Egzamin zdałam na 4! Jeszcze nigdy nie czekałam z takim stresem na wyniki. Udało się! Zgodnie z obietnicą mam zamiar zrobić porządki w szafie i wyrzucić wszystko. Jutro pojadę na zakupy jak się okaże, że nie mam w czym chodzić.
Po co mi buty, których nie noszę? Płaszcz, który jest za mały i znoszony?
Koniec z chomikowaniem i mówieniem, a może się przyda! Koniec z tym!!!
Wiadomość wyedytowana przez autora 3 lutego 2015, 09:03
Zasnęłam i obudziłam się z mdłościami... Już myślałam, że objawy pierwszego trymestru poszły w niepamięć, a tu niespodzianka... Ze zdwojoną siłą hahaha hahaha hahaha
Parę minut po 5 piesa mnie obudziła, oczywiście musiała się załatwić. A po 7 niestety dwa razy zwróciła. Tym sposobem mam zatrucie pokarmowe w domu...
Dobrze, że to nie udziela się ludziom...
Dzisiaj w planach mam szafę, bo wczoraj po przytarganiu 5 kg zakupów postanowiłam się nie przemęczać. Poza tym dwa prania już przygotowane. Ale póki co jeszcze poleżę i odpocznę...
Jak się wkur*** napisałam mu że mnie to nie interesuje i ma znaleźć czas, żeby kase sobie wypłacić! No to zaangażował swoją siostrę, bo ja powiedziałam, że na letnich oponach w taką pogodę nie jadę...
No i jeszcze bardziej mnie tym wkur****
Napisałam, że jak się zabiję po drodze to będzie jego ból.
Ubrałam się, zapakowałam psa i pojechałam. Fakt nic się nie stało, na szczęście, ale całą furę musiałam odśnieżyć...
Jak wpłaciłam kasę, to mu napisałam, ile ma i że najlepiej będzie jak już dzisiaj nie będzie się odzywał...
Wracam do domu, wjeżdżam na parking a tam co????????????????? Brak miejsca!!!!! Same obce rejestracje... Zatrzymałam auto na środku parkingu (tak, że nikt nie wjedzie i nie wyjedzie) podchodzę do faceta, który zajął moje miejsce, a ten gnój newet okna nie uchylił, więc darłam ryja na pół ulicy!!!! Co za stary pojeb!!!! Pytam go na kogo czeka. Na nikogo... Więc pytam, czy mieszka w tym bloku? (rotacja duża-nie znam wszystkich) a on mi macha i coś pokazuje!!! No kurwa mać!!! Patrze a ten głupi chu* otwiera sobie termosik i popija kawkę!!!! Wycofałam zaparkowałam gdzieś w pizdu od domu!!!!
Brama cały czas jest otwarta! Nasz zarządca nie jest w stanie jej naprawić raz a porządnie!!!!
Każdy głupi chu* sobie wjeżdża i wyjeżdża!!!! Bo mają bliżej do poradni i rehabilitacji!!!! No co za chuj*!!!!!!!!!!!!!
Wzięłam się za rozgrzewanie piekarnika na lasagne i nagle sms! Jaki jest pin kod!!!!! No kur*** myślałam, że padnę ze wściekłości!!! A skąd ja mam wiedzieć!!!!!!!!!!!!!!!!
Co za pojebany dzień... Jestem od samego rana wściekła!!!!!
Nosimy dopiero od stycznia
Ostatni dzień 13 tygodnia.
Po dzisiejszej wizycie jestem spokojniejsza i najszczęśliwsza
Dzidzia będzie na 100% po mamusi, bo była bardzo leniwa i uparta nie chciała się odwrócić na badaniu, żeby sprawdzić NT .
Mamy dzisiaj 6,54 cm co pokazuje na 12+6, czyli idealnie termin porodu się nie zmienił - 14 sierpnia 2015 r. Jeśli dobrze odczytałam USG to obwód główki to 1,8 cm, przezierność karkowa mierzona trzy lub cztery razy 0,12; 0,14; 0,12 , ale dr wpisała 0,14 chyba z tego względu, że było najlepiej ułożone.
Następna wizyta 5 marca, będzie cytologia i poznamy płeć ale będą jaja - mam nadzieję hihihihihihiihihih
Nie umiem okazać mojej radości, bo przepełnia moje serce i od wizyty mam banana na twarzy.
