październik '19 - IMSI - brak zarodków 😭
Maj '19 - criotransfer ❄️, cb 😭
Kwiecień '19 - IMSI, transfer bliźniaków nieudany 😭
Wrzesień '18 - nadzieja w naprotechnologii
Maj '18 - IVF -Poronienie zatrzymane Synek 13tc [*] 😭
Sierpień '17- rozpoczęcie leczenia w Invimed
Przeciwciała p/otoczce komórki jajowej, aTPO i aTG, 120mln plemników, 50% ruch postępowy, morfologia 1%, SCD 21%, MTHFR hetero, PAI homo, AMH : mar18- 1.5, gru18- 0.99, sie19-1.8, lis19- 2.2 , kir AA, NK 18%, CD4/CD8 1,62 -
Irvine90 wrote:Dziękuję, kochane Może rzeczywiście za jakiś czas będę na to wszystko patrzeć inaczej, ale póki co wciąż regularnie mam koszmary związane z tym porodem.
Ale potem się budzę, a mój mały cudzik jest obok.
Byłaś bardzo dzielna, a twój synek ma ogromne szczęście, że ma taką mamę 😘 Mam nadzieję, że z każdym kolejnym dniem będziesz zapomniała o bolesnych chwilach i pamiętała tylko te miłe związane z tuleniem Antosia ❤️
_____________________
Kwiecień '21 jestem mamą!!! ♥️
Wrzesień '20 transfer dwóch maluchów 10dpt 422,85 😍 13dpt 1570 ♥️ 19dpt dwa pęcherzyki w macicy😍 25dpt mamy serduszka!
Marzec '20 - AZ blastusia 😭
Luty '20 - IVF z KD nowa dawczyni = nowa nadzieja
😭
Styczeń '20 - IVF z KD! Nie rozmroziły się komórki...
Grudzień '19 - IMSI - brak zarodków 😭
Październik '19 - IMSI - brak zarodków 😭
Maj '19 - criotransfer ❄️, cb 😭
Kwiecień '19 - IMSI, transfer bliźniaków nieudany 😭
Wrzesień '18 - nadzieja w naprotechnologii
Maj '18 - IVF -Poronienie zatrzymane Synek 13tc [*] 😭
Sierpień '17- rozpoczęcie leczenia w Invimed
Przeciwciała p/otoczce komórki jajowej, aTPO i aTG, 120mln plemników, 50% ruch postępowy, morfologia 1%, SCD 21%, MTHFR hetero, PAI homo, AMH : mar18- 1.5, gru18- 0.99, sie19-1.8, lis19- 2.2 , kir AA, NK 18%, CD4/CD8 1,62 -
nick nieaktualnyMonikA_89! wrote:Miałam zwolnienie ze szpitala na 2 tygodnie. Potem poszłam do gina po przedłużenie L4, bo chciałam skorzystać ze skróconego urlopu macierzyńskiego, a musiałam czekać na badania genetyczne, żeby poznać płeć i zarejestrować dziecko. Żeby to zrobić musiałam być czas na zwolnieniu, które potem automatycznie przeszło w urlop. Planujesz zrobić badania genetyczne?
Narkoza to akurat dla mnie pikuś. Przy każdej punkcji ją miałam i po wybudzeniu czuję się normalnie. Ważne tylko, żeby nie jeść i nie pić przez 10-12h przed narkozą, a godzinę po wybudzeniu napić się trochę wody. No ale jak nigdy jej nie miałaś, to rozumiem obawy. Ja przed pierwszą punkcją myślałam, że zejdę na zawał. Przerażał mnie wenflon! 😂 Natomiast za 4 razem to mi nawet puls nie podskoczył, położne się dziwiły, że takie niskie ciśnienie 😜
Szczerze mówiąc, jeśli by się dało, to zrobiłabym badania genetyczne. Ale nie wiem jak to wyjdzie...
Ja pierwszy wenflon miałam w pierwszej ciąży, byłam przerażona tym, że muszę go mieć (całe życie wydawało mi się, że tam zostaje igła 🤦🏻♀️), ale zakładała mi ten wenflon położna z takim powołaniem i doświadczeniem, że jakoś później już nie miałam urazy do ukłuć i wenflonów 😉