Dzisiaj nie tylko widziałam, ale też usłyszałam serduszko! To najwspanialszy dźwięk jaki słyszałam w życiu. USG było waginalne i przez brzuch. Maluszek nie chciał dzisiaj fikać. Na następnej wizycie poznamy już płeć. Chyba zwariuję ze szczęścia! Teraz już nic mnie innego nie interesuje.
Postanowiłam, że zrobię w końcu porządek w szafie i będzie miejsce dla maluszka.
Następna wizyta dopiero 5 marca, a ja już nie mogę się doczekać. Dr miała problem, żeby zlecić mi następne badania, bo krew i mocz są zbyt dobre, ale na następny miesiąc ma być FT4, morfologia i mocz.
Cały czas myślę, nad drobnym upominkiem dla mojej dr za dotychczasową opiekę. Kobieta ma tak potężnie wielkie serce, że aż mi wstyd.
Tydzień 14
13+0
Wyspana i po śniadaniu stwierdziłam, że jeszcze poleżę.
Dzisiaj czeka mnie szaleństwo zakupów... Muszę wziąć prowiant ze sobą, bo nie wiem do której będę poza domem...
Szał i wariactwo w piątek.
Samopoczucie?
Brak dolegliwości. Czuje tylko jak maluch się rozpycha. No i troche gazów mam po wczorajszym obiadku z czerwona fasolą ha ha ha ha
Wiadomość wyedytowana przez autora 13 lutego 2015, 13:47
Muszę przyznać, że były w miarę udane. Jakoś tak po powrocie do domu, zrobiła mi się przykro. Nie jestem zła, wkurzona czy obrażona. Jest mi najzwyczajniej w świecie przykro.
Pojechałyśmy we trzy, właściwie w czwórkę. Teściowa, szwagierka i ja no i fasolek Pojechałyśmy na deser do Grycana, a potem postanowiłyśmy wejść do smyka. Tak pooglądać... Wszystko było fajnie. Zabolało mnie tylko jedno... One oglądały kocyki, rożki i padało tylko : "o ten by mi się podobał", "ten już nie tak bardzo, tamten był ładniejszy", "trzeba będzie mieć takie dwa", "taki by się przydał, ale nie w tych kolorach, nie są ładne"... itd itp...
A ja??? Ja chodziłam za nimi próbowałam wtrącić swoje uwagi, ale nie reagowały. Znalazłam inny kocyk, w zwierzątka, fajny i żyrafka była, i lew, i misio, powiedziałam, o ten jest ładny w takie małe zoo. Reakcja? Brak reakcji, poszły w ogóle nie patrząc na mnie ani na kocyk... odwróciły się i po prostu odeszły do innej alejki.
Jest mi cholernie przykro. Wiem i rozumiem, że to pierwsze dziecko w rodzinie. Wiem, liczę się z tym, że będzie szaleństwo, będzie wariacja, będzie pięknie. Wiem też, że rodzina zadba o to, żeby maluchowi niczego nie brakowało. Żeby było zdrowe i kochane. Ale dlaczego ja? Dlaczego jestem odrzucona? Tak się przynajmniej czuję.
Nie oczekuję niczego. Niczego nie żądam. Nie chodzę i nie mówię co mają kupić, gdzie mają kupić... Chcą niech kupują. Przecież to też ich radość i malutkie szczęście.
Może potrzebuję rozmowy. Może potrzebuję czegoś w stylu:"wiesz, to i to będzie potrzebne, musimy czegoś takiego poszukać. Będzie ważne jeszcze to i to" ; "taki kolor jest ładny i neutralny, będzie wam pasował" ; "musicie mieć jeszcze to i to, żeby pamiętać o tym i o tym"; a nie "to by MI się podobało" ; "to kupimy tam" ; "takie nie może być" ...
Nie wiem...
To chyba nie są hormony. To nie jest złość, czy wydziwianie. Jest mi po prostu przykro...
Leniwa sobota... Od samego rana siedzimy przed tv. Postanowiliśmy nic nie robić... Bestyjka trochę się pobawiła z pańciem... Teraz śpi. To jest kochany piesek... Je śpi siusia i znowu śpi hehehehe
Na obiad planuję zrobić pancakes wg przepisu Gośki. Jak wyjdą tak dobre jak jej wychodzą to dorzucę to do naszej diety i będę je robiła częściej. Do obiadku koktajl truskawkowy, bo wyjęłam zamrożone. Jak szaleć to szaleć.
Zapachniało mi dzisiaj groszkiem konserwowym... Nie wiem czy można jeść konserwowe warzywa w ciąży, wiec na razie walczę z zachcianką.
Znowu chciałam wziąć się za szafę, ale nie mam chęci. Nie dzisiaj. Teraz jest siesta i będzie trwała do końca dnia.
Chyba się zdrzemnę... M.ogląda meczyk w tv to ja może sobie pośpię?!
Na twarzy pojawiło się kilka syfków. Przez moją manię wyciskania wszystkiego chyba się tego nie pozbędę.
Dolegliwości minęły. Pozostał tylko ból piersi.am wrażenie, że mam dwa wielkie kamloty, których nie można dotknąć. Wyszło mi też kilka syfków. Widocznie tak musi być.
Dzisiaj wyszło piękne słoneczko. Szkoda nie wykorzystać takiej niedzieli. Śnieg pada. Może nie pojedziemy nad morze, ale spacerek po parku będzie na pewno!!!
Dolegliwości?
Poza bólem piersi nad ranem nic więcej nie odczuwam.
Dziwne to trochę. II trymestr i jak ręką odjął?! Niemożliwe.
Wczorajsze porządki w szafie zakończone sukcesem. Teraz tylko śmieci do wyrzucenia i porządek jest.
Następna wizyta 5 marca. Nie wiem, czy wytrzymam. Mam mieć pobraną cytologię. Jeszcze przez kilka dni biorę luteinę. Boję się ją odstawić. Co prawda zmniejszyłam dawkę wg zalecenia Pani dr, ale i tak mam obawy.
Mamy zielone światło na seksik. Nie wiem czy skorzystamy, mam taką nadzieję, bo tęsknię za moim mężem jak nigdy.
W ten weekend teściowie jadą na walentynkowy weekend, który dostali pod choinkę... Ciekawa jestem jakie będą wrażenia...
Po wczorajszych zakupach luteina znowu w dawce 2x1. Dzisiaj było trochę lepiej.
Po powrocie M. pojechaliśmy na zakupy. Kupiłam sobie trampki hi hi hi, skusiliśmy się na gorącą czekoladę z kulką lodów pistacjowych z posypka pistacjową i czekoladową. Chorujemy i cierpimy od paru godzin.
Niestety, ale prawda jest taka, że razem zaszliśmy w ciążę i razem odczuwamy dolegliwości.
Depilacja i zabiegi kosmetyczne zrobione.
Jest tylko jeden problem - z jednego hemoroidu zrobiły się dwa i to dość spore. Dziwne, bo jakoś nie cierpię na zaparcia. Owszem jest problem, ale tylko taki, że na kibelek ide co drugi dzień a nie jak było wcześniej - codziennie.... Teraz wiem, że mogłam go usunąć jak był na to czas, ale strach przed oglądaniem mojej szanownej był większy. Teraz pozostało mi czekać i błagać żeby nie krwawiły, nie bolały i nie przeszkadzały.
Z dobrych rzeczy jest to, że mój mąż dostanie nowy samochód służbowy. Szef sam zadzwonił i to zaproponował. Będzie to prawdopodobnie normalne auto osobowe, z możliwością odkupienia po skończeniu rat kredytu czy leasingu. Taka forma premii. Auto będzie do całkowitej dyspozycji. Nie wiedziałam, że są na tym świecie jeszcze takie osoby... Oczywiście nie jest to tak, że on będzie spłacał auto, a my będziemy korzystać bez skrupułów... Nie,nie... Najważniejsze, że będzie bezpieczne i te km które robi codziennie M. były w dobrym aucie, a nie padlinie...
Ostatni dzień 14 tygodnia.
Tłusty czwartek. Mam wrażenie, że jak poczuję zapach pączków to będzie ze mną bardzo źle. Takie stężenie palonego tłuszczu może być groźne.
Dzisiaj męczył mnie strasznie dziwny sen. O 4:22 się obudziłam i już nie mogłam spać. Dlatego teraz idę się zdrzemnąć. Wstanę. Pójdę do krawcowej skrócić ciążowe jeansy i wstąpię do lumpków po drodze. Po walce z szafą mam ograniczone możliwości ubioru i zmiany. A przeciez kupiłam wczoraj megaśne trampki. Trzeba je wykorzystać.
Może w końcu zrobię album dla mojego maleństwa?
Cały pamiętnik z ovu i bbf w wersji papierowej i do tego wkleję usg i testy. Potem już tylko pierwszy kaftanik smoczek i pieluszka hahaha hahaha hahaha żart
Właśnie oglądałam 4 minutowy film, jak wygląda cięcie cesarskie. Już od dzisiaj będę się modlić, żeby mój 40 km maraton pod górkę (tak mniej więcej określa się wysiłek podczas porodu siłami natury) był prawdziwym wyczynem, a nagrodą za niego będzie moje długo wyczekiwane maleństwo. Jeśli będą musieli mnie kroić, to przynajmniej wiem, jak będzie wyglądała ta operacja, bo to przecież operacja, a nie jakiś tam 10 minutowy zabieg upiększający.
http://youtu.be/2k0PcUtQUKY
14+0
Teściowie pojechali do Wenecji na walentynkowy weekend. A co tam. Niech się w końcu zrelaksują. Moje ulubione ziemniaki chyba mnie podtruły. Skręt żołądka był okropny.
Pogoda piękna idę do parku z małą...
Wiadomość wyedytowana przez autora 13 lutego 2015, 13:59
Nie wiem czy to z zimna czy coś mi się stało...
W sumie byłam na spacerze ponad 2 godziny, ale słoneczko było i grzało...
Wczorajszy spacerek dobrze nam zrobił.
Wieczorem było hehehe jak byśmy to robili pierwszy raz, delikatnie, spokojnie, z wyczuciem... Pod koniec niestety trochę mnie wysuszyło i odczuwałam pewien dyskomfort w postaci tarcia. No, ale było cudownie!!!
Dzisiaj odebraliśmy teściów z Gdańska. Nie było najgorzej. Zauważyłam, że zaczęły mi przeszkadzać buziaki na dzień dobry i na do widzenia. Strasznie się ograniczam... Albo to hormony albo mój foch. Nie wiem. Nie będę tego analizować. Nie będzie uścisków i całusków, bo nie mam na nie ochoty.
Jeśli jutro wstanę i będę miała chęci, to pojadę do krawcowej skrócić spodnie, zrobię może małe zakupy i pójdę do parku z małą, żeby sobie pobiegała. Oczywiście, to moje wielkie plany. Co z nich wyjdzie? Zobaczę jutro.
Odczuwam właśnie głód. Chyba nie obejdzie się bez kanapki z serem...
Jeszcze wczoraj wieczorem mówiłam do M., że cierpię na bezsenność, a dzisiaj wstałam o 6:20, wypoczęta i zadowolona.
Szybko zrobiłam mężusiowi śniadanko do pracy, ale niestety zapomniał i zostawił w aucie. Odwoziłam go dzisiaj do mechanika po autko służbowe, no i po fakcie zobaczyłam, że śniadanie zostało hi hi hi hi no cóż, będzie głodny hahahahaha
Wracając podjechałam do parku z małą. Z samego rana sobie pobiegała. Na spacerze zdałam sobie sprawę ze szczęścia jakie mam w życiu, mimo takiego pecha jaki mnie męczył, przez tyle lat.
Idąc sobie po prawie pustym parku, pomyślałam: mam wspaniałego męża, który mnie kocha, mam jedyną i niepowtarzalną, kochaną suczkę, która jest naszym promyczkiem, pod sercem noszę maleństwo, które kocham od 2 grudnia, jak tylko zobaczyłam pozytywny wynik β hcg, mam prawko, o którym zawsze marzyłam. Dzięki temu wsiadam i jadę bez proszenia się. No i mam zajebiste trampki, o których może nie marzyłam, ale tak mi się podobały, że nie mogłam bez nich wyjść. Przechodzę w nich pozostałości po zimie, całą wiosnę i pewnie jeszcze część lata.
Dzisiaj temperatura na zewnątrz poniżej zera, więc poczekam na ocieplenie i pójdę do krawcowej. Postanowiłam, że to będzie dzień prania, już jedno się robi, kolejne dwa czekają